piątek, 31 października 2014

Moje słodkie niebo...



Jak wygląda „życie” po śmierci? Każdy pewnie, nie raz i nie dwa, widział swoje prywatne niebo… 
Oczywiście - nikt nie zakłada odwiedzenia piekła, chociaż tam podobno ciekawiej jest…

Moje, nieco odjechane, niebo wygląda tak:

Umarłam… Nie czuję swojego ciała, jestem czymś w rodzaju pianki lub ptasiego mleczka - swobodnie przenika przeze mnie powietrze, o cynamonowym zapachu, które mnie unosi… Odkrywam, że dostałam swoje własne cukierniane niebo i słodkości, które uwielbiałam za życia. Podskakuję, jak na trampolinie,  odbijając się od puszystego kremu o smaku kokosowym. Niektóre skoki są tak wysokie, że dosięgam bezowych chmurek; mogę je skubnąć i spróbować jak smakują: najlepsze bezy, jakie jadłam - nie za słodkie, przełamane kawowym kremem. Spotykam inne skaczące dusze, łapiemy się za ręce i wspólnie nurkujemy w ogromnym torcie czekoladowym. Ktoś wymyśla zabawę: Zróbmy sobie korytarzyki - jak dżdżownice, kto pierwszy trafi na cztery wisienki ukryte w cieście - wygrywa! Rozgarniam, więc, rękami puszyste ciasto, zapach czekolady powoduje, że od czasu do czasu tracę przytomność; pakuję do ust coraz większe kawały tortu - jest pyszny! Aksamitny krem czekoladowy sprawia, że cały czas się śmieję. Trafiam, po jakimś czasie, na pierwszą wiśnię - czuję, że była moczona w dobrym likierze wiśniowym, takim babcinym… Słyszę, jak ktoś woła: Mam, mam, czwartą! 
Dziwne jest to, że zjadam nieprzyzwoite ilości ciasta, kremu i nie czuję nic w żołądku: w cudowny sposób zmieniają, w moim wnętrzu, stan skupienia i parują przez moją skórę - teraz pachnę mleczną czekoladą… Jest mi błogo, oczy same się zamykają. Podchodzi do mnie jakaś kobieta, która zauważyła moje senne spojrzenie.  Pachnie, wyjętym z pieca, gorącym, ciastem drożdżowym z malinami. Bierze mnie za rękę i mówi: Chodź Nowa, pokażę Ci, jak można się oddać najsłodszej drzemce w naszym niebie…  Wyciąga z bezowej chmurki jakąś białą kuleczkę i rzuca ją wysoko - kulka pęcznieje, zamienia się w tęczowy obłok, który spada tuż obok mnie. Wielka, puszysta poducha, jak śmietankowy krem w ptysiu, zabiera mnie w niezwykłą podróż… Sprawdzam, jaki ma smak - to smak ptysia, w którego kremie uwielbiałam, na Ziemi, ubabrać sobie nos… Otulona miękkością, jakiej nie znałam, kołysana jak noworodek, zasypiam - słysząc, kojący duszę, dźwięk rajskich dzwoneczków z gorzkiej czekolady z nutą pomarańczy…

To właśnie jest moje słodkie niebo... w gębie i dookoła ;) 



Grafika: www.fineartamerica.com

WIERSZYK - Dżdżownica Jadwiga...



DŻDŻOWNICA JADWIGA...

Dżdżownica Jadwiga przed lustrem stała i narzekała:
Jestem taka pospolita: ciało obłe, barwa jednolita!
Co to za życie - takie nieciekawe…
Chyba na nowy wygląd postawię!
Do znanego stylisty się udała,
cała okolica go podziwiała!
Żuk Sylwester był ekspertem od mody,
zawsze do udzielania porad gotowy:
Cóż ja widzę moja Droga -
to co nosisz - to nie moda!
Proponuję z mojej kolekcji berecik -
w nocy fantastycznie powinien świecić!
Koniecznie sukienkę wyszczuplającą i
mocno talię podkreślającą -
w amarantowym wszystko kolorze,
do tego dodatki jeszcze dołożę:
paseczek - plecionka - wykonała go Zenobia - stonka,
kolczyki - długie świderki - z butiku modliszki Anielki!
Dżdżownica z zachwytu oniemiała -
wszystko, co żuk polecił, pozakładała!
Wraca Jadwiga do domu - dumna jak paw,
mijając, sprężystym krokiem, pobliski staw…
Krzykliwie ubrane stworzenie - wędkarz wypatrzył,
Jadwigę złapał i na haczyk swej wędki zahaczył!

I tak Jadzia przynętą została,
a od karpia Zdzicha usłyszała:
Cudaczny wygląd - uroku nie dodaje, 
a czasem, przyczyną kłopotów, się staje!

Grafika: www.istockphoto.com

czwartek, 30 października 2014

BAJOWIERSZYK - Latający koń Stefan...



LATAJĄCY KOŃ STEFAN...

Z cyklu: O misiu Marianie i koniu Stefanie...

Miś Marian często o świcie się budził,
wstawał z łóżeczka i bardzo się nudził.
Wymyślił, więc, drapiąc się w głowę:
Stefciowi, poranną, niespodziankę zrobię!
Napełnił helem mnóstwo balonów i
do Stefanowego zakradł się domu.
Do końskiej sypialni wczołgał się niepostrzeżenie i
włączył swoje misiowe myślenie:
Wszystkie balony przywiążę do Stefana,
niech sobie polata, mój przyjaciel, z rana!
Koń Stefan sen miał twardy jak skała,
więc się nie zorientował - jak Marian działa.
I tak Stefan został sprytnie omotany i
uniósł się nad łóżkiem jak napompowany!
Marian otworzył okno pocichutku i
wytoczył Stefana przez nie pomalutku:
O jaki piękny koń z balonami!
Czas, by polatał ponad domami!
Z okna lot przyjaciela podziwiał,
aż dostrzegł, że balonów ubywa!
Ciekawskie sroki napadły Stefana i
 stała się rzecz przewidywana:
Balony pękły, Stefan zaczął spadać,
a Marian krzyczał: Stefanie – nie spadaj!
Upadł Stefciu na ziemię z wielkim hukiem,
potłukł się straszliwie, a szczególnie pupę!
Nie chciał nawet spojrzeć na Mariana:
Kto takie głupoty wymyśla z rana?!
Miśku zapamiętaj sobie, co powiem,
a najlepiej zapisz to - sto razy - w głowie:
Głupie pomysły, może i śmieszne bywają - 
o ile życiu i zdrowiu - nie zagrażają!

Grafika: www.happytrailsra.com

Inne bajowierszyki o misiu Marianie i koniu Stefanie:

środa, 29 października 2014

Dlaczego nie zostanę perfekcyjną panią domu?


Znana z telewizji, ukochana przez miliony, chyba facetów - głównie, perfekcyjna pani domu, ma super skuteczne porady, które to mają zrobić z nas chodzący wzór kobiety sprzątającej z uśmiechem na twarzy. W Internecie znalazłam zestawy jej porad typu: the best of i jak to zwykle u mnie bywa, postanowiłam się temu bliżej przyjrzeć, oczywiście z przymrużeniem oka i to nie jednego, a dwóch ;) Ale kto wie - może jednak będzie ze mnie perfekcyjna pani domu, tylko jeszcze o tym nie wiem… A zatem: 

Zasada 3xP: 
Mówi ona o tym, iż powinnyśmy, moje Drogie Panie, trzymać w domu tylko przedmioty piękne, pożyteczne lub pamiątkowe; na pamiątkowe koniecznie należy zrobić, najlepiej samemu, pudełko wspomnień. Nie wiem jak się do tego ustosunkować? Po rzuceniu okiem na kuchnię czy łazienkę musiałabym sporą część wywalić, poza tym analizowanie czy coś jest piękne, a może pożyteczne lub pamiątkowe jest dla mnie stratą czasu; a do tworzenia pudełka już biegnę w podskokach. Poza tym jak dokonam takiej analizy, to co mi to da? Bałagan, prawdopodobnie, będzie większy niż był; no przecież wszystko musiałam powywalać i dokładnie obejrzeć, aby dokonać odpowiedniego zaklasyfikowania.

Zasada 6x15: 
Kochane powinnyśmy sprzątać 6 razy w tygodniu po 15 minut, zamiast raz w tygodniu wiele godzin. 6 razy 15 minut to mi wychodzi 90 minut, czyli 1,5 godziny; nie wiem jak Wy, ale ja za 1,5 h całej chaty porządnie nie ogarnę. A te proponowane 15 minut też o dupę rozbić - szkoda rozgrzebywać ten cały interes sprzątający, to już wolę się oddać tej fascynującej czynności raz w tygodniu i nie psuć sobie całego tygodnia takim kwadransowym popierdywaniem.

Jak myć szklanki i kufle do piwa? 
Tylko i wyłącznie w ciepłej wodzie; nie używamy płynu do naczyń i niech Was wszelka moc broni od włożenia tego do zmywarki - no przecież szkło może się porysować lub potłuc przy wkładaniu i wyciąganiu! Według Perfekcyjnej płyn hamuje powstawanie pianki na piwie; no to jest niewybaczalne - mąż z pewnością się z nami rozwiedzie, jeżeli popełnimy taką gafę. Mój, już parę razy, straszył mnie rozwodem, bo niechcący umyłam kufle płynem i za bardzo je wypolerowałam, a zbyt śliska powierzchnia szkła, również, działa niekorzystnie na powstawanie odpowiedniej pianki.

Sprzątanie to przyjemność!
"Nawet jeżeli wracasz z przyjęcia, to nie odmawiaj sobie chwili przyjemności przed snem - posprzątaj swoją łazienkę! - radzi Perfekcyjna Pani Domu. Powierzchnie w tym pomieszczeniu są bowiem szczególnie narażone na powstawanie osadów z mydła i wody, a pozbycie się ich zajmuje chwilę. Wystarczy mieć pod ręką... oczywiście odpowiednie produkty.”
Kochaniutkie, ja zawsze, jak wracam ściaprana z imprezy, to swoje pierwsze kroki kieruję do łazienki. W trakcie załatwiania potrzeby fizjologicznej poleruję zlew i podłogę - na tyle ile mogę sięgnąć siedząc na muszli. Podczas brania szybkiego prysznica, poleruję kabinę prysznicową - wykorzystuję do tego naturalne materiały, może być pupa - przy okazji trenuję mięśnie pośladkowe i ud. Wychodząc z łazienki wnikliwie przyglądam się fugom pomiędzy kafelkami, jeżeli zauważę choć cień brudu, natychmiast szybko go usuwam. Nie zasnę dopóki cichutko nie zetrę mopem podłogi.

Deski do krojenia.
„W Perfekcyjnym Domu jest dużo miejsca i nowoczesnych sprzętów, a także sporo pieniędzy do wydania. Dlatego Małgorzata Rozenek zwraca uwagę, aby nigdy nie używać jednej deski do krojenia różnych produktów, ponieważ bakterie się wtedy wymieszają. Rozwiązanie? Kup trzy deski! Koniecznie w różnych kolorach. Czerwoną do mięsa, zieloną do warzyw i niebieską do innych produktów.” 
Oczywiście mam tyle desek i nawet z każdego koloru po trzy sztuki, dodatkowo dokupiłam również inne kolory, ponieważ deski są fantastyczną ozdobą w mojej kuchni. W wolnych chwilach je pucuję, gdyż nic tak nie dodaje blasku prawdziwej pani domu jak wypolerowane deski do krojenia w kolorach tęczy. Zauważyłam, że ładnie kontrastują z moim nieskazitelnie białym fartuszkiem, który zakładam na czas sprzątania.

Odkurzaj w butach na obcasie!
„Jeśli chodzi o porządki, Małgorzata Rozenek nigdy nie ma dosyć. Dlatego postanowiła nas przekonać, że nawet odkurzanie może być przyjemne. Szczególnie, jeśli do worka od odkurzacza wlejemy kilka kropli olejku eterycznego albo wrzucimy laskę cynamonu. Gdy włączysz odkurzacz, w całym mieszkaniu będzie unosił się przyjemny zapach - przekonuje Perfekcyjna Pani Domu i z uśmiechem na ustach, w białej spódnicy oraz szpilkach (!) zabiera się za sprzątanie z odkurzaczem w ręce.” 
Nie wiem jak Wy moje Drogie, ale ja każdego dnia dbam o to, aby mój odkurzacz emitował inny zapach - dziś będzie to Dzika Afryka. Gdy mój mężczyzna wróci z pracy uderzy go fala egzotyki już od progu, a ja w obcasach, emitująca zapach odkurzaczem, przebrana za szamankę z plemienia Ubululu, rzucę się na niego, by czyścić jego ubranie z plam - zanim je wypiorę; potem podam mu zimne piwo w kuflu umytym tylko wodą, aby piana była perfekcyjna; aby go zaskoczyć pokażę mu jak ładnie poukładałam pamiątkowe przedmioty w pudełku wspomnień.

Pani Perfekcyjna udziela rad dotyczących wszystkiego, jeśli chodzi o doprowadzenie naszego obejścia do stanu: blask brylantu, a więc znajdziemy tu: porady dotyczące czyszczenia srebra, zamszowych butów, przypalonego żelazka, usuwania naklejek i gum do żucia, polerowania na błysk kuchenek, blatów i tym podobne. Z pewnością na te wszystkie czynności, plus zwyczajne umycie podłogi, poodkurzanie, wyprasowanie, włożenie prania do pralki i wyjęcie go i tak dalej, wystarczy nam 15 minut każdego dnia. Moje Drogie radzę zakupić turbo dopalacz lub jakiś inny stymulator ruchu.

Wiem, że nigdy nie zostanę perfekcyjną panią domu; może jestem leniem, może jestem po prostu normalna, może nie mam genu odpowiedzialnego za poświęcanie każdej wolnej chwili sprzątaniu. We wszystkim trzeba zachować umiar - jeszcze nikt nie umarł z powodu kurzu na meblach czy zlewu, który nie oślepia blaskiem. Czasami, przyznaję się bez bicia, chciałabym na chwilę stać się taką Sprzątającą Turbobabą - miło byłoby popatrzeć jak wszystko lśni. Nie wiem jak można kochać sprzątanie – dla mnie to zwykłe czynności, które należy wykonać, aby robaki się nie przyprowadziły, ale żeby robić z tego religię…? U mnie test białej rękawiczki oblany ;)

A na koniec taki mały dowcip znaleziony w sieci (lekko go zmodyfikowałam, aby nie szokować wulgaryzmem):

Idealna kobieta ;)
Baba wstała wczesnym rankiem, posprzątała dom na błysk, wydoiła krowy, wygnała na pastwisko, zbudziła dzieci, nakarmiła i wyprawiła je do szkoły, naostrzyła kosę, poszła na łąkę, nakosiła trawy, narąbała drewna, przygotowała obiad, nakarmiła dzieci, zrobiła pranie, po czym znów poszła w pole, kosiła do zmierzchu, przygnała krowy do obory, wydoiła, przygotowała kolację, nakarmiła dzieci, wykąpała i położyła je spać, sama się wykąpała, przekąsiła kromkę chleba (dietetycznego), zmówiła pacierz na kolanach i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku położyła się spać...
Nagle zrywa się z łoża jak poparzona:
- O Matko Boska!!! Przecie chłop niezaspokojony od rana!!!

Grafika: www.pixgood.com
Cytowane fragmenty tekstu pochodzą ze strony: www.kobieta.wp.pl

wtorek, 28 października 2014

Dzień Odpoczynku dla Zszarganych Nerwów...


Z okazji Dnia Odpoczynku dla Zszarganych Nerwów, który to wypada 28 października, zamieszczam kilka fotografii wykonanych przeze mnie w czasie wakacyjnym - dokładne studiowanie wzorków na owadzich skrzydełkach powinno skutecznie Wasze nerwy wprowadzić w stan głębokiego wyciszenia ;) 

Pozdrawiam wtorkowo :)









Grafika: Eve Daff

poniedziałek, 27 października 2014

WIERSZYK - Pytalski pytajnik???


PYTALSKI PYTAJNIK???

Znaki interpunkcyjne dość miały pytajnika,
ten nic nie robił - tylko się pytał!
Dręczył wszystkich od rana:
Dlaczego mnie nie ma na końcu każdego zdania?
Kropka słuchać go już nie chciała,
więc na końcu wielokropka się schowała….
Przecinek i średnik też go unikali -
gdzie tylko mogli - to się ukrywali.
Tylko wykrzyknik wykrzyczał bez wahania: 
A KTO CHCIAŁBY ZADAWAĆ TYLKO PYTANIA!!!

Grafika: www.pixabay.com

niedziela, 26 października 2014

BAJOWIERSZYK - Straszny krokodyl Zenon!


STRASZNY KROKODYL ZENON!

Z cyklu: O misiu Marianie i koniu Stefanie...

 Miś Marian i koń Stefan wcześniej lekcje skończyli i
wrócić do domu na skróty postanowili!
Drogę wybrali przez las, co bagno skrywał.
Bali się troszeczkę, ale każdy to ukrywał.
Idą leśną ścieżką, jagody zrywają i
jak to zwykle bywa - głośno rozmawiają:
Stefciu kochany, mam wielką nadzieję,
że nie spotkamy Zenona, co postrach sieje!
Oj, ja słyszałem wiele o tym Zenku:
Straszny to potwór z maczetą w ręku!
Krokodyl Zenek się nie wzrusza i
łapie wszystko, co się porusza!
Tak! Tak! On łapie małe misie w mieście i
zapieka je z futerkiem w drożdżowym cieście!
Z węży jadowitych nosi dziwne szelki,
a przy koszuli ma z dżdżownic pętelki!
Podobno czapkę nosi z mysiego futerka,
a pompon na niej z wróbelka - co ćwierka!
Tak się w rozmowie obaj zatracili -
Zenona za drzewami nie zauważyli!
Krokodyl Zenek od rana, w lesie,
uprawiał jogging w pasiastym dresie.
Przez jakiś czas podsłuchiwał chłopaków -
w końcu postanowił wyskoczyć zza krzaków:
Oj chłopcy! Nigdy się tak nie ubawiłem!
Ze śmiechu - prawie się udusiłem!
Czy ja wyglądam na mordercę,
co nosi maczetę w ręce?
Skąd te wszystkie opowieści?
W głowie mi się to nie mieści!
W mieście mnie nie znają,
a takie kłamstwa opowiadają!
Sam mieszkam w lesie obok bagna,
bo lubię zapach tego mokradła!
Stary już jestem i unikam hałasu,
dlatego wyprowadziłem się do lasu.
A Was do siebie zapraszam - z rodzicami -
na przepyszne ciasto z leśnymi owocami!
Marian i Stefan zamarli z wrażenia!
Nie spodziewali się takiego zaproszenia!
Marian pierwszy z siebie słowa wydusił,
chociaż trzy razy się przy tym zakrztusił:
Panie Zenku przeprosić chcemy,
a z rodzicami na pewno przyjdziemy!
Zenon uścisnął dłonie chłopakom,
a na odchodne dał im radę taką:
Zanim komuś etykietę wystawicie –
poznać go powinniście - należycie!
Uderzenie słowem - bardziej i dłużej boli,
niż jak ktoś Wam kijem - tyłek mocno złoi!


Grafika: www.canstockphoto.com

Przeczytaj także inne bajowierszyki o misiu Marianie i koniu Stefanie:

piątek, 24 października 2014

Wyprasowana twarz, czyli lifting w domowym zaciszu!


TONIK Z KWASAMI AHA/BHA 10%
Polecam moje odkrycie sprzed 2 lat, po którym twarz wygląda jak wyprasowana - nawet mój Luby się na to rzucił i docenił. Jest to jedno z tych odkryć, do których wracam systematycznie. Wynalazek, o którym mowa, pochodzi ze strony: http://www.biochemiaurody.com/
Cudeńko to zwie się: tonik z kwasami AHA/BHA 10%; wszystkie informacje wraz z opiniami klientów można znaleźć tutaj: 
http://www.biochemiaurody.com/sklep/tonikaha-bha.html
Tonik, o którym mowa, dostajemy w postaci składników do samodzielnego poskładania - sprawa jest prosta - na wcześniej wspomnianej stronie znajdziemy instrukcję obsługi dla średnio-zaawansowanych w czytaniu ze zrozumieniem ;)  

MIESZANINA NAWILŻAJĄCA (mojego autorstwa) 

Świetnie nadaje się, aby zastosować ją po użyciu tonika z kwasami; nawilża, ma lekką konsystencję, wygładza zmarszczki, pozostawia przyjemny film na skórze. Jest prosta do wykonania; składniki można nabyć w sklepach internetowych. 
Skład:
- skwalan - olejek będący składnikiem ochronnej warstewki łoju na powierzchni skóry,
- kolagen 100% - jednorodna, klarowna ciecz.
Obydwa składniki mieszamy, np. w małej buteleczce, w proporcji 1:1; przed każdym użyciem należy wstrząsnąć, aby składniki utworzyły mieszaninę i za pomocą wacika nakładamy na skórę twarzy, szyi i dekoltu. Nie wykonujemy na zapas dużej ilości mieszaniny - lepiej robić małe ilości, a po zużyciu dorobić, z zakupionych składników, kolejną porcję.

czwartek, 23 października 2014

WIERSZYK - Boczek na boczku...


BOCZEK NA BOCZKU...

Boczek na boczku się położył,
nakrył słoninką i sen go zmorzył…
Śnił o takim na świecie porządku:
Każdy ma boczek w swoim żołądku…
Lecz przerwano niespodziewanie  -
to smaczne boczku leniuchowanie!
Ktoś zauważył: 
Boczek się usmażył!
Boczek głośno zaskwierczał zniesmaczony:
Znowu dodatkami zostanę przygnieciony!
Kilka jajek mi dołożą, zasypią przyprawami!
I nie boczkiem się zachwycą… 
tylko jajecznicą z dodatkami! 

Za natchnienie, w kierunku napisania tego dzieła, dziękuję osobie, która wpisała komentarz, pod wątkiem: http://kobietoskop.blogspot.com/2014/10/dziewicze-chopiece-jaja-czyli-chinskie.html, o następującej treści: 
"ffffu, okropności. I jak to się ma do naszej jajecznicy na boczku, 
prosta w przyrządzaniu - rzucasz takie jajo na patelnię, sama kładziesz się na boczek i marzysz..."

wtorek, 21 października 2014

WIERSZYK - MIAU I HAU!


MIAU I HAU!

Kotek Miau i piesek Hau -
 kumplami byli na schwał!
Miau spać - zawsze chciał!
Miau! Miau! Miau!
Hau - psocić tylko chciał!
Hau! Hau! Hau!
Miau kłębek wełny miał -
nim się tylko bawić chciał!
Miau! Miau! Miau!
Hau też wełnę chciał,
więc często kłębek brał!
Hau! Hau! Hau!
Miau wpadał wtedy w szał!
I kłębek wełny rwał!
Miau! Miau! Miau!
Hau! Hau! Hau!

Głośne to harce były,
sąsiadki się skarżyły!
Lecz wtedy wpadał pan i
na rozmowy obydwu brał!
Niegrzeczny kocie i psie:
Opamiętajcie się!
Miau miauczał: Miau…
Pies szczekał: Hau…
A pan porządek w końcu miał!

poniedziałek, 20 października 2014

WIERSZYK - NOCAKI to kosmoprzytulaki!


NOCAKI...

Dzieci kochają Nocaki -
to gwiezdne kosmoprzytulaki!
Iskrzące futerko je odziewa i
każdy Nocak pięknie śpiewa!
Nocaki śpią na gwiazdach,
mieszkają w gwiezdnych gniazdach!
Mają sny na półeczkach -
dla każdego ziemskiego dziecka!
Gdy na Ziemi noc zapada,
każdy Nocak z gwiazdy spada!
I stara się z całej mocy,
 bajkowym snem, dziecko zaskoczyć!
Jeżeli chcesz poznać Nocaka,
to do łóżeczka dawaj drapaka!
Powiedz: Dobranoc! – wszystkim dookoła!
I czekaj na sen cudny, który Nocak przywoła!
Na swoim łóżeczku połóż się wygodnie,
ono do snów krainy - przeniesie Cię łagodnie!
Nocak zaśpiewa Ci kołysankę,
a mama opowie piękną bajkę!

Rano, gdy się obudzisz i zjesz pyszne śniadanie,
weź kredki do ręki i zabierz się za rysowanie!
Wyobraź sobie Nocaka, co sny lubi czarować i 
spróbuj go, jak potrafisz, na kartce narysować!

sobota, 18 października 2014

WIERSZYK - Stonka i biedronka...


STONKA I BIEDRONKA

Przy lesie, na łące -
awantura wielka!
Żuk ukradł biedronce -
kropki ze skrzydełka!
Przykleił je osie -
co ma wszystko w nosie!
Ta się oburzyła,
żuka przegoniła!
Kropki sprzedała -
mucha je zabrała!
Dała je stonce,
zamiast dać biedronce!
Stonka popatrzyła,
trochę się zdziwiła:
Te kropki są niemodne!
Mam paski wygodne!
Kropki spakowała,
ogłoszenie napisała:
Uwaga biedronki!
Wiadomość od stonki!
Która kropek poszukuje,
niech do mnie przylatuje!
Przybyły biedronki z 
calusieńkiej łąki!
Każda twierdziła,
że kropki zgubiła!
Tylko jedna stała i 
strasznie płakała:
To są moje kropki! Chlip…
Zachłanne biedronki! Chlip…
Wszystkie kropki macie! Chlip...
A po cudze sięgacie! Chlip...
Odezwała się stonka - 
widząc to łez morze:
Kto zachłanny bywa - 
udławić się może!
Zawstydzone biedronki,
uciekły od stonki!
A kropki odzyskała -
ta, co ich nie miała!

WIERSZYK - Abecadło...


ABECADŁO

Abecadło, gdzieś przepadło i nastała bieda!
Chodzą ludzie, lamentują: Bez literek- żyć się nie da!

Wynajęto detektywa, by odnalazł zbiega.
Zjeździł biedak pół planety: Abecadła nie ma!

Cóż się okazało, po kolejnym śledztwie:
Nasze abecadło - mieszkać z nami nie chce!

Wysłało do wszystkich - taką to wiadomość:
Nie szukajcie mnie dłużej! Nie wrócę do domu!

W liście coś jeszcze było...
Abecadło przesłanie zostawiło:
Pamiętajcie o zasadach ortografii!
To nie jest trudne! Każdy to potrafi!
Przeczytajcie czasem - zapisane strony! 
Zacznijcie pisać listy, odłóżcie telefony!

piątek, 17 października 2014

WIERSZYK - BULBULKI...

Słowo BULBULEK nie jest wymyślone przeze mnie; po raz pierwszy usłyszałam je na studiach, od pewnego wykładowcy, który obrazowo chciał nam opisać proses pączkowania drożdży :) Bulbulek może wyglądać tak jak ten stworek na obrazku poniżej (obrazek nie jest mojego autorstwa, ale jak tylko znajdę więcej czasu to swoją wersję bulbulków stworzę).



BULBULKI

Bulbulki to takie śmieszne kulki,
cały dzień jedzą żółte granulki!
Od rana do nocy bąbelkują i 
nowe bulbulki wciąż produkują!
Mieszkają sobie w Bulbulkowie,
każdy bulbulek Ci to powie!
Zbulbulkowane są tam ulice,
w bulbulkach toną też kamienice!
Żółte jest wszystko od ich granulek,
których je dużo każdy bulbulek!
Niezwykły ten świat - bulbulkowy,
wszyscy tu mają tylko głowy!

Kochane dzieci, jeżeli chcecie -
bulbulkiem małym zostać możecie!
Gdy wyobraźnię uruchomicie - 
to do bulbulków wnet dołączycie!

BAJOWIERSZYK - Łakomczuchy jak poduchy!


Wszystkim miłośniczkom i miłośnikom cukierni ten bajowierszyk dedykuję ;)

ŁAKOMCZUCHY JAK PODUCHY!

 Z cyklu: O misiu Marianie i koniu Stefanie...

W cukierni „Pod chmurką” dziś wielkie otwarcie!
Pomyślał, więc Marian: Będzie wielkie żarcie!
Koń Stefan popatrzył, podrapał się w głowę:
Ok! Zatem chodźmy! Weźmy kieszonkowe!
Weszli do cukierni, patrzą dookoła,
a tu każde ciastko do nich głośno woła:
Zjedz mnie Marianie! Zjedz mnie Stefanie!
Niech próżne to nie będzie nawoływanie!
Chłopaki nie mogli patrzeć obojętnie,
więc towar zakupili bardzo chętnie!
Marian kupił cztery ptysie i dwie rurki z kremem,
Stefan nabył wielką chałkę z malinowym dżemem!
Siedzą pod cukiernią, ciastka konsumują i
krem ze swoich futerek często oblizują!
Lecz na tym się nie skończyło,
bo im słodkości za mało było!
Po kolejne ciastka jeszcze pobiegli i
pod cukiernią na dobre zalegli!
Obaj najedli się nieprzyzwoicie -
połowa cukierni siedzi w jelicie!
Aż stała się rzecz niespodziewana!
Opadły im brzuchy po same kolana!
Obaj jęczeć zaczęli okrutnie:
Pomocy! Ratunku! Wszystko nam puchnie!
Mama Stefana ich zobaczyła,
szybko podbiegła i przemówiła:
O Wy głuptasy! Wy łakomczuchy!
Jesteście jak wielkie poduchy!
Nikt Wam teraz nie pozazdrości!
Z tego obżarstwa – będą niestrawności!
Nauczkę od losu obaj dostali -
swoje łakomstwo - odpokutowali!
Jaka stąd płynie dla dzieci nauka?
Nie zjadaj za dużo! Organizmu słuchaj!

czwartek, 16 października 2014

WIERSZYK - JAJO!

Zainspirowana wątkiem jajecznym, który pojawił się w poście:
 postanowiłam napisać wierszyk dla dzieci: 
JAJO!


JAJO!

Wszystkie jajka, może wiecie,
chodzą w płaszczykach po świecie!
Skorupkami nazywają -
płaszcze, które zakładają!
Pod skorupką też coś mają,
coś, co sprytnie ukrywają!
Znajdziesz, pod nią, ciuszek nowy:
to kubraczek jest białkowy!
Pod kubraczkiem - niespodzianka,
Żółte żółtko - niczym bańka!
Kto jajeczka lubi zjadać,
ten powinien tu uważać!
Pod płaszczykiem ze skorupki, 
trafia się kurczak malutki!

Dziewicze chłopięce jaja, czyli chińskie osiuśkańce...


Miałam niewątpliwą i wątpliwą przyjemność odbyć podróż do Chin... Dziwna to kraina, ciężka do ogarnięcia ludowi z Europy. Rzuciło mi się w oczy jakieś niezbadane, chińskie uwielbienie jaj: kurzych i nie tylko kurzych. W sklepikach spożywczych, tuż obok kasy, można zakupić gorące jaja w skorupach gotowane, w jakimś dziwnym brązowym płynie – nie wnikałam, co to za ciecz, ale odrażającego zapachu nie było. Wygląd jednak nie zachęcał do konsumpcji tego rarytasu. Natomiast w marketach i hipermarketach, gdzie człek z wozem zakupowym pomyka, można znaleźć pakowane próżniowo jaja w skorupach, w których siedzi sobie mały ptaszek - znaczy się jeszcze nie narodzone dziecięcie kurze, kacze czy nie wiem czyje. Wygląda to odrażająco. Jadłam i usiłowałam zjeść na chińskiej ziemi różne rzeczy, ale ten embrionik ptaszy w skorupce, nawet po dużej dawce alkoholu, nie znalazłby się w moim przewodzie pokarmowym. Wizja spożycia małego ptasiulka pokrytego już piórkami, razem ze szkieletem i pazurami przerosła nawet mnie. 
Kolejną jajeczną atrakcją w Chinach, której nie widziałam, nie wąchałam i nie próbowałam są: "dziewicze chłopięce jajka". Jest to wiosenny przysmak mieszkańców miasta Dongyang na wschodzie Chin, który odróżnia od wszystkich innych kurzych jaj na twardo na świecie sposób ich przyrządzania. Nabiał jest bowiem gotowany na... urynie uczniów miejscowych szkół podstawowych. Receptura nie jest skomplikowana, ale stawia jeden wymóg. Mocz może pochodzić tylko od chłopców, którzy nie skończyli 10 roku życia. Mocz zbierany jest w szkołach; producenci jaj wystawiają wiaderka w toaletach chłopców - każda kropelka uryny jest na wagę złota!

"Jeśli będziesz je jadł, nie doświadczysz udaru. Są dobre dla twojego zdrowia. Nasze rodziny delektują się nimi w trakcie każdego posiłku. W Dongyang wszyscy je uwielbiają" - zachwala walory rarytasu Ge Yaohua, który jest właścicielem jednego ze straganów oferujących "siuśkowate" wyroby. "Jajka gotowane w urynie są pachnące" - dodaje zaraz handlarz. Co do tego ostatniego twierdzenia, to trudno się z nim nie zgodzić. Kwestią otwartą pozostaje pytanie, jak pachną. Większość przybyszów, którzy przechadzają się bulwarem ze straganami, gdzie można kupić jajka z urynowego wywaru, przyznaje, że smród jest nie do wytrzymania. W związku z tym, nie wszyscy przyjezdni mają odwagę, by je skosztować. 

Dla dociekliwych i spragnionych nowych doznań smakowych zamieszczam:

Przepis na dziewicze chłopięce jaja ;)

Przygotowanie jajek zajmuje prawie cały dzień: przez kilka godzin jajka muszą być moczone w moczu. Następnie jajka gotuje się na twardo i łamie się skorupki. Popękane jajka kilka godzin gotuje się na małym ogniu, dolewając, co jakiś czas, następne porcje moczu. Gotowane w moczu jajka sprzedawane są za kwotę około dwukrotnie większą, niż kosztuje w Chinach gotowane w wodzie jajko.

Mieszkańcy miasta podkreślają, że "już ich przodkowie" gotowali w ten sposób jajka, bo odkryli, że dzięki nim mijają bóle brzucha, krzyża i stawów. Dodatkowo pożywne jajko dostarcza energii do długiej i ciężkiej pracy. Podobno dobre jest również na potencję.

SMACZNEGO!!!


Tekst powstał na podstawie informacji zawartych na stronach internetowych: www.tvn24.pl, www.wyborcza.pl, www.niewiarygodne.pl oraz doświadczeń własnych.