Grafika: Internety :)
Wszystkie żywe istoty na tej planecie, zwłaszcza te, z którymi stykam się walcząc o przetrwanie na łonie osobistego miejsca zarobkowania, marudzą, że ta jesień straszni są: wieje, zimno, leje, tylko brać sznur, zamontować na przydrożnej topoli i poddać się podmuchom wichru, który sponiewiera nasze umęczone jestestwo wywijając nim na prawo i lewo jak wujek Zenek, w stanie zamroczenia trunkiem nielichej mocy, ciotką Ziutą na weselu kuzynki Jadwini. Gdy już tak podyndajem w rytmach weselnych pieśni i wijących się dziko ciał wspomnianego wujka Zenka i ciotki Ziuty opadniem na glebę naszej planety zamroczeni jesienną depresją ;)
Czy faktycznie ta pora roku musi przyginać nas do ziemi? Bardzo spodobał mi się komentarz jednej takiej pojechanej babiny, która zamieściła pod moim ostatnim postem takież oto słowa (mam nadzieję, że nie zaciągnie mnie przed oblicze sądów za dystrybucję jej myśli wyrywających się tak swobodnie z jej swobodnych połączeń mózgowych):
Czy faktycznie ta pora roku musi przyginać nas do ziemi? Bardzo spodobał mi się komentarz jednej takiej pojechanej babiny, która zamieściła pod moim ostatnim postem takież oto słowa (mam nadzieję, że nie zaciągnie mnie przed oblicze sądów za dystrybucję jej myśli wyrywających się tak swobodnie z jej swobodnych połączeń mózgowych):
"Moja droga, właśnie rozpoczęła się moja ulubiona pora roku! Jest cudownie, chociaż wciąż zbyt dużo słońca, ale jestem cierpliwa... to najcudowniejszy czas, kiedy po wejściu do domu czujesz to obejmujące cię ciepło, kiedy bez zbędnych tłumaczeń zaszywasz się w ukochanym fotelu z kubkiem gorącej czekolady w ręku, i możesz nosić ogromniaste swetry i te papucie z uszami królika, i te fajne rękawiczki z perłowymi koralikami, i traperki (moje ukochane, tęskniłam od marca). Auuu...naprawdę jest super!!!!!" Autorkę tegoż wywodu można poczytać tutaj: Czarny Pieprz
No nie powiecie, że nie ma w tym magii? :) Taki mały romans z ciemnością, ciepłem kaloryfera (szczęśliwcy mogą się romansować z kominkami), czekoladą, grzanym winem, ulubioną muzyką i tymi pluszami, które roztaczają swoje wdzięki i kuszą na wszelakie możliwe sposoby. Wiem, wiem, ktoś mi zaraz przywali tekstem typu: z czego tu się cieszyć jak człowiek sam w tej chałupie?!? Męskiej piersi włochatej czy też damskiej niewłochatej, do której się przytulić można - nie ma, wsparcia słownego - nie ma, ciepła drugiego osobnika gatunku Homo sapiens - nie ma!!! I czym tu się durna babo ekscytować?!? Fakt! Nie samym pluszem człowiek żyje, więc należy znaleźć kogoś kto zawsze jest dla nas dobry, patrzy z tym samym zachwytem każdego dnia na nasze oblicze, szanuje nasze ciało, ubóstwia to co mówimy, rozpieszcza nas na wszelkie możliwe sposoby, itp., itd. Pewnie ktoś zapyta jak to zrobić? Nie ma nic prostszego na tym padole :) Spójrz w lustro :) Gdy pokochasz siebie znajdzie się też ktoś kto uzupełni to, co stworzy tą trudną do ubrania w słowa całość i żadna jesień nie będzie straszna :) Aaa... w przypływach osłabionego stanu miłości do własnej postaci można się oczywiście wspomóc substancjami lekko odurzającymi ;) Trzymcie się pluszowo :)
Idę zrobić grzańca, bo mi apetytu na ten napitek narobiłaś. Z przyprawami. I z pomarańczą.
OdpowiedzUsuńDobry grzaniec niejedną jesienną chandrę rozświetlił swym blaskiem ;)
UsuńNaparsteczek naleweczki. Może dwa. Itd.
Usuń;)
UsuńWino mnie przekonało! Aż zatęskniłam za grzańcem. Tymczasem otworzę schłodzone Prosecco.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco.
Wychodzi na to, że to jakieś miejsce zbiorowej rozpusty winnej ;)
UsuńNo dobra - wszystko zniosę poza włochatą męską piersią - ogolić i po depresji jesienno zimowej
OdpowiedzUsuńOj Jaga, czepiasz się szczegółów technicznych ;)
UsuńBo tak mam :)oale za to mnie kochasz :) prawda ?
UsuńNo ba :)
Usuńoj tak, wszystko zależy od podejścia :) Nie ma co narzekać :) na razie nie odmraża nam tyłków ;) się dopiero zacznie
OdpowiedzUsuńJa tam lubię mieć odmrożony tyłek ;)
UsuńUśmiałam się, świetny post. Co do jesieni to ją uwielbiam :)
OdpowiedzUsuńJesień potrafi zaczarować, ale też potrafi nieźle zdołować ;)
Usuń:-)) Moi bliscy twierdzą, że jesienią chyba popijam. Czuję się naprawdę szczęśliwa, dopieszczona i ukochana. Szkoda tylko, że reszta ziomków jakaś markotna i zasmarkana. Nawet jak zapraszam na zupę z topinamburu, to się wzdrygają ze wstrętem. A ja właśnie jesienią mam ochotę na nową mnie!:-/00 Uściski. (za babinę to się jednak policzymy)
OdpowiedzUsuńHa ha :) Chyba zacznę się bać ;)
UsuńNajlepszy jest rum z herbatą!
OdpowiedzUsuńMówisz? ;) Ja tam wolę nalewkę malinową z herbatą :)
UsuńJa bym jeszcze komentarz zacytowany w poście uzupełniła o kila detali: o czerwonego kinola, gile po pachy, filetowo-bordowe palce w tych rękawiczkach z koralikami i niekontrolowane ślizgi na chodniku. A tak poza tym to oczywiście pięknie jest. Nawet bardzo, a najbardziej jednak wtedy, gdy zbyt często nie spoglądam w lustro... :) ;)
OdpowiedzUsuńAleż oczywiście, że jest pięknie; piękno to subiektywna sprawa ;)
UsuńJesień jesienią, prawdziwa chandra to dopiero zimową porą... na szczęście do wiosny (tej prawdziwej:P) już nie jest tak daleko:) Fajny wpis:)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńGrzane wino, goździki, pomarańcza i odrobina miodu, najlepiej lipowego. Pomaga na najgorsze dni i najsmutniejsze wieczory.
OdpowiedzUsuń