Jesień ma swoje niewątpliwe uroki. Dziś migawki z Sandomierza, Czyżowa Szlacheckiego oraz Baranowa Sandomierskiego. W Sandomierzu miałam przyjemność, a właściwie nieprzyjemność, sprawdzić efekty kuchennych rewolucji przeprowadzonych przez Magdę Gessler. Restauratorka szalała w lokalu zwanym Casa de Locos (dawna Cubanita). Niestety jedzenie, które zamówiłam spodziewając się fajerwerków, było po prostu niesmaczne, żeby nie określić go gorzej i dyplomacją się wykazać. Obsługa też pozostawiała wiele do życzenia. Jak się okazało nie jestem odosobniona w tej opinii: przeczytałam sporo komentarzy w internecie i większość jest negatywna. Cóż... Widać właściciele wyszli z założenia, że nakarmią ludzi, tylko i wyłącznie, tekstem: tu odbyły się kuchenne rewolucje. W każdym razie ja nie polecam tego miejsca.
W Czyżowie Szlacheckim zaliczyłam nocleg w Pałacu, niczym rasowa księżniczka. Jest tylko jedno ale: pokoje, zwane szumnie apartamentami, to raczej mgliste wspomnienie po pałacowych luksusach. Złośliwi mogą rzec: jaka księżniczka, taki pałac ;) Na stronie internetowej Pałacu wszystko prezentuje się wybornie, niestety rzeczywistość bije po oczach swoją prawdą. W ramach wycieczki po sandomierskiej ziemi odwiedzić można, bo pałac z zewnątrz i okolica prezentują się pięknie.
Czas na Baranów Sandomierski. Zamek w Baranowie Sandomierskim, nazywany też "małym Wawelem", dawna siedziba rodu Leszczyńskich, to światowej klasy zabytek, który od lat przyciąga zwiedzających, amatorów aktywnego wypoczynku jak i przedsiębiorców poszukujących atrakcyjnego miejsca na organizacje szkoleń, konferencji czy też spotkań biznesowych. Zamek urzekająco wpisuje się w nadwiślański pejzaż i jest otoczony 14 ha parkiem z polem golfowym. Na terenie zamku działa muzeum, w którym można zapoznać się z historią obiektu i jego właścicieli. Natomiast, ja jak to ja, będę się czepiać jak rzep psiego ogona kuchni zamkowej. Kotlet rycerski w towarzystwie nieudolnie upieczonych ziemniaków i surówki, której było tyle co kot napłakał, zrobił na mnie wrażenie... Prawdopodobnie był zrobiony ze stuletniego, starego mięcha mielonego razem z hełmem rycerza - może stąd nazwa? Na szczęście zamek był piękny i przyćmił kiepskiego kotleta - w końcu nie samym chlebem człowiek żyje ;)
Sandomierz
Czyżów Szlachecki
Baranów Sandomierski
Grafika: Eve Daff
Zdjęcie z wiewiórką jest super!
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Wiewiórki są zawsze fotogeniczne :)
UsuńCudowne klimaty jesienne, byłam w Sandomierzu w upały, ale oglądając Twoje fotki upewniłam się, że muszę tam wrócić kiedys jesienią. Kuchnie bardzo reklamowane, a zwłaszcza zamkowe bywają drogie i nieszczególne, dlatego raczej na wyprawy zabieram własny prowiant, ewentualnie korzystam ze sprawdzonych potraw, typu pizza. Chciałoby się spróbować czegoś innego, ale tyle razy nacięłam się za duża kasę, że wolę nie ryzykować...a wiewiórka pozowała jak modelka!
OdpowiedzUsuńSandomierz to piękne miasto, takie z klimacikiem; ja dla odmiany wrócę tam wiosenną lub letnią porą. Co do jedzenia to osobiście dziwię się, że ktoś dopuszcza do takich sytuacji: być może mają tyle pieniędzy, że im nie zależy na dobrej opinii, a co za tym idzie na sprzedaży albo kucharz ma to wszystko wiadomo gdzie i pracuje tam za karę lub zły dzień mieli ;)
UsuńTeż raz poszłyśmy do lokalu po rewolucjach w Inowrocławiu, szału jako tako nie było, ale to było 3 lata chyba po rewolucji, więc może już obniżyli poziom. Sandomierz, rzecz jasna, mamy w planach. Widzimy, że jest tam pięknie!
OdpowiedzUsuńA ja jeszcze nie byłam, chociaż tam mieszkam...
UsuńSandomierz polecam, a z kuchennymi rewolucjami to różnie bywa: jak ktoś nie ma serca do gotowania i pracy w kuchni to nic nie pomoże, nawet Gesslerowa ;)
UsuńCudna wiewióreczka :) Piękne miejsca odwiedziłaś, a i pogoda dopisała na spacery i fotografowanie :))
OdpowiedzUsuńTak się wszystko ładnie złożyło w całość :)
UsuńPiękne zdjęcia, zachwyciłam się nimi. Ale i tekst dowcipny, poprawił mi humor. Widocznie ma rację p. Gessler, kiedy strofuje tych niby-restauratorów, którym zależy tylko na kasie, w myśl zasady, że głodny Polak wszystko zje.
OdpowiedzUsuńDziękuję za pochwały :) A takich restauratorów co byle czym chcą nakarmić jest sporo, tylko to droga prowadząca do upadku lokalu, bo nikt nie jest na tyle głupi, by jeść ochłapy i się zachwycać, ponieważ tam pani Gessler była.
UsuńJadę do Buska Zdroju wpadnę do Baranowa w czasie wolnym niedaleko przecież i do Opatowa, a lokale gastronomiczne? wszystko zależy od prowadzących co chcą reklamę czy zarabiać, w typ wypadku chyba tylko pokazanie się w tv było celem
OdpowiedzUsuńj
Zachęcam do wpadnięcia do Baranowa :) Co do lokali to masz rację - niektórzy tylko w tv chcą się pokazać, ale nie tędy droga.
UsuńJestem zniesmaczona - byłaś zaledwie 88 km ode mnie i nie wpadłaś na kawę ?? Zawiodłaś mnie
OdpowiedzUsuńNiestety napięty plan wycieczki wykluczał wszelakie formy nawiedzania znajomych, ale jak kiedyś znowu będę w okolicach to się przypomnę :D
UsuńNie obiecuj... Ale jak by coś to czekam. W razie czego służę noclegiem i wiktem. Ale coś dobrego upieczesz....
UsuńJa piec to zawsze i wszędzie mogę :D Dzięki za zaproszenie :)
UsuńNie ma za co... Czekam. A i Rzeszów Ci pokaże...
UsuńW Rzeszowie nie byłam :)
UsuńTo będziesz...
UsuńWycieczka piękna była, jaka ładna tam jesień... W Sandomierzu byłem nie tak dawno, ale Baranowa nie widziałem całe wieki, zawsze mi jakoś nie po drodze, a szkoda :(
OdpowiedzUsuńA w lokalach po kuchennych rewolucjach nie bywam, sama osobowość Magdy Gessler mnie odstrasza :(
Baranów ma swój urok, piękny park i taką swoją zamkową atmosferę - warto odwiedzić; a Gesslerowa - cóż, nie każdemu do gustu przypada :)
UsuńKurcze, a ostatnio w rozmowie z mężem postanowiliśmy pojechać kiedyś do Sandomierza. Piękne widoki!
OdpowiedzUsuńUrokliwe miejsce i romantyczne :D Nic tylko męża pakować i atmosferę romantyzmu wdychać pełną piersią ;)
UsuńWidoki pierwsza klasa,kuchnia typu Jedna gwiazdka,cztery lzy?Grunt,ze dopisały wam humory.Zdjecia-rewelacja.Zapraszają do odwiedzin:-)
OdpowiedzUsuńMiejsca rzeczywiście godne uwagi :)
Usuń