Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja. Pokaż wszystkie posty

środa, 2 marca 2016

Lepiej może być? Mrowienie w zakończeniu układu pokarmowego poszło w zapomnienie :)

Grafika: www.wydawnictwoznak.pl

Każdy chce żyć lepiej, ja również :) Wpadła w moje ręce książka, która na pierwszy rzut oka lekko mnie zeźliła - jak widzę takie wytwory zachęcające do uprawiania rewolucji w swoim życiu, po których będę panią świata to czuję mocne mrowienie w zakończeniu układu pokarmowego. Postanowiłam jednak nie oceniać książki po okładce i zaczęłam czytać. Okazało się, że Gretchen Rubin pisze w sposób, który uwielbiam: dowcipnie, bez lania wody i zamęczania czytelnika swoimi wywodami z kosmosu. Zatem polecam szczerze, a poniżej zamieszam garść informacji udostępnionych przez wydawnictwo Znak.

"Chcesz spotykać bliskich, ale nie tylko na Facebooku? Chcesz regularnie biegać, ale niekoniecznie z domu do pracy? Chcesz się zdrowo odżywiać, ale to czekolada daje Ci szczęście?Zastanawiasz się, czemu nie możesz znaleźć czasu, by robić to, co kochasz?
Autorka bestsellerowego "Projektu szczęście" daje prostą odpowiedź: z powodu nawyków. To przyzwyczajeniom zawdzięczamy zdrowie, szczęście i spełnienie, lub przeciwnie – stres i frustrację. Gretchen Rubin w żywy i dowcipny sposób pokazuje, jak naprawić swoje życie bez konieczności podejmowania trudnych decyzji i robienia czegokolwiek wbrew sobie. Ponieważ każdy z nas jest inny, proponuje 21 strategii. Poznaj wszystkie i wybierz własną drogę do szczęścia.
Przypomnij sobie, co jest dla Ciebie naprawdę ważne, i zacznij znów cieszyć się życiem. Autorka pomoże Ci zrobić to prościej i skuteczniej, niż się spodziewasz.

Uwaga! Strategie prezentowane w książce autorka testowała na sobie i przyjaciołach – wszystkim żyje się LEPIEJ!"

ZRÓB TEST GRETCHEN RUBIN I NAPRAW SWOJE ŻYCIE WYKORZYSTUJĄC SIŁĘ NAWYKU.
Sprawdź, ile w Tobie z PRYMUSA, BUNTOWNIKA, WĄTPIĄCEGO czy ZOBLIGOWANEGO i 
napraw swoje życie bez robienia czegokolwiek wbrew sobie :)

A NA KONIEC MOTYWACJA NA KAŻDY DZIEŃ :)












niedziela, 29 listopada 2015

Kobieca sztuka przetrwania...


Pewnie nie będę odosobniona w tym wyznaniu, ale moim najbardziej znienawidzonym przedmiotem w szkole była historia. No ni w ząb nic mi się tam nie kleiło i nie układało. Przechodziłam męki najgorszej kategorii ucząc się dat, nazwisk i usiłując zapamiętać co, gdzie i w jakim celu się wydarzyło. Mój mózg bardziej zaprogramowany był na nauki ścisłe, więc przede wszystkim matematyka i biologia w tej mózgownicy się zagnieździły; na historię brakło miejsca lub miejsce wolało się zapełniać inną wiedzą. 
Aż tu pewnego razu zagościła w mojej skrzynce pocztowej przesyłka... Od wydawnictwa Znak dostałam książkę Aleksandry Zaprutko - Janickiej o zachęcająco brzmiącym tytule: "Okupacja od kuchni. Kobieca sztuka przetrwania". Autorka jest historyczką, publicystką oraz współzałożycielką portalu "Ciekawostki historyczne", na który warto zajrzeć, gdyż "Historia nie musi być nudna, rozwlekła ani śmiertelnie poważna. Wcale nie trzeba odchodzić od faktów, aby przedstawić wciągające, trzymające w napięciu i przyprawiające o zawrót głowy anegdoty". (cytat pochodzi z: http://ciekawostkihistoryczne.pl)


Na okładce możemy przeczytać, iż jest to "Pierwsza książka o kulinarnej zaradności Polek w czasie II wojny światowej". Do takiej historii to mnie zachęcać nie trzeba! Zaintrygowana otworzyłam i zaczęłam czytać. Oczywiście nie będę tutaj łgać, że pochłonęłam książkę w ciągu jednego wieczoru; zajęło mi to troszkę czasu, ponieważ w książce jest sporo historii, ale umiejętnie sprzedanej i zakamuflowanej w postaci niezwykle interesujących opowieści z czasów II wojny światowej. "Okupacja od kuchni" to propozycja dla każdego, warto zapoznać się z niesamowitą kreatywnością, odwagą i determinacją Polek, które musiały wyżywić rodzinę nie mając pod ręką marketów wyposażonych w dobra wszelakiej maści. Uciekały się do podstępów, łamały prawo, a godność chowały w buty, by zdobyć coś do jedzenia. Ta książka to podróż do przeszłości, która przyda się wielu, po to, by docenić to co mamy na co dzień i zastanowić się nad sobą, gdy wyrzucamy do kosza kolejne porcje żywności. 


W "Okupacji od kuchni" znajdziemy również okupacyjną książkę kucharską. Jeżeli ktoś chce spróbować jak smakowała wojenna kuchnia to polecam; podobno tort z fasoli jest pyszny. Poza tortem można sobie przygotować, np.: gulasz ziemniaczany, najprostszą zupę świata, budyń z kapusty, oszczędnościowy sos majonezowy czy marcepanki bez marcepanu. 


Książka z pewnością będzie świetnym prezentem dla wielbicieli historycznych faktów podanych w dość nietypowej formie, ale też dla tych, którzy historię omijają szerokim łukiem. Polecam.

Grafika: Eve Daff

niedziela, 13 września 2015

"Szepty dzieciństwa" nie milkną...


Książka „Szepty dzieciństwa” jest inna niż wcześniejsze pozycje Anny Sakowicz. Pozostawia miejsce, między innymi, na refleksje i spojrzenie na swoje poczynania w roli rodzica. Uświadamia jak niewiele potrzeba, by zepsuć własne dziecko i takie okaleczone puścić w świat. Nawet jeżeli odnajdzie szczęście w dorosłym życiu to nie uwolni się od szeptów dzieciństwa, które nie tak łatwo odpuszczają i milkną. Zalęgają się w mózgu i drążą tam swoje korytarze wypełzając, od czasu do czasu, na światło dzienne. Baśka, główna bohaterka powieści, to kobieta, której los rzuca pod nogi „niespodzianki” dnia codziennego; o większość z nich się potyka i dostaje bolesne lekcje. Zwyczajna babka z mężem, którego trzeba kopać w dupsko na życiowy rozpęd, dwójką dzieciaków niczym nie wyróżniających się z tłumu i ojcem pijakiem, który wlecze za sobą ducha zmarłej żony to mieszanka, po której możemy się spodziewać wielu życiowych „atrakcji”. Całość to opowieść o życiu trzydziestokilkulatki, które zostało napiętnowane nieszczęśliwym dzieciństwem, zimną matką i ojcem, który nigdy nie tupnął, nie potrząsnął sobą i kobietą, którą wybrał na żonę i matkę swoich dzieci, by ta wreszcie zrozumiała, że jest złym człowiekiem. Bo jak nazwać kogoś kto określa swoje nienarodzone dziecko „larwą” i bardziej przejmuje się wyglądem niż losem dziecka. W książce znajdziemy cały ogrom emocji i przeżyjemy z główną bohaterką sporo życiowych zakrętów. Polecam na jesienne wieczory towarzystwo „Szeptów dzieciństwa”. 

Z okładki książki "Szepty dzieciństwa"
Grafika: Eve Daff

sobota, 29 sierpnia 2015

Połknęłam "Żółtą tabletkę" i dorwała mnie "Złodziejka marzeń" :)


Wpadła w moje ręce "Żółta tabletka". Debiutancki zbiór opowiadań Anny Sakowicz, który na wstępie kupił mnie krótkim opisem zamieszczonym na okładce (patrz zdjęcie poniżej). Autorkę "znam" z tekstów, które pisze na swoich blogach: KURA PAZUREM i ANNA-SAKOWICZ. Blog Kura Pazurem to jeden z moich ulubionych. Wpadam często i z własnej, nieprzymuszonej woli :) Anna Sakowicz ma niesamowity dar pisania o zwykłych rzeczach w sposób niezwykły. "Żółtą tabletkę" przeczytałam w jedno popołudnie. Po prostu wciągnął mnie ten świat dziwaków i styl, który znałam z bloga pisarki. Tytuły opowiadań krzyczały do mnie już od progu i zachęcały tą moją spragnioną absurdów łepetynę do przeczytania tego co w sobie kryją. Więc nie mogłam się oprzeć "Mieciowi, który na dupy poszedł", "Przygodzie z małpą" czy "Sodówce". Bawiłam się świetnie. Polecam w charakterze medykamentu na chandrę, gorszy dzień czy w celu oderwania się od tego świata na chwil parę. Jedyne co mi się nie spodobało w tej książce to okładka, ale to takie moje małe zboczenie pchające mnie ku przeróbkom okładek książek, które czytam ;) 

Z okładki książki "Żółta tabletka"

Zachęcona działaniem "Żółtej tabletki" zaopatrzyłam się w kolejną książkę autorki - "Złodziejka marzeń". Otworzyłam i ... przeczytałam ekspresowo. Pewnie dlatego, że w głównej bohaterce odnalazłam sporo swoich cech :) Książka natchnęła mnie niesamowitym optymizmem - mam ochotę iść i działać, a w mojej "rozczochranej" fruwa samolot z transparentem: W życiu na nic nie jest za późno i warto realizować swoje marzenia. Pewnie ze mnie żadna wyrocznia w dziedzinie literatury, ale jestem człowiekiem, który nie lubi się męczyć nad książką. Biorę jakąś do ręki, zaczynam czytać i ... zostaję lub uciekam. Zawsze zastanawiam się nad fenomenem tych wszystkich "górnolotnych dzieł", zdobywających nagrody takie i owakie, gdzie w nich tkwi ten geniusz. Jakieś tam trzy zwoje mózgowe posiadam, liznęłam trochę edukacji, ale jak czytam jedno i to samo zdanie, z takiego dzieła, dziesiąty raz to mnie słabizna bierze i po prostu rzucam dzieło w kąt. Widać mój system nerwowy tego geniuszu nie ogarnia ;) Książki Ani Sakowicz nie zaległy w kącie - czytałam dopóki nie dotarłam do ostatniej strony. I to jest dla mnie wyznacznik kunsztu pisarza - zatrzymać czytelnika i sprawić, żeby chciał więcej :) I nie trzeba do tego słów, których znaczenia nie rozumie połowa społeczeństwa i zdań, których skomplikowana budowa sprawia, że czujesz się jak imbecyl ;) Czeka na mnie trzecia pozycja tej autorki - "Szepty dzieciństwa", a w przyszłości z ochotą sięgnę po kolejne powieści Kury Domowej blogującej :) 

Z okładki książki "Złodziejka marzeń"
Grafika: Eve Daff

piątek, 15 maja 2015

"Polka? Od razu widać, po charakterze!"

                                                        

Książka Anny Herbich „Dziewczyny z Syberii” to głęboko poruszająca podróż do świata, który dziś wydaje się tak nieprawdopodobny i mgliście zasnuty upływającym czasem. Ten świat jednak istniał i niszczył życie niewinnym ludziom. Autorka opisała historie dziesięciu kobiet, które przeżyły piekło, chociaż przeżyć nie powinny. Dramatyczne losy opisane językiem prawdy, fotografie powodujące, że bohaterki nie są anonimowymi postaciami przewijającymi się na kartach książki, wciągają nas do tego świata przepełnionego okrucieństwem. Czytałam i nie mogłam przestać dopóki nie dotarłam do ostatniej strony. Nie jest to lektura dla każdego, ale każdy powinien ją przeczytać. To swoisty hołd oddany tym wszystkim, którzy walczyli o przetrwanie – swoje i swoich bliskich, tocząc walkę z dziką syberyjską przyrodą, głodem, chorobami i drugim człowiekiem. Na zesłanie szli wszyscy – chorzy, starcy, dzieci, kobiety w ciąży. Nikt się nie przejmował zamarzającymi noworodkami i zbędny balast wyrzucano z pociągów, które wiozły "elementy kontrrewolucyjne" do miejsca przeznaczenia na skutej lodem ziemi. „Zdrajcy sowieckiej ojczyzny” musieli ponieść „zasłużoną” karę – w końcu byli groźnymi wrogami wielkiego narodu. Człowiek po prostu, tak po ludzku, ma łzy w oczach, gdy czyta jak torturowano młode dziewczyny. Podziwia i zastanawia się ile wiary, siły i tylko Bóg wie, czego jeszcze, miały w sobie te kobiety, by przetrwać to wszystko. Przeżyły i tylko to się liczyło. Na swój sposób, po tym ogromie nieszczęścia, które je spotkało, żyły zwyczajnie, doczekały sędziwego wieku, ale nie były w stanie zapomnieć i przebaczyć. Koszmar tamtych dni prześladuje je do dziś. 


Janina… 
Szkorbut, na który zapadła był wyjątkowo okrutną dla niej chorobą – zarosły jej usta i stały się jednym, wielkim strupem. Wyleczył ją stary kowal wciskając w usta Janiny brudną szmatę nasączoną w cieczy o konsystencji błota. Ze strachu zrobiła pod siebie. Procedurę trzeba było powtórzyć kilka razy, ale ten dziwny zabieg uratował jej życie. 

Stefania… 
Gdy kładła się spać na zapluskwionym łóżku musiała przypinać ubranie do koca. Niewiele to pomagało – kradzież ubrań była w obozie powszechnym zjawiskiem. 

Danuta… 
Umierające masowo dzieci śnią jej się do dziś. Wyjące jak psy ich matki, które traciły swoje pociechy, pozostają w pamięci na zawsze. 

Alina… 
Wywieziona jako dziesięciolatka nie miała pojęcia dlaczego takie małe dziecko może być wrogiem jakiegokolwiek narodu. Oderwana od innych Polaków tułała się po sowieckich domach dziecka i poprawczakach. 

Natalia… 
Nosiła stukilogramowe worki na plecach dostając nędzną zupę „plujkę” i naparstek śmierdzącego oleju jako „zastrzyk energii do pracy”. Mogła liczyć jeszcze na skrawki suchego chleba, jeżeli wykonała odpowiednie normy. 

Danuta... 
"Ta praca przekraczała siły nastolatki. Gdy wieczorem przywozili nas do kołchozu, byłam nieprzytomna ze zmęczenia. Ubranie wisiało na mnie w strzępach. Padałam na barłóg i zasypiałam." 

Weronika... 
"Pamiętam, że kazali mi klęczeć z rękami wyprostowanymi nad głową. A do każdej dłoni wsadzili mi po cegle. To była straszliwa tortura. Z ogromnego wyczerpania zemdlałam. Obudziły mnie potężne kopnięcia oficera śledczego. Pierwsze w bok, drugie w głowę. Innym razem oprawcy złamali mi dwa palce w drzwiach." 

Grażyna... 
"Jechaliśmy przeszło dwa tygodnie. Było koszmarnie zimno, ściany wagonów były oszronione. (...) Ludzie byli zdezorientowani, głodni, zmęczeni. Najgorzej było z małymi dziećmi. Nie można było ich przewinąć, przebrać, nakarmić." 

Barbara… 
Smród i brud był wszechobecny. „Aby uchronić się od pluskiew kładłyśmy się na podłodze, a naokoło naszego legowiska rozlewałyśmy wodę. Oczywiście to nic nie pomagało, bo pluskwy spadały na nas z góry, z sufitu.” 

Zdzisława... 
"Zaczęło się od stóp, potem poszło w górę. Łydki, kolana, uda. Zamarzałam żywcem! Wiedziałam, że jeżeli to zimno dojdzie do klatki piersiowej, dostanę zawału serca i będzie ze mną koniec." 

Po przeczytaniu książki w głowie tłucze się mnóstwo emocji – wściekłość, rozpacz, bezsilność, smutek… Zastanawiam się nad tym jak człowiek mógł zgotować taki los drugiemu człowiekowi. Słowa pojawiające się w tej książce smagają mnie jak bicz: „Najgorszym wrogiem człowieka nie jest wcale dzikie zwierzę, jest nim drugi człowiek.” 
„Dziewczyny z Syberii” to kawał historii opowiedzianej przez Polki, które musiały zmierzyć się z koszmarem przygotowanym przez tych, którzy zapomnieli czym jest człowieczeństwo. Skazali istoty ludzkie na niewyobrażalne cierpienia, upokorzenia, głód, choroby i śmierć. A śmierć zebrała tam gigantyczne żniwo: „Gdyby Bóg zechciał wskrzesić wszystkich więźniów łagrów, to w całej Rosji podniosłaby się ziemia.”

"Dziewczyn z Syberii" polecać nie trzeba - to ten rodzaj literatury, który przeczytać należy. 


Grafika: Eve Daff

zBLOGowani.pl

wtorek, 28 kwietnia 2015

Porwała mnie mafia, a "Ojciec Chrzestny" zaatakował narząd słuchu...

Grafika: www.audioteka.pl

„Ojca Chrzestnego” nikomu polecać nie trzeba – kto czytał książkę wie, że to majstersztyk, do którego zachęta jest absolutnie zbędna - po prostu literatura z górnej półki. Dlatego trudno ubrać w słowa coś tak niezwykłego. Puzo świetnie wykreował grupę bohaterów, których osadził w mafijnym świecie pełnym jasno sprecyzowanych zasad. Przyznaję, że nie czytałam wcześniej książki – „Ojciec Chrzestny” trafił do mnie w wersji audiobooka. I w tym miejscu pozostaje mi również roztoczyć same zachwyty. To jeden z najlepszych audiobooków z jakim się zetknęłam – czytany z podziałem na role. Przygotowany po mistrzowsku z doborową obsadą – w roli Dona Corleone sam Janusz Gajos. Towarzyszą mu między innymi: Krzysztof Banaszyk, Łukasz Simlat, Adam Woronowicz, Kamilla Baar, Tomasz Kot, Borys Szyc, Olga Bołądź, Wojciech Mecwaldowski.
Słuchowisko zostało podzielone na rozdziały, które spajają krótkie fragmenty muzyczne znakomicie oddające atmosferę książki. Pan Krzysztof Banaszyk występuje w roli narratora i robi to wyjątkowo dobrze. Warto zwrócić też uwagę na rolę kreowaną przez pana Konopkę, który spektakularnie sapie – oczami wyobraźni po prostu widać tego zasapanego grubasa jakim jest Peter Clemenza. Nie sposób opisywać wszystkich postaci, ponieważ jest ich tam całe mnóstwo i każda zyskała nowe wcielenie dzięki aktorom, którzy w tym rewelacyjnym słuchowisku wystąpili. 
Audioteka.pl umieściła "Ojca Chrzestnego" w zakładce - bestsellery wszech czasów; audiobook ma świetne opinie i z pewnością zainwestowane w jego zakup złotówki nie są wyrzuconymi w przysłowiowe błoto. To dziewiętnaście godzin słuchania, więc jest to niewątpliwie wyzwanie, ale to wyzwanie akurat warto podjąć – jak dla mnie genialnie spędzony czas. Polecam.

Reżyseria słuchowiska: Krzysztof Czeczot
Kompozycja muzyki: Adam Walicki

wtorek, 7 kwietnia 2015

Poradnik pozytywnego myślenia, czyli wariat atakuje ;)

Grafika: www.audioteka.pl

Tytuł sugeruje, że mamy do czynienia z kolejną „fantastyczną” pozycją, która ma nas wznieść na wyżyny optymizmu. Książka nie jest poradnikiem – to wciągająca opowieść o poczciwym wariacie o imieniu Pat. „Na podstawie powieści „Poradnik pozytywnego myślenia” powstał scenariusz filmu pod tym samym tytułem. Główne role zagrali Bradley Cooper (Pat) oraz Jennifer Lawrence (Tiffany). Partnerują im Robert De Niro (ojciec Pata) i Jacki Weaver (matka głównego bohatera). Wszyscy otrzymali za te role nominacje do Oscara, a sam film zebrał ich aż 8. Jennifer Lawrence została uhonorowana Złotym Globem.” (www.audioteka.pl
Filmu nie widziałam, ale chętnie po niego sięgnę, mając jednak świadomość tego, że adaptacja filmowa nigdy nie oddaje prawdziwego klimatu książki.

Na co się natkniemy czytając „Poradnik pozytywnego myślenia” autorstwa Matthew Quick’a?
Główny bohater - Pat zostaje wypuszczony z „niedobrego miejsca” jak pieszczotliwie nazywa dom wariatów. Mama zabiera go do domu. Tam nasz bohater zmierzy się między innymi z ojcem, z którym, mówiąc delikatnie, ma ciężkie relacje. Swoje codzienne życie Pat realizuje w nietypowy sposób… Owładnięty obsesją wykonywania ćwiczeń fizycznych żyje nadzieją, że wróci do żony Nikki. Pat urządza sobie: sesje nawadniające - stara się pić piętnaście litrów wody dziennie oraz dziesięciogodzinne treningi, które zawierają elementy szesnastokilometrowego biegu w celu pozbycia się jednego centymetra zwisającej skóry na brzuchu. Biega w worku na śmieci rozkoszując się zachodami słońca. Odkąd jest w stanie rozłąki z żoną schudł dwadzieścia kilogramów. (Nic tylko podziwiać moje drogie panie – receptura na zrzucenie zimowych zapasów tłuszczowych jak ta lala ;)) Oddający się czytaniu powieści, które mają przybliżyć go do żony, szuka łatwych do zacytowania fragmentów, by móc zarzucić np. Hemingway’em i zdobyć uznanie przyjaciół małżonki. Główny bohater ekspresyjnie reaguje również na niektóre rodzaje muzyki, które wywołują u niego zwierzęce napady. Pat to postać obok której nie przechodzi się obojętnie; w tym jego wariactwie jest jakaś głębsza logika wbrew logice. Oczywiście w powieści nie mogło zabraknąć kobiety, która namiesza w życiu Pata. To Tiffany, która obarczona pokręconą burzą w mózgu, staje się istotnym elementem układanki. Dla miłośników sportu też coś się znajdzie – sporo wątków autor powieści poświęca radosnemu kibicowaniu ulubionej drużynie "Orłów". Książka wciąga i jest jak najbardziej wskazana na poprawę samopoczucia tym, którzy ugrzęźli w przesileniu wiosennym i nie wiedzą jak z niego wyjść. Ja Pata obdarzyłam „miłością” od pierwszego wejrzenia - to moja swoista bratnia dusza w męskim wcieleniu ;) Ładunek pozytywnych wibracji jest tutaj spory i gęba się sama cieszy przy czytaniu czy słuchaniu.
„Poradnik pozytywnego myślenia”, dzięki uprzejmości Audioteki, zaliczyłam uszami, do których docierał świetnie wpisujący się w klimat głos pana Zbigniewa Zamachowskiego. 

Polecam :)

sobota, 14 marca 2015

Lot z "Czarnym Aniołem"...

Grafika: Kobicina Miejska

Angelika Kuźniak i Ewelina Karpacz – Oboładze w niepozornej książce zamknęły opowieść o Ewie Demarczyk. Czy próba jest udana? Satysfakcjonująca? Czy Czarnego Anioła o „białym głosie” można namalować słowami tak, aby stał się białym, czytelnym aniołem? Warto poświęcić trochę czasu, by odkryć fakty z życia Demarczycy i poznać niezwykłą kobietę.
Urodzona w Krakowie w trakcie wojny, w mieszkaniu, w którym żyło osiemnaście osób i „było biednie, ale sobie radzili”. Była „najbrudniejszym dzieckiem w okolicy”, pełna energii, dowcipna, pogodna, robiła wiele rzeczy naraz. Rozśpiewany dom dał Ewie piękny głos, który odziedziczyła po ojcu. Sama miała dystans do siebie mówiąc: „Mnie od początku chowano na geniusza. Może dlatego, że byłam brzydka?” Niepozorna, wypchnięta na scenę hipnotyzowała publiczność spojrzeniem, które zamieniało ludzi w zaczarowanych odbiorców jej talentu. Pieśń w dzwony ubrana i głos Ewy, który wibruje w każdej komórce ciała słuchacza, spowodował, że stała się kandydatką na gwiazdę. Na kolanach zwracano się do niej: „wydobędzie pani piosenkę francuską z gówna, w którym utonęła po śmierci Edith Piaf”. Niestety Anioł był uparty i odrzucił, między innymi, propozycję śpiewania po francusku, która otwierała drzwi do światowej kariery. Dlaczego? W Polsce na jej koncerty ściągały tłumy jak na Beatlesów. Miała też swoje gwiazdorskie fanaberie: czarna podłoga na scenie, dwa czarne fortepiany, nigdy nie bisowała, nie dziękowała publiczności po występie. Dlaczego? Czy Czarny Anioł zawładnął publicznością, rozkochał ją w sobie i porzucił? A może utracił swoje skrzydła i zamilkł? Co działo się w głowie artystki, która mówi: „Rośliny są bardziej oddane niż ludzie. Ja się na ludziach zawiodłam.”
Odpowiedzi można znaleźć w książce, która karmi sporą dawką faktów z życia Ewy Demarczyk – artystki tajemniczej, zapomnianej. Książka skłania również do refleksji nad własnym życiem, nad tym, co jest w nim ważne, czym jest dla nas pasja i jaką cenę jesteśmy w stanie zapłacić za konsekwentne realizowanie własnego ja. Polecam lot z Czarnym Aniołem…

Wydawnictwo Znak,
Kraków 2015

czwartek, 12 marca 2015

"Fantastyczna czterdziestka! Poradnik pozytywnego życia." Hmm...

Grafika: www.audioteka.pl

Czterdzieste urodziny… Fascynuje mnie jakaś sztuczna aura, rodem z krainy czarownic na miotłach, panująca wokół tego wydarzenia. Ileż to planów na czterdziestkę ludzie mają, czego to nie zrobią, czego to nie zmienią – ich ryk słychać aż na kole podbiegunowym. Dlatego jak widzę książkę, w dodatku w formie audiobooka, pt. „Fantastyczna czterdziestka! Poradnik pozytywnego życia” to oczywiście się rzucam - spragniona nowych, fantastycznych wieści na temat tych biednych czterdziestolatków. Sama niedługo dostąpię tego zaszczytu i zasilę rzesze przedstawicieli gatunku Homo sapiens, którym tak „sędziwego” wieku udało się dożyć.

Zabrałam się więc do słuchania nagrania licząc na dobrą zabawę i nakarmienie się sporą dawką optymizmu, bo w końcu miało być pozytywnie. Pierwszy rozdział lekko zbił mnie z tropu: „Śmierć - życie wieczne czy „pstryk” i koniec?" I już wiedziałam, że z tym poradnikiem się niestety nie polubimy. Męczyłam się przez kolejne rozdziały łudząc się, że jednak coś odkryję. Staram się nie skreślać niczego patrząc tylko na okładkę czy czytając pierwszy rozdział, ale w tej książce nie odnalazłam się zupełnie. Do moich uszu trafiła gromada słów o zabarwieniu bezpłciowym. Sama nie napisałam nigdy książki, ale gdybym stworzyła poradnik pod tytułem: „Fantastyczna czterdziestka! Poradnik pozytywnego życia” to chyba zależałoby mi, przede wszystkim, na tym, żeby czytający czy słuchający miał jak najczęściej uśmiech na twarzy, zapamiętał jakieś fragmenty, chciał je cytować czy też zechciał sięgnąć po kolejne dzieła mojego autorstwa.
Myśląc o tym poradniku przychodzi mi do głowy tylko jedno słowo: PRZECIĘTNY. Poza tym, według mnie, jest doskonałym przykładem na to, że nie wszyscy nadają się do czytania książek – dość mocno irytowała mnie barwa głosu czytającej, która dodatkowo, z uporem maniaka, słowo „wreszcie” wypowiadała jako „wreście”. Wyłapałam też inne drażniące moje ucho zgrzyty, których tutaj nie będę przytaczać. 

Natomiast w Internecie można znaleźć takie informacje na temat tej pozycji:

„40 lat minęło jak jeden dzień... - i już! Możesz się martwić albo uświadomić sobie, że... Życie zaczyna się po czterdziestce - zatem wreszcie możesz zacząć świadomie i radośnie je przeżywać! Chcesz czy nie, kiedyś dopadnie Cię ten moment - przekroczysz umowny próg pomiędzy młodością i dojrzałością, spojrzysz w kalendarz i zobaczysz, że masz już 40 lat. Wtedy zadasz sobie pytanie: jak chcę spędzić resztę swojego życia? Czterdziestka to świetny czas na refleksję: część życia jest za Tobą, samodzielnie podejmujesz decyzje i odpowiadasz za swoje wybory. Może czas w końcu zrobić pierwsze podsumowanie i przyjrzeć się bilansowi? Co zostawić, co zmienić, a na co szkoda Twojej energii i Twojego czasu? Na te pytania każdy musi odpowiedzieć sobie sam, ale warto wcześniej przeczytać książkę dwojga specjalistów od przywracania życiowej harmonii. Autorzy pokazują, jak można odzyskać kontrolę nad swoim życiem. W tej zabawnej i mądrej książce znajdziesz inspirację, wypowiedzi konkretnych osób oraz rozważania dotyczące najważniejszych obszarów ludzkiej egzystencji: duchowych i fizycznych relacji międzyludzkich, dzieci, pracy, seksu i sensu - wszystko po to, by zorientować się, co można ustawić inaczej i na co spojrzeć z nowej perspektywy. Dzięki temu zmierzysz się ze swoim doświadczeniem i... zaczniesz wreszcie żyć tu i teraz. Przecież chcesz cieszyć się życiem w pełni przez następne 40 lat?” (www.empik.com)

„Książkę przeczytałem jednym tchem jadąc pociągiem z Katowic do Warszawy. Wiadomo jak to w naszych pociągach, albo za ciepło, albo za zimno, nieszczelne okna, śmierdzi z ubikacji, ale taki mamy klimat :). Podczas tej długiej podróży książka Bogdana i Agnieszki dała mi możliwość całkowitego zapomnienia o tych niedogodnościach. Po prostu byłem tylko ja i ta pozycja, a wszystko co było niesprzyjające dokoła na czas czytania całkowici zniknęło. Tego samego dnia wracałem pociągiem z Warszawy do Katowic, pociąg był taki sam albo nawet i gorszy, niestety nie miałem już nic do czytania bo wyczytałem w drodze do stolicy, a na dworcu byłem w niedoczasie i nic nie kupiłem. Jakież było moje zaskoczenie, że w tej mojej drodze powrotnej nie czułem już dyskomfortów materialnych podróży, a w mojej głowie zagościł pozytyw i kolorowe spojrzenie na wszystko co mnie otacza. Opinię tą piszę kilka dni po podróży, a objawy cały czas się utrzymują, wprost zarażam nimi wszystkich dookoła. Dziękuję serdecznie autorom za tak wartościową lekturę, czekam na więcej, jestem wdzięczny za wszystko. Wierny czytelnik i fan. Jak kupisz książkę to zaraz po przeczytaniu daj ją komuś innemu, aby w jego życie też weszło na wyższy poziom, ja właśnie tak zrobiłem i grono szczęśliwców się powiększa i błyszczy. Jeszcze raz dziękuję.” (www.empik.com)

Może ja jakaś dziwna jestem i kunsztu literackiego docenić nie potrafię?

Audiobook pochodzi ze strony: www.audioteka.pl

"Matko, czy możesz mieć wszystko?" O bujaniu w bańce macierzyństwa...

Grafika: www.audioteka.pl

W moje ręce, a właściwie uszy, wpadł ostatnio audiobook: "Matko, czy możesz mieć wszystko?" (Kultowe teksty z serwisu Foch.pl) Jako przedstawicielka kobiet bezdzietnych przekornie wyciągam łapy po to, co obok wątku o macierzyństwie stało, stoi lub będzie stało. Dlaczego to robię? Zwykła ludzka ciekawość i nadzieja, że znajdę odpowiedzi na pytania, które stawia sobie kobieta dobiegająca czterdziestki i poszukująca z uporem maniaka tykającej bomby biologicznej wyrzucającej ze swoich trzewi pieśń godną Hejnału Mariackiego o treści: Kobieto! Idź i mnóż się na potęgę!

Wspomniany audiobook wciągnął mnie na tyle, że wysłuchałam z przyjemnością siedemnastu felietonów czytanych przez Marię Seweryn, która świetnie wprowadza słuchacza w klimat „bujania w bańce macierzyństwa”. Bujanie zajęło mi prawie dwie godziny, ale był to naprawdę pożytecznie spędzony czas. I tak to przepłynęłam przez różne oblicza macierzyństwa przedstawione w taki babsko - życiowy sposób: szczerze, z dystansem, polotem, dowcipem i co najważniejsze bez wazeliny, która ma pomóc w bezbolesnym wepchnięciu uroków macierzyństwa w każdy kobiecy tyłek nadający się do rozrodu. Pozycję polecam, przede wszystkim, matkom, które zachłysnęły się swoim macierzyństwem i potrzebują kogoś kto je po prostu walnie w plery tak, żeby przestały się dławić i w końcu przytomnie spojrzały na świat - niezależnie od tego czy mają u swego boku bobo ściśle zespolone z cycem czy też nastolatka, który nie wie czy najpierw zaprzyjaźnić się z marihuaną, a potem z alkoholem, czy odwrotnie. Matki, które straciły dystans do swojego macierzyństwa powinny, od czasu do czasu, opuścić swoje ciało i przyjrzeć się sobie z perspektywy widza. Autorki felietonów mogą w tym pomóc poruszając, między innymi, taką tematykę: 

Matka pracująca kontra niepracująca – która lepsza?

Czy narodziny to cud?

Matka jako urządzenie wielofunkcyjne – podziwiać, naśladować czy mieć na uwadze cały ten smrodek, który ciągnie się za babą zagrzebaną w macierzyństwie?

Dlaczego „pierwsze dziecko jest jak walnięcie obuchem w łeb”?

Czym grozi „rozszalały instynkt matki karmicielki”?

Jaki wiek jest najlepszy na ciążę?

Forumowe mamuśki – uczynne, dobre ciocie czy mątwy polujące na przyszłe i świeże mamy?

16 powodów, dla których fajnie być mamą.

Dziewięć rzeczy, których masz nadzieję, że twoje dziecko nie zrobi publicznie.

Czym grożą: zabawy genitaliami i rozbieranie, chowanie się pod spódnicą czy też zdradzanie intymnych, rodzinnych sekretów?

W jaki sposób tandetne zabawki, z wytrzeszczem, w kolorach ohydnego różu, ratują żywot rodzicieli?

Jak rozkręcić nietypowy biznes wykorzystując swoje potomstwo, a przy okazji pozbyć się, na przykład, trupa znienawidzonej cioci?

Czy cierpisz na paradoks białej bluzki? A może twoje dziecko, które potrafi zasrać się po pachy, staje się dla ciebie zagadką przyrodniczą?

W jaki sposób progenitura może doprowadzić cię do stanu obłędu na tyle skutecznie, że zapomnisz języka w gębie widząc siedzącą w pokoju zjawę?

Co przeżywa matka, która słyszy, że zwolnienie lekarskie dla rodzica chcącego opiekować się dzieckiem w szpitalu to fanaberia?

Kompot z wiadra, „zielony chleb krasnoludków” i krowi placek – gdzie dziecko może zjeść takie specjały?

Jak nie zwariować w świecie polskiej edukacji narodowej, zwłaszcza jak się jest matką gimnazjalisty?

Czy to prawda, że nikt nie zrobi ci większego obciachu niż własne dziecko?

Jakie zagrożenie niesie dziecko, które nadmiernie wykorzystuje swoją niesamowitą zdolność przepoczwarzania się w „dyktafon z trybem losowego odtwarzania”?


Audiobook pochodzi ze strony: www.audioteka.pl


Grafika: Kobicina Miejska (tekst), Internet (obrazek)