Jak wygląda „życie” po śmierci? Każdy pewnie, nie raz i nie dwa, widział swoje prywatne niebo…
Oczywiście - nikt nie zakłada odwiedzenia piekła, chociaż tam podobno ciekawiej jest…
Moje, nieco odjechane, niebo wygląda tak:
Umarłam… Nie czuję swojego ciała, jestem czymś w rodzaju pianki lub ptasiego mleczka - swobodnie przenika przeze mnie powietrze, o cynamonowym zapachu, które mnie unosi… Odkrywam, że dostałam swoje własne cukierniane niebo i słodkości, które uwielbiałam za życia. Podskakuję, jak na trampolinie, odbijając się od puszystego kremu o smaku kokosowym. Niektóre skoki są tak wysokie, że dosięgam bezowych chmurek; mogę je skubnąć i spróbować jak smakują: najlepsze bezy, jakie jadłam - nie za słodkie, przełamane kawowym kremem. Spotykam inne skaczące dusze, łapiemy się za ręce i wspólnie nurkujemy w ogromnym torcie czekoladowym. Ktoś wymyśla zabawę: Zróbmy sobie korytarzyki - jak dżdżownice, kto pierwszy trafi na cztery wisienki ukryte w cieście - wygrywa! Rozgarniam, więc, rękami puszyste ciasto, zapach czekolady powoduje, że od czasu do czasu tracę przytomność; pakuję do ust coraz większe kawały tortu - jest pyszny! Aksamitny krem czekoladowy sprawia, że cały czas się śmieję. Trafiam, po jakimś czasie, na pierwszą wiśnię - czuję, że była moczona w dobrym likierze wiśniowym, takim babcinym… Słyszę, jak ktoś woła: Mam, mam, czwartą!
Dziwne jest to, że zjadam nieprzyzwoite ilości ciasta, kremu i nie czuję nic w żołądku: w cudowny sposób zmieniają, w moim wnętrzu, stan skupienia i parują przez moją skórę - teraz pachnę mleczną czekoladą… Jest mi błogo, oczy same się zamykają. Podchodzi do mnie jakaś kobieta, która zauważyła moje senne spojrzenie. Pachnie, wyjętym z pieca, gorącym, ciastem drożdżowym z malinami. Bierze mnie za rękę i mówi: Chodź Nowa, pokażę Ci, jak można się oddać najsłodszej drzemce w naszym niebie… Wyciąga z bezowej chmurki jakąś białą kuleczkę i rzuca ją wysoko - kulka pęcznieje, zamienia się w tęczowy obłok, który spada tuż obok mnie. Wielka, puszysta poducha, jak śmietankowy krem w ptysiu, zabiera mnie w niezwykłą podróż… Sprawdzam, jaki ma smak - to smak ptysia, w którego kremie uwielbiałam, na Ziemi, ubabrać sobie nos… Otulona miękkością, jakiej nie znałam, kołysana jak noworodek, zasypiam - słysząc, kojący duszę, dźwięk rajskich dzwoneczków z gorzkiej czekolady z nutą pomarańczy…