Klara serdecznie zaprasza na pozostałe epizody, które znajdują się tutaj.
środa, 24 lutego 2021
Migawki z życia kobiety... Epizod 8: Moja pierwsza ofiara
środa, 10 lutego 2021
Migawki z życia kobiety... Epizod 7: Obyś cudze dzieci uczył!
Klara serdecznie zaprasza na pozostałe epizody, które znajdują się tutaj.
niedziela, 31 stycznia 2021
Migawki z życia kobiety... Epizod 6: Zakupy
niedziela, 17 stycznia 2021
Migawki z życia kobiety... Epizod 5: Głupia pisda
Ale ze mnie durna bździągwa! Po jaką cholerę zachciało mi się tych wszystkich firan i zasłon! Teraz muszę te kilometry szmat prasować, bo wstyd to wywiesić takie pomiętolone jak z krowiego zadu. A okna zasnuła już mgła z ubiegłego stulecia, trzeba je w końcu umyć, a jak okna umyć to i to prasowanie w pakiecie się wyłania zza winkla. Swoją drogą mycie okien to głęboko upierdliwa czynność, którą można mnie dotkliwie torturować. Z poziomu górnolotnych rozważań nad myciem okien i zasadnością wieszania szmat w oknach w formie wyprasowanej lub nie wytrącił mnie telefon mamuni…
- No cześć matka!
- Cześć dziecko wyrodne! Dlaczego ty milczysz od dwóch dni? Mogłaś umrzeć przez ten czas albo ja mogłam zemrzeć! – mamunia jak zwykle wbiła w ton kobiety zamartwiającej się.
- Eee tam… Bez przesady, już bez przesady. Póki co nikt nie umiera, a ty pewnie dzwonisz z jakimś pierdem jak cię znam. No co się stało?
- Nie, nie z pierdem! Wyobraź sobie, że Antoni zabiera mnie na weekend w góry i będziemy nocować w eleganckim hotelu! – głos mamuni zdradzał sporą dawkę podniecenia podszytego ekscytacją dziewczęcia z warkoczami.
- I co? Chciałaś się pochwalić i dobić mnie faktem romantycznego weekendu z ukochanym, gdy ja będę siedzieć i rwać włosy ze łba przed telewizorem wgapiając się w kolejny odcinek ”Chłopaków do wzięcia”…- poudawałam trochę lamentującą córkę w obliczu niesprawiedliwości losu.
- Dziecko nie rób mi tu prymitywnego przedstawienia! Wiem, że sobie ze starej matki żarty stroisz!
- Jakiej tam starej jak na weekendy jedzie z gachem! A wiadomo czym takie weekendy pachną! Ha! Ha!
- Niech pachną czym chcą, a ja mam problem, duży problem… Klara ja tu w poważnej sprawie do ciebie się zgłaszam… Bo ja dawno nie byłam na noclegu z mężczyzną poza domem i się tak zaczęłam zastanawiać czy by jakiego stroju na noc nie nabyć? – rodzicielka zawisła na łączach wyczekując mojej mniej lub bardziej sensownej odpowiedzi.
- Wiadomo, że nabyć! Chciałaś Antoniego straszyć tymi flanelowymi łachmanami w łąki makowe albo porzucone misie?!? Nie wiem co gorsze! Chociaż pewnie on już tym dostatecznie nastraszony, skoro nocował u ciebie nie raz to pewnie to widział! A że nie uciekł po tym traumatycznym przeżyciu to mu się szczerze dziwię! Ani się waż toto zabierać, bo mu oklapnie to co jeszcze nie oklapło do tej pory!
- Ty się tu z matczynych koszulin nie naśmiewaj! Antoni nie narzekał i nawet mówił, że piękne kolory!
- A co miał mówić? Kłamał bidulek, żeby się przypodobać, a pewnie w samotności marzy o spaleniu tych łąk makowych! Koniecznie trza ci nabyć jaką satynową koszulę; może być długa, z jakim szlafroczkiem do kompletu i zobaczysz jak chłopinie libido podskoczy!
- Ty to tylko o jednym! Myślisz, że co my tam zamierzamy robić?!?
- Nie wnikam, nie wiem i nie chcę wiedzieć! Tymczasem kobieto droga znikam, bo mycie okien mam w planach i prasowanie szmat z całego osiedla. Jutro po ciebie wpadnę to pojedziemy nabyć te grzeszne odzieże!
Mamunia zniknęła w odmętach sieci telefonicznej, a ja mogłam spokojnie zabrać się za mycie okien. Właściwie to cała procedura okiennicza była: zdjęcie firan i zasłon, wrzucenie do pralki, mycie, prasowanie i wieszanie… Na myśl o tym wszystkim odechciało mi się wszystkiego. Całe popołudnie w przysłowiowej dupie i pot lejący się smętną strużką w rowie naplecnym. W ramach odskoczni pozaglądam chociaż na Sympatię; może i mnie jaki gach się trafi… O! I oto ci on! Yomi, cokolwiek to znaczy…
Yomi: Cześć,powiem ci że jestem ciekawy twojej osoby, mamy podobne oczekiwania,pozdrawiam Arek
No tak… Zasady wyrażania się w języku polskim leżą, ale Klara nie czepiaj się, daj dobry przykład… No i koleś ma podobne oczekiwania, a to moja kochana to jak wygrana w totka!
PoprostuKlara: Cześć, zawsze możemy o oczekiwaniach pogadać ;) Ja tu wpadam raczej rzadko, bo moja wiara w to, ze można kogoś normalnego tu poznać wynosi "zero". A Tobie udało się tu nawiązać znajomość z kimś sensownym? :) Klara
Yomi: Próby podejmowałem,ale bez powodzeniem,raczej nie mam zaufania do osób które po paru miesiącach znajomości chcą przewracać moje życie do góry nogami,jestem na to zbyt dorosły
Hmm… Zbuntowany anioł, wojownik niezależności mi się trafił…
PoprostuKlara: W pewnym wieku wywracanie czyjegoś życia nie ma sensu, bo każdy ma swoje przyzwyczajenia i wizje ;) Chyba, że ktoś jest tak zdesperowany, że mu wszystko jedno co ktoś z jego żywotem zrobi ;)
Yomi: Więc póki co wystarczyła by mi przyjaźń na początek
PoprostuKlara: Przyjaźń w tych czasach to też nie tak łatwo znaleźć; ja w swoim życiu niczego nie zakładam i nie wykluczam; czasami jakaś rozmowa z kimś sensownym jest więcej warta niż bycie w pseudozwiązku w imię obaw przed samotnością czy tym, że na starość mi nikt szklanki nie poda ;)
Yomi: tak,ale kto by się martwił starością, kaj tam jeszcze. co ciekawego dzisiaj robiłaś ?,ja wróciłem z pracy,ugotowałem zupę,nakarmiłem psa i kota i odpoczywam bo w ostatnich dniach dużo robiłem wokół domu.
Bożesz, zara mi streści wszystkie sekundy swojej egzystencji: zrobiłem kupę, oderwałem dwa kawałki dwuwarstwowego papieru toaletowego w stokrotki, umyłem dłonie mydłem o zapachu lawendy… Nie, nie i jeszcze raz nie! Yomi jakoś mnie nie zachęcił do rozwijania pisaniny, drętwota flaczano-olejna kapała aż miło i jeszcze ta polszczyzna dźgająca po gałkach ocznych. Po umyciu okien, przed prasowaniem, zerknęłam jeszcze czy coś więcej dopisał poza tym ”kaj tam jeszcze i tak dalej”…
Yomi: Tak właśnie wychodzi jak staram się być zabawnym
W którym miejscu on był zabawny? Poczucie humoru zdecydowanie nie to, ale Klara nie bądź świnią i odpisz kulturalnie. Chłop źle nie wygląda, a bynajmniej fotografia na patologię nie wskazuje. A Gośka sto razy powtarzała, że nie należy się zniechęcać…
PoprostuKlara: Muszę się czymś ważnym zająć, ale jutro możemy pogadać. A tymczasem miłego popołudnia :)
Yomi: spierdalaj głupia pisdo
Spionizowało mnie nieco i lekki wytrzeszcz mnie nawiedził... Yhmm… Zatem mieliśmy do czynienia z poważnymi zaburzeniami niewiadomego pochodzenia. Zostałam spontaniczną głupią pisdą bez specjalnych zasług. Rozumiem, że miałam być dostępna natychmiast i w każdym momencie, gdyż pan mężczyzna zechciał zwrócić na mnie uwagę roztaczając zabójczą wizję niańczenia psa, kota i pana mężczyzny w domowych pieleszach. No nic Klara, na ten moment zostaje ci romans z żelazkiem, skakanie po oknach, a potem możesz paść na wyro i oddać się nicnierobieniu.
Muzyka z filmu Dirty dancing dodała mi kopa i jakoś te okna obrobiły się bez nadmiernych cierpień. Wieczorem wpadłam jeszcze na portal randkowy sprawdzić czy do pisdy nie dorzucono innych sympatycznych określeń. Zablokowałam dziada od psa i kota, ale odezwali się inni panowie, głównie żądni przygód i smakowania pod każdą postacią damskiego ciała, jacyś desperaci szukający opiekunki ich problematycznej psychiki i jeden małolat, który chciał zatapiać czoło w mym biuście. I to by było na tyle…
Ciąg dalszy nastąpi… a wszelakie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe…
niedziela, 10 stycznia 2021
Migawki z życia kobiety... Epizod 4: Sympatia.pl
- O ja! O ja! – Gośka zaczęła skakać obok stołu, na którym postawiłam makowiec japoński i wino domowej roboty o smaku wiśniowym. Wino podprowadziłam mamuni, któraż ten boski trunek dostała od pana Antoniego. A jakże ubogie byłoby to babskie, sobotnie spotkanie bez odpowiedniego wina i ciasta.
- Dobra, już dobra, bo zawału dostaniesz! Najpierw robota, potem przyjemność! – sprowadziłam moją najlepszą kumpelę na ziemię.
- Ej, nie bądź świnią! Trochę zjemy przed akcją Sympatia.pl; lepiej się będzie myślało! Zobaczysz! Aż iskry pójdą!
- Gosiu kochana, ależ jedz ile chcesz, przecie se jaja robię! Tylko nie wyj mi potem do telefonu, że napuchła ci opona na brzuchu i ty nie wiesz z jakiego powodu. - Po tym tekście spojrzała na mnie tak jakby chciała mi wypruć jelito cienkie i owinąć wokół szyi - mojej, nie swojej.
Małgorzata była bardzo miłym stworzeniem, beztrosko wędrującym po tym ziemskim padole, obdarzonym temperamentem i seksapilem, którym potrafiła podbić każde męskie serce. Kilka miesięcy temu poznała niejakiego Marka na Sympatii, który nie do końca spełniał jej oczekiwania, ale Goska wyznawała zasadę, że lepszy Marek w garści niż Don Antonio w wyobraźni. Poza tym dość często uświadamiała mi, że wywleczenie kogoś sensownego z portalu randkowego to prawie jak cud w Kanie Galilejskiej. W obliczu tego wszystkiego mój los w tym miejscu zdawał się być przesądzony, ale cóż… Kto nie próbuje, ten okazje marnuje.
- Klara przyność lapa, siadaj obok! Nalałam już wina, więc najpierw toast za owocne łowy! Zdrówko kochana! Niech ci się cały tabun księciów trafi!
- Wystarczy jeden normalny. Na co mi księciowie wariatko! Na zdrowie!
Odpaliłam laptop i stronę startową portalu. Na wstępie trzeba było wymyślić mi nick…
- Słuchaj ja tak trochę już myślałam o tym jak się tam nazwać i jakoś tak spodobało mi się: kobietaZbagien…
- No czyś ty na łeb upadła?!? Kogo chcesz tam poznać?!? Shreka?!? Tudzież wielbiciela niedomytych kobiet z rozkoszą taplających się w błotnistych kałużach po każdej ulewie?!? Kobieto! Widzę, że tu praca u podstaw mnie czeka! Żadna kobietaZbagien! Coś niezobowiązująco normalnego trzeba wymyślić! Może: PoprostuKlara?
- Okejos, niech będzie PoprostuKlara. Ze mną jak z dzieckiem: mówisz i masz! PoprostuKlara została zarejestrowana. Pozostała jeszcze najgorsza rzecz na ten moment, czyli uzupełnienie profilu…
- Motto… Gośka czy ja mam pisać jakieś motto?
- Taaa… Głupich nie sieją… Ha! Ha! Ha! I co tak patrzysz durna pało! Łacha z ciebie drę, a ty patrzysz na mnie jakbyś mnie właśnie poznała! Pij wino, zjedz plaka, wyluzuj i zobaczysz jak gładko ci pójdzie. Motta nie musisz mieć, poza tym zawsze możesz dopisać później, a ważniejsze są zdjęcia. Co tam masz? Wybierzemy jakieś sensowne.
Prawie godzinę zajęło nam wybranie kilku ”sensownych” fotografii. Zostałam też poddana sesji fotograficznej, żeby uzyskać ponętne selfie, jak to Gośka ujęła. Wyglądałam na nim jak spragniona męskiego ramienia dzierlatka, która sama nic zrobić nie potrafi, ale znawczyni tematu orzekła, że tak trzeba. Na wybór innych zdjęć miałam większy wpływ, bo to nie profilowe były, więc łaskawie mi pozwolono podjąć te życiowe decyzje.
- Data urodzenia… Mam pisać prawdę czy jak? - zawahałam się nad tą jakże istotną informacją.
- Klarciu moja ty ukochaniutka, tylko prawdę, samiuśką prawdę! Nie ma sensu kłamać w sprawie wieku, bo prędzej czy później wyjdzie na jaw, jaką jesteś starą dupą, więc niech się już na początku wspólnej drogi z tobą oswajają z tym przykrym faktem…
- Słyszę, że wino już działa, bo zaczynasz z siebie ironię nadmiernie wypluwać ty podły babiszonie! Ty mi lepiej tu nie komentuj głupio, tylko spraw, żebyśmy jak najszybciej przez to przebrnęły!
- No a co ja robię? Przecież pomagam z całych sił kochaniutka! Idę do łaźni, a ty myśl nad opisem do rubryczki: O mnie.
Małgorzata zagnieździła się w łaźni na jakiś czas, więc na luzaku napisałam krótki opis tak jak mi się to widziało:
Kobieta z tysiącem nieokiełznanych połączeń pomiędzy komórkami nerwowymi ;) Oczywiście miła, sympatyczna, dowcipna, przyswajalna optycznie; ogólnie rzecz biorąc do tańca i innych atrakcji życiowych :)
Byłam z siebie dumna i miałam nadzieję, że Gocha też będzie.
- I co tam nastukałaś? Pokazuj! – wyraz twarzy Gochy niewiele zdradzał, ale nie zauważyłam nic niepokojącego.
- Klara, ty to jesteś jednak z innej planety, ale okej, niech zostaną te twoje nietuzinkowe wywody, zobaczymy kto się na to złapie… Aż sama jestem ciekawa! Konto póki co ukryj w ustawieniach, żeby cię stado dewiantów zaraz nie obłapiło; ty będziesz wyszukiwać, wchodzić na wyszukanego, nic nie piszesz i czekasz na odzew – dostałam instrukcję jak na poligonie. Dobrze, że to wchodzenie na wyszukanego będzie, póki co, w wydaniu wirtualnym, bo nie wiem ile takich wejść na żywo zdzierżę…
- Teraz wygląd… Budowa ciała: szczupła, muskularna, wysportowana, odpada - dokonałam autorefleksji. - Niestety Klarcia się do sportu nie garnie i dupa urosła jak u królowej pszczół w rui. Normalna, lekko puszysta i puszysta… I co mam wybrać pani mądralińska? - moje pytanie wywołało intensywne ruchy czołowe u Gochy.
- Opcji góra normalna, a dół puszysty tu nie ma, więc trzeba się zastanowić… Na zdjęciach nie wyglądasz na puszystą, tylko dupa wskazuje na lekką puszystość, ale na fotach do pasa jest bardzo przyzwoicie. Jak wybierzesz lekko puszysta to możesz być skreślona na starcie, dawaj normalna! Zawsze możesz na spotkaniu live nałgać, że ostatnio matka natura nie była dla ciebie łaskawa i wszystkie kalorie zalęgły ci się w zadzie. Ale bez obaw, faceci lubią wypasione tyłki, bo to oznaka płodności – Gośka wspomogła moje dylematy wieloletnim doświadczeniem na polu portali randkowych. Zajęłam się pozostałymi pustymi polami do uzupełnienia dotyczącymi wyglądu i innych pierdół…
- Włosy brązowe, oczy niebieskie, wzrost 165cm, byk, panna, bez dzieci, wykształcenie wyższe, stosunek do papierosów: nie przepadam, stosunek do alkoholu… a tu co mam wybrać?
- Lubię tylko okazjonalnie – bezpieczna opcja nie sugerująca alkoholizmu, ale też nie sugerująca abstynencji. Aaaa… zainteresowań wybierz kilka z listy i będzie git i został jeszcze mój wymarzony partner… Zrobię kawę i zadzwonię do Marka na chwilę, a ty coś wymyśl w tym czasie.
I tu roztoczyłam pisemną wizję mojego wymarzonego partnera…
Boski blask bijący od jego nieskazitelnie proporcjonalnej twarzy oślepia mnie każdego ranka, gdy niosę mu kawę w złotej filiżance z modlitwą na ustach, żeby się nie potknąć i nie zaburzyć fali nieskazitelności… Jego ciemne włosy lśniące jak wypolerowany blat ławy mamuniowej wprawiają mnie w zachwyt, który odbiera mi mowę i przez kilka minut jestem niema z powodu zachwytu… Głos, który powoduje stawianie wszelakiej sierści na baczność i niepokojące mrowienie w okolicach krocza zwabia mnie z najdalszych zakątków naszej gigantycznej willi… Wysoki, muskularny, pachnący, elegancki i ta jego inteligencja, która była opisywana w najmodniejszych naukowych czasopismach na całym świecie… Jego romantyzm rozwalił w pył wszystkie fabuły w Harlequinach… Właściciel kilku posiadłości i niezliczonej ilości innych zbytków… Bóg seksu udzielający porad we wszystkich telewizjach śniadaniowych na temat wprowadzania kobiety na różne poziomy orgazmu... I to spojrzenie... Skrzyżowanie wzroku Jamesa Bonda i kota z filmu Shrek...
Gośka przeczytała i zadusiła się makowcem: - Wino wzmożyło produkcję kreatywnej głupoty, co? Ty nie marnuj czasu na bzdety tylko pisz! Pisz coś sensownego!
- Mądre też już napisałam... Czytaj: Poszukuję normalnego przedstawiciela męskiego gatunku, z którym można oddać się np. konstruktywnym rozmowom do białego rana i innym zajęciom żywota codziennego :) Nie szukam sponsora, kochanka, chłopca, którym się trzeba zajmować i innych przypadków potrzebujących odpowiedniego specjalisty ;) Mam sporą alergię na kłamstwo, kombinatorstwo i tworzenie pozorów, które i tak prędzej czy później ujrzą światło dzienne ;)
- No tak, w twoim stylu… Nie będę tego korygować, bo to w sumie twój świat i chłopa dla ciebie trza na to złowić, a nie dla mnie. Czyli co? Wszystko mamy, to klikaj: publikuję i zaczynamy łowy. Pewnie trochę potrwa zanim ci zdjęcia zaakceptują, więc możemy spokojnie zjeść resztę makowczyka i dokończyć winko.
Zajęłyśmy się żerowaniem w makowczyku i winku domowej roboty. Wyklarowała się impreza, że mucha nie siada. Po obgadaniu wszelakich spraw bieżących, wypiciu prawie dwóch butelek wina i pożarciu prawie całej blachy ciasta opatrzność czuwająca nad odpowiednim prowadzeniem się zesłała nam kataklizm. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, spadł na nasze łby karnisz, który był zamontowany nad oknem tuż nad kanapą, na której siedziałyśmy. Na szczęście nie było ofiar w ludziach. Gośka się rozdarła, że to na szczęście i wkrótce wydamy mnie za mąż, a łowy na portalu będą niezwykle owocne. Nie wiem z jakiej księgi wróżb i zaklęć wywlekła powiązanie karnisza z zakończeniem stanu staropanieństwa, ale ona zawsze miała dziwne pomysły. Żeby dalej nie kusić losu postanowiłyśmy zakończyć spotkanie i zamówić taksówkę dla Małgorzaty. Po wylewnym pożegnaniu jakie to zazwyczaj odbywa się po spożyciu nadmiernej ilości procentów padłam jak szop pracz po wypraniu trzydziestu par gaci swego potomstwa i zasnęłam nie wiedząc kiedy.
Następnego dnia nie obudziłam się sama… Wszędzie były zwierzęta. Podłe zwierzęta. Rzuciły się pazernie na mój łeb i łaziły po nim tam i z powrotem. Tupot białych mew, po upływie sporej ilości minut, przywołał mnie do stanu przytomności i zajęcia się przyziemnymi sprawami. Sprawa przyziemna numer jeden to wypicie czegoś co złagodzi skutki wczorajszej bezrozumnej uczty alkoholowej. Sympatia.pl poczeka cierpliwie na swoją kolej.
Ciąg dalszy nastąpi… a wszelakie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe…
poniedziałek, 4 stycznia 2021
Migawki z życia kobiety... Epizod 3: Wpadki na randkach
Oczywiście imieniny mamuni nie obyły się bez szkalowania mojej postaci. Wsiadły na mnie wszystkie jak bezrozumni turyści na biednego wielbłąda ledwo stojącego na piaskach Sahary. Najbardziej to mamunia wsiadła i głosiła peany na temat życia z mężczyzną. I że mam się brać do roboty, bo samo nie przyjdzie i nie położy się pod drzwiami. A nawet jak się położy to pewnie zdechnie, bo ja nie zauważę, że leży.
Skoro ona i Antoni mogli na siebie trafić w takim wieku to ja tym bardziej mogę. No tak, mamunia pana Antoniego wywlekła z grupy: Single po 60 jak tylko poznała tajniki facebook’a. Zachłysnęła się nowinkami technicznymi i jakoś tak całkiem przypadkowo w zasięgu zachłyśnięcia trafił się Antoni. Przyznaję, że maminy adorator był wartościowym mężczyzną jak na te podłe czasy. A jak jeszcze dorzucimy fakt, że z wirtualnego świata się wywodzi to tym bardziej mnie to zadziwia.
No nic… Spać mi się jeszcze nie chce, poszperam w sieci. Ooo! Wpadki na randkach! Temat w sam raz dla mnie! – mój wzrok trafił na zachęcający tytuł reklamujący jakieś forum dla kobiet. Wprawdzie miałam się zająć spreparowaniem konta na portalu randkowym, ale sama nie podołam; zdecydowanie potrzeba do tej czynności wina i Gośki, która na takich portalach zęby zjadła i niejedną parę butów zdarła. Kuszą mnie wpadki… Ok, co my tu mamy…
”Ja kiedyś przez nieuwagę, bo byłam zbyt podekscytowana by uważać i podenerwowana, żeby zrobić dobre wrażenie, wdepnęłam do kupy na trawie w parku, a miałam wtedy klapki japonki, a kupa była rzadka i w dodatku pobrudziła mi stopę, dostała się pomiędzy klapek a podeszwę stopy. Śmierdziała ohydnie, ale tą wpadką nie udało mi się obrzydzić mojego adoratora :)” Biedne dziewczę… Już widzę siebie w oparach fekalnych – prawdopodobnie padłabym ze wstydu jak zdzielona obuchem i nie daj Boże jeszcze twarzą w następy wytwór jelita grubego. Ale trzeba przyznać, że adorator godzien uwag: mocny system nerwowy i duża determinacja, albo kobitka mu się okrutnie spodobała i nawet kupa nie była w stanie zabić rodzącego się zauroczenia.
”Osmarkałam gościa, a on i tak się potem we mnie zakochał.” Wprawdzie nikt nie lubi być osmarkiwany, ale skoro ten poprzedni zdzierżył tyle to czymże jest smark w obliczu wielkiej miłości.
”Most mi się odkleił jak jadłam pizzę, zamarłam, w ustach pizza i mój most, nawet powieka mi nie drgnęła, wstałam, pomachałam ręką jakbym coś sobie przypomniała i poszłam do łazienki, no i udało się wsadzić tak, że się trzymał niby, ale strach był jeść, żułam pizzę przodami i drugą stroną po takim małym kawałeczku, nie zauważył. Bałam się mówić i śmiać, że mi wypadnie.” I tu kobitę trza pochwalić za zachowanie zimnej krwi. Ja to pewnikiem zaczęłabym się dusić jak siebie znam, łzy w oczach i romantyzm szlag by trafił w obliczu okraszania papką, zawierającą most i przemieloną pizzę, talerza, mojej i jego odzieży, stołu i co by tam jeszcze było pod ręką. Ale jak ona taka bojata potem się zrobiła w kwestiach konwersacyjnych to obstawiam, że miłości z tego nie było.
”W sumie to chyba tylko raz miałam żenującą wpadkę. Randka ustawiona... trzeba się wystroić ... nowa bluzka... wszystko pięknie, fajnie... tyle, że metki nie odczepiłam i sobie na plecach dyndała.” Eee... Kobito nie takie wpadki ludzie zaliczali, co tam dyndająca metka.
”Całkiem niedawno byłam na randce. Facet się chwalił jaką to ma piękną brodę, taką zadbaną, cudowną (a było mu strasznie w niej nie do twarzy i strasznie była rzadka) i zapytał się co o niej sądzę. Jako, że zawsze mówię co mam na myśli i często chlapnę coś od tak to powiedziałam: wygląda jak łoniaki.” No to grubo! Męskie ego zbrukane, tego już nic nie uratuje. Niestety zrobiłabym tak samo i jeszcze moja bujna wyobraźnia dokonałaby wizualizacji tej brody w innym miejscu, tudzież przeniosła jego przyrodzenie w okolice twarzy, co spowodowałoby wybuch niekontrolowanego rechotu i chłop bez zająknięcia uznałby, że jestem niestabilna emocjonalnie.
”Pękły mi spodnie jak robiłam duży krok przez kałuże, bo przecież mam takie długie nogi. Pół pupy na wierzchu.” Dziecko, a komu nie pękły! Jestem specjalistką od pękającej garderoby, co nie wynika z faktu, że uporczywie wciskam się w za ciasne ubrania, tylko jakoś tak mam, że trafiam na złośliwą odzież.
”Facet na randkę zabrał mnie na sushi. Myślę sobie okej, coś nowego, może być fajnie. Chyba nie muszę wspominać jak mi szło posługiwanie się pałeczkami. To była pierwsza i ostatnia randka. Pomimo tego fajnie nam się rozmawiało, ale moja nieporadność z pałkami chyba wykluczyła mnie z roli kandydatki na jego dziewczynę.” Dziewczyno! Nie ma czego żałować! Nie samymi pałkami człowiek żyje! Niech szuka takiej co mu odpowiednio pałki obrobi.
”Kiedy poznałam swojego mężczyznę (na domówce u niego, gdzie przyjechałam z naszymi wspólnymi znajomymi - luźna atmosfera, a jak!), przed wyjściem z mieszkania poszłyśmy z przyjaciółką do wc poprawić makijaż (wszyscy, w tym on, czekali na nas w przedpokoju obok łazienki). W chwili największej ciszy tak niefortunnie zahaczyłam stopą o kafelki, że moje rajtuzy w połączeniu z powierzchnią kafelek wydały charakterystyczny PIERD…! Oczywiście wszyscy (oprócz nas) myśleli, że puściłam bąka i na nic zdały się tłumaczenia ("To nie ja pierdłam, to pierdły rajtuzy!" - bardzo wiarygodnie to brzmi.) I co? Teraz mieszkamy już razem (choć nigdy mi nie uwierzył, że to nie ja!).” Ha, ha, ha, jakbym siebie widziała! Wprawdzie nie rajtuzy mi pierdziały, ale przesunięcie ciała po skórzanej kanapie. Bąk – ludzka rzecz i każdemu się przytrafia, oby tylko nie stał się powszechną procedurą domową.
”Umówiłam się z chłopakiem do kawiarni. Ubrałam się, jak mi się zdawało bardzo ładnie, kobieco i sexi. Lekka sukienka i nowe szpilki, bo skoro szliśmy do kawiarni to uważałam, że nie zaszkodzą mi 12cm obcasy (przecież miałam tylko siedzieć). Ale chłopak się uparł na spacer... Myślę sobie "ok, spoko, dam radę, pół godzinki pochodzimy i luz", ale już po 10 minutach te buty mnie taaaak obtarły, że nie mogłam już iść. Ale myślę sobie "będę twarda i wytrzymam!" I byłam!! Ani nie pisnęłam, szłam twardo, nawet trochę zapomniałam o tym problemie - do czasu... Chłopak chciał mnie przepuścić w ciasnym przejściu i nagle słyszę za sobą wrzask na całe gardło "O MÓJ BOŻE!!!!! CO SIE STAŁO!!! TY KRWAWISZ!!" Było mi tak głupio, gdyż okazało się, że te buty tak mnie obtarły, że całe zapiętki były zakrwawione, a na jednej nodze zza buta zwisał kawałek skóry, zdarty z pęcherza; naprawdę masakrycznie to wyglądało. Ale chłopak i tak się chciał ze mną dalej umawiać.” I to rozumiem! Chłop to ma być chłop – twardziszon, nie miękiszon. A to kolejna kobieta godna podziwów. Swoją drogą to kto zakłada takie szpilki na wyjście poza chatę? Co innego jakieś szaleństwa szpilkowe w domowych pieleszach.
”Jechałam z facetem zimą do kina, na drugi koniec miasta. Miałam strasznie długi szal, a ubierałam się bardzo szybko, bo nie chciałam, żeby facet czekał za długo. Owinęłam się tym szalem byle jak. Jak się potem okazało drzwiami od samochodu przytrzasnęłam spory kawał szala i ciągnął się i ciągnął przez pół Poznania... Masakra! A jaki był upaćkany, bo to mokro było, brudny śnieg... A ja głupia się zastanawiałam czemu ludzie idący chodnikiem tak dziwnie patrzą na nasz samochód.” Hi, hi, bidula. Klara! Pamiętaj, żeby żadnych ogonów, długich szali i innych zwisających ponad miarę szmat na siebie nie zakładać!
Uuu..., późno się zrobiło. Jutro robota czeka i szeroko rozwiera ramionka. Idź się ogarnij łóżkowo, a cenne przemyślenia, które narodziły się w mózgownicy po dzisiejszej lekturze, wykorzystaj w praktyce. No nic, Gośkę trzeba zwerbować do tego konta randkowego i rozkręcić dystrybucję Klary w męskim świecie. Znaczy się najpierw będzie dystrybucja Klary w sieci, co zapewne będzie doświadczeniem zmieniającym moją niewinną psychikę na zawsze. Aż mnie ciarki oblazły jak oślizgłe robale na myśl, że tam się jeszcze może coś pozmieniać...
Ciąg dalszy nastąpi… a wszelakie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe…