Grafika: www.pyzanawidelcu.pl (nie zdążyłam zrobić zdjęć, łakomstwo zwyciężyło ;))
No to jestem już kilka dni na tej swojej wakacyjnej wsi. Stada żurawi włóczą się tu po łąkach, co dla mieszczucha takiego jak ja jest prawdziwą atrakcją. W życiu tylu żurawi nie widziałam. Poza obserwacjami żurawi nawiedzam okoliczne jeziora z wędką w dłoni i usiłuję dokonać jakiś sensownych połowów. Jak powszechnie wiadomo: głodny wędkarz to zły wędkarz. Wobec czego, razu pewnego, wydostawszy się z malowniczych lasów sosnowych z borowikiem i maślakami w kieszeniach, no i oczywiście z wędką, psem i chłopem osobistym do kompletu, trafiam do małej drewnianej budki, która kusi takimi zapachami smażonych ryb, że ślina zwisa mi po same kolana. Wchodzę do tego przybytku rozkoszy żołądkowej i ślina osiąga poziom stóp. Smakowitości takie, że nie wiem od czego zacząć. Decyduję się na smażone sielawy i surówkę, do tego kompocik z truskawek, a na deser... ruchanki :) Człowiek całe życie się czegoś nowego dowiaduje. Nazwa wywołała oczywiście głupawy uśmiech, a tu się okazuje, że ruchanki to tutejsze racuchy, taki kociewski przysmak. Na pierwszy rzut oka wyglądały dla mnie jak pączki, bo takie pulchne i grubiutkie były, posypane cukrem pudrem. No takich wypasionych racuchów to ja w swym marnym żywocie nigdy nie widziałam. Były to racuchy giganty dumnie prężące się na szklanej paterze. Zakupiłam dwie sztuki na wynos, gdyż sielawki z surówką i kompotem zajęły sporą część żołądka w związku z czym na ruchanki nie starczyło miejsca w moim wnętrzu. Pani obsługująca radośnie wręczyła mi na tacce papierowej jeszcze ciepłe racuchy i dodatkowo namówiła na zakup piwa o smaku czarnego bzu. Moje kulinarne ja zostało tego dnia zaspokojone ponad miarę. O kaloriach tutaj wspominać nie będziemy, no bo po co na urlopie się denerwować. Ruchanki smakowały wyśmienicie, miały w sobie jabłka o lekko kwaśnym smaku pokrojone w kosteczkę, były puszyste i rozpływały się w ustach.
Gdyby ktoś chciał sobie upichcić to cudo w domu to przepis (pochodzący ze strony www.smaker.pl) zamieszczam poniżej:
Składniki:
500 g mąki pszennej + szczypta soli
3 jajka
100 g masła
500 - 550 ml ciepłego mleka
50 g świeżych drożdży
1 łyżka cukru + łyżeczka cukru z wanilią
3 średnie twarde jabłka
olej do głębokiego smażenia
cukier puder do posypania
Przygotowanie:
Wszystkie składniki muszą być w temperaturze pokojowej, wtedy jest gwarancja, że racuchy będą udane i doskonałe.
Drożdże pokruszyć, rozprowadzić na gładką masę z cukrami dodając ok. 125 ml ciepłego mleka, odstawić w ciepłe miejsce na 10 - 15 minut do momentu aż drożdże ruszą (stąd nazwa).
Resztę mleka podgrzewać w rondlu na niewielkim ogniu, mieszać za pomocą miksera na małych obrotach, dodawać mąkę z solą,roztrzepane jajka, roztopione masło, jak ciasto będzie gładkie zdjąć z ognia.
Dodać obrane i pokrojone w drobną kostkę jabłka i wyrośnięty rozczyn z drożdży, wymieszać łyżką, zostawić do lekkiego przestudzenia, ale nie w lodówce.
Na głębokiej patelni rozgrzać olej i na gorący kłaść łyżką nie za wielkie porcje, smażyć z obu stron, wyłożyć na ręcznik papierowy, później posypać cukrem pudrem.
Smacznego :)
jesoooo, ślina kapie na klawiaturę (dobrze, że laptop ma dodatkowe ubezpieczenie od zalania.. ;)))))) )
OdpowiedzUsuńmiłego urlopowania :)
Ślina ma do czego ciec - chrupiące, tłuściutkie, puszyste racuchy same do brzucha się pchają :D
UsuńKobieto !! Tu się dba o linię !! Jjeeeeeeeeeeejuuu... nic w Tobie empatii
OdpowiedzUsuńWiem, wiem, przepraszam :) Już mnie inni też zrugali, że serca nie mam, rodzina mnie przeklęła ;) Ale jestem bezsilna wobec tutejszych smakowitości :)
UsuńNo - wybaczam ....
UsuńUfff... :)
UsuńNo nie, otwieram a tu takie smaczności! Zaraz lecę do kuchni i chleba z dżemem ukroję, bo za gorąco, żeby smażyć.. Jaga ma rację, nie masz litości!
OdpowiedzUsuńznaczy się zjesz "ciastko - wersja szybka"
UsuńChleb z dżemem też pyszny :) Zwłaszcza jak dżem domowej roboty jest.
UsuńRuchanki! Kiedyś bym się oburzył, bo nie takie ruchanki były mi w głowie. Ale obecnie, podejrzewam, mogłyby mnie zaspokoić...
OdpowiedzUsuńRuchanki moim skromnym zdaniem zadowolą każdego ;) Oczywiście w wymiarze kulinarnym :)
UsuńRacuchy też lubię, ale mnie kochaniutka te grzybki zainteresowały co zebrałaś! Nam z mężem do tej pory tylko parę kurek udało się znaleźć, no i gratis kleszcze od natury. Pozdrawiam i życzę miłego wypoczynku.
OdpowiedzUsuńGrzybki zebrane na północnym stoku wzgórza sąsiadującego z jeziorem; generalnie w lesie sucho, jak deszcz spadnie spodziewam się niezłych łowów :) Na kleszcze szczerze polecam ten ultradźwiękowy odstraszacz - ja z nim w Bieszczadach byłam, tutaj też się po lasach włóczę i zero kleszczy :)
UsuńJa uwielbiam ruchanki. Moja mama je robi;-) Znaczy się racuchy, bo od Ciebie dowiaduję się, że brzmią ciekawiej:-)
OdpowiedzUsuńRacuchy to taki smak dzieciństwa :)
Usuń