poniedziałek, 4 stycznia 2021

Migawki z życia kobiety... Epizod 3: Wpadki na randkach

Oczywiście imieniny mamuni nie obyły się bez szkalowania mojej postaci. Wsiadły na mnie wszystkie jak bezrozumni turyści na biednego wielbłąda ledwo stojącego na piaskach Sahary. Najbardziej to mamunia wsiadła i głosiła peany na temat życia z mężczyzną. I że mam się brać do roboty, bo samo nie przyjdzie i nie położy się pod drzwiami. A nawet jak się położy to pewnie zdechnie, bo ja nie zauważę, że leży. 

Skoro ona i Antoni mogli na siebie trafić w takim wieku to ja tym bardziej mogę. No tak, mamunia pana Antoniego wywlekła z grupy: Single po 60 jak tylko poznała tajniki facebook’a. Zachłysnęła się nowinkami technicznymi i jakoś tak całkiem przypadkowo w zasięgu zachłyśnięcia trafił się Antoni. Przyznaję, że maminy adorator był wartościowym mężczyzną jak na te podłe czasy. A jak jeszcze dorzucimy fakt, że z wirtualnego świata się wywodzi to tym bardziej mnie to zadziwia. 

No nic… Spać mi się jeszcze nie chce, poszperam w sieci. Ooo! Wpadki na randkach! Temat w sam raz dla mnie! – mój wzrok trafił na zachęcający tytuł reklamujący jakieś forum dla kobiet. Wprawdzie miałam się zająć spreparowaniem konta na portalu randkowym, ale sama nie podołam; zdecydowanie potrzeba do tej czynności wina i Gośki, która na takich portalach zęby zjadła i niejedną parę butów zdarła. Kuszą mnie wpadki… Ok, co my tu mamy…

”Ja kiedyś przez nieuwagę, bo byłam zbyt podekscytowana by uważać i podenerwowana, żeby zrobić dobre wrażenie, wdepnęłam do kupy na trawie w parku, a miałam wtedy klapki japonki, a kupa była rzadka i w dodatku pobrudziła mi stopę, dostała się pomiędzy klapek a podeszwę stopy. Śmierdziała ohydnie, ale tą wpadką nie udało mi się obrzydzić mojego adoratora :)” Biedne dziewczę… Już widzę siebie w oparach fekalnych – prawdopodobnie padłabym ze wstydu jak zdzielona obuchem i nie daj Boże jeszcze twarzą w następy wytwór jelita grubego. Ale trzeba przyznać, że adorator godzien uwag: mocny system nerwowy i duża determinacja, albo kobitka mu się okrutnie spodobała i nawet kupa nie była w stanie zabić rodzącego się zauroczenia.

”Osmarkałam gościa, a on i tak się potem we mnie zakochał.” Wprawdzie nikt nie lubi być osmarkiwany, ale skoro ten poprzedni zdzierżył tyle to czymże jest smark w obliczu wielkiej miłości.

”Most mi się odkleił jak jadłam pizzę, zamarłam, w ustach pizza i mój most, nawet powieka mi nie drgnęła, wstałam, pomachałam ręką jakbym coś sobie przypomniała i poszłam do łazienki, no i udało się wsadzić tak, że się trzymał niby, ale strach był jeść, żułam pizzę przodami i drugą stroną po takim małym kawałeczku, nie zauważył. Bałam się mówić i śmiać, że mi wypadnie.” I tu kobitę trza pochwalić za zachowanie zimnej krwi. Ja to pewnikiem zaczęłabym się dusić jak siebie znam, łzy w oczach i romantyzm szlag by trafił w obliczu okraszania papką, zawierającą most i przemieloną pizzę, talerza, mojej i jego odzieży, stołu i co by tam jeszcze było pod ręką. Ale jak ona taka bojata potem się zrobiła w kwestiach konwersacyjnych to obstawiam, że miłości z tego nie było.

”W sumie to chyba tylko raz miałam żenującą wpadkę. Randka ustawiona... trzeba się wystroić ... nowa bluzka... wszystko pięknie, fajnie... tyle, że metki nie odczepiłam i sobie na plecach dyndała.” Eee... Kobito nie takie wpadki ludzie zaliczali, co tam dyndająca metka.

”Całkiem niedawno byłam na randce. Facet się chwalił jaką to ma piękną brodę, taką zadbaną, cudowną (a było mu strasznie w niej nie do twarzy i strasznie była rzadka) i zapytał się co o niej sądzę. Jako, że zawsze mówię co mam na myśli i często chlapnę coś od tak to powiedziałam: wygląda jak łoniaki.” No to grubo! Męskie ego zbrukane, tego już nic nie uratuje. Niestety zrobiłabym tak samo i jeszcze moja bujna wyobraźnia dokonałaby wizualizacji tej brody w innym miejscu, tudzież przeniosła jego przyrodzenie w okolice twarzy, co spowodowałoby wybuch niekontrolowanego rechotu i chłop bez zająknięcia uznałby, że jestem niestabilna emocjonalnie.

”Pękły mi spodnie jak robiłam duży krok przez kałuże, bo przecież mam takie długie nogi. Pół pupy na wierzchu.” Dziecko, a komu nie pękły! Jestem specjalistką od pękającej garderoby, co nie wynika z faktu, że uporczywie wciskam się w za ciasne ubrania, tylko jakoś tak mam, że trafiam na złośliwą odzież.

”Facet na randkę zabrał mnie na sushi. Myślę sobie okej, coś nowego, może być fajnie. Chyba nie muszę wspominać jak mi szło posługiwanie się pałeczkami. To była pierwsza i ostatnia randka. Pomimo tego fajnie nam się rozmawiało, ale moja nieporadność z pałkami chyba wykluczyła mnie z roli kandydatki na jego dziewczynę.” Dziewczyno! Nie ma czego żałować! Nie samymi pałkami człowiek żyje! Niech szuka takiej co mu odpowiednio pałki obrobi. 

”Kiedy poznałam swojego mężczyznę (na domówce u niego, gdzie przyjechałam z naszymi wspólnymi znajomymi - luźna atmosfera, a jak!), przed wyjściem z mieszkania poszłyśmy z przyjaciółką do wc poprawić makijaż (wszyscy, w tym on, czekali na nas w przedpokoju obok łazienki). W chwili największej ciszy tak niefortunnie zahaczyłam stopą o kafelki, że moje rajtuzy w połączeniu z powierzchnią kafelek wydały charakterystyczny PIERD…! Oczywiście wszyscy (oprócz nas) myśleli, że puściłam bąka i na nic zdały się tłumaczenia ("To nie ja pierdłam, to pierdły rajtuzy!" - bardzo wiarygodnie to brzmi.) I co? Teraz mieszkamy już razem (choć nigdy mi nie uwierzył, że to nie ja!).” Ha, ha, ha, jakbym siebie widziała! Wprawdzie nie rajtuzy mi pierdziały, ale przesunięcie ciała po skórzanej kanapie. Bąk – ludzka rzecz i każdemu się przytrafia, oby tylko nie stał się powszechną procedurą domową.

”Umówiłam się z chłopakiem do kawiarni. Ubrałam się, jak mi się zdawało bardzo ładnie, kobieco i sexi.  Lekka sukienka i nowe szpilki, bo skoro szliśmy do kawiarni to uważałam, że nie zaszkodzą mi 12cm obcasy (przecież miałam tylko siedzieć). Ale chłopak się uparł na spacer...  Myślę sobie "ok, spoko, dam radę, pół godzinki pochodzimy i luz",  ale już po 10 minutach te buty mnie taaaak obtarły,  że nie mogłam już iść. Ale myślę sobie "będę twarda i wytrzymam!" I byłam!! Ani nie pisnęłam, szłam twardo, nawet trochę zapomniałam o tym problemie -  do czasu...  Chłopak chciał mnie przepuścić w ciasnym przejściu i nagle słyszę za sobą wrzask na całe gardło "O MÓJ BOŻE!!!!! CO SIE STAŁO!!! TY KRWAWISZ!!"  Było mi tak głupio, gdyż okazało się, że te buty tak mnie obtarły, że całe zapiętki były zakrwawione, a na jednej nodze zza buta zwisał kawałek skóry, zdarty z pęcherza;  naprawdę masakrycznie to wyglądało.  Ale chłopak i tak się chciał ze mną dalej umawiać.” I to rozumiem! Chłop to ma być chłop – twardziszon, nie miękiszon. A to kolejna kobieta godna podziwów. Swoją drogą to kto zakłada takie szpilki na wyjście poza chatę? Co innego jakieś szaleństwa szpilkowe w domowych pieleszach.

”Jechałam z facetem zimą do kina, na drugi koniec miasta. Miałam strasznie długi szal, a ubierałam się bardzo szybko, bo nie chciałam, żeby facet czekał za długo. Owinęłam się tym szalem byle jak. Jak się potem okazało drzwiami od samochodu przytrzasnęłam spory kawał szala i ciągnął się i ciągnął przez pół Poznania... Masakra! A jaki był upaćkany, bo to mokro było, brudny śnieg... A ja głupia się zastanawiałam czemu ludzie idący chodnikiem tak dziwnie patrzą na nasz samochód.” Hi, hi, bidula. Klara! Pamiętaj, żeby żadnych ogonów, długich szali i innych zwisających ponad miarę szmat na siebie nie zakładać!

Uuu..., późno się zrobiło. Jutro robota czeka i szeroko rozwiera ramionka. Idź się ogarnij łóżkowo, a cenne przemyślenia, które narodziły się w mózgownicy po dzisiejszej lekturze, wykorzystaj w praktyce. No nic, Gośkę trzeba zwerbować do tego konta randkowego i rozkręcić dystrybucję Klary w męskim świecie. Znaczy się najpierw będzie dystrybucja Klary w sieci, co zapewne będzie doświadczeniem zmieniającym moją niewinną psychikę na zawsze. Aż mnie ciarki oblazły jak oślizgłe robale na myśl, że tam się jeszcze może coś pozmieniać...


Ciąg dalszy nastąpi… a wszelakie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe…


Klara serdecznie zaprasza na pozostałe epizody, które znajdują się tutaj.

30 komentarzy:

  1. O matko, takie poszukujące, to muszą na tyle rzeczy uważać, że strach, nie mówiąc o kandydatach! Straszliwe ryzyko, a nuż psychopata się trafi?
    Koleżanka z pracy miała łatwiej, zagięła parol na sąsiada rozwodnika:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdy ma sąsiada rozwodnika ;) Poza tym sąsiad rozwodnik też może się okazać psychopatą ;)

      Usuń
    2. Słuszna uwaga! Ta niewiasta jednak miała szczęście, w dodatku połączyli mieszkania!

      Usuń
    3. To ona jakaś spod szczęśliwej gwiazdy - prawie jak wygrana w totka :D

      Usuń
  2. Najbardziej mi sie podobaly pierdzace rajtuzy i te loniaki z brody 😂😂😂 Swietne historie z randkami. Boki zrywac. Super blog.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samo życie pisze najlepsze historie, a ludziom się takie cuda przytrafiają, że aż trudno uwierzyć :)

      Usuń
  3. Teraz randki to ryzykowna rzecz! A jak potencjalny kandydat nosi w sobie wirusa i skrzętnie go ukrywa???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kandydat może niejednego wirusa nosić, zwłaszcza jak chuć w nim szaleje ;)

      Usuń
  4. Jak się tak naczytałam o tych randkach, to odetchnęłam, że mam to za sobą ;) Oby tylko bohaterka nie popadła w randkowy obłęd!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klara ma system nerwowy konia - obłęd jej nie grozi ;)

      Usuń
  5. To bardzo ekscytujący czas czeka Klarę 😁 wejście do Internetu i do tego jeszcze szukanie faceta.🙂 dobrze, że mam to już za sobą. 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba każdy kto ma to już za sobą oddycha z ulgą :D Chociaż może są wielbiciele takich przygód ;)

      Usuń
  6. Bardzo ciekawe te wpadki, swoją drogą uśmiałam się :D Jak widać randki mogą być zaskakujące. Jak dobrze, że mam już to za sobą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Repertuar wpadek jest długi i szeroki jak się zagłębimy w opowieści internetowe :)

      Usuń
  7. Hahaha, świetnie napisane. Cięty język jak lubię, oj czuje ze będę tu częstym gościem ❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klara zaprasza ;) I nawet nalewkami się podzieli ;)

      Usuń
  8. Czasy "randkowe" mam już za sobą, ale to co napisałaś jest świetne :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Fajnie się czyta o randkowych wpadkach :-)
    Dobrze, że te czasy za mną. Widzę jednak, jak wiele jest zdeterminowanych pań i panów w różnym wieku.
    Samotności chyba nikt nie lubi, a randki potrafią zaskoczyć.
    Irena-Hooltaye w podróży

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Samotność ma swoje uroki, ale ciekawsze jest życie we dwoje; to dopiero jest inspiracja do pisania postów ;)

      Usuń
  10. Cudne i niekiedy przerażające, ale za to świetnie pomyślane i świetnie napisane. Czekam na jeszcze, nie muszą być randki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowo :) Klara na pewno coś wymyśli, więc będzie "jeszcze" ;)

      Usuń
  11. Dobrze ze randki już za mną i mam nadzieję że nie będą mi potrzebne nowe 🙈 chyba kolejny raz bym nke chciała przez nie przechodzić tym bardziej w takimn to wieku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy wiek jest podobno dobry na randki :) Poza tym zawsze na randkę można iść z aktualnym mężem/partnerem/chłopakiem ;)

      Usuń
  12. Randki potrafią być ekscytujące w każdym wieku. TEgo typu przypadki na randkach....z czasem każdy potrafi się z nich śmiać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dystans do siebie i własnych przygód zdecydowanie pomaga w życiu :D

      Usuń
  13. Jak piszesz o tych randkowych wpadkach to musiałam sobie przypomnieć coś am ode mnie jeszcze z czasów, gdy nie znałam mojego obecnego pana męża. Pamiętam, jak koleżanka umówiła mnie na tzw. Randkę w ciemno, facet podobno całkiem miły i przystojny a do tego z samochodem. Uuu...zapomniałam Ci napisać, że to była końcówka lat 90 tych ubiegłego wieku, jak to brzmi. No więc czekam w umówionym miejscu, patrzę a tu podjeżdża jakiś rzęch i wysiada gość, całkiem miła buzia ale chyba miał z 150 cm wzrostu. Na szczęście to było dość ruchliwe miejsce, nie wiedział jak wyglada a miał znaleźć dziewczynę uczesaną w koński ogon z kwiatkiem w ręku. Taki mieliśmy sygnał, wtedy jeszcze na szczęście dla mnie nie bylo jeszcze komórek. Moja reakcja była natychmiastowa, nie mam nic do niskich facetów ale sama mam 176 cm wzrostu więc sama rozumiesz...szybko rozpuściła włosy a kwiatka wyrzuciłam, uciekłam a biedak tam pewnie stal jakiś czas. Nigdy go już później nie spotkałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Cię w pełni; też bym uciekła :D Ale ta Twoja koleżanka to też niezłe ziółko, przecież wiedziała ile macie wzrostu :D

      Usuń
  14. Dzisiaj czasy nie służą randkom, bo to knajpy i kina pozamykane... Tylko spacer na świeżym powietrzu, ale w maseczce to nawet tej brody by się nie zobaczyło. Czyli kota w worku trzeba by było brać:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety ciężkie czasy nastały dla randkujących, ale w każdych okolicznościach można się zorganizować :)

      Usuń

KTO POSTY KOMENTUJE TEN POMNIKI, DLA POTOMNYCH, ZE SŁÓW BUDUJE :)