Męskie skarpetki - temat rzeka i to nie Amazonka, bo to strumyczek przy tym zagadnieniu. Jak powszechnie wiadomo ta część garderoby ma swoją "duszę", nad którą trudno zapanować. Do tego bywa złośliwa i robi wszystko, by statystyczną kobietę zmusić do kolejnej bezowocnej kłótni z właścicielem skarpet, a co za tym idzie przyczynić się do wytworzenia niepotrzebnych napięć i zachwiań na płaszczyźnie porozumienia damsko - męskiego. Osobiście uwielbiam dokonywać segregacji i parowania czarnych skarpetek, kiedy to zanurzam się w analizie nad odcieniami czerni: spranej mocno, średnio i słabo ;) Ileż przy tym rozrywki! Siedzę na łóżku przed stadem tych gadów i zastanawiam się czy od razu wszystkie wywalić do kosza na śmieci czy wcześniej dokonać aktu wandalizmu i każdą pociachać tępym nożem. A może powinnam spojrzeć na to z innej strony? To los zsyła mi taką rozrywkę i dba o mój rozwój, a ja jestem niewdzięczna.
W końcu - spostrzegawczość potrenuję, cierpliwość wzmocnię, pamięć wzrokową udoskonalę, wyciszę się ;)
A w cholerę z tymi skarpetami! :)
Grafika: Eve Daff
A widzisz - to powiem Ci w sekrecie, że moja domowa męska część populacji, po moim gderliwym bździakaniu, przy każdym segregowaniu, wpadła na genialny pomysł - albowiem spinają owe żyjątka razem. Są dostępne na allegro specjalne klipsy do prania skarpet :) Później sklipsowane skarpetusie wrzucam do oddzielnego worka do prania bielizny. Mała rzecz a cieszy i zaoszczędza mi wiele minut segregacji rasowej kolorystycznej i gatunkowej.Ale powinnyśmy się cieszyć, że mamy co prać bo znałam i takich, którzy nosili nosili nosili i rodzinie problemów z praniem nie stwarzali.
OdpowiedzUsuńO klipsach do prania skarpet nie wiedziałam :) Koniecznie muszę się zorientować w temacie :) Faktycznie - cieszę się, że mam co prać - lepsze to, niż tygodniowe skarpety jesienne ;)
UsuńSegregowanie to nie wszystko, chociaż przy odcieniach czerni dostaję ataku, u mnie problemem jest rozwijanie kul skarpetkowych do postaci pierwotnej, już nawet awantury nie mam siły robić...A ilości u mnie straszliwe, bo całe życie gonię za pachnące skarpetki...
OdpowiedzUsuń:) ha ha .... na początku małżeństwa takie powywijane glutokule prałam nie zadając sobie trudu rozplątania , a później w tej uroczej formie wieszałam przypinając spinaczem na sznurku :) Podziałało
UsuńZapomniałam o kulach skarpecianych :) To jest dopiero atrakcja ;)
UsuńTo ja mam inny sposób na segregację. Po prostu nie rozróżniam. Nie wiem (i stanowczo nie chcę wiedzieć), czyja skarpetka należy do kogo i która przynależy do której. Wyjątkiem są moje skarpetki. Tym sposobem właściciele skarpet musieli wziąć odpowiedzialność za ich segregację...
OdpowiedzUsuńChwała takim właścicielom skarpet, ale nie wszyscy są reformowalni - jak nie znajdą czystych skarpet to np. kupują 10 par nowych ;)
UsuńMoi nie mogą nie znaleźć. Zostawiam im skarpety do segregacji w takim miejscu, że muszą posegregować. A z kupowaniem 10 par nowych też niegłupi pomysł. Przeważnie kupują 10 par takich samych i połowa problemu (czyli parowanie) zostaje rozwiązana.
UsuńJest to jakiś pomysł z tym kupowaniem. Co do zostawiania skarpet do segregacji w odpowiednim miejscu to są przypadki, którym możesz pod nogi to wysypać i nie zauważą subtelnej aluzji ;)
UsuńPodpowiem: trzeba położyć na łóżko :) U mnie to działa.
UsuńNic nie stoi na przeszkodzie, żeby się walnąć w te skarpetki ;)
UsuńA co powiesz na parowanie skarpetek większej liczbie dżentelmenów? 2,3, a nawet 4?
OdpowiedzUsuńZwłaszcza w okresie listopad-marzec, w nieprzeniknionych ciemnościach:) ?
To zajęcie jest równie wkurzające jak czekanie na załadowanie strony w 8 letnim laptopie.Zalecane morze cierpliwości i czasoumilacze:)
Nie próbuję sobie nawet wyobrażać więcej niż 2 ;) Tych czasoumilaczy to potrzeba wtedy całe cysterny ;)
Usuńkurcze, ja jakoś nie mam z tym problemu i bez kłopotu jestem w stanie połączyć w pary wszystkie skarpetki :) a gdyby mi się jednak nie chciało to mam pieska, który mnie wyręczy i chętnie się skarpetkami zajmie.
OdpowiedzUsuńRównież pewną ilość skarpet jestem w stanie połączyć :) Mój piesek też się z ochotą skarpetkami zajmie, tylko po takim zajęciu się tymi skarpetkami to mogę iść i kupować następne ;)
Usuńa to wszystko jasne. bo mój mężczyzna ma mało skarpetek dlatego nie mam problemu :)
OdpowiedzUsuńGrunt to umiar i rozsądek w przypadku ilości skarpet ;)
UsuńMój mąż pod tym względem to chodzący ideał. Do kosza z bielizną zawsze wrzuca ładnie sparowane skarpety, więc kiedy je odwijam i wrzucam do pralki, nie ma szans, by po wyjęciu jakaś była nie do pary. :) :) Taki mi się egzemplarz trafił. :)
OdpowiedzUsuńTen mój też wrzuca, niby do pary, ale po praniu ja nie mam nerw, by to parować :) Zwłaszcza jak same czarne są ;)
UsuńEva :) Twoje chmurki wymiatają po prostu ;D Problemu skarpetowego nie mam, bo piorę jak leci a potem to właściciele tychże skarpet je sobie segregują :)
OdpowiedzUsuńO! I takich właścicieli stawiać za wzór trzeba :)
UsuńHaha świetnie to ujęłaś, też często zastanawiam się nad ich sekretnym życiem i umiejętnością tak szybkiego rozmnażania się po kątach -.-
OdpowiedzUsuńMnożą się jak króliki - do tego podstępnie i cichaczem ;)
UsuńTo wszystko zależy od tolerancji kolorystycznej. Czarny to czarny, nikt z wzornikiem kolorów RAL nie chodzi ;-)
OdpowiedzUsuńNiestety moje oko zauważa subtelne różnice w odcieniach czerni :) Może powinnam nieco oślepnąć w tej kwestii ;)
UsuńOj tam oj tam. W nocy każda skarpetka jest czarna...
UsuńAle tylko w nocy, niestety ;)
UsuńOtóż to :P
OdpowiedzUsuń:)
Usuń