piątek, 11 grudnia 2020

Rozważania nad salcesonem i niewytłumaczalna miłość do świńskich żołądków…


Pisanie o rzeczach przyziemnych to ostatnio mój cel i rodzaj ćwiczeń literackich. Zajmijmy się dziś jegomościem salcesonem oraz rarytasami, które wywołują u wielu dreszczyk obrzydzenia i niepokojąco podnoszą poziom soków żołądkowych.

Moja miłość do salcesonu trwa odkąd pamiętam: uwielbiam ten podrobowy wyrób, w którym rozkosznie tkwi głowizna świńska w kawałkach, elementy świńskiego podgardla, skrawki mięsa wieprzowego, skórek i przyprawy zanurzone w wywarze pochodzącym z gotowania tych dobroci. Wszystko zamknięte w żołądku lub pęcherzu wieprzowym. 

Najlepsze salcesony jadałam na wsi u dziadków i w domu rodzinnym. Ten produkt wymagał odpowiedniej obróbki i serca, a wiejska sielanka dodawała mu tego niespotykanego gdzie indziej smaczku. Sklepowe salcesony opakowane w folię nie mają tej magii, a właśnie to opakowanie było obiektem mojego największego pożądania. Generalnie ludzie na wsi dają to opakowanie psom lub kotom, bo kto przy zdrowych zmysłach żre skórę z salcesonu?!? Ja żrę. Pozostaje odwieczne pytanie czy posiadam zdrowe zmysły…? Ostatnio się okazało, że nie bardzo, ponieważ borelioza i kumple bez skrępowania żerowali na moich komórkach nerwowych w najlepsze, więc wiecie – mogłam sobie pozwalać na stany niepoczytalności ;) 

Wróćmy do tematu… Byłam gotowa bić się z tymi wszystkim Burkami i Mruczkami o te skórki. Rozkoszne chrzęszczenie podczas ich rozgryzania wprawiało mnie w rodzaj kulinarnego orgazmu ;) Oczywiście zawartość świńskiego żołądka w postaci salcesonu też była smaczna i mogłam się takiej przekrojonej salcesonowej bani przyglądać godzinami: bogactwo kolorów i kształtów mięsnych zatopionych w sprężystej galaretce :) 

Obrońcy praw zwierząt zapewne po tych wyznaniach wbili we mnie wirtualne maczety i wyobrazili sobie mą postać w charakterze krwiożerczej bestii pochłaniającej małe prosiaczki w całości, której z japy wystają jeszcze malutkie raciczki ;) Cóż… tak mnie stworzyła natura, a skłonności do zjadania dziwnych rzeczy nie kończą się na salcesonie. Uwielbiam też świńskie gotowane uszy, ozory i ogony. Wzmożony ślinotok występuje przy smażonej cielęcej, drobiowej i wieprzowej wątróbce podanej w towarzystwie cebulki, rodzynek i jabłka. Rozkosznie mruczę przy gulaszach z żołądków gęsich, kaczych i kurzych. A jak dacie mi słój smalcu z borowikami lub dobrą kaszankę, koniecznie z wieprzową hemoglobiną, to oddam Wam całe królestwo, którego nie posiadam ;) 

Ostatnio dowiedziałam się od Mariana (chłop domowy), że po spożyciu salcesonu robię się agresywna i że to zapewne związane jest z dużą ilością szczeciny zawartej w środku... Marian uważa, że salceson jest obrzydliwy i pakują tam wszystko: szczecinę, racice, oczy, świńskie worki mosznowe i inne takie ;) Nawet jeśli pakują to jaki jest związek spożycia szczeciny z agresją? Hmm… Może ta szczecina łaskocze mnie po jelicie grubym, to irytuje moje jelito grube, a ono cichaczem wysyła impulsy w stronę mózgu, robię się wstępnie mało agresywna, a jak Marian drąży temat to coraz bardziej agresywna ;) No w każdym razie neuroanatomia agresji wywoływanej świńskim włosiem jest dla mnie tematyką zupełnie dziewiczą ;)


Dodatek dla zainteresowanych (wikipedia), gdybyście po przeczytaniu tego postu zrobili się głodni i zapragnęli stworzyć domowy salceson: 

Mięso na salceson poddaje się peklowaniu, obgotowuje i odpowiednio przyprawia. Tak przygotowaną masą wypełnia się żołądki wieprzowe lub pęcherze wołowe, gotuje i prasuje. 

Rodzaje salcesonów:

• Włoski (głowizna i skórki wieprzowe, rosół, przyprawy – czosnek, pieprz i kminek)

• Czarny (tłuszcz pokrojony w kostkę, głowy, serca, mózgi, nerki, skóry i krew wieprzowa, kasza manna, bułka tarta, rosół, przyprawy)

• Brunszwicki (podroby, skórki wieprzowe, krew, rosół, przyprawy)

• Saksoński (głowizna i skórki wieprzowe, rosół, krew, podroby, czosnek, kminek, przyprawy)

• Ozorkowy (peklowane ozorki wieprzowe, skórki wieprzowe, krew, rosół, przyprawy)

• Wiejski (głowy, nogi, mózgi i krew wieprzowa, pieprz, ziele angielskie)

Grafika: evedaff

18 komentarzy:

  1. Mój brat jest wielbicielem salcesonu, ja chyba nie jadłam dobrego, bo nie przepadam, aczkolwiek taki dobry, z musztardą, czemu nie? dziś prawdziwych masarzy już nie ma...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, ciężko znaleźć prawdziwych fachowców produkujących takie wyroby; pozostaje tylko zakasać rękawy i działać :)

      Usuń
  2. Jadam, a bywa, że sama robię, lubię dobrze przyprawiony, prawdzie salcesonowy, za salceson, ale ten dobry oddam wszelkie szynki i inne rarytasy. I co ważne, uważam, że nie da się w nim przedawkować czosnku toteż po takiej konsumpcji domowego przysmaku cuchnę jak zakład utylizacji wampirów, ale i tak uważam że polski jest najlepszy, a co ciekawe jadam też salceson smażony z toną ostrej papryki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam w klubie wielbicieli salcesonu i czosnku :D O smażonym salcesonie to nie słyszałam, muszę wypróbować :)

      Usuń
  3. Jestem fanką salcesonów i wszelakich podrobów. POdzielam Twoją miłość do tego jedzenia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło czytać, że następna wielbicielka salcesonu dołączyła do klubu ;)

      Usuń
  4. Ja również pałam tą niewytłumaczalną miłością :) Kocham podroby, pasztetową i salceson. W młodości zraziłam się do salcesonu przez utkwioną w nim owłosioną skórkę - ale tylko na przysłowiową chwilkę. Nasze młode pokolenie jednak stroni od tych pyszności :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fakt - skóra z włochami może zniechęcić, ale tylko na chwilkę ;)

      Usuń
  5. Kiedyś bardzo lubiłam salceson, ale taki robiony przez prawdziwego masarza. Był pyszny i nawet szczecina mi nie przeszkadzała.
    Dzisiaj jadam go mało, bo ten ze sklepu jest słony i zwyczajnie niezbyt dobry. Samej nie bardzo chce mi się robić. Jednak rozumiem Twoją miłość do salcesonu :-)
    Irena-Hooltaye w podróży

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety ten sklepowy rzadko bywa dobry; zatem nie pozostaje nic innego jak domowa produkcja :)

      Usuń
  6. O ja Cię. Ja należę do tej grupy co to nie lubi salcesonu. No nie umiem przekonać się do tego smaku itd. Jednak rozumiem Twoją miłość, ja tak uwielbiam tatar z cebulką, kiszonym ogórkiem i jajkiem- mniam. Także jestem mięsolubna, ale nie wszystko mi mi smakuje i co za tym idzie, nie wszystko jem.

    OdpowiedzUsuń
  7. I ja należę do tych co lubią salceson:) mama nauczyła go jeść i z wielką chęcią po niego sięgam jak tylko jeden w kraju :) tu niestety nie ma takiego jedzenia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak nie ma to trzeba zrobić i rozpropagować wśród tubylców :)

      Usuń
  8. Całkowicie podzielam Twoją miłość do salecesonu, wszelkich podrobów czy wieprzowych czy innego gatunku. Również jestem mięsożercą. A taki salcesonik z chrzanem albo musztardą i pajdą chlebka...mniam, mniam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest jedyna słuszna postawa w sprawie salcesonu i podrobów ;)

      Usuń
  9. Chociaż uważam się za osobę zdecydowanie mięsożerną to od salcesonu stronie,wlasnie te dodatki,szczeciny czy wyrazna krew jakos mnie odstrasza a po przeczytaniu Twojej szczegółowej listy mówię mu stanowczo nie. 😛😃

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj to niedobrze, że zniechęciłam ;) Ale to wszystko pyszniutkie jest, zapewniam :D

      Usuń

KTO POSTY KOMENTUJE TEN POMNIKI, DLA POTOMNYCH, ZE SŁÓW BUDUJE :)