Grafika: www.growingnaturals.com
Z osobistym, domowym osobnikiem płci męskiej czasami toczymy spontaniczne rozmowy mailowe, które jak to w takich przypadkach bywa nie zawsze są świadectwem potencjału intelektualnego toczących rozmowę. A zatem...
W jego słowach można się doszukać troski:
- Nie chcesz sobie wyjść z Pyśkiem do ogródka, jest fajna pogoda? Ty napijesz się kawy, zjesz jakieś dobre ciacho…
(Pysiek to nasz pies)
Hmm... Bierze mnie pod włos, kierowanie torów rozmowy w stronę ciastek nie oznacza nic dobrego, ale kontynuuję wątek podbarwiając go lekko syndromem ofiary:
- Do ogródka możemy iść, tylko ciastek nie mam, więc co mi tu smaka robisz?
Po chwili dowiaduję się, że jestem podejrzewana o mało chlubne czyny:
- Nie wierzę, że Ty nie masz gdzieś pochowanych jakiś czekoladek i ciastek... Przyznaj się!
Nie pozwalam zbić się z tropu i dalej brnę w syndrom ofiary ograbionej z odpowiednich ciastek:
- Ciastka i czekoladki są w szafce, ale nie są w kręgu moich zainteresowań - nie mają kremu w dużych ilościach :)
Jego logika po raz kolejny mnie zadziwia:
- To zjedz ich dużo, będzie dużo kremu!
Postanawiam wyjaśnić, że jego logika jest pozbawiona logiki; dorzucam jeszcze wątek chleba powszedniego w akcie chwilowej utraty mózgu zakupionego:
- Taa… Jak te ciastka są suche i kremu nie mają to ciekawe jak ich zwiększona ilość ma krem wyprodukować? Właśnie jem drugie śniadanie z tym nowoczesnym chlebem za 25 zł – dziadostwo jakich mało: nie słone, słodkawe, a konsystencja jakby ktoś kupę przykleił do kupy i upiekł.
(chleb, o którym mowa to chleb esseński bio)
Odpowiedź wyraźnie sugeruje, że widzi we mnie spory potencjał, aczkolwiek nie omieszka wytknąć mi chybionego zakupu:
- Ale dobry krem możesz sama sobie wyprodukować, co pewnikiem czynisz jak mnie nie ma. A co do chlebka - no cóż zachciało się wynalazków to teraz trzeba cierpieć ;)
Postanawiam zerwać z siebie szatę osobnika działającego w konspiracji, którą napastliwie usiłuje mi założyć rozmówca:
- Jasne... jak Ciebie nie ma to produkujemy z Pyśkiem całe galony kremu śmietankowego, ładujemy go do wanny i przez pół dnia tarzamy się w nim, a przez kolejne pół dnia robimy zawody - kto więcej i szybciej zje i nie zwróci ;)
Usilne starania zmierzające do zerwania szaty łasucha działającego w konspiracji są daremne… W końcu na swoje imię pracujemy całe życie, a do mnie wieki temu przylgnęło określenie ciasteczkowy potwór, więc rozmowa zostaje podsumowana tak jak się mogę tego spodziewać:
- I w końcu wyszła prawda na jaw i Ty ją wygłosiłaś! ;-)
Tutaj powinna się pojawić oprawa muzyczna - coś w stylu:
Dadam! Tamtam!
Dorzućmy jeszcze ze dwa bimbnięcia ze stuletniego dzwonu.
Miłego dnia ;)
Ja jestem bardziej ciasteczkowy niż kremowy potwór, bo ciastka tak, ale kremu nie lubię. Taka piramidka z wisienką jak na obrazku może przy mnie leżeć tydzień - nie działa, czekolada tudzież. Ale takie już lody czekoladowe z wiśniami, oj to nie poleżą..., ani Rafaello, oj kończę, bo ślinka do kolan:-)
OdpowiedzUsuńNo lody z wiśniami i Rafaello też u mnie nie poleżą ;) Chociaż zauważyłam, że jak człowiek tego nie je to mniej ma ochotę na rzucanie się na słodkości. No i obowiązkowo w domu nie może być zapasów :)
UsuńNormalnie, jak bym mojego brata słyszała. A dlaczego tego kremiku jest tak mało? On nawet wyznaczył jakieś proporcje ciasta idealnego (na palce liczy biszkopt, kremik i galaretkę) :D .
OdpowiedzUsuńKremiku zdecydowanie powinno być najwięcej w cieście :D Galaretki też można nie żałować ;)
UsuńJa bym jeszcze na koniec kurtynę dorzuciła. Tak mi się skojarzyło z Teatrzykiem Zielona Gęś. :) :) Przyznam też szczerze, że też jestem ciasteczkowym potworkiem. :)
OdpowiedzUsuńWitamy w klubie ciasteczkowych potworów :)
UsuńNo i nie wiem, czy mam gratulować czy współczuć? :( bo niby każda kobieta kocha kremy... niektóre co prawda wyłącznie te kosmetyczne, ale to szczegół, ale nie każda zdecydowała by się na spożycie takiego chleba :)
OdpowiedzUsuńTen chleb to jakaś kulinarna porażka :)
Usuń