Nie wiem jak u Was, ale u mnie pogoda dziś rodem z horroru... Nic tylko brać sznury i obwieszać się na przydrożnych latarniach ;) Obawiam się tylko, że owych latarni może zabraknąć jak wszyscy wpadną na podobny pomysł. Sezon na grubaśne, puchate piżamki i skarpety babci Jadzi też uważam za otwarty ;) No i obowiązkowo herbatki z wkładką w dłoń brać należy :) Rodzaj wkładki pozostawiam do wyboru, ale polecam nalewkę malinową, miód i przyprawy korzenne :)
Zrodziło się w mojej łepetynie przemyślenie nie najwyższych może lotów: jak przetrwać ten pogodowy zawis w czasie i przestrzeni? Nadciągają najgorsze dni w roku - ciemno, mokro, wstrętnie i ogólnie do przysłowiowej doopy :)
Hmm... jakoś od kilku lat nie mam z tym problemu. Któregoś dnia wytworzył się w mojej głowie stan niezdiagnozowanego optymizmu niezależnie od okoliczności przyrody i ludzi, którzy skutecznie usiłują wciągnąć mnie do bajora pesymizmu. Czasami ktoś zapyta skąd mi się to wzięło? Nie wiem, po prostu nie wiem. Tak zwyczajnie, najzwyczajniej na świecie pokochałam chyba ten dziwny świat i przede wszystkim samą siebie :) Nie ukrywam, że pomógł mi w tym ten blog i te wszystkie słowa, które miałam okazję przeczytać w pozostawionych komentarzach i wiadomościach mailowych. Może to moje pisanie nie zaprowadzi mnie na salony sławy czy nie postawi w blasku fleszy bijących po oczach, ale poczułam smak tej niewyobrażalnej satysfakcji, że ta moja bazgrolina komuś poprawia humor i robi dzień :) Pieniądze i sława to nie wszystko, a czasami za jedno i drugie trzeba zapłacić cenę, która nie jest tego warta. Dla mnie więcej znaczą te wszystkie oznaki sympatii, które pojawiają się niespodziewanie i mam okazję ich doświadczać odkąd zostałam sobie blogerką :)
Post powstał z okazji stuknięcia 100000 odsłon tegoż miejsca - dziękuję wszystkim, którzy tu wpadają, a przede wszystkim tym, którzy wspomogli mnie dobrym słowem, kiedy mój optymizm nieco podupadł, a życie postanowiło sobie ze mną zatańczyć, niekoniecznie walca ;)
Grafika: evedaff
Po pierwsze - gratulacje !
OdpowiedzUsuńPo drugie - mój pesymizm i wisielczy humor też ulatniają sie po wejściu na ulubione blogi!
Po trzecie - w taką pogodę kawusia, serniczek i książeczka załatwiają wszystko...
Dziś wyciągnęłam z szafy ciepłą kurtkę, taką naprawdę ciepłą !
Fajne skarpety :-)
No kawusia i serniczek to połączenie doskonałe :) Do tego książka i życie staje się piękne :)
UsuńGratuluję jubileuszu! Miło się wiedzieć, że można optymistycznie patrzeć na smutne zaoknie
OdpowiedzUsuńCzasami nic innego nie pozostaje, żeby nie popaść w czarne dziury, jak optymistyczne patrzenie na smutek jesienią podszyty :)
UsuńOj rzeczywiście pogoda iście z horroru. Nie chce nas opuścić i chyba zadomowiła się u nas na stałe. Ale dzięki, że są takie miejsca jak Twój blog to można odzyskać dobry nastrój:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPaździernik nam się wyjątkowo nie udał pogodowo; takiej wisielczej aury to dawno nie było, która się wlekła przez tyle dni. Ale miejmy nadzieję, że w końcu coś się zmieni :)
UsuńMoże i ja doczekam się w przyszłości tylu odsłon.
OdpowiedzUsuńGratulacje i życzę miliona. Zasyłam serdeczności.
Doczekacie się dobra Kobieto :) Dzięki za życzenia :)
UsuńPogoda ducha - to jest klucz do przejścia każdej, nawet trudnej odsłony życia. A dobrego humoru i dystansu do różnych życiowych zamotań chyba Ci nie brakuje. I tak trzymać! Gratuluję i życzę zawsze dobrej aury na Twoim blogu.
OdpowiedzUsuńGrunt to znaleźć w każdym aspekcie życia jakieś pozytywy i nie popadać w stany deprecho-podobne :)
UsuńSzkoda,że nie spotkałam podobnej do Ciebie osoby w sanatorium, bo obie to na bank rozwalilibyśmy system ;)
OdpowiedzUsuńHe he :) Dobrze, że jednak mnie tam nie było ;) Nadmierne nagromadzenie pozytywnej głupoty w jednym miejscu nie jest wskazane ;)
UsuńNo nieźle, taka liczba imponuje. Idę właśnie po ciepłe, puchate skarpety... bo marznę. A potem pomyślę, jak to się robi :)
OdpowiedzUsuńPuchate skarpety pomagają na wielu płaszczyznach żywota ;)
UsuńMoja droga, właśnie rozpoczęła się moja ulubiona pora roku! Jest cudownie, chociaż wciąż zbyt dużo słońca, ale jestem cierpliwa...to najcudowniejszy czas, kiedy po wejściu do domu czujesz to obejmujące cię ciepło, kiedy bez zbędnych tłumaczeń zaszywasz się w ukochanym fotelu z kubkiem gorącej czekolady w ręku, i możesz nosic ogromniaste swetry i te papucie z uszami królika, i te fajne rękawiczki z perłowymi koralikami, i traperki (moje ukochane, tęskniłam od marca). Auuu...naprawdę jest super!!!!!
OdpowiedzUsuńCo do poczucia szczęścia, i optymizmu to pisałam już o tym zylion razy - bez względu co się dzieje, można sobie to poczucie wyhodować na własny użytek. A 100000 gratuluję, fajnie jest wiedzieć, że ktoś dzieli z nami nasze własne przemyślenia:-/0
Cóż za plastyczny opis i uwielbienie dla jesieni :) Masz rację, jest w tej porze roku jakaś tajemnicza, rozkoszna radość pluszastego niebytu ;)
UsuńGrunt to znaleźć swój sposób na pozytywne nastawienie, wbrew wszystkiemu. Tak trzymaj!
OdpowiedzUsuńTy również :)
UsuńBrawo TY! Imponująca liczba odwiedzin.
OdpowiedzUsuńU mnie też sezon na skarpety i palenie w kominku otwarty. :)
To teraz możemy zrobić sabat skarpetników i wielbicieli zalegania w ciepełku :)
UsuńKażda zimna pora to dobry czas na puchate skarpetki :)
OdpowiedzUsuń