Mamy za oknami to co mamy: szaro, wietrznie, po oczach jakimś deszczem chlasta, oceany parasoli, kałuż i błota. Społeczeństwo zastanawia się jak tu przetrwać jesienną chandrę i nie zaszyć się w ciemnym kątku mieszkania i udawać, że go nie ma, bo oczekuje na wiosnę przywalone tym całym błotno - deszczowym nieszczęściem wszechświata.
A może wcale nie ma czegoś takiego jak jesienna deprecha? No, ale jak tu jej nie mieć jak wszędzie trują o tym, że jest i atakuje każdego? W internecie można znaleźć mnóstwo porad jak przetrwać ten niekorzystny czas podcinający skrzydełka nawet najbardziej kolorowym motylom rozsianym w społeczeństwie. Wszyscy radzą, żeby się rzucać do wanny i kąpieli aromatycznych zażywać, żeby się spoić gorącą, aromatyczną czekoladą, żeby witamin napakować do żołądka, żeby kolorami radosnymi się otaczać, żeby uprawiać jakiś sport, bo hormony szczęścia nas zaleją w ilości hurtowej i tak dalej.
Sama chodzę jak błędny rycerz, bo z natury niskociśnieniowcem jestem i aktualna pogoda robi ze mnie skrzyżowanie leniwca z bohaterem "Nocy żywych trupów". Szare niebo jakoś nie nastraja mnie do radosnych uniesień i biegania boso po łąkach, ale jakieś marne resztki mojego optymizmu usiłują walczyć z tym całym badziewiem jesienno - depresyjnym; zatem upijam się tymi czekoladami i nie tylko - inne trunki wprowadzające magiczne elementy do rzeczywistości też mi się zdarzają ;) A! Wracając do czekolady pitnej to polecam, a wręcz nakazuję polskiemu narodowi spróbowanie czekolady z likierem z czarnego bzu! Powiem tak: dawno mi żaden napój tak dobrze nie zrobił i nie połechtał tak radośnie sponiewieranych jesienią komórek mózgowych.
Tym, którzy się spodziewali rewolucyjnych porad, wyrywających z fotela, jak przetrwać jesień życzliwie donoszę, iż takowych nie posiadam :) Ja na ten przykład napisałam sobie dzisiaj ten post, żeby sobie zrobić dobrze, dodatkowo zaopatrzyłam się w herbatę z aromatem róży, którą podrasowałam nalewką wiśniową, posadziłam swoje zacne zakończenie pleców na miękkiej kanapie, omotałam się kocykiem i dodatkowo dopieszczam swój grzbiet termoforem zapakowanym w futerko w kolorze misiowego brązu :)
A Wam na otarcie łez wrzucam parę zdjęć, na których jest dowód na to, że jesień to nie tylko szare bajora i smętnie pomykające postacie zainfekowane depresją :)
Trzymajcie się ciepło :)
Grafika: Eve Daff
Ja tam ostatnio deprechy nie miewam, a co! Wystarczy, że przelecę się po galerii i na choinki napatrzę, w domku coś pysznego wrzucę w trzewia, a potem na blogi i już humor lepszy. A jeszcze jak takie cudne fotki zamieściłaś i o tych czekoladach piszesz...Nie, są 2 rzeczy, które psują mi humor: tyle książek fajnych w księgarniach, kiedy to czytać? a po drugie : nie mogę się zdecydować w kwestii prezentów...masakra jakaś!
OdpowiedzUsuńOby wszyscy takie przyczyny popsucia humoru miewali :) Zgadzam się, że książek jest mnóstwo, tylko czasu brak, by to wszystko ogarnąć; a prezenty to wiadomo, że sen z powiek spędzają :)
UsuńJa w przeciwieństwie do Ciebie biegania po galeriach nie lubię - chociaż nie wywołuje to u mnie deprechy, raczej potężną dawkę irytacji ;)
Rany !!!! Zdjęcia PRZECUDNE !!!
OdpowiedzUsuńPatrząc na te kolory to deprecha może dostać depresji :) .
Pozdrawiam
Trochę koloroterapii bijącej po oczach każdemu się przyda :)
UsuńJesień może być piękna, nigdy nie twierdziłyśmy inaczej. Nie przemawia do nas jednak plucha, a listopad wprowadził nas w totalne lenistwo. Dobrze, że już grudzień, nowe siły do pracy się pojawiły ;)
OdpowiedzUsuńZnaczy się grudzień, nawet w wersji błotnej, jest lepszy od listopada? :)
UsuńPodobno brak witaminy D najbardziej rozkłada nas na łopatki w ponure dni. Mój prywatny sposób, to marsz z kijami w parku. Podobno 20 minut wystarczy, aby wyrównać zapotrzebowanie na witaminę D. Nie wiem, czy to prawda, ale dlaczego mam w to nie wierzyć, jeżeli poprawia nastrój? :-)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o witaminie D; podobno jej niedobór potrafi z człowieka zrobić widmo :) Ja jakoś z kijkami do tej pory nie miałam do czynienia - może czas to nadrobić :)
UsuńJak zaczyna mnie brać na "smęty" to idę 5 km potruchtać - wszystko mi przechodzi - a zdjęcia super zajefajne. Czekoladę z likierem to i bez dołeczka można zakosztować :)
OdpowiedzUsuńCoś w tym ruchu jest, że ludziom lepiej się na umyśle robi; najgorzej to zalec w domostwie i nie wychylać nosa tkwiąc w tym marazmie jesienno - zimowym.
UsuńPolska jesień jest najpiękniejsza! A ja jestem przykładem obalającym teorie o wpływie słońca, witaminy D i tych innych. Mam słońce, ciepełko, kolory i ogromnego doła. Jak co roku o tej porze. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJeżeli w naszej głowie jest spory potencjał na radość życia to myślę, że nawet jesienna szarość dnia nie jest w stanie tego zniszczyć. Pozdrawiam również :)
UsuńTeż mam ciśnienie umarlaka, więc wiem, jak to jest. Siedzę sobie elegancko przy kominku o grzeję swoje cztery litery. :)
OdpowiedzUsuńKominek! To dopiero jest umilacz jesiennej melancholii :)
UsuńZ czarnym bzem jeszcze nie próbowałam, ale czekoladę kocham nad życie i należę do tej części narodu, która pija ją regularnie :)
OdpowiedzUsuńNo to polecam czarny bez :) Pychotka :)
Usuń