środa, 5 listopada 2014

W poszukiwaniu męskiej logiki...


Postanowiłam leciutko się przejechać po zagadnieniu, nieco kontrowersyjnym, po męskiej logice, która jawi się jako, bardzo dziwaczny, twór myślowy. Moje rozważania pozwolę sobie podeprzeć przykładami z życia zaczerpniętymi:

Przykład nr 1: Od przybytku głowa nie boli…

Kilka dni temu nie udało mi się zakupić prażonych i solonych pestek z dyni, a obiecałam Lubemu, że kupię.  Owe pestki były dostępne w Lidlu, no, ale akurat, wtedy ich nie było. Wczoraj wróciłam z pracy i słyszę w progu: Byłem na zakupach! Były pestki! Kupiłem 15 paczek! Stanęłam, lekko oszołomiona tą wiadomością i pytam: Otwieramy jakiś bufet dla ptactwa osiedlowego? Moja ironia, niestety, nie spotkała się z życzliwym przyjęciem. Rozumiem, że prażone pestki z dyni, może i są towarem unikatowym, ale żeby od razu tyle kupować?!? Nie rozumiem… Moja znajoma odnotowała podobne zachowanie: sama nie lubi kaszy, więc okłamała męża, że nie było w żadnym sklepie tej nieszczęsnej kaszy, dlatego na obiad będą ziemniaki. Na drugi dzień mąż przybył z radosnym wyrazem twarzy oznajmiając w progu, iż jemu się udało dostać kaszę: Kupiłem, na zapas, 5 opakowań! Może oni nie otrząsnęli się z piętna PRL-u, dzieciństwo spędzone w tych czasach mogło zostawić głębokie urazy w psychice lub mają wrodzoną potrzebę posiadania, tego co posiadają, w dużych ilościach, oczywiście na miarę swych możliwości finansowych. Tutaj możemy leciutko zboczyć w kierunku poligamii ;)

Przykład nr 2: Ser to nie sernik…

Dawno, dawno temu upiekłam wieczorem sernik na kruchym cieście; zostawiłam go na stole w kuchni, aby ostygł. Rano patrzę i oczom nie wierzę - ser wyżarty, ciasto zostawione… W pierwszej chwili podejrzenie pada na psa, ale nasza Pyśka ma zdecydowanie większy rozstaw szczęki, niż to coś, co zrobiło spustoszenie na serniku. Przychodzi Luby z łazienki, więc go dopadam:
- Zjadłeś ser?!? – pytam pokazując na blachę ze zmasakrowanym sernikiem.
- Nie! No co Ty! – pada odpowiedź okraszona durnowatym uśmiechem.
- A kto zjadł? Pies? Ja? Znudziło mu się życie i podłożył pod siebie bombę?!?
- Nie wiem… Ja sera nie zjadłem, tylko sernik… z mleczkiem… w nocy… byłem głodny… Aaa… następnym razem - nie dodawaj ciasta, nie pasuje, a nie chciałem sobie popsuć smaku, to zostawiłem…
Bez komentarza…
Od tego czasu serniki, które wypiekam są pozbawione ciasta.

Przykład nr 3: Pułapka na sikorkę…

Myłam okno balkonowe i niestety, pewne lotne stworzenie, zwane sikorką, postanowiło nawiedzić nasze mieszkanie, wleciało i obija się o ściany; oczywiście pies wyczaił, że jakaś nowa, interaktywna zabawka lata po mieszkaniu i rozbudził w sobie instynkt dzikiego łowcy. Następuje scenka niczym z czeskiej komedii: ja ze ścierą w ręce, biegam za ptakiem; drę się, żeby wypłoszyć dziada z lokalu; pies biega za mną, za ścierą i za ptactwem - rozbawiony i rozochocony do granic możliwości. Przypomnę, iż waga psiny waha sie pomiędzy: 50, a 60 kg. Cudem nie dewastujemy wszystkiego na trasie tej gonitwy. W końcu sikorka wlatuje za lodówkę i cisza… Lodówka zabudowana meblami, szans na wydostanie stwora nie ma; już roztaczam wizję rozkładających się zwłok ptasich i tego smrodu, który towarzyszy tej procedurze. Pies i ja opuszczamy pole bitwy;  postanawiam w ciszy poczekać na rozwój sytuacji - może sikorka uzna, że tego stada wariatów już nie ma i wyjdzie. Faktycznie - wyfrunęła, zagoniłam ją w stronę okna, oczywiście wyglądało to podobnie jak wcześniej, miałam tylko większą szmatę, ptak odleciał.  Ale do rzeczy… Mój osobisty Konkubent wrócił z pracy, więc od progu opowiadam o przygodzie z sikorką.  A on, wysłuchawszy, mówi: A nie mogłaś zawiesić słoniny na sznurku? Albo widziałem na Discovery, jak takie pułapki na ptaki robili… Nie no… opadło mi wszystko, co mogło opaść… Nie wiem jak Wy, ale ja mam ukończony kurs dla zaawansowanych: Budowa pułapek na sikorki, a słoninę, to chyba, sobie miałam z grzbietu wykroić i wieszać na sznurze, oczywiście wcześniej podwędziwszy w kieszonkowej wędzarni, żeby aromat był kuszący ;) Także, jak sikorki lub inne ptaki, wlecą Wam do domów - to wiecie co robić ;)

Przykład nr 4: Każdy ma swoje dziury…

Opowieść zasłyszana od znajomych: Jedzie para samochodem: ona, on i dziecko… Ona prowadzi, wjeżdża w dziurę - oczywiście niechcący… Pada komentarz: No, nie możesz, jakoś tych dziur omijać? Dzieciak się poobija! Podobna sytuacja: tym razem prowadzi facet; wjeżdżają w dziurę i co słychać: Noż, ku….! Za co my te wszystkie podatki płacimy, same dziury w tych drogach…
Bez komentarza…

Wniosek z tego taki: 
Po raz kolejny potwierdza się, naukowo udowodniona, teoria o zdecydowanie odmiennych drogach ewoluowania logiki damskiej i męskiej ;)

Dowcip tematyczny:
Mąż robi jajecznicę. Nagle żona wpada do kuchni i krzyczy:
- Ostrożnie!!!
UWAŻAJ!!! Więcej masła!!! Cholera, smażysz za dużo jajek na raz!!! ZA DUŻO!!! Mieszaj! MIESZAJ SZYBCIEJ!!! Dodaj jeszcze masło!!! GDZIE JEST MASŁO??? Jajka się przykleją!!! UWAŻAJ!!! Powiedziałam – UWAŻAJ!!! NIGDY mnie nie słuchasz, jak robisz jajecznicę!!! NIGDY!!! Odwróć jajka!!! SZYBKO!!! Nienormalny jesteś??? Całkiem Cię pogięło??? SÓL!!! UŻYJ SOLI!!! SÓÓÓÓÓÓL!!!

Mąż w zdumieniu patrzy na żonę:
- Odbiło Ci??? Myślisz, że nie potrafię zrobić jajecznicy?
- Chciałam Ci tylko uświadomić, co przeżywam, kiedy prowadzę samochód...  :)


Grafika: Eve Daff

WIERSZYK - Obiadek...


OBIADEK...

Dziś na obiad, mniam, pyszności -
zupa krem z rozmaitości:
dwie marchewki, trzy ziemniaki,
pół cebuli, dwa buraki!
Wszystko pięknie połączone i 
koperkiem oprószone!
Oprócz zupy - drugie danie -
będzie dzisiaj podawane!
Są ziemniaki gotowane,
pysznym sosem polewane!
Do ziemniaczków mięsko będzie -
jego zapach czuć już wszędzie!
Mięso piekło się w warzywach -
mnóstwo smaku w nim się skrywa!
By obiadek stał się zdrowy -
dorzuć bukiet kolorowy:
z warzyw świeżych, pokrojonych,
odpowiednio przyprawionych!
Do popicia - po obiadku -
kompot z owocową wkładką!
Nieco posłodzony miodem,
tryskający samym zdrowiem!
Dla każdego to obiadek,
wie to wnuczek, tata, dziadek!
Więc zajadaj go ze smakiem - 
nie zostaniesz chuderlakiem!

wtorek, 4 listopada 2014

Dzień Taniego Wina, czyli sekretne życie jabola...



"Jeśli ktoś nie pił taniego wina, to dla mnie jest podejrzany. Bo albo był wychowany w jakimś obrzydliwym luksusie i nie zna życia, albo nigdy nie był młody" - Stefan Niesiołowski


Dziś Dzień Taniego Wina… Pewnie niektórym zakręciła się łezka w oku, powróciły wspomnienia… Nie wiem, czy każdy pił tanie wino... Ja piłam i wspominam z sentymentem, nie tyle, poczciwego jabola, co wydarzenia, które były tłem konsumpcyjnym dla naszego dzisiejszego solenizanta. Zawsze z malutkim uśmieszkiem, przywołam w pamięci, melinę Pana Staszka na pewnej wsi w centralnej Polsce, kiedy to człek w tajemnicy kupował to wino marki wino, zasiadał w przepięknych okolicznościach przyrody, z wypiekami na twarzy pił tego bełciocha i doznawał jednego z pierwszych siarkowych odlotów. A smak… wcale nie wydawał mi się wtedy okropny, no ale moje pojęcie o bukiecie smakowym win było mizerne w owych czasach. To napój, który ma dla mnie zapach wakacji, zapach beztroski i poczucia, że świat stoi przede mną otworem… Po latach oczywiście zrewidowałam swój pogląd na walory smakowe i zapachowe poczciwiny jabcoka i niestety, porzuciłam go na rzecz szlachetniejszych trunków ;)

A samo, tanie wino, doczekało się swojej sławy, oto co można znaleźć na Wikipedii:

Tanie wino owocowe w mediach i utworach:

· 220 V – utwór zespołu El Doopa

· Autobiografia – jeden z najbardziej znanych utworów zespołu Perfect:

Alpagi łyk
I dyskusje po świt
Niecierpliwy w nas ciskał się duch

· Gdzie tak biegniecie bracia - utwór zespołu Kombi:

Bełta parzący smak, oczu błysk, gniewu błysk

· Guma - utwór zespołu Big Cyc:

Jacek i Agatka poznali się w szkole
Ona była dobra z matmy, a on pił jabole

· Kwiat Jabłoni - utwór zespołu Trawnik:

Cena jest przystępna dla wszystkich
Nie to co tam taka whisky
Robotnicy i rolnicy
Kwiat Jabłoni piją wszyscy


· Arizona – film dokumentalny Ewy Borzęckiej z 1997 roku, przedstawiający życie ludzi w popegeerowskiej wsi

· Jabol punk, Jabolowe ofiary – utwory zespołu KSU z płyty Pod prąd

· Dzień Wagarowicza – utwór zespołu Zabili Mi Żółwia z płyty Akt I

· Jabol '87 - utwór zespołu Nauka o Gównie

· SO2 – utwór zespołu Zielone Żabki

· Siekierezada – powieść Edwarda Stachury z 1971 roku:

Przed wyjściem na zabawę napełniłem butelkę po lemoniadzie, co mi służyła za manierkę, nie herbatą, bo nie szedłem na zrąb, lecz bimbrem, bo szedłem na zabawę i po co zacz tracić walutę przy bufecie, w którym zresztą na pewno nie będzie gorzały, żeby się bractwo niby-nie-popiło, jeno będą wina cieniutkim patykiem pisane, la patik, jak my je nie wiadomo dlaczego z francuska nazywali, a dla pań będzie słodka malaga – wino gestapowskie.

· Acid Drinkers – polski zespół thrashmetalowy o nazwie będącej swobodnym tłumaczeniem na język angielski słów "Spożywający Jabole" lub "Kwasożłopy".

· Ranczo i słynny z tego serialu "Mamrot" – typowy przykład taniego wina

· Scena w Seksmisji, podczas której Maks ogłasza "Hej! Nasi tu byli!" po znalezieniu pustej butelki po winie marki "Wino" w 2044 r.

· Piosenka Jabole z albumu Jabole grupy Dr. Huckenbush z 2005 roku

· Piosenka Rzuć jakieś drobne na wino zespołu Brudne Dzieci Sida:

Gdy go spotkałem na Folk Fest on do mnie tak nawinął
„Mam ksywę Jabol, wiesz jak jest, rzuć jakieś drobne na wino!”

· Skazany na bluesa - polski film fabularny w reżyserii Jana Kidawy-Błońskiego, w którym główny bohater bierze udział w piciu jabola na czas.

· Bohaterowie sagi o Jakubie Wędrowyczu autora Andrzeja Pilipiuka często piją ''Prytę truskawkową''.

Grafika: Eve Daff

poniedziałek, 3 listopada 2014

WIERSZYK - Drzewo i jesień...



DRZEWO I JESIEŃ...

Drzewo stało i od września narzekało:
Jak ja nienawidzę, tej okropnej, jesieni!
Ona mnie - w straszydło zmieni!
Liście ze mnie ciągle zdziera!
Wiatr gałęzie poniewiera!
Jesień skargę usłyszała i
do drzewa powiedziała:
Takie są przyrody prawa:
Lato mija – jesień wpada!
Potem zima świat zamrozi,
by na wiosnę znowu ożył!
Tak się toczą pory roku,
nic nie zmieni tego toku!

Grafika: Eve Daff

niedziela, 2 listopada 2014

SUKCESIK! - mały-wielki, ale jest :)


Wszystkim czytelnikom serdecznie dziękuję za mały-wielki sukcesik: 
Kobietoskop uplasował się na 5 miejscu w rankingu - październik 2014 rok, w kategorii: 
Blog osobisty :) na zblogowani.pl:

Mała rzecz, a cieszy...

sobota, 1 listopada 2014

WYNIKI KONKURSU: Poradnik perfekcyjnego męża.



PORADNIK PERFEKCYJNEGO MĘŻA, 
czyli jak zostać idealnym towarzyszem życia współczesnej kobiety...

Dziękuję wszystkim serdecznie za udział w konkursie; 
było mi niezmiernie miło gościć Was na stronach mojego bloga; 
zapraszam na kolejne konkursy oraz do czytania Kobietoskopu :)

Jury, w składzie: 
dwa osobniki męskie i dwa osobniki żeńskie, 
po burzliwych naradach (do rękoczynów nie doszło), 
postanowiło nagrodzić następujące Panie:

Miejsce I: dobiezka

"Perfekcyjny mąż w kuchni wije się jak wąż.
Potrawy przygotuje i w łóżku adoruje.
Kawę zrobi, półeczkę przybije i rzadko się zdarzy, że sobie popije.
Dzieciątkiem się zajmie, teściową zagada,
nawet, gdy plotki o sąsiadkach opowiada.
Na inną nie spojrzy, ideał widzi w żonie
i zawsze jej pozwala trzymać pieczę na tronie! :D"

Nagroda: pierścionek ze stali szlachetnej 316L i kolczyki perełki


Miejsce II: włosovelove.
Nagroda: kolczyki ze stali szlachetnej 316L


Miejsce III: Mariola
Nagroda: kolczyki ze stali szlachetnej 316L


Miejsce IV: Gótka bloguje
Nagroda: kolczyki ze stali szlachetnej 316L


Gratuluję i proszę o przesłanie danych do wysyłki na adres mailowy: 
evedaff@gmail.com

piątek, 31 października 2014

Moje słodkie niebo...



Jak wygląda „życie” po śmierci? Każdy pewnie, nie raz i nie dwa, widział swoje prywatne niebo… 
Oczywiście - nikt nie zakłada odwiedzenia piekła, chociaż tam podobno ciekawiej jest…

Moje, nieco odjechane, niebo wygląda tak:

Umarłam… Nie czuję swojego ciała, jestem czymś w rodzaju pianki lub ptasiego mleczka - swobodnie przenika przeze mnie powietrze, o cynamonowym zapachu, które mnie unosi… Odkrywam, że dostałam swoje własne cukierniane niebo i słodkości, które uwielbiałam za życia. Podskakuję, jak na trampolinie,  odbijając się od puszystego kremu o smaku kokosowym. Niektóre skoki są tak wysokie, że dosięgam bezowych chmurek; mogę je skubnąć i spróbować jak smakują: najlepsze bezy, jakie jadłam - nie za słodkie, przełamane kawowym kremem. Spotykam inne skaczące dusze, łapiemy się za ręce i wspólnie nurkujemy w ogromnym torcie czekoladowym. Ktoś wymyśla zabawę: Zróbmy sobie korytarzyki - jak dżdżownice, kto pierwszy trafi na cztery wisienki ukryte w cieście - wygrywa! Rozgarniam, więc, rękami puszyste ciasto, zapach czekolady powoduje, że od czasu do czasu tracę przytomność; pakuję do ust coraz większe kawały tortu - jest pyszny! Aksamitny krem czekoladowy sprawia, że cały czas się śmieję. Trafiam, po jakimś czasie, na pierwszą wiśnię - czuję, że była moczona w dobrym likierze wiśniowym, takim babcinym… Słyszę, jak ktoś woła: Mam, mam, czwartą! 
Dziwne jest to, że zjadam nieprzyzwoite ilości ciasta, kremu i nie czuję nic w żołądku: w cudowny sposób zmieniają, w moim wnętrzu, stan skupienia i parują przez moją skórę - teraz pachnę mleczną czekoladą… Jest mi błogo, oczy same się zamykają. Podchodzi do mnie jakaś kobieta, która zauważyła moje senne spojrzenie.  Pachnie, wyjętym z pieca, gorącym, ciastem drożdżowym z malinami. Bierze mnie za rękę i mówi: Chodź Nowa, pokażę Ci, jak można się oddać najsłodszej drzemce w naszym niebie…  Wyciąga z bezowej chmurki jakąś białą kuleczkę i rzuca ją wysoko - kulka pęcznieje, zamienia się w tęczowy obłok, który spada tuż obok mnie. Wielka, puszysta poducha, jak śmietankowy krem w ptysiu, zabiera mnie w niezwykłą podróż… Sprawdzam, jaki ma smak - to smak ptysia, w którego kremie uwielbiałam, na Ziemi, ubabrać sobie nos… Otulona miękkością, jakiej nie znałam, kołysana jak noworodek, zasypiam - słysząc, kojący duszę, dźwięk rajskich dzwoneczków z gorzkiej czekolady z nutą pomarańczy…

To właśnie jest moje słodkie niebo... w gębie i dookoła ;) 



Grafika: www.fineartamerica.com

WIERSZYK - Dżdżownica Jadwiga...



DŻDŻOWNICA JADWIGA...

Dżdżownica Jadwiga przed lustrem stała i narzekała:
Jestem taka pospolita: ciało obłe, barwa jednolita!
Co to za życie - takie nieciekawe…
Chyba na nowy wygląd postawię!
Do znanego stylisty się udała,
cała okolica go podziwiała!
Żuk Sylwester był ekspertem od mody,
zawsze do udzielania porad gotowy:
Cóż ja widzę moja Droga -
to co nosisz - to nie moda!
Proponuję z mojej kolekcji berecik -
w nocy fantastycznie powinien świecić!
Koniecznie sukienkę wyszczuplającą i
mocno talię podkreślającą -
w amarantowym wszystko kolorze,
do tego dodatki jeszcze dołożę:
paseczek - plecionka - wykonała go Zenobia - stonka,
kolczyki - długie świderki - z butiku modliszki Anielki!
Dżdżownica z zachwytu oniemiała -
wszystko, co żuk polecił, pozakładała!
Wraca Jadwiga do domu - dumna jak paw,
mijając, sprężystym krokiem, pobliski staw…
Krzykliwie ubrane stworzenie - wędkarz wypatrzył,
Jadwigę złapał i na haczyk swej wędki zahaczył!

I tak Jadzia przynętą została,
a od karpia Zdzicha usłyszała:
Cudaczny wygląd - uroku nie dodaje, 
a czasem, przyczyną kłopotów, się staje!

Grafika: www.istockphoto.com

czwartek, 30 października 2014

BAJOWIERSZYK - Latający koń Stefan...



LATAJĄCY KOŃ STEFAN...

Z cyklu: O misiu Marianie i koniu Stefanie...

Miś Marian często o świcie się budził,
wstawał z łóżeczka i bardzo się nudził.
Wymyślił, więc, drapiąc się w głowę:
Stefciowi, poranną, niespodziankę zrobię!
Napełnił helem mnóstwo balonów i
do Stefanowego zakradł się domu.
Do końskiej sypialni wczołgał się niepostrzeżenie i
włączył swoje misiowe myślenie:
Wszystkie balony przywiążę do Stefana,
niech sobie polata, mój przyjaciel, z rana!
Koń Stefan sen miał twardy jak skała,
więc się nie zorientował - jak Marian działa.
I tak Stefan został sprytnie omotany i
uniósł się nad łóżkiem jak napompowany!
Marian otworzył okno pocichutku i
wytoczył Stefana przez nie pomalutku:
O jaki piękny koń z balonami!
Czas, by polatał ponad domami!
Z okna lot przyjaciela podziwiał,
aż dostrzegł, że balonów ubywa!
Ciekawskie sroki napadły Stefana i
 stała się rzecz przewidywana:
Balony pękły, Stefan zaczął spadać,
a Marian krzyczał: Stefanie – nie spadaj!
Upadł Stefciu na ziemię z wielkim hukiem,
potłukł się straszliwie, a szczególnie pupę!
Nie chciał nawet spojrzeć na Mariana:
Kto takie głupoty wymyśla z rana?!
Miśku zapamiętaj sobie, co powiem,
a najlepiej zapisz to - sto razy - w głowie:
Głupie pomysły, może i śmieszne bywają - 
o ile życiu i zdrowiu - nie zagrażają!

Grafika: www.happytrailsra.com

Inne bajowierszyki o misiu Marianie i koniu Stefanie:

środa, 29 października 2014

Dlaczego nie zostanę perfekcyjną panią domu?


Znana z telewizji, ukochana przez miliony, chyba facetów - głównie, perfekcyjna pani domu, ma super skuteczne porady, które to mają zrobić z nas chodzący wzór kobiety sprzątającej z uśmiechem na twarzy. W Internecie znalazłam zestawy jej porad typu: the best of i jak to zwykle u mnie bywa, postanowiłam się temu bliżej przyjrzeć, oczywiście z przymrużeniem oka i to nie jednego, a dwóch ;) Ale kto wie - może jednak będzie ze mnie perfekcyjna pani domu, tylko jeszcze o tym nie wiem… A zatem: 

Zasada 3xP: 
Mówi ona o tym, iż powinnyśmy, moje Drogie Panie, trzymać w domu tylko przedmioty piękne, pożyteczne lub pamiątkowe; na pamiątkowe koniecznie należy zrobić, najlepiej samemu, pudełko wspomnień. Nie wiem jak się do tego ustosunkować? Po rzuceniu okiem na kuchnię czy łazienkę musiałabym sporą część wywalić, poza tym analizowanie czy coś jest piękne, a może pożyteczne lub pamiątkowe jest dla mnie stratą czasu; a do tworzenia pudełka już biegnę w podskokach. Poza tym jak dokonam takiej analizy, to co mi to da? Bałagan, prawdopodobnie, będzie większy niż był; no przecież wszystko musiałam powywalać i dokładnie obejrzeć, aby dokonać odpowiedniego zaklasyfikowania.

Zasada 6x15: 
Kochane powinnyśmy sprzątać 6 razy w tygodniu po 15 minut, zamiast raz w tygodniu wiele godzin. 6 razy 15 minut to mi wychodzi 90 minut, czyli 1,5 godziny; nie wiem jak Wy, ale ja za 1,5 h całej chaty porządnie nie ogarnę. A te proponowane 15 minut też o dupę rozbić - szkoda rozgrzebywać ten cały interes sprzątający, to już wolę się oddać tej fascynującej czynności raz w tygodniu i nie psuć sobie całego tygodnia takim kwadransowym popierdywaniem.

Jak myć szklanki i kufle do piwa? 
Tylko i wyłącznie w ciepłej wodzie; nie używamy płynu do naczyń i niech Was wszelka moc broni od włożenia tego do zmywarki - no przecież szkło może się porysować lub potłuc przy wkładaniu i wyciąganiu! Według Perfekcyjnej płyn hamuje powstawanie pianki na piwie; no to jest niewybaczalne - mąż z pewnością się z nami rozwiedzie, jeżeli popełnimy taką gafę. Mój, już parę razy, straszył mnie rozwodem, bo niechcący umyłam kufle płynem i za bardzo je wypolerowałam, a zbyt śliska powierzchnia szkła, również, działa niekorzystnie na powstawanie odpowiedniej pianki.

Sprzątanie to przyjemność!
"Nawet jeżeli wracasz z przyjęcia, to nie odmawiaj sobie chwili przyjemności przed snem - posprzątaj swoją łazienkę! - radzi Perfekcyjna Pani Domu. Powierzchnie w tym pomieszczeniu są bowiem szczególnie narażone na powstawanie osadów z mydła i wody, a pozbycie się ich zajmuje chwilę. Wystarczy mieć pod ręką... oczywiście odpowiednie produkty.”
Kochaniutkie, ja zawsze, jak wracam ściaprana z imprezy, to swoje pierwsze kroki kieruję do łazienki. W trakcie załatwiania potrzeby fizjologicznej poleruję zlew i podłogę - na tyle ile mogę sięgnąć siedząc na muszli. Podczas brania szybkiego prysznica, poleruję kabinę prysznicową - wykorzystuję do tego naturalne materiały, może być pupa - przy okazji trenuję mięśnie pośladkowe i ud. Wychodząc z łazienki wnikliwie przyglądam się fugom pomiędzy kafelkami, jeżeli zauważę choć cień brudu, natychmiast szybko go usuwam. Nie zasnę dopóki cichutko nie zetrę mopem podłogi.

Deski do krojenia.
„W Perfekcyjnym Domu jest dużo miejsca i nowoczesnych sprzętów, a także sporo pieniędzy do wydania. Dlatego Małgorzata Rozenek zwraca uwagę, aby nigdy nie używać jednej deski do krojenia różnych produktów, ponieważ bakterie się wtedy wymieszają. Rozwiązanie? Kup trzy deski! Koniecznie w różnych kolorach. Czerwoną do mięsa, zieloną do warzyw i niebieską do innych produktów.” 
Oczywiście mam tyle desek i nawet z każdego koloru po trzy sztuki, dodatkowo dokupiłam również inne kolory, ponieważ deski są fantastyczną ozdobą w mojej kuchni. W wolnych chwilach je pucuję, gdyż nic tak nie dodaje blasku prawdziwej pani domu jak wypolerowane deski do krojenia w kolorach tęczy. Zauważyłam, że ładnie kontrastują z moim nieskazitelnie białym fartuszkiem, który zakładam na czas sprzątania.

Odkurzaj w butach na obcasie!
„Jeśli chodzi o porządki, Małgorzata Rozenek nigdy nie ma dosyć. Dlatego postanowiła nas przekonać, że nawet odkurzanie może być przyjemne. Szczególnie, jeśli do worka od odkurzacza wlejemy kilka kropli olejku eterycznego albo wrzucimy laskę cynamonu. Gdy włączysz odkurzacz, w całym mieszkaniu będzie unosił się przyjemny zapach - przekonuje Perfekcyjna Pani Domu i z uśmiechem na ustach, w białej spódnicy oraz szpilkach (!) zabiera się za sprzątanie z odkurzaczem w ręce.” 
Nie wiem jak Wy moje Drogie, ale ja każdego dnia dbam o to, aby mój odkurzacz emitował inny zapach - dziś będzie to Dzika Afryka. Gdy mój mężczyzna wróci z pracy uderzy go fala egzotyki już od progu, a ja w obcasach, emitująca zapach odkurzaczem, przebrana za szamankę z plemienia Ubululu, rzucę się na niego, by czyścić jego ubranie z plam - zanim je wypiorę; potem podam mu zimne piwo w kuflu umytym tylko wodą, aby piana była perfekcyjna; aby go zaskoczyć pokażę mu jak ładnie poukładałam pamiątkowe przedmioty w pudełku wspomnień.

Pani Perfekcyjna udziela rad dotyczących wszystkiego, jeśli chodzi o doprowadzenie naszego obejścia do stanu: blask brylantu, a więc znajdziemy tu: porady dotyczące czyszczenia srebra, zamszowych butów, przypalonego żelazka, usuwania naklejek i gum do żucia, polerowania na błysk kuchenek, blatów i tym podobne. Z pewnością na te wszystkie czynności, plus zwyczajne umycie podłogi, poodkurzanie, wyprasowanie, włożenie prania do pralki i wyjęcie go i tak dalej, wystarczy nam 15 minut każdego dnia. Moje Drogie radzę zakupić turbo dopalacz lub jakiś inny stymulator ruchu.

Wiem, że nigdy nie zostanę perfekcyjną panią domu; może jestem leniem, może jestem po prostu normalna, może nie mam genu odpowiedzialnego za poświęcanie każdej wolnej chwili sprzątaniu. We wszystkim trzeba zachować umiar - jeszcze nikt nie umarł z powodu kurzu na meblach czy zlewu, który nie oślepia blaskiem. Czasami, przyznaję się bez bicia, chciałabym na chwilę stać się taką Sprzątającą Turbobabą - miło byłoby popatrzeć jak wszystko lśni. Nie wiem jak można kochać sprzątanie – dla mnie to zwykłe czynności, które należy wykonać, aby robaki się nie przyprowadziły, ale żeby robić z tego religię…? U mnie test białej rękawiczki oblany ;)

A na koniec taki mały dowcip znaleziony w sieci (lekko go zmodyfikowałam, aby nie szokować wulgaryzmem):

Idealna kobieta ;)
Baba wstała wczesnym rankiem, posprzątała dom na błysk, wydoiła krowy, wygnała na pastwisko, zbudziła dzieci, nakarmiła i wyprawiła je do szkoły, naostrzyła kosę, poszła na łąkę, nakosiła trawy, narąbała drewna, przygotowała obiad, nakarmiła dzieci, zrobiła pranie, po czym znów poszła w pole, kosiła do zmierzchu, przygnała krowy do obory, wydoiła, przygotowała kolację, nakarmiła dzieci, wykąpała i położyła je spać, sama się wykąpała, przekąsiła kromkę chleba (dietetycznego), zmówiła pacierz na kolanach i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku położyła się spać...
Nagle zrywa się z łoża jak poparzona:
- O Matko Boska!!! Przecie chłop niezaspokojony od rana!!!

Grafika: www.pixgood.com
Cytowane fragmenty tekstu pochodzą ze strony: www.kobieta.wp.pl