Grafika: www.forwallpaper.com
Co mnie kręci, co dodaje energii, co sprawia, że zaczynam myśleć pozytywnie? Dla jakiego zajęcia jestem gotowa dużo zaryzykować?
Siedzę i myślę, jak tu zgrabnie sklecić kilka słów na powyższy temat. To temat konkursu ogłoszonego przez Audioblog.
Po kilku, nieco dłuższych, chwilach myślenia - przerywanego wydobywającym się z moich trzewi, od czasu do czasu: Yyyhhmmm… Yyyhhmmm… - słyszę pytanie zadane przez mojego osobistego Konkubenta:
- A Ty, co tak yhymujesz?
- Nie yhymuję! To są przerywniki w myśleniu - moim intensywnym!
- Hmm… To Ty myślisz?!? A ja myślałem, że to są przerywniki na myślenie! - pada okraszona ironią do kwadratu odpowiedź.
- No dobra, dobra, już się nie obrażaj! A nad czym tak myślisz? - pyta z zaciekawieniem Konkubent.
Wyjaśniam więc, co i jak, widać szkiełko i oko mędrca na mojej twarzy i czekam, co też powie ten mój Mędrzec…
Chciałam to i mam:
- Ale nad czym Ty myślisz?!? Przecież to proste jak konstrukcja cepa! No, Dziubek! Dla jakiego zajęcia Ty jesteś w stanie duuuuuuużo zaryzykować? Co Cię kręci? No, myśl, myśl, yhymuj i myśl! - słyszę to wszystko i już węszę podstęp…
- Dziubek, jest tylko jedna taka rzecz na świecie! Zdobycie ciastek z kremem! Ewentualnie - spożycie ciastek z kremem! Przecież, jak Ty widzisz ciastka to świat przestaje istnieć, Ziemia się zatrzymuje, kosmici popadają w stan hibernacji, a na Twojej twarzy maluje się mimika godna Oskarowej gali!
I tak moje literackie aspiracje, które miały zmierzać w kierunku poetyckich opisów, dotyczących górnolotnych, namnażających połączenia mózgowe, zajęć zostały sprowadzone do prymitywnego ciastka z kremem… Mój poczciwy żywot kobiety twórczej zamknął się w jestestwie ptysia i wuzetki…
I co tu począć? Niestety muszę się zgodzić i posypać łeb popiołem, ponieważ jest to prawda - naga, jak dupina w otchłani porcelanowej muszli klozetowej!
Tekst został wyróżniony w konkursie... Pewnie jury też lubi ciastka z kremem ;)
A to mogłabyś z moim bratem ramię w ramię. :) Dzisiaj mieliśmy bujny plan kinowy. My z bratem na lewo, bratanek na prawo. Nic z tego nie wyszło, bo tłumy w kinie odebrały nam ochotę. Zresztą, w kolejce przestalibyśmy pewnie pół filmu. Więc wyciągnęliśmy z rękawa plan awaryjny, żeby Młody nie cierpiał i zrobiliśmy mu kino w domu. Dostał zestaw małego kinomana i pogrążył się w świecie kosmitów. Ale mój brat stwierdził, że nam też należy się jakieś zadośćuczynienie i pomaszerował do cukierni. wyniósł chyba całą. Sam już nie dawał rady, więc podrzucił co nieco ojczulkowi. A potem zaczął się martwić, że takie ilości moga mu zaszkodzić. He, he, he... Jak można tak nie wierzyć w możliwości rodzica. :D PS Też napisałam co mnie kręci. :D
OdpowiedzUsuńMy, ciastkożercy, jesteśmy w stanie pochłonąć każdą ilość ;) Oczywiście mając zawsze na uwadze szkodliwość tej każdej pochłoniętej ilości - zwłaszcza szkodliwość w szeregach tkanki tłuszczowej, wyrastającej jak grzyby po deszczu, po takiej rozpuście ;)
UsuńTo obawiam się, Kobicino, że w biegu po to ciacho byśmy się obie pozabijały :D
OdpowiedzUsuńZnaczy się Pani Chomikowa też na ciacha napalona :D
Usuń