Pokazywanie postów oznaczonych etykietą surfinie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą surfinie. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 14 grudnia 2015

Babskie halucynacje letnią porą ;)

Grafika: www.wikipedia.pl

Tak mi się dziś przypomniały letnie miesiące i niesamowity gość, a raczej goście nawiedzający surfinie okupujące w ilościach hurtowych moje domostwo. Pewnego słonecznego dzionka siedziałam pod parasolem w swoim pokaźnych rozmiarów ogródeczku. Pokaźne rozmiary ograniczają się do kawałka ziemi o długości rzutu beretem, który to rzut wykonał pięciolatek lichego wzrostu. Ot taka fanaberia na małym osiedlu, że każdy sobie trochę gleby przysposobił, ogrodził i stworzył namiastkę uprawy roli w środku miasta. No więc, siedzę w tym moim magicznym ogródku, podziwiam kwiecie obficie zadomowione w donicach i oczom nie wierzę... Koliber! Prawdziwy koliber atakuje moje białe surfinie! Oczywiście jak na rasowego biologa zboczeńca przystało lecę podziwiać z bliska to cudo. No co jak co, ale koliber na Śląsku to atrakcja na skalę światową! Chyba, że to słońce wywołało halucynacje i taka wielkomiejska fatamorgana ogrodowa mi się ukazała? 
Niestety koliber zniknął tak szybko jak się pojawił, a we mnie została żądza sfotografowania tej atrakcji na skalę światową. Resztki rozumu uporczywie podpowiadały mi, że w Polsce nie ma kolibrów i raczej nikt z sąsiadów nie hoduje ich w domu, żeby mogły uciekać z klatek i bezczelnie hasać po cudzych ogródkach. Jak nic to halucynacje...
Wieczorem zabrałam się za podlewanie surfinii. Nagle coś przefrunęło koło mojej twarzy! Jest! Jest koliber! Dwa! Są dwa! Nie zastanawiam się ani chwili. Lecę jak poparzona po aparat i usiłuję uchwycić któregoś w kadrze. Szybkie i sprytne to bestie są i sporo zachodu kosztuje mnie zrobienie sensownej fotografii. Ale jak nie ja to kto?!? :) Z pełnym poświęceniem skacząc jak małpa i wykonując ruchy tak zwinne, że gepard mógłby mnie zaadoptować osiągam sukces fotograficzny. Mam! Mam własnego polskiego kolibra na zdjęciach! To nic, że ciemno! To nic, że prawie nogi połamałam! Zwierza zakadrowałam! Jakość fotografii pozostawia wiele do życzenia, ale działałam w ciemnościach, w dzikiej euforii i ledwo żywa z podniecenia biologicznego :)


Grafika: Eve Daff

Niestety po bliższych oględzinach fotografii i przemyśleniu szczegółów anatomicznych głównego bohatera zdjęć prawda okazała się nieco inna: to nie koliber, ale przepiękny motyl z rodziny zawisakowatych poruszający się jak koliber, którego wygląd wprowadza w błąd chyba każdego kto po raz pierwszy zobaczy tego owada. Owad zwie się fruczak gołąbek. Podobieństwo do kolibra jest niesamowite. Życzę Wam byście mogli któregoś lata na żywo doświadczyć spotkania z tym niezwykłym stworzeniem.  
To tyle tytułem letnich wspomnień, a halucynacje miewam niezależnie od pory roku ;)