Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Złodziejka marzeń. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Złodziejka marzeń. Pokaż wszystkie posty

sobota, 29 sierpnia 2015

Połknęłam "Żółtą tabletkę" i dorwała mnie "Złodziejka marzeń" :)


Wpadła w moje ręce "Żółta tabletka". Debiutancki zbiór opowiadań Anny Sakowicz, który na wstępie kupił mnie krótkim opisem zamieszczonym na okładce (patrz zdjęcie poniżej). Autorkę "znam" z tekstów, które pisze na swoich blogach: KURA PAZUREM i ANNA-SAKOWICZ. Blog Kura Pazurem to jeden z moich ulubionych. Wpadam często i z własnej, nieprzymuszonej woli :) Anna Sakowicz ma niesamowity dar pisania o zwykłych rzeczach w sposób niezwykły. "Żółtą tabletkę" przeczytałam w jedno popołudnie. Po prostu wciągnął mnie ten świat dziwaków i styl, który znałam z bloga pisarki. Tytuły opowiadań krzyczały do mnie już od progu i zachęcały tą moją spragnioną absurdów łepetynę do przeczytania tego co w sobie kryją. Więc nie mogłam się oprzeć "Mieciowi, który na dupy poszedł", "Przygodzie z małpą" czy "Sodówce". Bawiłam się świetnie. Polecam w charakterze medykamentu na chandrę, gorszy dzień czy w celu oderwania się od tego świata na chwil parę. Jedyne co mi się nie spodobało w tej książce to okładka, ale to takie moje małe zboczenie pchające mnie ku przeróbkom okładek książek, które czytam ;) 

Z okładki książki "Żółta tabletka"

Zachęcona działaniem "Żółtej tabletki" zaopatrzyłam się w kolejną książkę autorki - "Złodziejka marzeń". Otworzyłam i ... przeczytałam ekspresowo. Pewnie dlatego, że w głównej bohaterce odnalazłam sporo swoich cech :) Książka natchnęła mnie niesamowitym optymizmem - mam ochotę iść i działać, a w mojej "rozczochranej" fruwa samolot z transparentem: W życiu na nic nie jest za późno i warto realizować swoje marzenia. Pewnie ze mnie żadna wyrocznia w dziedzinie literatury, ale jestem człowiekiem, który nie lubi się męczyć nad książką. Biorę jakąś do ręki, zaczynam czytać i ... zostaję lub uciekam. Zawsze zastanawiam się nad fenomenem tych wszystkich "górnolotnych dzieł", zdobywających nagrody takie i owakie, gdzie w nich tkwi ten geniusz. Jakieś tam trzy zwoje mózgowe posiadam, liznęłam trochę edukacji, ale jak czytam jedno i to samo zdanie, z takiego dzieła, dziesiąty raz to mnie słabizna bierze i po prostu rzucam dzieło w kąt. Widać mój system nerwowy tego geniuszu nie ogarnia ;) Książki Ani Sakowicz nie zaległy w kącie - czytałam dopóki nie dotarłam do ostatniej strony. I to jest dla mnie wyznacznik kunsztu pisarza - zatrzymać czytelnika i sprawić, żeby chciał więcej :) I nie trzeba do tego słów, których znaczenia nie rozumie połowa społeczeństwa i zdań, których skomplikowana budowa sprawia, że czujesz się jak imbecyl ;) Czeka na mnie trzecia pozycja tej autorki - "Szepty dzieciństwa", a w przyszłości z ochotą sięgnę po kolejne powieści Kury Domowej blogującej :) 

Z okładki książki "Złodziejka marzeń"
Grafika: Eve Daff