Pokazywanie postów oznaczonych etykietą blogowanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą blogowanie. Pokaż wszystkie posty

piątek, 23 lipca 2021

Moje kwiatki posiane na blogach, czyli stara i durna jak odurzony zapachami natury osioł na makowej łące ;)

Pałając się działalnością pod tytułem prowadzenie bloga człowiek z własnej, nieprzymuszonej woli pisze również komentarze na innych blogach. Kiedyś dokonałam przeszukań sieciowych i odkryłam swoje "kwiatki" posiane na obcych polach. Pozwolę sobie je zacytować, gdyż jawi się to jako kolekcja niezwykłych zwierzeń, które wypłynęły z moich niespokojnych trzewi...

1. Moja rodzina poznała, na szczęście nie na własnej skórze, zabójcze oblicze PRL-owskiego budownictwa… Pewnej nocy spadł cały sufit w naszej łazience – dobrze, że nikogo tam nie było, bo to, co odpadło miało grubość około 1 cm. Oczywiście nikt się nie poczuwał do odpowiedzialności, bo ofiar nie było, to jaki mają Państwo problem.
Ale znam też radosne oblicze – dzięki "profesjonalnemu" budownictwu mogłyśmy z koleżanką porozumiewać się mówiąc do rurki z centralnego ogrzewania, która biegła w rogu ściany – widocznie nie była omurowana czy obetonowana i szpara znajdująca się w jej sąsiedztwie umożliwiała dysputy moje z sąsiadką mieszkającą piętro niżej :) A, że chodziłyśmy do tej samej klasy to było o czym konwersować, takie PRL-owskie łoki toki :)

2. Co do opowieści alkoholowych to jestem, stety lub niestety, z tych co mają łeb jak sklep – genetyka zrobiła swoje – mam to po tatusiu. W związku z tym ciężko mnie spić, no ale mam na swoim koncie wyczyny godne Oskarowej gali: kiedyś na wakacjach w Grecji urządziliśmy sobie z chłopem osobistym tournée po miejscowych dyskotekach; chyba wypiłam sporo jak na mnie, ponieważ następnego dnia dowiedziałam się, iż: zdobyłam złoty medal za taniec na barze, a miejscowe dyskoteki zapraszały nas ponownie – takie odstawiliśmy show (dobrze, że to na obcej ziemi było, bo w ojczyźnie to ze wstydu bym umarła). Poza tym upojona tymi procentami doprowadziłam do tego, że chłop osobisty prawie zszedł na zawał, ponieważ wsadziłam głowę pomiędzy barierki w balkonie i ni cholery nie dało się jej wyjąć ;) Biedak ten mój czerep jakoś wyciągnął, ale już był bliski wzywania pomocy technicznej. Człowiek stary i durny jak osioł na makowej łące ;)

3. W zamierzchłych czasach, gdy mieszkałam z rodzicami, robiliśmy, chyba, dziwne rzeczy: z dzieciakami z klatki, w której mi przypadło żyć wymyśliliśmy polowanie na pająki piwniczne, każdy podprowadził z domostwa jakiś słój i łaziliśmy po piwnicach w poszukiwaniu pająków ludojadów – śmiechu przy tym było, że aż łza się w oku kręci z sentymentalnym zawirowaniem. Pamiętam też jak wpadłam na zacny pomysł nałapania dżdżownic i poprzypinania ich klamerkami na sznurach przed blokiem, na których ludność blokowiskowa pranie wieszała :) Matka mnie prawie oskalpowała, jak się dowiedziała, że to ja jestem autorką tej nowoczesnej wystawy ziemnych bezkręgowców ;) To były czasy… :)

4. Znajoma ma dwójeczkę ślicznych dzieciątek. Pewnej nocy, jak już ululali z mężem pociechy, postanowili sobie urządzić erotyczny małżeński show… Zapalili świece, erotyczna bielizna, winko, zapach kobiety i pożądania unosi się w powietrzu… Następuje dziki, wyuzdany seks i… do pokoju włazi ich córka – 4-ro latka, zaspana, z tekstem, że miała okrutny sen i potrzebuje ululania. Znajomi oczywiście przerwali romantyczne uniesienia i idą z córcią do jej pokoju; dziecię usypia, a oni odetchnęli z ulgą, że nie musieli nic tłumaczyć… Następnego dnia… Ranek… Z pokoju wyłania się córcia i od progu pyta: Mamusiu, a pamiętasz, jak w nocy tak strasznie dyszałaś??? Co Ci było??? Mamusia zbladła, ale uruchomiła wszystkie szare komórki i rzecze: Wiesz, tyle świec się paliło, a one tlen zabierają… i mamusia się dusiła z braku tlenu…
Dziecko od tej pory ma traumę i gasi wszystkie świeczki ;)

I mój ulubiony przykład pytania od starszych dzieci: dawno temu, na praktyce prowadziłam lekcję o układzie rozrodczym człowieka… aż tu nagle pada pytanie:
- Proszę Pani, a czy to prawda, że sperma wybiela zęby?
Prawie padłam z wrażenia pod biurko, ale zachowawszy resztki zimnej krwi odpowiedziałam, że najnowsze badania naukowców nie mówią nic na ten temat :) O osobistych przeżyciach nie wspominałam, a dziecięcia nie dopytywały ;)

5. Skąd ja to znam… Zdesperowana, ze śliną toczącą się z pyska, byłam w stanie biec w piżamie w środku nocy do Tesco 24h. Teraz mieszkam w miejscu, gdzie nawet nocnego nie ma w zasięgu ręki, więc pozostaje mi czynna napaść na sąsiadów. „Chorzy” na przypadłość słodyczową nie są rozumiani przez osoby, które nie znają tego bólu; ja podobno nawet robię specjalną minę jak mam głód i specjalną minę jak dopadnę już coś słodkiego. 

6. Twój wpis odświeżył i w mojej łepetynie traumatyczne przeżycia fizjologiczne... Z moczem podchodzącym już do mózgu szukałam zjazdu na stację benzynową lub cokolwiek, pobiłam wtedy wszelakie rekordy prędkości, a jak dopadłam jakiegoś Orlena to byłam w stanie wymordować wszystkich ludzi z kolejki do WC. Zaspokojenie prymitywnej potrzeby robi z człowieka zwierzę ;)
Druga sytuacja dotyczy sprawy grubszego kalibru, nazywanej u mnie w domu – dwójką; opiszę ją ku przestrodze... Któregoś razu wybrałam się do rodziców piechotą, jakieś licho podkusiło mnie, żeby sobie kupić w warzywniaku paczkę moreli, którą spożyłam po drodze; posiedziałam u rodzicieli z godzinkę i wracam… Idę sobie, idę i czuję, że coś chce natychmiastowo opuścić moje jelita; bieg nie wchodził w grę – pogorszyłoby to zapewne sytuację; do domu, mojego i rodziców za daleko, krzaków nie ma, same łyse bloki dookoła, udało mi się wypatrzyć samotnie stojące garaże i tam, pomiędzy nimi, niestety, dokonałam spustoszenia. Jeżeli ktoś nie jadł suszonych moreli w większych ilościach to ostrzegam: działa z opóźnieniem, ale wyrywa z butów i nie ma zmiłuj, katastrofa pełną du.ą ;)

7. Pamiętam taki kawał ze szkoły podstawowej: Małgosia ma pierwszą miesiączkę. Nie wie biedna co się stało i pokazuje Jasiowi swój problem. Jasiu ogląda z wielkim zainteresowaniem, kiwa głową i rzecze z miną znawcy:
- Nie wiem… nie wiem… Jak na mój gust to ci jaja urwało!

8. Co do śmiesznych nazw produktów to mnie bawią: „Leśne skarby” – mój mózg uparcie wiąże te skarby z paniami lekkich obyczajów, które stoją przy leśnych dróżkach w oczekiwaniu na tirowych amantów. „Leśne skarby” to seria grzybów marynowanych; można nabyć w marketach. Grzyby marynowane w kontekście higieny osobistej tych Pań też mi się dobrze nie kojarzą ;)

Z nazwą OSRAM kojarzy mi się baton MARS; kiedyś dziecko znajomych mówi do mnie: A wie Pani, że od tyłu to SRAM? Dobrze, że wtedy nic nie miałam w buzi, tylko ślinę, bo dziecko mogłoby bez oka zostać :) Nie tyle rozbawiło mnie to SRAM, co tekst „od tyłu sram”; no ja też sram chyba od tyłu – jak każdy ;) Nie wiem, też jakoś wszędzie widzę fizjologię obdartą z romantyzmu.

Przypomniały mi się jeszcze wina „rasowe”, zwane jabolami, mózgojebami, bełtami i tym podobnymi. Bywałam czasami na różnych wsiach, nie będę pisać w jakich regionach Polski i moimi idolami, jeśli chodzi o nazwy tych specjałów były:
- „MAMROT” – no nazwa adekwatna, po większej ilości człek jedyne, co czynił to mamrotał, ale w smaku nie najgorsze, muszę rzec ;)
- „SPERMA SZATANA” – nie miałam odwagi próbować; mój, wtedy, niewinny, dziewiczy mózg nie zniósłby faktu niepokalanego poczęcia przez żołądek i narodzenia pomiotu szatana ;)
- „CZAR TEŚCIOWEJ” – nie wiem z czego toto było, nie wnikałam, ale może po wypiciu obraz teściowej zyskiwał w oczach pijącego ;)

Mieszkałam kiedyś dość blisko sklepu „Piotr i Paweł” i tam na dziale mięsno-wędliniarskim mieli prawdziwe cuda:
- salami bumerang (niestety po sklepie nie wolno rzucać),
- wędzonka z liszek (no liszki trochę oblechowate są, więc pewnie mniam, mniam ta wędzonka),
- szynka z liściem (ciekawe jakim? marihuanka?),
- smakołyk puchatka (nie, nie, nie jest to kiełbasa wypełniona miodem),
- kiełbasa palcówka polska :) (była smaczna, ale zawsze miałam problem natury egzystencjonalnej, aby prosić panią ekspedientkę o palcówkę ;D, bo to na dziale z obsługą się mieściło).

Ciąg dalszy być może nastąpi ;)

sobota, 4 lutego 2017

Zainspirowana osobistym wytrzeszczem wracam na łono Kobietoskopu ;)

Grafika: Eve Daff

Wróciłam :) Pozbierałam elementy układanki zwanej życiem i jestem: nowa, zmieniona, chyba dalej naiwnie wierząca w dobro tego świata i trzymająca optymizm w kieszeniach swojego magicznego płaszcza. To dziecko na zdjęciu, z wyraźnym wytrzeszczem, to ja :) Mina dość groźna, ale wytrzeszcz wskazuje na fascynację otaczającym światem, chociaż jakaś mała doza niepewności się tam z pewnością czai ;) Postanowiłam to dziecko w sobie wskrzesić, wywlec za włosy na światło dzienne, by pomogło mi znaleźć to co być może chwilowo zgubiłam. 
Miniony rok był dla czymś w rodzaju rollercoastera... Nie będę tutaj wywlekać na światło dzienne moich przeżyć z roku pańskiego 2016, którymi można podobno obdzielić kilka osób i spokojnie scenariusz niezłego filmu zmontować - jak to nie jedna osoba orzekła ;) Widać jestem wybrańcem losu i pewnie to wszystko ma jakiś cel, który być może pewnego dnia odkryję ;) W każdym razie co nas nie zabije to wzmocni i tego się trzymajmy :)
Zatem witam wszystkich w nowym roku 2017 i mam nadzieję, że będzie to cudowny rok, który otworzy nowe rozdziały w moim życiu :) 

niedziela, 16 października 2016

Sezon na puchate odzienia i skarpety babci Jadzi uważam za otwarty ;)


Nie wiem jak u Was, ale u mnie pogoda dziś rodem z horroru... Nic tylko brać sznury i obwieszać się na przydrożnych latarniach ;) Obawiam się tylko, że owych latarni może zabraknąć jak wszyscy wpadną na podobny pomysł. Sezon na grubaśne, puchate piżamki i skarpety babci Jadzi też uważam za otwarty ;) No i obowiązkowo herbatki z wkładką w dłoń brać należy :) Rodzaj wkładki pozostawiam do wyboru, ale polecam nalewkę malinową, miód i przyprawy korzenne :)
Zrodziło się w mojej łepetynie przemyślenie nie najwyższych może lotów: jak przetrwać ten pogodowy zawis w czasie i przestrzeni? Nadciągają najgorsze dni w roku - ciemno, mokro, wstrętnie i ogólnie do przysłowiowej doopy :) 
Hmm... jakoś od kilku lat nie mam z tym problemu. Któregoś dnia wytworzył się w mojej głowie stan niezdiagnozowanego optymizmu niezależnie od okoliczności przyrody i ludzi, którzy skutecznie usiłują wciągnąć mnie do bajora pesymizmu. Czasami ktoś zapyta skąd mi się to wzięło? Nie wiem, po prostu nie wiem. Tak zwyczajnie, najzwyczajniej na świecie pokochałam chyba ten dziwny świat i przede wszystkim samą siebie :) Nie ukrywam, że pomógł mi w tym ten blog i te wszystkie słowa, które miałam okazję przeczytać w pozostawionych komentarzach i wiadomościach mailowych. Może to moje pisanie nie zaprowadzi mnie na salony sławy czy nie postawi w blasku fleszy bijących po oczach, ale poczułam smak tej niewyobrażalnej satysfakcji, że ta moja bazgrolina komuś poprawia humor i robi dzień :) Pieniądze i sława to nie wszystko, a czasami za jedno i drugie trzeba zapłacić cenę, która nie jest tego warta. Dla mnie więcej znaczą te wszystkie oznaki sympatii, które pojawiają się niespodziewanie i mam okazję ich doświadczać odkąd zostałam sobie blogerką :) 
Post powstał z okazji stuknięcia 100000 odsłon tegoż miejsca - dziękuję wszystkim, którzy tu wpadają, a przede wszystkim tym, którzy wspomogli mnie dobrym słowem, kiedy mój optymizm nieco podupadł, a życie postanowiło sobie ze mną zatańczyć, niekoniecznie walca ;) 

Grafika: evedaff

poniedziałek, 29 lutego 2016

Kobieta pełna zapału, chęci i głodna blasku fleszy ;)

Jutro o godzinie 12.00 kończy się głosowanie w konkursie Gala Twórców 2015 i w związku z tym ja - kobieta pełna zapału, chęci i głodna blasku fleszy ;) postanowiłam zaskarbić sobie głosy tych, którzy jeszcze nie popełnili tego procederu i nie oddali głosu na mój blog i tekst :) 
Koszt sms-a to tylko 1,23 zł, a cała kwota trafia na konto Fundacji Dziecięca Fantazja.
Poniżej zamieszczam stosowne informacje i liczę na Wasze łaskawe oko, a właściwie palce ;)



Dzięki serdeczne :)

wtorek, 19 stycznia 2016

Czarują słowami ludziska zblogowani :)

Grafika: www.fearbuster.com

Konkurs był, czas na wyniki! Po pierwsze dziękuję za udział tym wszystkim, którzy zechcieli zostawić po sobie ślad w postaci linku do popularnego postu na swoim blogu, a przy okazji obficie połechtali moją próżność nie żałując dobrego słowa. W związku z tym zachęcam do odwiedzenia poniższych, fantastycznych blogów i przeczytania świetnych postów:









Wybrałam dwa posty, które szczególnie przypadły mi do gustu, 
w związku z czym "Zaczarowani słowami" będą czarować zarządzające blogami:

CZARNY PIEPRZ
ALECONSEK

Gratuluję :)

Proszę o kontakt w sprawie wysyłki :)
evedaff@gmail.com

środa, 13 stycznia 2016

KONKURS! Samochwała, co z kąta wyłazi, chwali własny ogon i resztę ;)

 

Gdy tłumy stały w kolejce po umiejętność chwalenia samego siebie i doceniania własnej, niepowtarzalnej osobowości to ja stałam chyba w kolejce po ... no właśnie po co? Czas to zmienić! W życiu każdego człowieka nadchodzi pora zbierania plonów. No to zakasałam rękawy, wzięłam sierp do ręki i rżnęłam jak opętana. Zatracona w rżnięciu wpadłam pochwalić swój ogon i resztę ;)
Dziś mam przyjemność zaprezentować Wam moje literki w tomiku, który powstał dzięki pisarce - Magdalenie Kordel, której serdecznie dziękuję za możliwość zaistnienia w literackim światku. W tomiku można znaleźć niebanalne opowiadania, w tym moje pt. "Narty i puszyste jak owieczka łono...", którego treść znacie z tego bloga; zmodyfikowałam je tylko nieco i udoskonaliłam, żeby ludzie się nie łapali za włosie jak będą to czytali. 
Tytuł tej książki to również moje dziecko: "Zaczarowani słowami" - został wybrany w drodze głosowania. No po prostu duma mi uszami i innymi otworami wychodzi :) 

W tym miejscu chciałam podziękować Wam - czytelnikom tego bloga za to, że uwierzyłam w sens tej mojej pisaniny i udało mi się stworzyć coś fajnego, optymistycznego, coś co się podoba, wywołuje uśmiech i sprawia, że chce mi się tu wracać i pisać kolejne słowa. A moje skrzydła dostały kolejne pióra ;)
Dziękuję :)



Poza tym zostałam również doceniona przez stronę internetową Kobieta po 30, gdzie ukazały się, póki co, moje dwa posty, również pochodzące z tego bloga. Zachęcam do odwiedzania i komentowania :)



Dość chwalenia! Samochwało precz do kąta, bo się wody sodowej obżłopiesz i ociężała zalegniesz na kanapie, a tu świat trza zdobywać skoro łaskawie otwiera przed tobą swe wrota. Zanim zajmę się szturmowaniem świata to plastycznie przejdę do małego, okolicznościowego konkursiku, w którym można wygrać tomik "Zaczarowani słowami". 

KONKURS!
Drogi Czytelniku :)
 Do 17.01.2016r. zostaw w komentarzu link do wybranego tekstu pochodzącego z Twojego bloga, 
który cieszył się dużą popularnością. 
Wpadnę, przeczytam i wybiorę dwa, moim zdaniem, najciekawsze posty. 
Autorzy otrzymają książkę z moją nietuzinkową dedykacją :)
Zapraszam :)

Grafika: Eve Daff

środa, 18 listopada 2015

Jakoś tak polubiłam dziada jednego...

Grafika: wall-art.com

Jaga A postanowiła się nade mną poznęcać ;) i nominowała mnie do zabawy Liebster Blog Award, która to jest przenoszona drogą internetową po blogosferze. Jeżeli jest tutaj jeszcze ktoś kto nie wie o co chodzi to przypominam, iż: "Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego Blogera, w ramach uznania za dobrze wykonaną robotę. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób oraz zadajesz im 11 pytań".
Jago A dziękuję za wyróżnienie i ochoczo odpowiadam na Twoje pytania :)

1. Scena filmowa, którą chciałbyś/chciałabyś odtworzyć w swoim życiu...
Taaa... Mój osobisty chłop domowy już raz darł ze mnie łacha jak przeczytał na tym blogu, że chciałabym zatańczyć do kultowej piosenki z filmu "Dirty Dancing" :) Zatem chciałabym odtworzyć końcową scenę z tego filmu - sławetny taniec do pieśni "Time of my Life". Można się śmiać :)


2. Są przedmioty, które kojarzą się z dzieciństwem. Dla mnie to...
Z dzieciństwem kojarzy mi się stara, wełniana czapka w kolorze brudnego różu, którą nosiłam zawsze ze sobą, ale nie na głowie, tylko w kieszeniach spodni, kurtek, sweterków, itp. Do tej pory nie wiem o co chodziło z tą czapką, ale było to coś w rodzaju "towarzysza" życia. Czapka była często i gęsto miętoszona przeze mnie i w wyniku tego miętoszenia został z niej łachman, który w końcu wyrzuciłam :) Mój związek emocjonalny z różową czapeczką to prawdopodobnie niezaspokojona potrzeba posiadania zwierzęcia futerkowego  ;)
3. Jesteś w wesołym miasteczku – jakiej atrakcji nie odpuścisz mimo posiadanego od dawna dowodu osobistego.
Moja kariera w wesołym miasteczku kończy się przy wejściu. Jako człowiek zwracający zawartość żołądka na wszelakich atrakcjach tego miejsca omijam szerokim łukiem te przybytki radości :)
4. Przez kilka dni masz dar … głos sprawia, że to, co czytasz, staje się realne. Jakiej książki nie przeczytałabyś nigdy na głos?
W młodości czytałam horrory i tego rodzaju książki nie przeczytałabym na głos. Mordercze grzyby, prześcieradła gwałcące niewiasty w zamczyskach oraz morze krwi, bebechów i obleśnych zjaw nie są mi do szczęścia aktualnie potrzebne ;)
5. Z czego ostatnio śmiałaś się do łez?
Ostatnio wpadł mi w ręce Woody Allen ;) To chyba mój idol, jeżeli chodzi o słowa, które opuszczają ciało. Czasami dziwne rzeczy mnie bawią, więc czytając jego teksty suszę zęby, bywa, że do łez:

Mo­je życie jest żałos­ne. Os­tatni raz byłem w ko­biecie zwiedzając Sta­tuę Wolności.


Jes­tem tak po­dek­scy­towa­ny, że chy­ba umy­je dzi­siaj wszystkie zęby.

Achil­les miał tyl­ko piętę Achil­le­sa. Ja mam całe ciało Achillesa.

Bi­sek­sualizm? Niewątpli­wie pod­wa­ja two­je szan­se na so­botnią randkę.

Zwa­riowałaś? Zacho­waj trochę sza­leństw na menopauzę!

Je­dyny raz osiągnęliśmy z żoną równoczes­ny or­gazm, gdy sędzia pod­pi­sywał nasze do­kumen­ty rozwodowe.

– Gdy­byś była moją dziew­czyną, kochałbym się z tobą w każdym po­koju, na każdym łóżku, na każdym dy­wanie, na każdym stole...
– ... ma­my też piękne wczes­noame­rykańskie żyrandole.


6. Pierwsza myśl po przebudzeniu...
Może dziś jest sobota??? Błagam, niech dziś będzie sobota! Nie?!? Cholera!!!
7. Chomikujesz rzeczy w myśl zasady „przyda się” czy wyrzucasz?
Chomikuję, ale nieświadomie, lubię artystyczny nieład i mam różne "przyda się" pochowane po kątach.
8. Kierujesz się rozumem czy sercem?
Zdecydowanie rozumem :) Serce służy mi do pompowania krwi do tegoż rozumu, więc w sumie można rzec, że jest zaangażowane pośrednio w ukierunkowywanie mojej postaci.
9. Co denerwuje Cię tak bardzo, że wychodzisz z siebie?
Ja niespotykanie spokojny człowiek jestem :) Ale jak ktoś przekroczy magiczną granicę to wtedy rodzi się potwór; najbardziej to mnie głupota denerwuje i ludzie, którzy chcą mi tą głupotę wciskać w mało umiejętny sposób.
10. Twoja znienawidzona praca...
Praca domowa? Zdecydowanie robienie porządków w szafach, szafkach i tym podobnych; układanie, przekładanie, wycieranie, segregowanie, wyciągania i wkładanie podnosi mi poziom agresji, co może skutkować poważnymi stratami w nagromadzonej porcelanie ;)
11. Największy złodziej czasu...
Ten blog :) Ale wybaczam mu, bo go jakoś tak polubiłam dziada jednego :)

Do zabawy nominuję wszystkich, którzy tu wpadną (odpowiedzi można zostawić w komentarzach) oraz następujących szczęśliwców, których sobie upatrzyłam w tłumie blogowej zawieruchy (oczywiście przymusu nie ma); zapraszam więc:


A teraz pytania:
1. Masz taką sklerozę, że wychodzisz do pracy bez ubrania. Nagle orientujesz się, że jesteś goła/goły i wszyscy patrzą na Ciebie jak na wariata. Co powiesz do tłumu gapiów, by zamknąć im rozdziawione usta? 
2.Gdybyś złapała/złapał złotą rybkę, to o co byś ją poprosiła/poprosił? (przypominam - masz 3 życzenia)
3. Jaka potrawa wystrzeliła Twoje kubki smakowe w kosmos?
4. Twój pomysł na totalnie odlotowy babski/męski wieczór to...
5. Piosenka, przy której zawsze masz ochotę tańczyć to...
6. Rodzisz się po raz drugi... w ciele zwierzęcia :) Jaki to zwierz? 
7. Najbardziej szalona rzecz popełniona w życiu to...
8. Dokończ zadanie: Kocham siebie za...
9. Najbardziej zapamiętany przedmiot/przedmioty w szkole to... Dlaczego?
10. Jak zabawisz rozwrzeszczanego dwulatka sąsiadów, którym masz przyjemność opiekować się w piątkowy wieczór?
11. Czego zazdrościsz płci przeciwnej? 

środa, 11 listopada 2015

WYNIKI KONKURSU! - kartka z kalendarza pozytywnie zakręconych myśli nieuczesanych ;)


Nie będę tutaj wspominać o rwaniu włosów i szarpaniu odzienia, które to wydarzenia miały miejsce podczas obrad jury. Osobisty chłop domowy został pokonany przez trzy wrzeszczące babiszony, ale trzymał się dzielnie i nawet udało mu się jedno zdanie w całości wydusić, kiedy zagroził wyrzuceniem całego towarzystwa z domu prosto w objęcia deszczu i wichury - bez butów i okrycia wierzchniego. Babiszony się opamiętały, wyraziły skruchę i dopuściły chłopa do głosu. Oczywiście jak to przy konkursach bywa werdykt nie jest w ogóle obiektywny, więc wszystkich nienagrodzonych przytulamy do piersi i serdecznie dziękujemy za udział w konkursie. 

Jury ogłasza co uzgodniło:

I miejsce:
Kalendarz z pieśnią na ustach wędruje do Jotki
gdyż jury doceniło wkład, zaangażowanie oraz niezwykłą inwencję twórczą tej urokliwej Kobiciny :)
Myśli zaproponowane przez nią: 
Lepiej zgrzeszyć i potem żałować, niż żałować, że nie miało się okazji do grzechu... 
Lepszy z miłością kubek herbaty, niźli w bukietach przecudne kwiaty... (wyróżniona myśl)
Lepiej zużywać się, niż rdzewieć!

I miejsce: 
Kalendarz radośnie wędruje również do Jagi A
Myśl: Kto się nauczy śmiać z samego siebie będzie mieć ubaw do końca życia!

II miejsce: 
Piórko leci do Kamili Kosińskiej
Myśl: Problemów nie twórz, tylko je rozwiązuj.

III miejsce: 
Drugie piórko frunie do Iwony blogerki
Myśl: Brak poczucia humoru w małżeństwie to równia pochyła do rozwodu.


Wszystkich wyróżnionych proszę o przesłanie adresu do wysyłki nagrody na adres mailowy: 
evedaff@gmail.com

środa, 4 listopada 2015

KONKURS! - kartka z kalendarza pozytywnie zakręconych myśli nieuczesanych ;)

Kochane ludziska wpadające tutaj często i gęsto oraz okazjonalnie
Ogłaszam konkurs badający kreatywność i pozytywne zakręcenie wyrażone słowem, 
a właściwie słowami. 

Regulamin konkursu:
1. Konkurs trwa od 4 listopada do 10 listopada 2015 roku.
2. Ogłoszenie wyników nastąpi w dniu 11 listopada 2015 roku na tym blogu.
3. By wziąć udział w konkursie należy zamieścić w komentarzach swoją propozycję do kalendarza pozytywnie zakręconych myśli nieuczesanych; myśl może być własnego autorstwa lub cudzego - wtedy należy podać autora. Wszelkie formy niestandardowej kreatywności i pozytywnego zakręcenia z dużą dawką humoru są mile widziane. 
4. W ramach konkursowego podlizu można polubić stronę Kobietoskop na facebooku - klik. Dziękuję i wirtualnie buziakuję: cmok, cmok :)
5. Sponsorem nagród w konkursie jest Kobietoskop, a w wybornym jury zasiądą specjaliści od myśli nieuczesanych w składzie: ja, osobisty chłop domowy, niezwykle kreatywna matka trójki dzieci z piekła rodem oraz kobieta po pięćdziesiątce, w której głowie kłębią się całe tabuny wyczochranych myśli.
6. Nagrodzone zostaną 3 osoby, które to otrzymają następujące nagrody:

Miejsce I:
Kalendarz książkowy 2016: Rok dobrych myśli Beaty Pawlikowskiej, format B6; znajdziecie tam 366 pozytywnych myśli na każdy dzień, autorskie rysunki, najciekawsze święta i festiwale, a wszystko to sprawi, że 2016 rok będzie pełen uśmiechu i optymizmu.



Miejsce II i III:
Wisiorek - piórko z łańcuszkiem ze stali nierdzewnej,
który poniesie waszą wenę twórczą ku nieznanym lądom ;)

Mam nadzieję, że z radosnym uniesieniem przystąpicie do konkursu 
dostarczając szanownemu jury wielu twardych orzechów do zgryzienia 
w trakcie wyłaniania laureatów konkursu :)

piątek, 2 października 2015

Rozważania z papierem toaletowym w tle...

Grafika: www.tapeciarnia.pl

Mam chyba zawieszkę… Zawieszkę blogową, która wynika z braku czasu. Proza życia i zajęcie zarobkowe, etatowe mnie pochłonęło i wchłonęło. Moja miłość do blogowania nie osiągnęła jeszcze szczytów rodem z Himalajów, by nie spać po nocach i rozkoszować się życiem blogera. Generalnie to około dwudziestej drugiej zalegam na wyrku w piżamce i morda mi się cieszy, że jestem w pozycji horyzontalnej otulona światłem nocnej lampki, kołderką i ciszą nocną. Noc mija szybko. Nadchodzi poranek, a z nim poranne korki spowodowane remontami dróg skutecznie zaprzątającymi mój umysł, który usiłuje w takiej sytuacji znaleźć odpowiedź na pytanie: Ludzie! Dlaczego wy tych remontów w wakacje nie robicie? Widać tak musi być. W związku z tym zmierzając w kierunku miejsca zarobkowania napotykam malownicze krajobrazy okupowane przez drogowców. Staram się zachować zimną krew, ale nie jest to proste, gdyż owa krew już z rana się wzburza zanim z chałupy wypełznę. Takie dni nazywam dniami wybrańca losu. Wstaję rano, idę do toalety; oczywiście miejscówka przeznaczona dla rolki papieru toaletowego rozpaczliwie macha do mnie tym co pozostało z rolki papieru czyli samą rolką. To też mnie zawsze fascynuje – dlaczego faceci nie potrafią zamontować nowej rolki papieru z papierem? Sięgam więc siedząc na klozecie do kąta i klnąc pod nosem montuję nową rolkę z papierem. Niby duperela, a coś tam już podnosi w mózgownicy. Idę do kuchni. Wyciągam puszkę z kawą i oczywiście w trakcie gmerania łyżką w tej puszce rozsypuję sporo kawy po kuchennym stole i podłodze. Ot takie poranne urozmaicenie żywota. A niech sobie baba pozamiata z rańca, trochę gimnastyki nikomu jeszcze nie zaszkodziło. Szczęśliwie kawę udaje mi się wypić, nawet mleko się znalazło, a to jak wiadomo w moim domu też jest śliska sprawa. Kto czytuje tego bloga ten wie, że mieszkam z nocnym wypijaczem mleka w ilościach hurtowych. Dobrze, że pustych kartonów po mleku i innych takich w lodówce nie zostawia, a wiem od znajomych kobiet, że niektórzy panowie to lubią sobie mleko, kefir czy śmietankę wypić z lodóweczki, a opakowanie zastawić – tak dla zmylenia przeciwnika. Może się cudownie samo znowu napełni w trakcie bytowania w urządzeniu chłodzącym? No, ale wróćmy do poranka. Po spożyciu kawy i owsianki udałam się do łazienki, by jakiś tam makijaż uskutecznić. Licho mnie podkusiło, żeby użyć pudru w kulkach. A w dniu wybrańca losu to nie jest najlepszy pomysł... Tak ten puder sprytnie z szafki wyjmowałam, że kulki się rozsypały po podłodze. Teraz zbieraj durna babo! Zbieram. Wyrzucam zebrane kulki do muszli klozetowej. Z pudru mało co zostało, a moje siarczyste przekleństwa słychać na całym osiedlu. I niech mi ktoś powie, że przedmioty martwe nie są złośliwe! Te cholery doskonale wiedzą kiedy zaatakować i dobić leżącego ;) Pomimo licznych zamachów na moje zdrowie psychiczne szczęśliwie wydostałam się z domostwa i dotarłam do pracy. Żadne inne kataklizmy mnie nie nawiedziły. Znaczy się może i nawiedziły, ale po tych porannych atrakcjach system nerwowy załapał tak zwanego zwisa na przeciwności losu. W końcu mamy piąteczek ;)

Aaa... 
Gdyby ktoś się nudził w weekend i chciał mnie posłuchać to zapraszam do ściągnięcia 
darmowej aplikacji na telefon lub tablet - Audio-blog
pocę się tam na potęgę w charakterze lektorki czytając swoje posty.
Zapraszam :)

Grafika: Eve Daff

środa, 23 września 2015

Stara, głupia i baraństwem przesiąknięta...

Grafika: www.northernsound.ie

Siedzę. Gapię się na migający kursor. Ogarnęło mnie takie jakieś zniesmaczenie życiowe. Czasami ciężka myślowa apokalipsa przetacza się przez mój łeb i wtedy dochodzę… Dochodzę do wniosków zagadkowo dziwacznych, a może zwyczajnie zwyczajnych? Zastanawiam się nad sensem wykonywania różnych czynności okołożyciowych. Spokojnie – depresja mnie nie toczy. Tak się po prostu zastanawiam. I zazwyczaj wtedy bardzo szybko dochodzę do wniosku, że nie ma sensu się zastanawiać. Po prostu trzeba żyć miętosząc każdy dzień i wykonywać te swoje mało ekscytujące aktywności  i tyle. Od czasu do czasu trafia się jakiś moment bądź momenty, które wyzwalają w nas ponadprogramową podnietę i to cała magia rzeczywistości. Generalnie to jak się tak zagłębić w temat to nasz żywot składa się z czekania. Czekania na coś. Na cokolwiek. Gdy nie mamy na co czekać to jakoś tak dziwnie się zaczyna robić. Natomiast mało optymistyczne wydaje mi się życie, które wygląda każdego dnia podobnie. Szczerze mówiąc to panika mnie ogarnia jak o tym pomyślę. W związku z czym sama wynajduję sobie ciągle nowe zajęcia, żeby nie zwariować. Nawet kiedyś zastanawiałam się czy ja do końca normalna jestem – nie potrafię się skupić na jednej rzeczy i dopracować ją do perfekcji tylko ciągle nowy ogon się za mną wlecze. Nie potrafię się nudzić. Nie potrafię siedzieć i nie myśleć. W mojej głowie wiecznie się coś „tworzy”. Nawet jak śpię to się „tworzy”. Normalnie bania mnie boli od tego co tam się w środku dzieje. Poszłabym z jaką siekierą na wojnę tylko nie wiem z kim? A wiem! Znajdzie się cały tabun do wyrąbania. Drażni mnie głupota, drażni mnie takie pielęgnowanie własnej, wymuskanej i wypolerowanej na błysk dupy, bezustanne dbanie o ową dupę i nie widzenie niczego poza nią. Zapomnijcie w tym kraju o bezinteresownej pomocy; jak to moja znajoma mówi: takich baranów jak my to już nie pasą na halach, co to za darmo coś zrobią. A przyjaźń? A co to jest przyjaźń? Rozkłada się jak truposzcze i zaczyna śmierdzieć w momencie, kiedy trzeba coś zrobić w imię tej szumnej przyjaźni. Obcy ludzie wam więcej serca okażą i ruszą wspomnianą dupę, by wam pomóc. Drażni mnie materializm co to się panoszy wszędzie. Uwielbiam pytania typu: ile mam kasy z prowadzenia tego bloga? Otóż nie mam kasy. No to po co ci to?!? No tak – jak nie ma kasy to tylko mentalny baran coś takiego robi. Witajcie w krainie baranów. Proponuję minutą zbiorowego beczenia uczcić własne baraństwo. Beee... Beee... Beee... Musiałam sobie ulżyć. Ulżyło mi, wobec czego wracam do swojego życia na halach i towarzystwa innych baranów ;)

piątek, 21 sierpnia 2015

Placek rósł jak wściekły z błogosławieństwem Audio-blog ;)

Ciasto jogurtowe z borówkami

To nie będzie kolejny post o deserach, chociaż na zdjęciu powyżej uśmiecha się, prosto z piekarnika, ciasto jogurtowe z borówkami. Ja już tak mam - gdzie nie pójdę, nie pojadę to te ciasta, placki i desery mnie prześladują. Cóż, widać ta niby martwa materia wykazuje jakieś nadprzyrodzone zdolności i wywąchuje swojaków ;) A więc skąd ten placek?
W tym tygodniu poleciałam na swojej mechanicznej miotle na Poziomkowe Wzgórze rzucić się na głęboką wodę. Spokojnie, nic mi się nie stało, zawartość mózgoczaszki też bez zmian - spędziłam pracowicie czas oddając się rozkosznym chwilom przed mikrofonem (efekty niebawem, kto ciekaw proszę zajrzeć do Audio-blog, a najlepiej zainstalować aplikację na swoim telefonie lub tablecie - szczegóły tutaj). Sprawczynią mojego lotu na mechanicznej miotle była Jola - nietuzinkowa kobieta, z głową pełną szalonych pomysłów, która wymyśliła Audio-blog, a przy okazji zamieszkuje Poziomkowe Wzgórze usytuowane niedaleko Krakowa i ma tam nie tylko poziomki ;) To już wiecie skąd te borówki :) Zostałam obdarowana solidną dawką tych pysznych owoców, no to co było robić - musowo ciasto piec. Widać borówki od serca podarowane były, bo placek rósł jak wściekły. Ale zmieniając wątek... Przed tym mikrofonem oczywiście nie śpiewałam, bo w dzieciństwie moimi uszami to całe stado słoni afrykańskich się bawiło i poza tym, że deptały to jeszcze rozciągały, naciągały i usiłowały zrobić se z nich galoty, a że zadki te ssaki mają nieliche to wiecie ;) Udzieliłam pierwszego w życiu wywiadu i pobawiłam się w lektora czytając swoje wybrane posty z tego bloga. Nie będę pisać ile mnie to nerw kosztowało, bo braknie terabajtów w Internecie ;) W każdym razie ciekawe to doświadczenie pracować z takim profesjonalnym sprzętem :) 
A sama Jola zachęca do współpracy tych, którzy chcą spróbować zaprzyjaźnić się z Audio-blogiem: 
"Aplikacja Audio-blog chce służyć autorom i wszelkim blogo-maniakom jako źródło informacji o wydarzeniach w ogólnopolskiej blogosferze. Będziemy też publikować wywiady z ciekawymi blogerami "wysokozasięgowymi" i niszowymi. Codziennie powstają nowe audycje z blogów autorów, którzy zaufali nam rok temu, jak i autorów debiutujących. Dzięki wszystkim blogerom, którzy dzielą się z nami swoim talentem ten projekt może być coraz lepszy. Zapraszamy nowych, ambitnych, którzy prowadzą bloga od minimum roku, myślą o blogowaniu na poważnie i zdołali już zgromadzić swoich pierwszych fanów. Zapraszamy Polaków rozsianych po świecie." 
Także jak ktoś chętny to śmiało walić drzwiami i oknami do bram aplikacji :)

Nie byłabym sobą, gdybym krótkiej fotorelacji z Poziomkowego Wzgórza nie zamieściła - oczywiście z wiodącym wątkiem przyrodniczym :)








Grafika: Eve Daff

środa, 17 czerwca 2015

Wywiad ... nie, nie, nie z wampirem, z autorką słowotoku wyzierającego z tego bloga :)

Grafika: Eve Daff

Jakiś czas temu, od dwóch zacnych niewiast, dostałam nominację do Liebster Blog Award. Oczywiście dziękuję im za pamięć i uznanie :) 
„Nominacja do Liebster Blog Award jest otrzymywana od innego Blogera, w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz je o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował”.

W związku z tym, że już brałam udział w tej zabawie odpowiem na pytania zadane przez autorki blogów: http://jagatoja.blogspot.com/ oraz http://paniodbiblioteki.blogspot.com/. Natomiast sama zostawiam otwarte drzwi dla każdego kto chce wziąć udział w tym przedsięwzięciu - na końcu pytania dla chętnych :) Zapraszam.

A zatem do dzieła :)

Pytania od http://jagatoja.blogspot.com/:
1. Najlepsze wspomnienia... 
Tyle tego, że nie wiem co wywlec na światło dzienne; z ostatnich lat dość mocno buszują w mojej głowie wspomnienia z wyprawy do Chin :) Dziwna to kraina i takiemu europejskiemu nasieniu płci żeńskiej ciężko się przystosować do chińskiego świata; w związku z tym rozdziawiało gębę na każdym rogu i magazynowało wspomnienia hurtowo ;)
2. Pies czy kot. Dlaczego?
Oczywiście, że pies! Mój osobisty kudłacz w rozmiarze XXL to chodząca radość i duma właścicieli :) Nie ma to jak 55 kg żywej wagi, zaopatrzonej w rude futro, w łóżku ;)

3. Ulubiona książka czytana kilka(naście) razy.
Nie posiadam. Z natury jestem człekiem chwytającym się różnych rzeczy, więc i książki różne i różniste towarzyszą mi w życiu.

4. Jaki kraj robi na tobie największe wrażenie?
Będę patriotką - Polska :) Czegóż chcieć więcej - tylko w naszym kraju można się natknąć na cały repertuar zjawisk robiących duże wrażenie.

5. Lubisz prowadzić samochód?
Nie, nie i jeszcze raz nie! Doceniam, że prowadzę i opatrzność sprawiła, że jakimś cudem w wieku starczym,  za drugim razem, zdałam na prawo jazdy; doceniam, że nie muszę koczować na przystankach w deszczu, na wietrze i mrozie, w upale, ale nigdy nie pokochaliśmy się z samochodem miłością od pierwszego wejrzenia - tolerujemy się ;)

6. Co Ci poprawia humor po najgorszym dniu?
Ci, którzy mnie znają to krzyczeliby głośno, że ciastko z kremem, więc nie będę kłamać, że coś innego ;)

7. Dlaczego piszesz bloga?
Pisać zaczęłam jak wylądowałam na zwolnieniu lekarskim z powodu operacji barku i tak mi zostało; polubiłam ten świat, wirtualne znajomości i możliwość przelania w czeluści internetu tego co mi się w mózgownicy poniewiera.

8. Twoje niespełnione dotąd marzenie?
I teraz nastąpią salwy śmiechu i kulanie się po podłodze :) Zawsze chciałam profesjonalnie zatańczyć do kultowej piosenki z filmu "Dirty dancing" :D Poza tym marzy mi się napisanie książki.

9. Czego się najbardziej wstydzisz?
Hmm... Chyba durnot, które popełniłam w młodości.

10. Co Cię doprowadza do szewskiej pasji?
Ja niespotykanie spokojny człek jestem, ale trzepią mi się bebechy jak mam do czynienia z głupotą ludzką objawiającą się w różnej postaci.

11. Z czym sobie radzisz w życiu najlepiej?
Ze sobą ;) Oraz z gotowaniem, pieczeniem i robieniem błazna z siebie ;)

Pytania od http://paniodbiblioteki.blogspot.com/:
1. Jak najchętniej odpoczywasz?
Cisza, spokój, kumkanie żab, melodie przyrody i jakiś dobry drink :) Poza tym wędkowanie :)

2. Twoje ulubione desery...
No i to jest temat rzeka :D Nie będę odpowiadać, bo się Internet zawiesi :) 

3. Kogo najbardziej cenisz?
Nie mam jednej takiej osoby, cenię szczerość i dobro w ludziach.

4. Jakich ludzi unikasz?
Wampirów energetycznych, napompowanych lalek,  gaduł zamęczających mnie opowieściami o sobie, kłamców.

5. Na co wydasz ostatnie pieniądze?
Prawdopodobnie na jakieś zwierzę - swoje lub ze schroniska.

6. O jakim odbiorcy myślisz pisząc bloga?
Piszę dla każdego, aczkolwiek mam wrażenie, że moje słowa bardziej trafiają do kobiet.

7. Jakie filmy oglądasz najchętniej?
Kiedyś namiętnie oglądałam horrory, teraz cenię filmy, które zostawiają ślad w mojej psychice - niezależnie od gatunku.

8. Jaki strój preferujesz:elegancki czy swobodny?
Zdecydowanie swobodny :) Rzadko odstawiam się w sukienki, spódniczki, szpileczki i te inne wystawne gadżety, ale jak już się odzieję w takie cuda to tłumy padają z wrażenia ;) 

9. Który okres w historii lubisz najbardziej?
Historia to znienawidzony przeze mnie przedmiot w szkole; jedyne co byłam w stanie znieść to opowieści o ludziach pierwotnych :) Ciągnie swój do swego ;)

10. Co robisz tylko dla siebie?
Dbam o swoje połączenia w mózgu - nie chcę na starość być uciążliwym obiektem w społeczeństwie;  w związku z czym wiecznie szukam nowych bodźców dla swojego mózgu, żeby neurony nie zardzewiały.

11. Co Cię ostatnio zachwyciło?
Ja się zachwycam najczęściej robakami i roślinami, a że tego dookoła sporo to zachwyt mi często towarzyszy :)

Moje pytania dla chętnych:
1. Ulubiony (przez Ciebie) post na własnym blogu to: ...
2. Jaką książkę, ostatnio przeczytaną, polecisz innym blogerom?
3. Czego zazdroszczą kobietom mężczyźni?
4. Jaki masz sposób na poprawienie sobie samopoczucia?
5. Najbardziej wstrętna potrawa zjedzona w życiu to: ...
6. Czy byłaś główną bohaterką zdarzenia, które rozbawiło obserwatorów do łez? (jeżeli - tak, proszę o krótki opisik)
7. Pewnego dnia budzisz się w ciele faceta - jaka jest Twoja pierwsza myśl?
8. Czy masz jakieś małe osobiste dziwactwo?
9. Gęsiej skórki dostaję na widok...?
10. Jaki deser wystrzelił Twoje kubki smakowe w kosmos?
11. Jakie jest Twoje wymarzone miejsce (dowolne na świecie) na poranną kawę/herbatę?

Życzę udanej zabawy :)