Grafika: FreakingNews.com
Nadeszła wiosna... Przestawili czas na opcję, która wzbudza we mnie o świcie, tylko i wyłącznie, odruchy godne mordercy o wyuzdanych, psychopatycznych zapędach, gdy ryczący budzik, pozbawiony jakichkolwiek humanitarnych odruchów, wywleka mnie ze świata tęczowych jednorożców i ustawia do pionu bezlitośnie waląc po mordzie tym wrzaskiem, który emituje.
Wiosna zobowiązuje do zmian: trzeba odświeżać, sprzątać, trzepać, metamorfozować i takie tam te inne duperele opakowane w reklamy środków odchudzających, prasujących zmarchy, cudownie podciągających obwisły biust, którego sutki sterczą tylko podczas mycia podłogi na kolanach. Dodatkowo należy odurzać się środkami czystości reklamowanymi przez Małgonię Rozenek na łonie lśniących podłóg sklepu Biedronka i z dziką rozkoszą polerować wszystko co się da w chałupie zmysłowo wijąc się z mopem i ścierami do kurzu. I tu nie wiem dlaczego przypomniał mi się taki stary dowcip o zabarwieniu narażającym mnie na nienawiść ze strony damskiego rodu:
- Dlaczego kobieta ma o jeden zwój mózgowy więcej niż koń?
- By nie wypiła wody z wiadra podczas mycia podłogi ;)
Skoro już tej wody z wiadra nie wypijamy to możemy się w pełni oddać celebrowaniu wiosny skąpanemu w odcieniach zieleni wszelakiej maści.
No nie byłabym sobą, gdybym i ja się nie oddała w objęcia wiosny i nie poczuła jej w palcach lewej stopy...
Sobota, Beskid Śląski z Baranią Górą prężnie wznoszącą się na wysokość 1220 m n.p.m. i pomysł zdobycia szczytu.
No Mount Everest to to nie jest, sami przyznacie, ale dla statecznej babiny w średnim wieku jakieś mizerne wyzwanie to niewątpliwie jest. Jak się okazało, w trakcie zaprzyjaźniania się z Baranią, droga na wspomniany szczyt była mocno rozmiękczona, miejscami spontanicznie mocząca obuwie, wymagająca hopsania po kamieniach, konarach i innych sympatycznych umilaczach wędrówki. Oczywiście śnieg też był, co można zaobserwować na załączonych fotografiach. Droga ze szczytu była równie bogato wyposażona w dwa stany skupienia wody: ciekły i stały. Dla mnie wyprawa skończyła się utratą paznokcia z małego palca lewej stopy i częściową utratą paznokcia z palca dużego tejże stopy. Utrata była wynikiem totalnego namoczenia skarpet i obuwia wodą, co w połączeniu z 4,5-godzinną wędrówką zakończoną 1,5-godzinną wizytą w aqua parku doprowadziło do wyżej wspomnianych strat. Także ja wiosnę zacznę z widokami na nowe paznokcie ;) Aaa... jeżeli ktoś tu się zastanawia w jakich ja butach tam polazłam, to informuję, iż nie były to szpilki czy balerinki z różowymi, futrzastymi pomponami, tylko fachowe obuwie przeznaczone do takich wyczynów. Wina była tylko i wyłącznie moja, ale co tam... I tak było warto :) Poza tym żołnierze w Wietnamie mieli znacznie gorzej - podczas ściągania skarpet często ściągali je z fragmentami stopy, a ja tylko jeden paznokieć w skarpecie odkryłam ;)
Grunt to optymistyczne podejście do życia, a paznokcie, od czasu do czasu, też należy zmieniać ;)
Grafika: Eve Daff
Lubię na góry popatrzeć, ale wchodzić na nie to co to nie...
OdpowiedzUsuńBliżej mi do wody.
Pozdrawiam :-)
Witam :) Oj tam - góry są piękne, podobnie jak woda :)
UsuńPo pierwsze POPIOŁU!! Albo grzeczniej mogę: POWITAĆ - już kilka razy właziłam tu, żeby sprawdzić czy może niedowidząca jestem i przeoczyłam jakiś wpis... Po drugie Małgonia Rozenek jest bardzo przekonywująca w tych 16 centymetrowych szpilach i balowej sukni. Gdybym byłą tak pusta jak co niektóre odbierające reklamy mogła bym popaść w kompleksy że ja przy sprzątaniu niczym Kopciuszek wyglądam....Widoki z wycieczki pikne, ale jak się tam nie da wjechać samochodem to podziękuję :) znam ból paznokcia bez paznokcia. Kiedyś wzięłam za małe buty do biegania i wystarczyło 10 km. Potem przez długie dni musiałam chodzić w za dużym obuwiu bo aura nie sprzyjała do całkowitego zrezygnowania
OdpowiedzUsuńTylko mnie nie bij Kobieto za opiermandalanie się na blogu :D
UsuńCo do Małgoni to wiesz - ja tam zawsze sprzątam w takich szpilach i sukniach balowych ;)
A paznokieć - cóż - odrośnie :)
Lubię czasami po górach polatać, ale ciepło musi być :-) Wspomniana perfekcyjna już wszędzie działa, otwierasz lodówkę, a tam Rozenek...
OdpowiedzUsuńTy tu nam oczu porządkami nie zamydlaj, tylko bierz sie za pisanie, bo masz tyły :-)
No biorę się biorę, tylko opornie mi to idzie - wena poszła sprzątać z Rozenek ;)
UsuńOświeciło mnie! Nie ma wiosny, nie ma sprzątania. I dobrze mi tak.
OdpowiedzUsuńNo jest to jakiś sposób na pozbycie się problemu zwanego sprzątaniem ;)
UsuńJuż myślałam, że to tipsy poodpadały... a to prawdziwe paznokcie. Ołaaaa.Współczuję bardzo, ale widoki piękne. Warto było zrezygnować z paznokci.
OdpowiedzUsuńKobieto no jak Ty mnie mogłaś posądzać o posiadanie tipsów ;)? Do tego na stopach :)
Usuńgóry - be, morze - cacy, tyle w temacie moich ewentualnych wędrówek :))))
OdpowiedzUsuńa co do wiosny, metamorfoz i sprzątania - zasłoniłam rolety i jest dobrze :))))))
Rolety... :) no jest to jakiś sposób ;)
Usuńjakie paznokcie w skarpecie? o czym Ty tu...i ci żołnierze ;) no wiesz...
OdpowiedzUsuńweszłaś, weszłaś, a że skarpety mokre, życie, będzie pedicure :P
Zawsze marzyłam o nowiutkich paznokciach ;)
UsuńWycieczka w góry to musi być niesamowite przeżycie:)
OdpowiedzUsuńZwłaszcza z paznokciami w roli głównej ;)
UsuńJa dopiero wpadłam na to, żeby do Ciebie wpaść. I od razu na święta. Pewnie paznokieć już odrasta, a Rozenek jest w babce wielkanocnej. Polukrowanej!
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt, i żeby nas rozenki w zęby, oraz w jajka nie kłuły!
No tak - Rozenki atakują z każdej możliwej strony :) Dziękuję za życzenia i posyłam swoje: poświąteczne :)
UsuńWiosną trzeba coś zmienić. Mus jest:-) ale żeby tak zaraz paznokcie sobie wyrywać? Czego to się dla urody nie robi...
OdpowiedzUsuń:) oj tam... poniosło mnie ;)
UsuńŚwietny wpis! Ja osobiście bardzo lubię spacerować długimi godzinami po górach, jednak wole to robić gdy jest ciepło :)
OdpowiedzUsuńPatrząc na to jaką pogodę mamy w naszym pięknym kraju to wizja spacerów w zimnie, przez większość roku, staje się coraz bardziej realna :)
UsuńTo ja tylko dla porządku przypomnę, że wiosna się skończyła. Mamy lato. :) :)
OdpowiedzUsuń:) Wiem, wiem, że jest lato :) Kiedyś coś tu mądrego ;) jeszcze napiszę; jakoś natchnienie mnie opuściło :)
UsuńKochana, od marca brak natchnienia? no proszę ja Ciebie, daj choć znak, że żyjesz...
OdpowiedzUsuńMelduję, że żyję :) Natchnienia poszukam w okolicznych zagajnikach i w tych takich innych wynalazkach natchnieniogennych ;)
UsuńLubię twój blog! Powinnaś pisać częściej! ;D
OdpowiedzUsuńMiło mi, że lubisz :) Obiecuję pisywać częściej ;)
UsuńPozdrawiam :)
Piękne zdjęcia krajobrazów Beskidu Śląskiego. Uwielbiam góry, a jeszcze nigdy nie było okazji, żeby wybrać się tam wybrać i mam nadzieje, że jak obecna sytuacja się uspokoi to latem odwiedzę.
OdpowiedzUsuń