Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciąża. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ciąża. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 12 marca 2015

"Matko, czy możesz mieć wszystko?" O bujaniu w bańce macierzyństwa...

Grafika: www.audioteka.pl

W moje ręce, a właściwie uszy, wpadł ostatnio audiobook: "Matko, czy możesz mieć wszystko?" (Kultowe teksty z serwisu Foch.pl) Jako przedstawicielka kobiet bezdzietnych przekornie wyciągam łapy po to, co obok wątku o macierzyństwie stało, stoi lub będzie stało. Dlaczego to robię? Zwykła ludzka ciekawość i nadzieja, że znajdę odpowiedzi na pytania, które stawia sobie kobieta dobiegająca czterdziestki i poszukująca z uporem maniaka tykającej bomby biologicznej wyrzucającej ze swoich trzewi pieśń godną Hejnału Mariackiego o treści: Kobieto! Idź i mnóż się na potęgę!

Wspomniany audiobook wciągnął mnie na tyle, że wysłuchałam z przyjemnością siedemnastu felietonów czytanych przez Marię Seweryn, która świetnie wprowadza słuchacza w klimat „bujania w bańce macierzyństwa”. Bujanie zajęło mi prawie dwie godziny, ale był to naprawdę pożytecznie spędzony czas. I tak to przepłynęłam przez różne oblicza macierzyństwa przedstawione w taki babsko - życiowy sposób: szczerze, z dystansem, polotem, dowcipem i co najważniejsze bez wazeliny, która ma pomóc w bezbolesnym wepchnięciu uroków macierzyństwa w każdy kobiecy tyłek nadający się do rozrodu. Pozycję polecam, przede wszystkim, matkom, które zachłysnęły się swoim macierzyństwem i potrzebują kogoś kto je po prostu walnie w plery tak, żeby przestały się dławić i w końcu przytomnie spojrzały na świat - niezależnie od tego czy mają u swego boku bobo ściśle zespolone z cycem czy też nastolatka, który nie wie czy najpierw zaprzyjaźnić się z marihuaną, a potem z alkoholem, czy odwrotnie. Matki, które straciły dystans do swojego macierzyństwa powinny, od czasu do czasu, opuścić swoje ciało i przyjrzeć się sobie z perspektywy widza. Autorki felietonów mogą w tym pomóc poruszając, między innymi, taką tematykę: 

Matka pracująca kontra niepracująca – która lepsza?

Czy narodziny to cud?

Matka jako urządzenie wielofunkcyjne – podziwiać, naśladować czy mieć na uwadze cały ten smrodek, który ciągnie się za babą zagrzebaną w macierzyństwie?

Dlaczego „pierwsze dziecko jest jak walnięcie obuchem w łeb”?

Czym grozi „rozszalały instynkt matki karmicielki”?

Jaki wiek jest najlepszy na ciążę?

Forumowe mamuśki – uczynne, dobre ciocie czy mątwy polujące na przyszłe i świeże mamy?

16 powodów, dla których fajnie być mamą.

Dziewięć rzeczy, których masz nadzieję, że twoje dziecko nie zrobi publicznie.

Czym grożą: zabawy genitaliami i rozbieranie, chowanie się pod spódnicą czy też zdradzanie intymnych, rodzinnych sekretów?

W jaki sposób tandetne zabawki, z wytrzeszczem, w kolorach ohydnego różu, ratują żywot rodzicieli?

Jak rozkręcić nietypowy biznes wykorzystując swoje potomstwo, a przy okazji pozbyć się, na przykład, trupa znienawidzonej cioci?

Czy cierpisz na paradoks białej bluzki? A może twoje dziecko, które potrafi zasrać się po pachy, staje się dla ciebie zagadką przyrodniczą?

W jaki sposób progenitura może doprowadzić cię do stanu obłędu na tyle skutecznie, że zapomnisz języka w gębie widząc siedzącą w pokoju zjawę?

Co przeżywa matka, która słyszy, że zwolnienie lekarskie dla rodzica chcącego opiekować się dzieckiem w szpitalu to fanaberia?

Kompot z wiadra, „zielony chleb krasnoludków” i krowi placek – gdzie dziecko może zjeść takie specjały?

Jak nie zwariować w świecie polskiej edukacji narodowej, zwłaszcza jak się jest matką gimnazjalisty?

Czy to prawda, że nikt nie zrobi ci większego obciachu niż własne dziecko?

Jakie zagrożenie niesie dziecko, które nadmiernie wykorzystuje swoją niesamowitą zdolność przepoczwarzania się w „dyktafon z trybem losowego odtwarzania”?


Audiobook pochodzi ze strony: www.audioteka.pl


Grafika: Kobicina Miejska (tekst), Internet (obrazek)

wtorek, 17 lutego 2015

10 rzeczy, których nie należy mówić kobiecie, która nie chce mieć dzieci…


1. Będziesz szczęśliwsza posiadając dzieci! 
Nie ma żadnych badań naukowych dotyczących tego, że ludzie posiadający dzieci są szczęśliwsi. I odwrotnie, że ludzie bez dzieci są szczęśliwsi. Dla każdego z nas szczęście ma inną definicję – dla kogoś są to, na przykład, chwile spędzone w zaciszu domowym: z ulubionym trunkiem w szklaneczce, która spoczęła w dłoni, z zalegającym na stopach starym psem czy kotem. Dla kogoś innego to pieczenie pierniczków świątecznych w towarzystwie dzieciaków.

2. Nie mogę sobie wyobrazić, że nie chcesz mieć dzieci!
Świetnie! Więc możesz idealnie postawić się w mojej sytuacji, jeżeli ja powiem ci: Nie mogę sobie wyobrazić, że można chcieć mieć dzieci. 

3. Co ty robisz całe dnie?
Hmm… Może to zazdrość, że człowiek ma jakieś wolne chwile dla siebie? Nigdy nie narzekałam na nudę – zawsze się znajdzie coś ciekawego do zrobienia i niekoniecznie musi to być związane z wątkiem macierzyńskim.

4. Kto się tobą zajmie na starość?
Pewnie tak jak statystycznym staruszkiem – dom opieki społecznej, o ile wcześniej nie wykituję na stanowisku pracy mając w perspektywie pracę prawie do siedemdziesiątki. Poza tym patrząc na poziom wrażliwości współczesnych latorośli nie spodziewałabym się przygarnięcia na starość w pobliże domowego ogniska.

5. Dzieci nadadzą twojemu życiu sens.
Jeżeli tylko dzieci nadają sens naszemu życiu to jest to chyba smutne… Za 300 lat nikt nie będzie pamiętał o tym czy ktoś miał dzieci czy nie, więc czy to jest sens naszego życia?

6. Zmienisz zdanie, jak tylko urodzisz!
Możliwe, ale póki co, jakoś mnie nie ciągnie do sprawdzania tego faktu i eksperymentowania na własnym organizmie.

7. Powinnaś to zrobić zanim będzie za późno!
Taaa… Potem jak już moje jajniki przejdą w stan spoczynku obudzę się pewnego pięknego dnia i będę rwać włosy z głowy, że się nie rozmnożyłam – możliwe, że tak będzie, aczkolwiek nie wydaje mi się to prawdopodobne.

8. Jeśli nigdy nie rodziłaś, nie znasz prawdziwego bólu!
Bólu porodowego nie znam, ale znam inne równie atrakcyjne bóle. Zdarzyło mi się wyć z bólu dwie noce i dzień, a poziom doznań i długość były godne cierpień porodowych tylko zlokalizowanych w innym miejscu. Poza tym nie wiem, co wniesie istotnego w moje życie doświadczenie kolejnego rodzaju bólu.

9. Co mówisz ludziom na temat swojej bezdzietności?
Mówię, że praca, którą wykonuję to skuteczny środek antykoncepcyjny ;) I na tym poprzestańmy ;)

10. Tik! Tak! Twój zegar biologiczny tyka!
Jak żyje te … lat nic mi nigdy nie tykało – może w trakcie aktu tworzenia mojej skromnej osoby nie rozwinął mi się w mózgu odpowiedni obszar odpowiedzialny za tykanie? 

Punkty powstały na podstawie artykułu pochodzącego z: http://www.cosmopolitan.com

Artykuł wywołał, jak się można spodziewać, różne reakcje. Społeczeństwo wciąż piętnuje osoby bezdzietne najczęściej przyklejając im etykietę egoistycznego aspołecznego osobnika, który wybrał wygodne życie. Uwielbiam to pytanie: dlaczego nie mam dzieci? To tak jakbym sama, każdą napotkaną osobę z dzieckiem, pytała o to, dlaczego ma dzieci. Nie wszyscy czują zew biblijny: Idźcie i rozmnażajcie się! Często bywam okrutna w osądach na temat tego rozmnażajcie się – niektórzy naprawdę nie powinni tego robić, powołują na świat kolejne dzieci, którymi nie potrafią się odpowiednio zająć, nie mają dla nich czasu, nie chce im się, bo to, bo tamto, bo pierdziamto. W imię czego? A może to jest właśnie egoizm? Stereotypy? Presja społeczna? Bo tak trzeba?

Poniżej zamieszczam jeszcze kilka fragmentów z innego artykułu - http://natemat.pl:

„Gdzie tu egoizm, ja się pytam? – denerwuje się 40-letni Michał. Dawno postanowili z żoną, że nie będą mieć dzieci, bo dobrze im we dwójkę. A hodowanie dziecka, żeby potem na starość się miał kto zająć, to jest szczyt altruizmu, tak? Żyjcie i dajcie żyć innym.”

„…moje dzieci na twoją emeryturę będą zarabiać. Na ten argument zawsze odpowiadam: póki co, to za moje zdrowotne leczone są twoje dzieci – napisała na jednym z forów na ten temat internautka.”

"Podatek dla ludzi nie posiadających dzieci! To my rodzicie poświęcamy siebie i własne przyjemności po to, aby później nasze dzieci pracowały na wasze emerytury – pisze w komentarzu pod tekstem na ten temat jeden z internautów. Riposta innych była szybka i bezlitosna: A, więc jednak męka, nie same radości rodzicielstwa? – pyta z przekąsem ktoś inny.”

„Ja po prostu lubię swoje życie takie, jakie jest. Nie analizuję, nie roztrząsam, nie dopisuję ideologii – po prostu dobrze mi samej i dziecko nie jest mi do niczego potrzebne. Jedni mają dzieci, inni nie mają. Nie widzę tu żadnej kontrowersji.”

czwartek, 21 sierpnia 2014

Matka Polka to terrorystka?!?



Matka Polka to odrębny gatunek… Nie każda kobieta zostaje matką, ale te którym właśnie taką rolę matka natura sprezentowała, zostają poddane dziwnej obróbce psychicznej. Z punktu widzenia nie-matki tak to postrzegam. Oczywiście nie wszystkie matki doznają przetasowania mózgowego, które poszło w nieodpowiednią stronę, niektóre z nich pozostają w miarę normalne. 
Miałam okazję poobserwować i poobcować z taką Matką Polką terrorystką. Na wyposażeniu miała kilkumiesięczną pociechę, która już w tak młodym wieku bardzo skutecznie manipulowała swoimi rodzicielami. Ktoś powie: co Ty możesz wiedzieć o macierzyństwie i wychowaniu dzieci? No coś tam, niestety, wiem, pomimo tego, że swojego przychówki nie posiadam. Poza tym, nie trzeba być rodzicem, żeby dostrzegać, mało sensowne działania dyktowane tylko i wyłącznie faktem, że jestem matką przez duże M - pogrubione i podkreślone.
Może przytoczę kilka przykładów zachowań w wykonaniu naszej Matki. Czy Matka Polka ma prawo żądać absolutnej ciszy otoczenia, bo jej dzidzia śpi? Hmm… We współczesnym świecie niewykonalne, prędzej czy później, dziecko zmierzy się z decybelami naszego globu – niekoniecznie miłymi dla uszka. Czy wymuszanie z miną mordercy, aby przy spożywaniu śniadania tak manipulować sztućcami, by nie wydawać absolutnie żadnych odgłosów nie świadczy o lekkim zwichrowaniu naszej Matki? Nie wspomnę tutaj o biednym małżonku tejże rodzicielki – chłopina jest sprowadzony do poziomu usługiwacza, który na każde żądanie Matki Polki i jej bezcennego dziecięcia powinien stać w pełnej gotowości. Oczywiście Tatuś, wedle mózgowania naszej Matuli, absolutnie nie nadaje się do ululania dzieciątka – tylko Ona w pełni odpowiedzialnie zrealizuje to zadanie, a z drugiej strony zarzuca naszemu ojczulkowi, że nie interesuje się w wystarczającym stopniu dzieckiem. Zarówno Ona jak i On popadają w niewytłumaczalne koło absurdu, które toczy się w rytmie dyktowanym przez niemowlaka. No tak… dziecko wywraca świat rodziców do góry nogami, tylko czy dorośli ludzie powinni poddać się takiemu bezmyślnemu wywrotowi…? Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Matka terrorystka zupełnie w innym świetle widzi swoje zachowanie – może to kwestia nadmiaru jakiś niewłaściwych hormonów? 
Ktoś kiedyś powiedział, że w wychowaniu dzieci powinniśmy być, przede wszystkim, nastawieni na siebie, powinniśmy znaleźć czas na przyjemności, zajęcia, które choć na chwilę wyzwolą nas z rodzicielstwa, w przeciwnym razie staniemy się sfrustrowanymi, niezadowolonymi z życia maszynami, które nie wychowują, tylko są wychowywane przez małolata/małolatę, który/która i tak w wieku dojrzewania wygarnie nam, jakimi to jesteśmy … ... ...; tu zapewne padną niecenzuralne, kwieciste słowa naszej ukochanej latorośli. 
Może warto się zastanowić nad swoim rodzicielstwem póki nie jest za późno, a nasz mózg nie stał się papką podporządkowaną dziecku.