Pokazywanie postów oznaczonych etykietą łasuch. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą łasuch. Pokaż wszystkie posty

środa, 11 marca 2015

Otłuszczone narządy i kosmici, czyli wyznania malkontenta...

Grafika: www.printerest.com

Życie tymczasowego „inwalidy” skłania do wielu refleksji i jest dramatycznie męczące… Człowiek docenia takie błahe rzeczy jak umiejętność związania sobie włosów gumką, kiedy najzwyczajniej w świecie nie potrafi tego zrobić – bo jak jedną ręką związać włosy? Egzystencja staje się głęboko upierdliwa, gdy tylko jedna ręka chce z tobą współpracować. Śpisz w dziwnej pozycji z kończyną uwieszoną na temblaku i jakimś kocykiem wciśniętym pod pachę, żeby zniwelować tępy ból. Bo ileż można zjeść ketonalu? By atrakcji nie brakowało w życiu rekonwalescenta codziennie robisz sobie zastrzyk w brzuch z magiczną miksturą przeciwzakrzepową. Dobrze, że jedna ręka umożliwia pisanie na komputerze – inaczej wizja zwariowania staje się niepokojąco bliska, a szpital rejonowy dla obłąkanych szeroko rozwiera swoje wrota. Z nudów robisz pseudo porządki w szafce używając tylko zdrowej ręki. Cieszysz się jak dziecko, że cokolwiek potrafisz sensownego uczynić. Na szczęście, po wielu próbach, jako tako, opanowałeś umiejętność umycia się za pomocą jednej kończyny.
Siedzenie w domu, kiedy nie jesteś w pełni sobą to prawdziwe przekleństwo. Mózg toczą robaki krzyczące: Chcemy coś robić! Chcemy coś robić! Wyprowadź nas na spacer! Chcemy biegać! Nawet sprzątać możemy! Czytać też nie bardzo się da – ciężko wysiedzieć w jednej pozycji z powodu bólu w operowanym barku. Włożyli tam jakieś śrubki… Chłop domowy, chcąc poprawić ci humor, sili się na niewybredny żart: A nie mogli ci tych śrubek do głowy też wsadzić? Mogłaś poprosić ;) 
W nocy pętasz się jak bąk w słoiku, budzisz się co godzinę lub dwie, a jak już zaśniesz to budzą cię kosmici ;) 
Po wspomnianym wcześniej ketonalu pewnie czerep nie do końca działa jak trzeba: Ubiegłej nocy obudziłam się około godziny trzeciej. Leżę i widzę na ścianie rytmicznie pulsujące dziwne światło. Myślę: Kosmici po mnie przylecieli… Boże! Jacy kosmici! Kobieto! Nie! To ktoś nadaje alfabetem Morse’a! Może coś ważnego przekazuje! Cholera! Trzeba było się w harcerstwie tego porządnie nauczyć! Mija chwil parę zanim podnoszę się z wyra wyrwawszy wszystkie neurony z krainy snów i podchodzę do okna - no bo jak kosmici czy alfabet Morse’a na osiedlu w dużym mieście? Do tego w nocy! Okazuje się, że to żarówka, w sąsiednim, blisko stojącym bloku, znajdująca się naprzeciwko mojego okna, uległa awarii. Chwała ci opatrzności! 

Pomijam tutaj aspekt żeru lodówkowego… Co robi łasuch jak siedzi w domu? Spożywa, je, żre, pochłania, wpycha, konsumuje, chrupie, kąsa, wciąga pożywienie. Oczywiście na ile jedna sprawna ręka na to pozwala. Ruskich pierogów raczej sobie nie wytworzy. Łasuch wykazuje się tutaj dużą skutecznością w wyszukiwaniu tych „najzdrowszych” kalorii. Po tygodniu wypasu, godnego rasowej mlecznej mućki szwajcarskiego pochodzenia, dochodzi do wniosku, że czas zastosować jakąś dietę. Zwłaszcza po tym jak mądrzy ludzie wybadali, że organizm zaopatrzył się w zbędne 12 kg tłuszczu!!! Łasuch do tej pory przeciera oczy ze zdumienia. Podobno ma otłuszczone narządy wewnętrzne – spryciarz tłuszcz chce go wykończyć cichaczem. Łasuch jest niczym jajko niespodzianka: z wierchu ładniusie, a w środku nie wiadomo co siedzi, chociaż w tym przypadku wiadomo – tłuszczus pospolitus. Tym z Was, którzy dokonali wizualizacji i wyobrazili sobie opasłą babę zalegającą na kanapie, która plastycznie rozlewa się po jej powierzchni jak rozgrzane masło klarowane po patelni, donoszę, iż wcale nie wyglądam na grubasa, ale te 12 kg łoju ukryte w moim wnętrzu nie daje mi spokoju.
I cóż mi pozostało… Będę jeść pięć zdrowych posiłków dziennie, ograbionych z ciastek, ciasteczek, ciastuniek, ale za to wypchanych warzywami w kolorach tęczy. Wszystko będzie wzbogacone wszelakiej maści paszami dla ptactwa, czyli płatkami, otrębami, kaszami, ryżami i innymi „przepysznymi” dodatkami. Zagryzę to hurtową ilością mięsa z drobiu gotowanego na parze – potem zapewne będę miała koszmary o zabarwieniu drobiowym, a nagie kurczaki i indyki będą wyzierały z każdej szafy. Na otarcie łez dostanę chlebek ryżowy muśnięty dżemem niskosłodzonym lub kawałeczek chałki z miodem.

I jak tu żyć i nie zwariować?!? ;)

sobota, 31 stycznia 2015

Prawda naga jak dupina w otchłani porcelanowej muszli klozetowej...

Grafika: www.forwallpaper.com

Co mnie kręci, co dodaje energii, co sprawia, że zaczynam myśleć pozytywnie? Dla jakiego zajęcia jestem gotowa dużo zaryzykować?

Siedzę i myślę, jak tu zgrabnie sklecić kilka słów na powyższy temat. To temat konkursu ogłoszonego przez Audioblog
Po kilku, nieco dłuższych, chwilach myślenia - przerywanego wydobywającym się z moich trzewi, od czasu do czasu: Yyyhhmmm… Yyyhhmmm… - słyszę pytanie zadane przez mojego osobistego Konkubenta:
- A Ty, co tak yhymujesz?
- Nie yhymuję! To są przerywniki w myśleniu - moim intensywnym!
- Hmm… To Ty myślisz?!? A ja myślałem, że to są przerywniki na myślenie! - pada okraszona ironią do kwadratu odpowiedź.
- No dobra, dobra, już się nie obrażaj! A nad czym tak myślisz? - pyta z zaciekawieniem Konkubent.
Wyjaśniam więc, co i jak, widać szkiełko i oko mędrca na mojej twarzy i czekam, co też powie ten mój Mędrzec…
Chciałam to i mam:
- Ale nad czym Ty myślisz?!? Przecież to proste jak konstrukcja cepa! No, Dziubek! Dla jakiego zajęcia Ty jesteś w stanie duuuuuuużo zaryzykować? Co Cię kręci? No, myśl, myśl, yhymuj i myśl! - słyszę to wszystko i już węszę podstęp…
- Dziubek, jest tylko jedna taka rzecz na świecie! Zdobycie ciastek z kremem! Ewentualnie - spożycie ciastek z kremem! Przecież, jak Ty widzisz ciastka to świat przestaje istnieć, Ziemia się zatrzymuje, kosmici popadają w stan hibernacji, a na Twojej twarzy maluje się mimika godna Oskarowej gali!
I tak moje literackie aspiracje, które miały zmierzać w kierunku poetyckich opisów, dotyczących górnolotnych, namnażających połączenia mózgowe, zajęć zostały sprowadzone do prymitywnego ciastka z kremem… Mój poczciwy żywot kobiety twórczej zamknął się w jestestwie ptysia i wuzetki…
I co tu począć? Niestety muszę się zgodzić i posypać łeb popiołem, ponieważ jest to prawda - naga, jak dupina w otchłani porcelanowej muszli klozetowej!

Tekst został wyróżniony w konkursie... Pewnie jury też lubi ciastka z kremem ;)