niedziela, 20 grudnia 2020

Migawki z życia kobiety… Epizod 1: Klątwa

O cholera!!! – zapomniałam o imieninach mamuni. Impreza o 17.00. Bez paniki, jest 16.00, zdążysz, chyba… W obliczu niestawienia się na uroczystość pewnikiem mamunia zawiesiłaby na mnie całe stado skundlonych, wiejskich Azorów w akcie rzucania klątw wszelakich. Tematyka klątw nie była mi obca, gdyż mamunia nieraz złowieszczyła, iż moje staropanieństwo jest wynikiem klątwy rzuconej na zlocie czarownic, który to zlot odbył się w czasach głęboko zamierzchłych. Owe czarownice, w towarzystwie demonów, oddając się orgiastycznym zabawom, naradom i ucztowaniu w ramach znudzenia wynikającego z mało urozmaiconej formy biesiadowania wymyśliły moją postać, osadziły w przyszłości i nadały piętno starej panny, która spełnia wszelakie wymogi tego gatunku. Swoją drogą to nie bardzo rozumiem, jak wyglądały te ich orgiastyczne uciechy skoro towarzystwo musiało uciekać się do tworzenia kogoś tak statystycznie nieciekawego jak moja postać. 

Koniec pierdulania, czas ruszyć zadek! Gustowny bukiet kwiecia sam się nie nabędzie! A i posypać łeb popiołem trzeba w drodze na imieninowe powinności, o kajaniu się w progu i przepraszaniu za spóźnienie nie wspominając… Tylko co ja, kurde, na siebie założę…? W okolicznościach sypania łba popiołem i kajania się w progu zasadne byłoby nadzianie pokutnej szaty w postaci wora po kartoflach. Może jednak ta czarna kiecka z ozdobnym łańcuchem u szyi wystarczy i zdołam ją założyć bez nadmiernego pomstowania na nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu…? Nie… Czarny kolor nie zwiastuje nic dobrego; dziś nie mam ochoty na wysłuchiwanie pojękiwań dotyczących bezguścia, z którym funkcjonuję od czasów dojrzewania. Kiecka przysporzy mi tylko dodatkowych problemów. 

Kudły! Jezu! Kudły! Leć i kręć wałki rzepowe! Walcząc z sianem na łbie kontynuuję rozważania: Może ta jasnoróżowa koszula i czarna spódnica…? O! I to jest myśl! Koszula będzie wyglądała profesjonalnie – taka niezobowiązująca biurowa kreacja imieninowa! Dobra, koszula jest, spódnica jest. Teraz pozostaje tylko to wszystko na siebie założyć. 

O dzięki ci patronko wszystkich z tłuszczowymi wałkami na plecach! Dopięliśmy się w biuście i nie ma straszących międzyguzicznych szpar, z których jeść woła prawy i lewy cycek, a właściwie to kawałek prawego i lewego cycka. Natomiast spódnica niepokojąco utknęła w okolicach bioder opinając wydatny zad. Jeśli łudziliście się, że stara panna ma niewydatny zad to przykro mi, ale nie stanowi to wyjątku w tym konkretnym przypadku. Niestety nie mogę z nią uczynić tego co bohaterka pewnego filmiku i zacząć się turlać w obłędzie po dywanie czy też nasmarować ud masłem, by kiecę naciągnąć na dupę, ponieważ postanowiłam walczyć ze stereotypem głupiej blond Klarci z dzióbdziającymi usteczkami i wiem, że te mało przemyślane zachowania nie zaowocują pozytywnym rozwiązaniem problemu. 

Majtki obciskające! I to jest myśl! Ja tu gdzieś w szufladzie takie cudo miałam! I to nie same majtki! Cały pancernik majtkowy! Od kolan po podcycki! Kochana! Nie ekscytuj się! – nadziewanie pancernika zawsze kończyło się tym, żeś spocona jak mysz z zadyszką lądowała na łożu. Szukaj dalej… Może czarne spodnie…? Elastyczne włókna, które producent zdecydowanie w zbyt małych ilościach w nich zamieścił, powinny uratować sprawę. 

No i spodnie jak ta lala przypasowały! Zero wielbłądziego kopyta czy też soczystej babówy wyzierającej z okolic łona! Jeszcze podkolanóweczki antygwałty i można wychodzić. Zaraz, zaraz… Jakie wychodzić? Majtki, jak przystało na porządną kobietę, załóż. I przyzwoity, aseksualny biustonosz załóż. Z tym ”porządną” to bym polemizowała, ale na ten czas porzućmy rozważania na ten temat. 

Niestety znalezienie podkolanóweczek zajęło mi kolejne bezcenne minuty. Jedna z dziurą, druga bez pary, trzecia wymiśkowana – znaczy się zakulkowana na piętach. No wiecie o co chodzi. Wstyd to prezentować społeczeństwu. Z biustonoszem aseksualnym poszło łatwiej – cudo w kolorze cielistym zgrabnie otuliło moje radośnie dyndające piersi. Bo w samej bluzce, z piersiami na wolności, iść nie wypadało.

Na poprawę pewności siebie i ogólnego samopoczucia wrzucę trochę delicji na ząb i można wychodzić. Zgłupiałaś!?! Delicje na poprawę?!? To że gacie morderczo nie wrzynają się w bebech i w krocze nie znaczy, że można żreć słodkie! Wyżresz po powrocie! O ile będzie miejsce w żołądku, bo znając mamunię to pewnie przerobiła na biesiadę pół Lidla i Biedronki. Na omastę, do efektów przerobu połowy Lidla i Biedronki, trzeba będzie z godnością jeszcze znieść najazd barbarzyńskich pytań stada bab w postaci: ciotek, babci Anieli i koleżanek mamuniowych. A za ciasne spodnie mogą tylko sprowokować towarzystwo do pastwienia się nad efektami bezrozumnego obżarstwa w obliczu osobistej tragedii życiowej jaką jest brak męża i przychówku w stosownej ilości.

No nic. Idźmy na ten imieninowy zlot czarownic osadzony w realiach XXI wieku. Ciekawe czy klątwy też będą rzucać…? 


Ciąg dalszy nastąpi… a wszelakie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe… 


Klara serdecznie zaprasza na pozostałe epizody, które znajdują się tutaj.

18 komentarzy:

  1. No widzę i czytam , że wena w najlepszej kondycji:-)
    Ja tam kolanóweczki, zwłaszcza grube sobie chwalę, po co mi gwałt w tym wieku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy w najlepszej kondycji ta wena, ale pobawić się w pisarzynę można ;)
      Kolanóweczki są super; też używam i sobie chwalę :)

      Usuń
  2. Ile trzeba się namęczyć, zakryć to i owo, aby wyglądać jak ludzie, a raczej jak kobieta, czy czarownica inaczej :-)
    Kolanóweczek nie mam i muszę zakupić.
    Fajnie się czytało.
    Pozdrowienia :-)
    Irena - Hooltaye w podróży

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakrywanie to ciężka robota, ale czegóż się nie robi by wyglądać czarownicująco ;)

      Usuń
  3. Fantastyczny sposób pisania. Bardzo niezwykły! Naprawdę jestem pod wrażeniem. Złośliwie, ale sympatycznie. Autoironicznie, no i sam tekst bardzo dobry.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję dobra Kobieto za tyle miłych słów :)

      Usuń
  4. A niby ubieranie to nie jest trudna czynność... Brawa za poczucie humoru, choć pewnie główna bohaterka wcale szczęśliwa nie była w czasie wizyty u mamusi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co mi wiadomo na imieninach mamuni nie było tak źle ;)

      Usuń
  5. Jesteś świetna, chętnie przyjęłam tę wielką dawę Twojego humoru :) szampan będzie dziś niepotrzebny :D czekam na kolejne części :) poczytam z dziką rozkoszą :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobię co w mej mocy, żeby Klarcia była godna nosić miano: alternatywa dla szampana ;)

      Usuń
  6. No tak, szykowanie się na imprezy rodzinne powoduje chaos w garderobie :D Najważniejsze jednak by bandzioł się zmieścił po dobrej wyżerce :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszna uwaga :) Z tym może być problem w przypadku założenia gaci; zdecydowanie bardziej sprawdzi się wersja odzienia w wydaniu oversize ;)

      Usuń
  7. Nie wiem ale dlaczego czytając miałam przed oczami siebie jakieś 14 lat temu, kiedy sama byłam ofiarą takich właśnie spotkań bo wtedy jeszcze było męża brak. Na pocieszenie głównej bohaterce dodam, to się nigdy nie kończy bo nawet gdy staropanieństwa ucieka przez okno w postaci męża, faceta, chłopaka...jak zwał tak zwał to później pojawia się wiadomo kolejnego pytania - A kiedy dzieci ?? Ha,ha tekst pierwsza klasa !!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tego świadomość, więc główna bohaterka jest niestety skazana na tułaczkę po wertepach pytaniowych ;)

      Usuń
  8. Ach to strojenie się, szczerze przyznam, ze czasem tego nie lubię, bo nigdy nie wiem w co sie ubrac. Kolanóweczek też nie ma

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strojenie się to też nie moja ulubiona czynność życiowa, ale czasami trzeba z siebie zrobić człowieka :)

      Usuń
  9. I chyba dlatego omijam wszelkie imieninowe złoty. Jak mi z tym niebanalnie pysznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lepiej czasami ominąć niż wdepnąć w taką imprezkę :)

      Usuń

KTO POSTY KOMENTUJE TEN POMNIKI, DLA POTOMNYCH, ZE SŁÓW BUDUJE :)