Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prawdziwa miłość. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prawdziwa miłość. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 15 października 2015

Przysięga małżeńska... Kobietoskopowe przebłyski ;)

Dzisiaj uczepiłam się ślubnego kobierca. Żyjemy w czasach, które są prawdziwym sprawdzianem dla tych wszystkich odważnych, którzy pobiegli do ołtarza i słowa przysięgi wypowiadali z mniejszą lub większą świadomością tego, co te słowa znaczą i jak poważne zobowiązania niosą. Coraz więcej małżeństw rozpada się jak bańki mydlane, często po bardzo krótkim okresie rozkoszowania się byciem mężem czy żoną. A szczególnie szybko ta miłość, wierność i uczciwość małżeńska ulatnia się w atmosferę, gdy ślub był odbyty z pompą godną królewskiego rodu. Im więcej blasku, błysku, poklasku, lukru i tiulu wylało się na świat w tym najpiękniejszym dniu życia, tym szybciej bajka się kończyła. Rodzi się pytanie: kto i po co bierze te śluby? Czy odzianie się w białą kiecę, wyprawienie weseliska dla dwustu gości i zazdrosne spojrzenia koleżanek są na tyle kuszącym wabikiem, że warto to przeżyć z chłopem, który niekoniecznie jest chłopem naszego życia? Bo gdzie jest ta miłość przysięgana po grobową dechę skoro po roku nie ma po niej nawet okruszka, a po wierności nawet ślad nie pozostał? Smutne, lecz niestety prawdziwe.


Grafika: Eve Daff

poniedziałek, 9 lutego 2015

Po prostu jest i kocha...

Grafika: kadr z filmu "Mój przyjaciel Hachiko"

Wszystkim tym, którzy mają chwilę, na zbyciu, w te zimowe wieczory, polecam film: Mój przyjaciel Hachiko… Propozycja dla każdego, niezależnie od wieku, płci, wyznania, upodobań. 
Nie potrafię tego filmu obejrzeć bez morza łez… Byłam żelazną damą, która nigdy na filmach nie płakała… dopóki nie obejrzała tego, może nie najwyższych lotów filmowych, dzieła… Wiem, że to tylko film… tylko film… Ale film i historia, która rozbiera na atomy najtwardsze serca. Nie znałam takiego oddania i miłości, jakie zobaczyłam oglądając historię Hachiko. To tylko zwierzę - bohater filmu opartego na faktach, które nie potrafi mówić, nie musi - psie oczy mówią w każdym języku. 
Nie raz widziałam łzy i rozpacz człowieka, który stracił swojego przyjaciela - psa. Odkąd mam psa i odkąd widziałam ten film, wiem, że miłość na czterech łapach jest tak wielka, jak wielka prawdziwa miłość być potrafi. Ktoś powie: Kobieto, puknij się w czoło! Ludzie dzieci tracą! Żony, mężów tracą! - to jest dopiero powód do rozpaczy! Zgadzam się i podpisuję pod tym rękami, nogami i czym tam się da podpisać, ale widziałam reakcję innych ludzi na ten film. Najgorszy łobuz, drań płakał jak bóbr. A to tylko film - o zwykłym psie. Który z ludzi potrafi czekać: na mrozie, wietrze, deszczu, upale, przez 9 czy 10 lat, do ostatnich swoich dni - na osobę, którą pokochał najbardziej na świecie…?!? Nie znam… A Wy znacie?
A muzyka w tym filmie... Posłuchajcie...


Jeżeli ktoś ma dylemat czy mieć psa czy nie - polecam ten film… Myślę, że wszelakie wątpliwości znikną… Pies to obowiązki, problemy, dodatkowe zawracanie dupy - jak to niektórzy mówią, ale to pies ucieszy się na Wasz widok, niezależnie od wszystkiego, witając Was w drzwiach. To pies przyjdzie i położy swój łeb na Waszych kolanach, wybałuszy sarnie oczy wtedy, gdy będzie Wam źle… Pies nie pyta, nie ocenia, po prostu jest i kocha - na swój psi sposób - jedyny i niepowtarzalny…

Grafika: Kobicina Miejska

poniedziałek, 26 stycznia 2015

Testerka małżeńskiej miłości i okupacja podłogi...

Grafika: www.demotywatory.pl

Któregoś dnia, wracając do domu z pracy, zauważyłam na końcu mojej ulicy miotającego się dziwnego osobnika w białym podkoszulku i galotkach… Pierwsze, co pomyślałam: Wariat! Znowu wariat! I oczywiście ja muszę się na niego napatoczyć! Podjeżdżam bliżej, a „wariat” atakuje mnie wybiegając przed maskę. Następnie puka w szybę od strony kierowcy. Konsternacja: uchylić czy nie uchylić? Ostrych narzędzi w rękach nie miał, po bliższych oględzinach dostrzegłam, że to starszy pan ubrany w jakąś domową piżamczynę. Uchylam…
- Kurde! Szkoda, że pani jest kobietą! Cholera, szkoda! - słychać, że staruszek jest mocno zmartwiony i rozczarowany moją płcią.
- A o co chodzi, proszę pana? - dopytuję się "wariata".
- No, pani! Żona siedzi na podłodze i nie chce wstać! A ta podłoga zimna, bo, wie pani kafle dali, a ona nie ubrana i siedzi i nie chce wstać! Ja nie mam siły jej podnieść, cholera! A ona jakoś tak źle wygląda!
- To ja chętnie pomogę! Może pogotowie wezwać?!? - oferuję swoją pomoc.
- Nie pani, żadne pogotowie! Pani pójdzie za mną!
Staruszek prowadzi mnie w stronę drzwi wejściowych należących do domku, typu bliźniak, stojącego nieopodal. Wchodzę za nim do środka. W głębi widać salon i stół nakryty białym obrusem. Tuż za stołem siedzi na podłodze rozczochrana babinka odziana w przykrótką koszulę nocną. Staruszka zobaczywszy nas zrzędliwym głosem daje do zrozumienia, że łatwo nie odpuści tej podłogi:
- Staruchu ty! Ja się nigdzie nie ruszę! Dobrze mi tu! 
Widząc bezradność starszego pana postanawiam się odezwać - miło i kulturalnie:
- Proszę Pani, proszę pozwolić sobie pomóc, pani siedzi na zimnej podłodze, a mąż się martwi - po ulicy nawet biegał, w samym podkoszulku, a tam zimno, wiatr… 
A kobiecina na to:
- I dobrze tak dziadowi! Niech biega! Wkurzył mnie dziś to taką sobie zemstę wymyśliłam, żeby się pomartwił! Trochę poudawałam! Ale jak pani mówi, że on tak biegał po tym zimnie to wstanę z tej podłogi! Znaczy się, że kocha! Stasiek, pomóż mi!
Wryło mnie w podłogę… Pozwolę sobie zacytować wypowiedź przeczytaną na jednym z blogów - autorstwa Pani Gryzmolindy: "Szczena mi opadła, aż dno dupy było widać…"
I tak ze Staśkiem podnieśliśmy z podłogi testerkę miłości małżeńskiej.
Następnego dnia, wieczorową porą, widziałam ich spacerujących po osiedlu… Trzymali się za ręce...