Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Anna Sakowicz. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Anna Sakowicz. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 13 września 2015

"Szepty dzieciństwa" nie milkną...


Książka „Szepty dzieciństwa” jest inna niż wcześniejsze pozycje Anny Sakowicz. Pozostawia miejsce, między innymi, na refleksje i spojrzenie na swoje poczynania w roli rodzica. Uświadamia jak niewiele potrzeba, by zepsuć własne dziecko i takie okaleczone puścić w świat. Nawet jeżeli odnajdzie szczęście w dorosłym życiu to nie uwolni się od szeptów dzieciństwa, które nie tak łatwo odpuszczają i milkną. Zalęgają się w mózgu i drążą tam swoje korytarze wypełzając, od czasu do czasu, na światło dzienne. Baśka, główna bohaterka powieści, to kobieta, której los rzuca pod nogi „niespodzianki” dnia codziennego; o większość z nich się potyka i dostaje bolesne lekcje. Zwyczajna babka z mężem, którego trzeba kopać w dupsko na życiowy rozpęd, dwójką dzieciaków niczym nie wyróżniających się z tłumu i ojcem pijakiem, który wlecze za sobą ducha zmarłej żony to mieszanka, po której możemy się spodziewać wielu życiowych „atrakcji”. Całość to opowieść o życiu trzydziestokilkulatki, które zostało napiętnowane nieszczęśliwym dzieciństwem, zimną matką i ojcem, który nigdy nie tupnął, nie potrząsnął sobą i kobietą, którą wybrał na żonę i matkę swoich dzieci, by ta wreszcie zrozumiała, że jest złym człowiekiem. Bo jak nazwać kogoś kto określa swoje nienarodzone dziecko „larwą” i bardziej przejmuje się wyglądem niż losem dziecka. W książce znajdziemy cały ogrom emocji i przeżyjemy z główną bohaterką sporo życiowych zakrętów. Polecam na jesienne wieczory towarzystwo „Szeptów dzieciństwa”. 

Z okładki książki "Szepty dzieciństwa"
Grafika: Eve Daff

sobota, 29 sierpnia 2015

Połknęłam "Żółtą tabletkę" i dorwała mnie "Złodziejka marzeń" :)


Wpadła w moje ręce "Żółta tabletka". Debiutancki zbiór opowiadań Anny Sakowicz, który na wstępie kupił mnie krótkim opisem zamieszczonym na okładce (patrz zdjęcie poniżej). Autorkę "znam" z tekstów, które pisze na swoich blogach: KURA PAZUREM i ANNA-SAKOWICZ. Blog Kura Pazurem to jeden z moich ulubionych. Wpadam często i z własnej, nieprzymuszonej woli :) Anna Sakowicz ma niesamowity dar pisania o zwykłych rzeczach w sposób niezwykły. "Żółtą tabletkę" przeczytałam w jedno popołudnie. Po prostu wciągnął mnie ten świat dziwaków i styl, który znałam z bloga pisarki. Tytuły opowiadań krzyczały do mnie już od progu i zachęcały tą moją spragnioną absurdów łepetynę do przeczytania tego co w sobie kryją. Więc nie mogłam się oprzeć "Mieciowi, który na dupy poszedł", "Przygodzie z małpą" czy "Sodówce". Bawiłam się świetnie. Polecam w charakterze medykamentu na chandrę, gorszy dzień czy w celu oderwania się od tego świata na chwil parę. Jedyne co mi się nie spodobało w tej książce to okładka, ale to takie moje małe zboczenie pchające mnie ku przeróbkom okładek książek, które czytam ;) 

Z okładki książki "Żółta tabletka"

Zachęcona działaniem "Żółtej tabletki" zaopatrzyłam się w kolejną książkę autorki - "Złodziejka marzeń". Otworzyłam i ... przeczytałam ekspresowo. Pewnie dlatego, że w głównej bohaterce odnalazłam sporo swoich cech :) Książka natchnęła mnie niesamowitym optymizmem - mam ochotę iść i działać, a w mojej "rozczochranej" fruwa samolot z transparentem: W życiu na nic nie jest za późno i warto realizować swoje marzenia. Pewnie ze mnie żadna wyrocznia w dziedzinie literatury, ale jestem człowiekiem, który nie lubi się męczyć nad książką. Biorę jakąś do ręki, zaczynam czytać i ... zostaję lub uciekam. Zawsze zastanawiam się nad fenomenem tych wszystkich "górnolotnych dzieł", zdobywających nagrody takie i owakie, gdzie w nich tkwi ten geniusz. Jakieś tam trzy zwoje mózgowe posiadam, liznęłam trochę edukacji, ale jak czytam jedno i to samo zdanie, z takiego dzieła, dziesiąty raz to mnie słabizna bierze i po prostu rzucam dzieło w kąt. Widać mój system nerwowy tego geniuszu nie ogarnia ;) Książki Ani Sakowicz nie zaległy w kącie - czytałam dopóki nie dotarłam do ostatniej strony. I to jest dla mnie wyznacznik kunsztu pisarza - zatrzymać czytelnika i sprawić, żeby chciał więcej :) I nie trzeba do tego słów, których znaczenia nie rozumie połowa społeczeństwa i zdań, których skomplikowana budowa sprawia, że czujesz się jak imbecyl ;) Czeka na mnie trzecia pozycja tej autorki - "Szepty dzieciństwa", a w przyszłości z ochotą sięgnę po kolejne powieści Kury Domowej blogującej :) 

Z okładki książki "Złodziejka marzeń"
Grafika: Eve Daff