środa, 24 marca 2021

Miś polerant i inne dziubdziusie drogowe...


Dziś słów parę o kierowcach i całym tym bajzlu, który można spotkać na drogach wszelakiego typu. Obiektywnym okiem patrząc nie nazwę się wirtuozem kierownicy, w tym temacie pokora i skromność zawsze wskazana: prawo jazdy zdobyłam będąc już w sędziwym wieku, czyli mając lat 28; w moich zamierzchłych czasach ludzie mieli prawko w wieku 17 lat. Nie chwaląc się, zdałam za drugim razem, ale wielkiej miłości do bycia kierowcą początkowo u siebie nie zanotowałam; po wielu latach jeżdżenia mogę powiedzieć, że lubię to robić; nie boję się jeździć w nowe miejsca, nie wpadam w panikę w sytuacjach trudnych – jeżdżę, bo naprawdę to lubię. Dorzucę też trochę statystyki: mandat dostałam raz w życiu, wypadków i kolizji z własnej winy: zero. Zatem uważam się za w miarę ogarniętego użytkownika drogi. 
Nie jeżdżę wulgarnie, chamsko, szpanersko, bezmyślnie, idiotycznie, pod wpływem alkoholu, itp., itd. 

Natomiast doznaję ciężkiej słabizny zderzając się z niektórymi kierownikami samochodów:
- jadę sobie za przypadkiem drogowym A, przypadek jedzie, nawet jak na moje oko, dość niemrawo; zaznaczam, że demonem prędkości nie jestem; zatem postanawiam przypadek A wyprzedzić; zabieram się dynamicznie za wspomnianą czynność i cóż się okazuje: przypadek A doznaje olśnienia, dokonuje wiekowego odkrycia i postanawia nagle wykorzystać maksymalną moc swojej bryki, dodaje gazu i w żaden sposób ja tym swoim, nie najgorszej jakości, rzęchem, nie jestem w stanie wykonać manewru wyprzedzania, co powoduje, że jestem zmuszona powrócić na pas drogi, z którego wystartowałam; dla mnie niebezpieczne chamstwo drogowe, a nierzadko spotykane…

- spotkanie z lanserem drogowym – koleś (nie spotkałam kobiety w takiej roli) siedzi mi na bagażniku, jakby mógł to wjechałby tym swoim przedłużeniem penisa w mój samochodzik, przebierając przy tym nogami na drodze w centrum miasta; rozumiem, że ciśnienie ma spore na zaprezentowanie możliwości swojej bryki, a tu takie ograniczenia na trasie - trafił się ruch, godzina szczytu i inne duperele skutecznie miażdżące możliwości wylansowania swojego mechanicznego cudeńka. Pozostawiam bez komentarza…

- niedzielni kierowcy... O matko i córko! – wyprowadzi na wybieg taki lub taka, najczęściej w weekend lub święta, ten swój wypolerowany ściereczką z mikrofibry samochodzik i jedzie tak, że nawet mnie, niespotykanie spokojnemu człowiekowi, w gaciach się gotuje; z namaszczeniem wprowadza ten swój wózek w zakręty, tak jakby źdźbło trawy rosnące na uboczu miało porysować wypolerowaną karoserię, a podmuch wiatru zostawić ślad na lśniącym lakierze; na drodze, gdzie wolno rozwinąć zawrotną prędkość 70 km/h jedzie ten nasz Miś-polerant w porywach 40 km/h. Też pozostawiam bez komentarza…

- samochodowe salony piękności - i tu niestety jestem zmuszona zbesztać kobiety; często widzę jak malują usta lub rzęsy czy poprawiają grubość warstwy pudru; nie wiem czy są to działania konieczne, gdy jest się kierowcą, ale widać wizerunek jest ważniejszy niż bezpieczeństwo; również pozostawiam bez komentarza mając nadzieję, że może jedna z drugą zastanowi się nad tym co czyni...

Takich perełek drogowych jest pewnie więcej na naszych kosmicznych drogach, a ich zachowania powodują, tylko i wyłącznie, wzmożone użycie słów powszechnie uważanych za wulgarne. Kierowców pod wpływem procentów nie komentuję; gdybym miała odpowiednią moc sprawczą dawałabym dożywotni zakaz prowadzenia pojazdów jakichkolwiek, nawet taczki z cementem.

15 komentarzy:

  1. Mam podobne spostrzeżenia dotyczące kierowców. Mnie najbardziej drażni, że ludzie nie liczą się z innymi użytkownikami dróg. Mają w nosie, że ktoś przez nich czeka czy nie zdąży przejechać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dodałabym do tej listy jeszcze parę punktów...Niestety, zdaję sobie sprawę, że też czasami jakieś błędy popełniam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie powiem nic na ten temat, nie znam go zupełnie. nie prowadzę. Nigdy nie próbowałam nawet zrobić prawa jazdy, uważam, że ludzie powinni mi za to dziękować bo wielu z nich żyje tylko dzięki temu, że podjęłam taką decyzję.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja bym jeszcze całą listę znalazła.
    Prowadzę od wielu lat i przejechałam tysiące kilometrów. Jednak coraz bardziej boję się idiotów różnej maści na drogach.
    Kiedy jest się na polskiej rejestracji za granicą, nie ma się dobrych doświadczeń. Siedzenie na zderzaku, trąbienie, pokazywanie środkowego palca, a ograniczenie do 30 km/h.
    Ostatnio szłam za starszą panią w sklepie, butla z tlenem przyczepiona do rollatora, ciężki oddech, a potem pani wsiada do super mercedesa i odjeżdża, nie patrząc na nic. Wszystko mnie to przeraża.
    Irena- Hooltaye w podróży

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślę, że o kulturze drogowej powinni właśnie mówić już na kursach. Niestety, ja zauważyłam że pewne marki aut jakoby już mają wpisane tzw chamstwo drogowe ;) Najgorsze jest to, że Ty jedziesz dobrze, a przez jakiegoś innego takiego uczestnika możesz ulec wypadkowi, bo on jest królem drogi...

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie brak wariatów za kołkiem. Codziennie mijam za kołkiem ludzi którzy absolutnie nie powinni być kierowcami chyba ze hulajnogi i niestety nie mówię tu o jeździe po pijaku. Pańcie malujące się za kołkiem, osobniki w słuchawkach, gadacie przez tel, każda na zderzak.. grzechow nie brakuje.,

    OdpowiedzUsuń
  7. U mnie w NIR to dopiero są perełki. Tu nie wiedzą co to kierunkowskaz. W dodatku nie znaja przepisów i na skrzyżowaniu czają się kto pierwszy ruszy , a kto przepuści. Parodia :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja sie wiele naoglądałam dziwactw :D Ale serio, to nie kawał to było na prawdę - dwie typowe blondynki, zepsute auto. To znajomy znajomego zaproponował pomoc i chce holować te kobietki. W czasie jazdy, łup ! Auto go uderzyło. Okazało się, że kobietki siedziały sobie z tyłu samochodu, no bo przecież on je holował i prowadził :P

    OdpowiedzUsuń
  9. Zawsze powtarzam, że mamy połowiczny wpływ na to, by cało wrócić do domu, bo nic nie poradzimy na tych wszystkich, którzy uważają się za miszczów kierownicy...a niektórzy nie powinni w ogóle dostać prawka!

    OdpowiedzUsuń
  10. Oj tak, zgadzam się zupełnie. Dodałabym do listy jeszcze kierowców nie używających migacza, objeżdżających całe rondo po zewnętrznym pasie I tych, którzy najbardziej mnie denerwują - używających nagminnie klaksonu. Tego niecierpię!

    OdpowiedzUsuń
  11. Temat rzeka :) tu można by duzo pisać. Ja ogólnie boję sie wyjedzac na autostradę. Boję się tych co jadą po niej szybko i używają w tym czasie telefonu, a to widać jak na dłoni. Samochodem zuca jak szmata i nie wiadomo jak się zachowac, co robić... zwalniać, przyspieszać czy trąbić....w mieście z reguły tez masakra jak jedzie mi taki dziadek 40/h na 60/h a ja nie mam możliwości wyprzedzić 🙈
    Dziwię się że takim dziadkom po 80-siatce w Norwegii pozwala się jeszcze jeździć 🙈

    OdpowiedzUsuń
  12. Chyba wszędzie to dzieje się nagminnie wszedzie,tutaj w UK jednak ludzie mają sposób na takich pstryk zdjecie delikwenta i twitt na policję.

    OdpowiedzUsuń
  13. Dobrze że nie jestem kierowca bo bym takich dziadów... Masakra co się robi na tych polskich ulicach. Moja ciocia zrobiła prawko ale jezdzi bardzo rzadko, zwyczajnie nie lubi. Nie dziwie jej się. Chamstwo ma długie nogi na polskich ulicach.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja mam takie spostrzeżenia i trochę mi żal kobiet za kierownicą dużych aut. Nierzadko na parkingach przed dużymi marketami widziałam rozpaczliwe manewry dużych samochodów, często "terenówek", ale i dużych audi itp. Za kierownicą siedziały kobiety. Wyjeżdżały z miejsca parkingowego często na 5 razy-tył, przód, tył, przód skos itp. Ustawia się kolejka samochodów, w nich rechocący (i nie tylko w nich) panowie. No wiadomo baba za kierownicą, ćwok i tyle. Pomijam, że rzadko który pomógł wymanewrować takiej kobiecie, co przyspieszyłoby cały proceder. I tak sobie myślę, która z tych kobiet chciała takie duże auto? I tak mi przychodzi do głowy, a znam to też z opowiadań znajomych, że duże auto kupił dla siebie (czytaj rodziny) mąż. Musi być duże auto, bo przecież on nie może być gorszy od sąsiada, znajomego, kumpla, kuzyna itp. Zona zostaje postawiona pod ścianą, ponieważ na zakupy jeździ ona, dziecko do przedszkola zawozi ona i na tym się jej prawa do auta kończą. Nieważne, że boi się nim jeździć, że nie daje sobie rady, ważne, że jego ego zostało zaspokojone. Byłam też świadkiem awantury na parkingu, kiedy ona, chcąc złapać dziecko za rękę, gwałtownie odwróciła się, popychając wózek z zakupami, który uderzył w tył samochodu i lekko zarysował lakier. No.... cudo zostało naruszone- jego cudo. Nie dziwę się, ze one tak potem na kilkanaście razy wyjeżdżają z miejsca postojowego i chyba na drodze też wszystko robią, by nie nabroić.
    Dla mnie drogową plagą są TiRy- siądzie taki na zderzak i nie odpuści. Kiedy miałam malucha bardzo często tak się bawili- zderzak, światła, trąbienie, ale wyprzedzać im się nie śpieszyło.
    Bardzo lubię prowadzić samochód, ale coraz bardziej się boję. Prawo jazdy mam od 35 lat:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja nie mam prawka. Próbowałam kiedyś nieudolnie zdać 9 razy ale przyniosło mi to tyle stresu, że się poddałam. Może i lepiej, bezpieczniej dla społeczeństwa. Niektórzy nie powinni siadać za kierownicą :P. Teraz sobie tylko spokojnie siedzę na siedzeniu pasażera i słucham jak mąż klnie na tego typu osobniki :P. Mam te 28 lat kiedy Ty robiłaś, ale ja już chyba nie zrobię. Moja reakcja na stres nic a nic się przez te 10 lat nie zmieniła.

    OdpowiedzUsuń

KTO POSTY KOMENTUJE TEN POMNIKI, DLA POTOMNYCH, ZE SŁÓW BUDUJE :)