Grafika: gyanwalebaba.com
Niskie ciśnienie… Moja zmora, z którą muszę walczyć,
zwłaszcza jak ciśnienie atmosferyczne dodatkowo dobija mnie do gruntu. Czasami
jest zabawnie, czasami mniej zabawnie, a czasami mam ochotę postymulować się prądem
przegryzając pierwszy lepszy kabel nasycony uporządkowanym strumieniem
elektronów, który mi się rzuci w oczy ;) W każdym razie ktoś kto nie ma z tym
problemu, nie jest w stanie zrozumieć jak wygląda żywot takiego niepostymulowanego
boroka ;).
Z przeszłości pamiętam zatroskane postawy społeczne
zamknięte w ludzkich ciałach, które miały wątpliwą przyjemność spać ze mną w
jednym pomieszczeniu. Co poniektórzy zastanawiali się czy ja przypadkiem nie
umarłam podczas snu, gdyż w ogóle nie było słychać i widać, że oddycham ;) Więc
kończyło się to często jakimś obszarpywaniem mojego jestestwa błąkającego się w
innych wymiarach i wyrywaniem mnie ze snu.
Czasami po prostu nie mam siły ruszać żadną częścią ciała,
dopóki się odpowiednio nie nafutruję kofeiną, żeń-szeniami i innymi
wynalazkami. A i tak potem lezę do łazienki i używam dezodorantu do stóp w
charakterze odżywki do włosów; oczywiście opamiętanie następuje po jakimś
czasie, ale co sobie narobię dobrze to moje ;) Wiecznie też czegoś szukam jak
owca z uszkodzonym błędnikiem i sklerozą gigantem, która poszukuje trawy na wyścielonych
trawą halach wiosenną porą ;)
Niestety muszę się również stawiać w robocie, a tam nie ma
zmiłuj; napada mnie horda wysokociśnieniowych, nadpobudliwych nastolatków
żądnych interakcji pełną gębą. Jakoś ogarniam sprawę, a potem to nawet dochodzę
do wniosków, że może to i dobrze, że ja taki lekko trzepnięty egzemplarz
jestem, bo spora część tych bodźców do mnie nie dociera ;) Siedzę więc i kopię
się po kostkach szczerząc zęby i tak mi się udaje nie zalec pod biurkiem w
ramionach rozkosznej drzemki ;) Rzeczywistość dociera do mnie jak przez szybę
lub gigantyczną ścianę galaretki owocowej i coraz częściej zastanawiam się nad
obrabowaniem jakiejś nielegalnej fabryki montującej dopalacze, ale ciiii ;)
Jedyny sposób na to bym powróciła do żywych to intensywny
ruch – prawie taki, że trzeba mnie z podłogi zdrapywać z wycieńczenia. O dziwo,
potem mam takie tętno, że mogę po osiedlu na miotle bez napędu mechanicznego latać
;) Ale następnego dnia, gdy biometr niekorzystny, jest powtórka z rozrywki. I
nie proponujcie mi tu wstawania o 5 rano, żeby maraton na golasa przebiec przed
robotą, bo aż taką masochistką nie jestem ;) Ale gdyby ktoś miał jakiś sprawdzony
sposób na kopa dla niskociśnieniowca to będę dozgonnie wdzięczna :) Nie chcę brać jakiś
prochów na toto, no bo ileż tej chemii można w siebie pakować. Aaa… porady
typu, że mam się z kimś kłócić, wkurzać, irytować, nie działają ;) Mój organizm jest jak
atom z chwilą, gdy wpadnie w otchłań niskiego ciśnienia. Piszę o tym, bo jakiś czas temu aura i własne ciało raczyły mnie tak niskim ciśnieniem często i gęsto, że zaczęłam
się zastanawiać czy ja to przeżyję ;)
A tymczasem miłego weekendu ;)