czwartek, 16 października 2014

WIERSZYK - JAJO!

Zainspirowana wątkiem jajecznym, który pojawił się w poście:
 postanowiłam napisać wierszyk dla dzieci: 
JAJO!


JAJO!

Wszystkie jajka, może wiecie,
chodzą w płaszczykach po świecie!
Skorupkami nazywają -
płaszcze, które zakładają!
Pod skorupką też coś mają,
coś, co sprytnie ukrywają!
Znajdziesz, pod nią, ciuszek nowy:
to kubraczek jest białkowy!
Pod kubraczkiem - niespodzianka,
Żółte żółtko - niczym bańka!
Kto jajeczka lubi zjadać,
ten powinien tu uważać!
Pod płaszczykiem ze skorupki, 
trafia się kurczak malutki!

Dziewicze chłopięce jaja, czyli chińskie osiuśkańce...


Miałam niewątpliwą i wątpliwą przyjemność odbyć podróż do Chin... Dziwna to kraina, ciężka do ogarnięcia ludowi z Europy. Rzuciło mi się w oczy jakieś niezbadane, chińskie uwielbienie jaj: kurzych i nie tylko kurzych. W sklepikach spożywczych, tuż obok kasy, można zakupić gorące jaja w skorupach gotowane, w jakimś dziwnym brązowym płynie – nie wnikałam, co to za ciecz, ale odrażającego zapachu nie było. Wygląd jednak nie zachęcał do konsumpcji tego rarytasu. Natomiast w marketach i hipermarketach, gdzie człek z wozem zakupowym pomyka, można znaleźć pakowane próżniowo jaja w skorupach, w których siedzi sobie mały ptaszek - znaczy się jeszcze nie narodzone dziecięcie kurze, kacze czy nie wiem czyje. Wygląda to odrażająco. Jadłam i usiłowałam zjeść na chińskiej ziemi różne rzeczy, ale ten embrionik ptaszy w skorupce, nawet po dużej dawce alkoholu, nie znalazłby się w moim przewodzie pokarmowym. Wizja spożycia małego ptasiulka pokrytego już piórkami, razem ze szkieletem i pazurami przerosła nawet mnie. 
Kolejną jajeczną atrakcją w Chinach, której nie widziałam, nie wąchałam i nie próbowałam są: "dziewicze chłopięce jajka". Jest to wiosenny przysmak mieszkańców miasta Dongyang na wschodzie Chin, który odróżnia od wszystkich innych kurzych jaj na twardo na świecie sposób ich przyrządzania. Nabiał jest bowiem gotowany na... urynie uczniów miejscowych szkół podstawowych. Receptura nie jest skomplikowana, ale stawia jeden wymóg. Mocz może pochodzić tylko od chłopców, którzy nie skończyli 10 roku życia. Mocz zbierany jest w szkołach; producenci jaj wystawiają wiaderka w toaletach chłopców - każda kropelka uryny jest na wagę złota!

"Jeśli będziesz je jadł, nie doświadczysz udaru. Są dobre dla twojego zdrowia. Nasze rodziny delektują się nimi w trakcie każdego posiłku. W Dongyang wszyscy je uwielbiają" - zachwala walory rarytasu Ge Yaohua, który jest właścicielem jednego ze straganów oferujących "siuśkowate" wyroby. "Jajka gotowane w urynie są pachnące" - dodaje zaraz handlarz. Co do tego ostatniego twierdzenia, to trudno się z nim nie zgodzić. Kwestią otwartą pozostaje pytanie, jak pachną. Większość przybyszów, którzy przechadzają się bulwarem ze straganami, gdzie można kupić jajka z urynowego wywaru, przyznaje, że smród jest nie do wytrzymania. W związku z tym, nie wszyscy przyjezdni mają odwagę, by je skosztować. 

Dla dociekliwych i spragnionych nowych doznań smakowych zamieszczam:

Przepis na dziewicze chłopięce jaja ;)

Przygotowanie jajek zajmuje prawie cały dzień: przez kilka godzin jajka muszą być moczone w moczu. Następnie jajka gotuje się na twardo i łamie się skorupki. Popękane jajka kilka godzin gotuje się na małym ogniu, dolewając, co jakiś czas, następne porcje moczu. Gotowane w moczu jajka sprzedawane są za kwotę około dwukrotnie większą, niż kosztuje w Chinach gotowane w wodzie jajko.

Mieszkańcy miasta podkreślają, że "już ich przodkowie" gotowali w ten sposób jajka, bo odkryli, że dzięki nim mijają bóle brzucha, krzyża i stawów. Dodatkowo pożywne jajko dostarcza energii do długiej i ciężkiej pracy. Podobno dobre jest również na potencję.

SMACZNEGO!!!


Tekst powstał na podstawie informacji zawartych na stronach internetowych: www.tvn24.pl, www.wyborcza.pl, www.niewiarygodne.pl oraz doświadczeń własnych.

środa, 15 października 2014

BAJOWIERSZYK - Kapelusze z żab!


Tak jakoś spontanicznie się stało, że koala Marian i koń Stefan zostaną bohaterami opowiastek różnego typu :)

KAPELUSZE Z ŻAB!

Z cyklu: O misiu Marianie i koniu Stefanie...

Misiek Marian i koń Stefan,
wymyślili sprytny plan:
kapelusze upleść chcieli,
jakich nigdy nie widzieli!
Więc na łąkę się udali,
żab zielonych nałapali!
Marian straszliwie je splątał,
Stefan sznurem je powiązał!
Chodzą obaj, zęby szczerzą!
Sami w swój talent nie wierzą!
Kapelusze mamy modne:
duże, śliskie i wygodne!
I do tego nam kumkają!
Zieleniami zachwycają!
Żaby piszczą, kwiczą, płaczą!
Już wolności - nie zobaczą!
Słyszy to koza Ludwika,
co koziołki często fika!
Wnet łobuzów dwóch złapała,
 kazanie im wykrzyczała:
Wy hultaje, okrutnicy!
Zamknę Was w mojej piwnicy!
Jak możecie więzić żaby?!?
One nie są do zabawy!
Tak jak Wy - to żywe stwory!
A z Was - prawdziwe potwory!
Słonia Zdzisia tu zaproszę -
on z Was zrobi wnet bambosze!
Zobaczymy co powiecie,
jak pod Zdzisiem ugrzęźniecie!
Obaj zbledli, posmutnieli,
kapelusze szybko zdjęli.
Koza żaby uwolniła,
a łobuzów pouczyła:
Kto na Ziemi zamieszkuje,
to, co żyje, niech szanuje!

wtorek, 14 października 2014

BAJOWIERSZYK - Niesforny koala Marian...


Z okazji Dnia Nauczyciela powstał bajowierszyk o misiu Marianie i koniu Stefanie; opowiastka z morałem :)

NIESFORNY KOALA MARIAN

Z cyklu: O misiu Marianie i koniu Stefanie...

Miś koala, zwany – Marianem,
pobił się w szkole z koniem Stefanem!
Mama Misiowa rwie sierść z czoła:
Któż to takiego stworzył potwora!
Koala Marian, z podbitym okiem,
spogląda na nią zdziwionym  wzrokiem.
Mamo Kochana, nie wiesz wszystkiego:
To Stefan mnie gonił do upadłego!
Łapki mam małe, ledwo mu zwiałem!
Lecz potem, nagle, oprzytomniałem:
Nie będę bał się konia Stefana,
więc mu związałem sznurem kolana!
Stefan zezłościł się niemożliwie,
lecz spojrzał na mnie jakoś tchórzliwie!
To ja go kopnąłem, ogon związałem i
do kącika szybciutko pognałem!
Stefan zaś płakać zaczął straszliwie:
że go pobiłem – niby dotkliwie!
Przybiegła nasza wychowawczyni i
takie do nas uwagi czyni:
Misiu Marianie, co ja mówiłam?
Czego Was w szkole dziś nauczyłam?
Przemoc to nie jest sposób na życie,
więc teraz obaj się przeprosicie!
Marian zatroskał się niesłychanie:
Przykrość sprawiłem, nie tylko, mamie!
Nasza kochana wychowawczyni,
patrzeć nie może na te wyczyny!
Od dzisiaj wszystkim obiecujemy:
Już żadnej bójki nie zmontujemy!
Będziemy w zgodzie, od teraz, żyli i
w naszej szkole przyjaźń szerzyli!

WIERSZYK - Kanapeczki!


KANAPECZKI

Kromka chleba, pół bułeczki,
będą pyszne kanapeczki!
Świeże masło i pachnące -
wyląduje dziś na kromce!
Na masełko - plaster szynki -
od różowej, wiejskiej świnki!
A na szynkę - ser wędruje:
żółty, w dziurkach się lubuje!
Pomidorek ser przykrywa i
rzodkiewki zaraz wzywa!
Na rzodkiewki - szczypior spada,
szczypta soli ich dopada!
Tak kanapka nam powstała!
Zdrowa, pyszna, doskonała!
Więc zajadaj ją kolego! 
My życzymy Ci: Smacznego!

poniedziałek, 13 października 2014

WIERSZYK - Ogrodowe łobuziaki!


Ku uciesze, mam nadzieję, rodzicieli pozwoliłam sobie stworzyć kolejny bajowierszyk, z zadaniem rysunkowym, mający na celu bliższe zapoznanie się z niektórymi warzywkami i owocami :)

OGRODOWE ŁOBUZIAKI

Dziś w ogrodzie wielka draka:
Pan pomidor zbił buraka!
Dołączyła się brzoskwinia –
oberwała od niej dynia!
Popłakały się rzodkiewki,
obraziły się marchewki!
Por z sałatą rwały liście,
gdy pan ziemniak wlazł na wiśnię!
Płaczą szpinak i kapusta,
wystraszyła je pietruszka!
Rzepa z grochem krzyczą w kącie –
na cukinię, co się kąpie!
Szczaw i szpinak drwią z cebuli,
która się do bobu tuli!
Dwie papryki z patisonem –
skaczą dziko przed melonem!
Szczypior z koprem szczypią śliwki,
pomagają im oliwki!
Kalarepa szczaw tarmosi,
jabłko je o spokój prosi!
Karczoch z malin szydzi głośno:
Te to nigdy nie urosną!
Zrobił się straszliwy raban!
Ogrodowy trwa bałagan!

Tu dla dzieci jest zadanie!
Trudne będzie to wyzwanie!
W czarodzieja się zabawcie!  
I porządek zaprowadźcie!
Kartki z bloku przygotujcie!
I obrazek narysujcie!
Bohaterów opowiastki –
przenieście na swoje kartki!
Niech utworzą wielkie koło!
Niech zatańczą dziś wesoło!
Każdemu uśmiech dodajcie!
A ich nazwy pamiętajcie!

  

sobota, 11 października 2014

"Halo, PENIS?"

W moim, już dosyć długim, życiu los nigdy mnie nie obdarował... nic nigdy nie wygrałam... do… pewnego, statystycznie niczym nie wyróżniającego się, dnia, kiedy to okoliczności wszelakie przyrody i niezbadane zjawiska paranormalne, zawiodły mnie na spektakl pod tytułem „Halo, Penis?”. Nie będę się zagłębiać w procedury w jakich zostałam laureatką „główniej” nagrody, natomiast zachęcam do wybrania się na, jakże dla mnie szczęśliwą ;), „komedię eteryczną o lekkim zabarwieniu erotycznym – naga prawda o ojcostwie”. 

Zainteresowanych spektaklem odsyłam tutaj: http://www.halopenis.pl/p/blog-page_4116.html


"Głównymi bohaterami sztuki są Andy i Roger. Andy to mężczyzna, jeszcze dosyć młody, mający za sobą hulanki i swawole, a przed sobą odpowiedzialność przez duże „O”. Wszystko za sprawą przyszłego potomka. I niby wszystko powinno być dobrze, gdyby nie jego najserdeczniejszy przyjaciel, Roger.
Roger to penis.
Błyskotliwy, inteligentny, śmiały, o wielu twarzach wystawiający swojego właściciela na wiele prób. Andy prowadzi rozmowy ze swoim spersonifikowanym przyjacielem. Wspólnie szukają sposobu, jak poradzić sobie z osamotnieniem, humorami ciężarnej żony i czekającym go ojcostwem. Rolę mentora w tych zagadnieniach pełni sam Roger. W napięciu oczekiwania na potomka pojawia się oczywiście chwila słabości, którą skrzętnie chce wykorzystać Roger, namawiając Andy’ego do „złego”.
Poczynania obu bohaterów to podszyta czarnym humorem komedia, na dnie której kryje się prawda związana z obawami i lękami człowieka mającego sprostać arcyważnemu zadaniu jakim jest ojcostwo. Zabawne dialogi, komiczne sytuacje, błyskotliwe komentarze do spraw damsko-męskich, a do tego fenomenalna wiwisekcja męskiej natury i postrzegania świata przez pryzmat… Rogera. To wszystko sprawia, że ta oryginalna sztuka jest inteligentną rozrywką z drugim dnem. Ucieszy i rozbawi zarówno prawdziwych macho, jak i ortodoksyjne feministki."

piątek, 10 października 2014

BIEDRONY atakują!



Dziś słów kilka z pogranicza nauk ścisłych. Ostatnimi czasy zaniepokoiłam się dużą ilością biedronek nawiedzających moje osiedle, zwłaszcza w słoneczne dni. Biedrony obsiadają mury, pakują się do mieszkania i generalnie jakieś takie bezczelne są. Po bliższych oględzinach doszłam do wniosku, ze to chyba rasowe biedronki być muszą, bo kropki dziwne mają. Moja psiura namiętnie je pacyfikuje łapą lub swoim wielgachnym jęzorem dokonuje egzekucji na bidulach;  od czasu do czasu wpada na pomysł, aby zachęcić je, poprzez machanie ogonem, do zabawy, ale z racji na to, iż są to stworzenia mało interaktywne, po paru chwilach Pyśka wraca do mordowania biedroniego rodu.

Poszperałam w necie i cóż odkryłam: ATAKUJE MNIE BIEDRONKA AZJATYCKA!

Poniżej zamieszczam wywiad z kompetentną osobą, która fachowo nakreśla problem (źródło: wyborcza.pl):
O biedronkach mówi dr Piotr Dąbkowski z katedry zoologii bezkręgowców i limnologii Wydziału Biologicznego Uniwersytetu Szczecińskiego.

Tomasz Maciejewski: Skąd tyle biedronek w październiku?

dr Piotr Dąbkowski: To czas, kiedy szukają sobie miejsca na zimowanie, hibernację. Na przykład w naszych mieszkaniach, gdzieś w pod parapetem, w kącie. Te, które takiego miejsca nie znajdą, nie przetrwają. A instynkt im podpowiada, że już za chwilę będzie trudniej, bo będzie zimniej. Biedronki lubią ciepło, słońce.

Czyli jeśli temperatura się obniży, już ich nie zobaczymy?

- Tak. Ich aktywność spada wraz ze spadkiem temperatury.

Czy to prawda, że dokuczają nam azjatyckie biedronki?

- Pewnie "nasze" też, ale jeśli jest ich dużo - prawdopodobnie to Harmonia axyridis - biedronka azjatycka. Ten gatunek ma tendencję do skupiania. I lubi tereny zurbanizowane, gdzie są ludzie.

Podobno są bardziej agresywne niż nasze, rodzime gatunki?

- Częściej dochodzi do ukąszeń.

Czymś to grozi?

- Oprócz nieprzyjemnego doznania, uszczypnięcia - nie. Natomiast w około 10 procentach przypadków kontakt z Harmonia axyridis powoduje reakcje alergiczne. Jest za to odpowiedzialna substancja o nazwie metoksyparazyna, wydzielana z gruczołów obronnych. Ona też plami.

Od kilku lat słyszymy, że odmiana azjatycka wypiera nasze biedronki.

- To gatunek bardzo ekspansywny. Jest w stanie wykonywać loty długostansowe. Jest też płodny - do pięciu pokoleń w ciągu roku.

Podobno w Europie pojawiła się dopiero w 1999 roku, a w Polsce w 2006 r.

- Pod Poznaniem. Ale prawdopodobnie była już wcześniej, tylko że nie została zidentyfikowana. Pochodzi z Azji. W latach 60. pojawiła się na terenach Ukrainy, Białorusi. W latach 80. we Francji.

Do Ameryki sprowadzono ją, by zwalczać mszyce. Jest więc pożyteczna.

- Tak jak nasze biedronki żywi się mszycami i innymi owadami. Ale też pyłkami kwiatowymi, nagryzą owoce. Może więc być szkodnikiem.

Jak się jej pozbyć?

- Z mieszkania? (śmiech) Środków owadobójczych w pomieszczeniach nie zalecam. Najlepiej usunąć mechanicznie, na przykład odkurzaczem. Jeśli usuniemy gniazdo, następne biedronki nie powinny się już pojawiać.

Przeżyje wciągnięcie przez odkurzacz?

- Ma spore szanse. Chrząszcze dzięki dość masywnej budowie ciała są odporne na urazy.

Pytałem o to, pół żartem pół serio, bo chciałbym wiedzieć, czy tylko się opędzać czy rozgniatać?

- To kwestia etyki... Nie jest to gatunek chroniony. Co więcej - jest niepożądany w naszym ekosystemie. Nawet tak zmienionym jak miasto. Ale osoby, które nie są w stanie rozpoznać, jaki to gatunek, raczej niech nie zabijają...

Jeśli chcemy uniknąć etycznych dylematów, lepiej pozamykać okna, założyć moskitierę itp.

- Podobno odpycha je mentol, więc można posmarować framugi.

Co to za biedronka?

Harmonia axyridis (nazywana też "arlekinem" lub "harlekinem" od angielskiej nazwy Harlequin ladybird) jest biedronką średniej wielkości (5-8 mm, podobne wymiary ma popularny u nas gatunek - biedronka siedmiokropka), o bardzo zmiennym ubarwieniu. Od żółtego przez pomarańczowy i czerwony do czarnego.

Liczba kropek: od 0 do 23

Spotykana głównie na krzewach i drzewach liściastych

Żyje przeciętnie kilka miesięcy, maksymalnie 3 lata

Naturalny zasięg występowania - wschodnia i środkowa Azja. Ale gatunek okazał się bardzo ekspansywny. Występują w Ameryce Północnej (sprowadzono ją tam do walki z mszycami), Ameryce Południowej, Europie, Afryce.

Azjatyckie biedronki są bardziej drapieżne od rodzimych gatunków.

W Polsce występuje 75 gatunków biedronek

Na całym świecie jest 5,2 tys. gatunków biedronkowatych.


Zachęcam również do lektury artykułu: 

wtorek, 7 października 2014

GALERIA, czyli moje fiu bździu...

Tym również zajmuję się w wolnych chwilach, jak mi się zachce powyżywać artystycznie :)

1. Pastelowo... (pastele, papier).



2. Gwiaździsta noc - Vincent van Gogh - kopia (akryl, płótno).



3. Kółka (akryl, tektura).



4. Oko (akryl, płótno).





5. Pejzaż (akwarela, papier)



6. Motyl (pastele suche, papier)



7. Pyśka (akwarela, akryl, papier)


8. Tajemniczy ogród (akryl, płótno, 100cmx70cm)























9. Jesienny taniec drzew (akryl, płótno, 100cmx70cm)



















10. Pejzażyk (kredki akwarelowe, papier)


















Zanim osądzisz DZIECKO ;)




Dziecięca fantazja nie zna granic i tylko nam, dorosłym, wydaje się, że małolaty to wyłącznie świństwa potrafią zmalować. To, w jaki sposób dziecko postrzega świat znajduje odzwierciedlenie w jego pracach plastycznych. Poniżej kilka przykładów wesołej twórczości z wyjaśnieniem - co autor miał na myśli ;)



















Grafika i teksty pochodzą ze strony internetowej: kobieta.onet.pl

1. To oczywiście jest latarnia morska.


2. Ten rysunek prezentuje nożyczki (to może być pierwszy krok w stronę malowania martwej natury).


3. W tym przypadku dziecko stworzyło na papierze superbohatera - oto Człowiek Nożyczki.


4. Ten rysunek przedstawia szkic ptaka.


5. Obrazek przedstawia autora, który bawi się ze swoim kotem.


6. Nikt chyba nie wątpi, że to jest dinozaur?


7. Oto kolejny portret kotka.


8. W tym przypadku na pierwszy rzut oka widać, że to żyrafa.


9. Ten chłopiec narysował astronautę.


10. To dziecko narysowało tatę podczas koszenia trawy przed domem.


"Psychologowie podkreślają, żeby nigdy nie krytykować rysunków dziecka, nie oceniać negatywnie. Dzieci po prostu rysują na swój własny sposób. Warto spokojnie dopytać się, dlaczego coś wygląda tak, a nie inaczej. W końcu niebo nie zawsze musi być błękitne, a trawa zielona..." (kobieta.onet.pl)