Dziś zadałam sobie to pytanie…
Patrząc na Pyśkę, mam wrażenie, że to jest właśnie szczęśliwy pies:
- umiarkowana ilość stresu w życiu – spowodowana głównie faktem porzucenia na czas udania się właścicieli do miejsc zarobkowania lub na zakupy; widać wtedy smutne oczyska i wyraz pyska mówiący jedno: Wy… jak możecie mnie nie zabrać…?
- możliwość leżakowania na kanapach; generalnie brak zakazu wjazdu na tego typu obiekty w domostwie; część ludzi zapewne się oburzy – pies siedlisko brudu i zaraziajstwa wszelakiego, wala się po pościelach, no cóż – podobno właściciele psów dzielą się na takich, którzy się przyznają do tego typu ekscesów i na tych, którzy to wypierają ze świadomości,
- spacery, wypady do lasu, wakacje z właścicielami, czyli czas wolny zorganizowany prawie na poziomie animacji w hotelu pięciogwiazdkowym; w miejscach stosownych spuszczanie ze smyczy – nasza Pyśka uprawia wtedy tzw. Wielką Pardubicką, czyli biega w kółko, jakby jej się dupsko paliło, po czym pada zadowolona w trawie z jęzorem wywalonym w pełnej okazałości,
- nieograniczony dostęp do kontaktów z psimi kumplami zamieszkującymi okoliczne domostwa, nie wiem czy do kumpli można zaliczyć sąsiadów nie-psich, ale takowi też istnieją i są równie namiętnie i wylewnie witani przez naszego Misiołaka,
- smakołyki, zabawki i inne atrakcje… oczywiście wszystko z głową, ale ma się małego pierdolnika na tym punkcie… Stwierdzenia po powrocie z zakupów typu: „zobacz, co Ci pan kupił… chodź sobie wybierz…" tutaj następuje, na przykład, wyciągnięcie smakowitej, soczystej wołowinki… Nie futrujemy naszego psa głupim jedzeniem, zawsze należy mieć świadomość tego, że nie wszystko służy psiemu żołądkowi,
- miziania, czułości, wyznania miłosne – tutaj prym wiedzie męska część domostwa; nie znam chyba psa, który jest tyle razy całowany w ciągu tygodnia co Pyśka; podobno psy tego nie lubią, ale patrząc na Pyśkowego mordulca mam inne spostrzeżenia na ten temat; Misiołak, jak każdy pies, lubi być miziany po brzucholu – wykłada się wtedy kołami do góry i z rozmarzonym wyrazem pyska domaga się miętolenia futerka,
- dyscyplina – no przynajmniej jakaś namiastka musi się pojawić, pies nie króliczek pluszowy i też jakiś granic potrzebuje; doprowadzenie do totalnej rozpusty umysłowej nie jest wskazane; mówimy tutaj o dyscyplinie przemyślanej, a nie o tresurze z batem w ręku.
Tyle moich spostrzeżeń…
Każdy właściciel psa znajdzie pewnie swoją definicję szczęśliwego czworonoga.
Podpytać moich nie mogę,ale wyglądają na szczęśliwe :)
OdpowiedzUsuńWłaściwie to psy musiałyby się wypowiedzieć, a ja mam nadzieję, że jak najmniej na świecie będzie tych nieszczęśliwych.
Usuń