Grafika: www.demotywatory.pl
Któregoś dnia, wracając do domu z pracy, zauważyłam na końcu
mojej ulicy miotającego się dziwnego osobnika w białym podkoszulku i galotkach…
Pierwsze, co pomyślałam: Wariat! Znowu wariat! I oczywiście ja muszę się na niego
napatoczyć! Podjeżdżam bliżej, a „wariat” atakuje mnie wybiegając przed maskę.
Następnie puka w szybę od strony kierowcy. Konsternacja: uchylić czy nie
uchylić? Ostrych narzędzi w rękach nie miał, po bliższych oględzinach
dostrzegłam, że to starszy pan ubrany w jakąś domową piżamczynę. Uchylam…
- Kurde! Szkoda, że pani jest kobietą! Cholera, szkoda! -
słychać, że staruszek jest mocno zmartwiony i rozczarowany moją płcią.
- A o co chodzi, proszę pana? - dopytuję się "wariata".
- No, pani! Żona siedzi na podłodze i nie chce wstać! A ta
podłoga zimna, bo, wie pani kafle dali, a ona nie ubrana i siedzi i nie chce
wstać! Ja nie mam siły jej podnieść, cholera! A ona jakoś tak źle wygląda!
- To ja chętnie pomogę! Może pogotowie wezwać?!? - oferuję swoją
pomoc.
- Nie pani, żadne pogotowie! Pani pójdzie za mną!
Staruszek prowadzi mnie w stronę drzwi wejściowych
należących do domku, typu bliźniak, stojącego nieopodal. Wchodzę za nim do
środka. W głębi widać salon i stół nakryty białym obrusem. Tuż za stołem siedzi
na podłodze rozczochrana babinka odziana w przykrótką koszulę nocną. Staruszka
zobaczywszy nas zrzędliwym głosem daje do zrozumienia, że łatwo nie odpuści tej podłogi:
- Staruchu ty! Ja się nigdzie nie ruszę! Dobrze mi tu!
Widząc bezradność starszego pana postanawiam się odezwać -
miło i kulturalnie:
- Proszę Pani, proszę pozwolić sobie pomóc, pani siedzi na
zimnej podłodze, a mąż się martwi - po ulicy nawet biegał, w samym podkoszulku,
a tam zimno, wiatr…
A kobiecina na to:
- I dobrze tak dziadowi! Niech biega! Wkurzył mnie dziś to
taką sobie zemstę wymyśliłam, żeby się pomartwił! Trochę poudawałam! Ale jak
pani mówi, że on tak biegał po tym zimnie to wstanę z tej podłogi! Znaczy
się, że kocha! Stasiek, pomóż mi!
Wryło mnie w podłogę… Pozwolę sobie zacytować wypowiedź
przeczytaną na jednym z blogów - autorstwa Pani Gryzmolindy: "Szczena mi opadła,
aż dno dupy było widać…"
I tak ze Staśkiem podnieśliśmy z podłogi testerkę miłości
małżeńskiej.
Następnego dnia, wieczorową porą, widziałam ich spacerujących po osiedlu… Trzymali się za ręce...
onegdaj opiekowałam się najukochańszą osobą , sędziwą ciocią .Zmiany w łepetynie zrobiły z wykształconej , eleganckiej i.t.p. kobiety właśnie taką babinę , ale nie zlośliwą . Pod koniec swego żywota bała się podłogi .( mieszkała u nas) .Ileż to razy walnęła się ze strachu jak kłoda i wstać na nogi nie chciała to tylko ja wiem . Nawet synom silnym ciężko było ją podnieść , a ona płakała i krzyczała : Dorotko ratuj mnie !!!!!!!! zdejmij mnie z podłogi...
OdpowiedzUsuńStarość jest straszna i rewelacyjnie że pomogłaś bez gderania - ot tak normalnie
macham po ciemnicy - Gryzmo
Najgorzej doczekać starości bez rozumu i być ciężarem dla bliskich... To już chyba lepiej zemrzeć w światłości umysłu cichaczem, bez zawracania głowy innym.
UsuńRównież macham po ciemnicy :)
opiekę przeżyłam , ale plery miałam zdewastowane i psychikę na wykończeniu .Ciocia nie była złośliwa , ale opieka 24 godz. na dobę wykańcza .Dopiero pod koniec wzięłam panie do opieki.Receptury niestety niema jak żyć i jak zakończyć żywot .
UsuńCiężki to kawałek chleba - opieka nad starszą osobą, a co do receptur to pewnie jeszcze długo ich nie będzie.
UsuńPozdrawiam :)
A to nie była ukryta kamera, takie sytuacje się zdarzają???? Tematy na blog Ci pod maskę auta wybiegają :-)
OdpowiedzUsuńNie, to nie ukryta kamera :) Ktoś z moich znajomych, kiedyś w żartach powiedział: Ewkę bierzemy na wakacje - z nią jest zawsze śmiesznie, bo zawsze się coś zdarzy dziwnego ;) Nie wiem, ale mam tendencję do przyciągania - no właśnie, nie wiem czego... :)
UsuńPozdrawiam :)
oj i mnie życie dziwacznie atakuje
UsuńMa to swoje blaski i cienie :)
UsuńA nie byłaś ciekawa, czym ją tak wkurzył, że musiała się aż tak mścić?
OdpowiedzUsuńWiesz, jakoś nie; sytuacja była na tyle niecodzienna, że chciałam z tego domu wyjść, jak najszybciej, a poza tym czy to dużo trzeba, żeby chłop babę wkurzył :) Pamiętam swoich dziadków i ich "popisy" - na starość człowiek chyba czerpie jakąś przyjemność z takiej swojej złośliwości.
UsuńPozdrawiam :)
Mam to samo, co Ty - też przyciągam dziwne sytuacje, w które potem nikt nie chce uwierzyć. :) Nie wiem, z czego to wynika. Moja bratanica mówi zawsze: "Ciotka, gdzie ty spotykasz tych wszystkich dziwnych ludzi?". Odpowiadam niezmiennie, że wszędzie. :) Ale testerki miłości jeszcze nie spotkałam. :D Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMoże należałoby to zjawisko zbadać bliżej ;)
UsuńPozdrawiam :)
Ma kobiecina fantazję, trzeba przyznać...
OdpowiedzUsuńAno, ma :) Mam nadzieję, że nie wszystkie na starość taką fantazją się wykazywać będziemy ;)
UsuńPozdrawiam :)
cudni! :D Ciekawe jak to się stało, że się jeszcze nie pozabijali! :D
OdpowiedzUsuńMyślę, że to jest po prostu taka zwyczajna, codzienna miłość, którą tak trudno znaleźć w dzisiejszych czasach...
UsuńPozdrawiam :)
Masz faktycznie farta do niecodziennych zdarzeń, aż zazdroszczę. Ale też chętnie bym chciała wiedzieć czym ją tak wkurzył.
OdpowiedzUsuńJak pamiętam swoją babcię - kobicinę temperamentną niezwykle, to na dziadka o byle co się wkurzała :) A on nie był jej dłużny :)
UsuńPozdrawiam :)
Moi Dziadkowie są tacy sami jak Twoi, ale ja tam miłości raczej w nich nie widzę... Mam wrażenie, że gdyby nie groził im Sąd Ostateczny lub Sąd Ziemski, to by się dawno pozabijali ;P
UsuńEee... może tak źle by nie było ;)
Usuńha ha ha, dobrze, że się Stasiek miłością wykazał... swoją drogą, ciekawe co nabroił wcześniej.... :)
OdpowiedzUsuńStasiek się wykazał, ale babina też powinna pomyśleć nad sobą ;)
Usuń