Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rura. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą rura. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 7 sierpnia 2014

Jak utknąć w rurze i przeżyć? ;)



Z cyklu wspomnienia wakacyjne uznałam, że warto opisać jedną taką małą przygodę, która zadziała się kilka lat temu w Aquaparku w Sopocie. W tymże to aquaparku, niestety, dałam się namówić na skorzystanie ze zjeżdżalni w postaci rury. Przed jedną z nich nie było kolejki, co oczywiście, mogło dać mi do myślenia, ale jakoś na ten, dany moment , moje szare komórki przestały pracować na pożądanych trybach. Aaaa… dodajmy, że nie jestem, raczej, zwolenniczką, ostrych wrażeń… Wpakowałam, więc swój zacny tyłek do otworu wspomnianej wcześniej rury i … ocknęłam się na dole podtopiona, pół przytomna i prawie odarta z odzieży kąpielowej. Moje wspomnienia z tego przejazdu są bardzo ubogie – pamiętam tylko, że porwała mnie jakaś siła tajemna i z prędkością światła sponiewierała po ścianach tejże sympatycznej zjeżdżalni, która okazała się szybką rurą – kamikadze. Po otarciu się o śmierć i groźbie przeniesienia na tamten świat w dość nietypowy sposób, postanowiłam skorzystać z innej zjeżdżalni – tym razem poczytałam co i jak, więc wybrałam spokojną zjeżdżalnię rodzinną w kolorze słonecznej żółci. Siadam sobie na progu startowym, czekam na zielone światełko i ruszam…
I tutaj znowu moje młode życie zostało wystawione na próbę, tym razem groziła mi śmierć z powodu połamania kręgosłupa za pomocą mocnego uderzenia stóp należących do osoby jadącej za mną. Nie wiem jak to jest w przyrodzie możliwe, ale utknęłam w połowie zjeżdżalni… oczywiście nie z powodu nadmiernych gabarytów. 
Mój mózg zaczął rozpaczliwie myśleć: 
- odpychaj się intensywnie rękami i wszystkim co się do tego nadaje… niewiele tego było, oprócz rąk, ale i tak nie pomogło… 
- zaaranżuj stringi - wsadź sobie majty w tyłek – zawsze to bardziej poślizgowy materiał niż gacie od kostiumu kąpielowego… nie pomogło… 
- zmień pozycję, połóż się… nie pomogło… 
- zacznij krzyczeć, więc zaczęłam wrzeszczeć: Ludzie! Ja tu siedzę! Hamujcie! 
Na szczęście za mną jechała moja ukochana kuzynka i z wyszukaną gracją przepchnęła moje zrozpaczone jestestwo w kierunku wyjścia. Przeżyłam.

Jaki morał z tej opowieści: w życiu zawsze należy znaleźć złoty środek… ;)