Pokazywanie postów oznaczonych etykietą macierzyństwo. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą macierzyństwo. Pokaż wszystkie posty

piątek, 20 marca 2015

Być córką w teorii i praktyce...

Grafika: www.pixgood.com i Kobicina Miejska

Księgi i inne papierzyska poświęcone teoriom o tym, jak być matką i córką pewnie zapchałyby niejeden gmach. Życie pisze swoje scenariusze i mądre księgi ma tam, gdzie wszystkie organizmy żywe mają zakończenie układu pokarmowego.
Matką nie jestem i pewnie nie będę – nic mi nie tyka i nie dzwoni w okolicy narządów rodnych, ale mam specjalny dzwonek w głowie, który skutecznie zniechęca mnie do podjęcia się tej roli: nie chcę być matką podobną do własnej matki. Jestem córką rodziców, którzy nie dostali instrukcji obsługi do swojej córki lub dostali tylko nie chciało im się przeczytać ze zrozumieniem. 
Nadopiekuńcza, a zarazem chłodna emocjonalnie matka i ojciec, który ojcem został z przysłowiowego przypadku to mieszanka, która nie rokowała dobrze. Nigdy nie usłyszałam, że mnie kochają, że są ze mnie dumni, że jestem śliczna, że jestem mądra i tych innych słów, które swojemu dziecku, niezależnie od wieku, powinno się mówić, żeby dziecko nie musiało czynić rozważań typu: jeżeli umrę to i tak nikt nie zauważy…? 
Byłam dzieckiem trzymanym na krótkiej smyczy zanim zrobiłam cokolwiek co wymagałoby w ogóle zastosowania smyczy w moim „wychowaniu”. Rosłam, a moje poczucie własnej wartości było dla mnie tworem tak abstrakcyjnym jak wytworzenie energii atomowej z ziemniaka. Im więcej miałam lat, tym częściej przesiadywałam w swoim światku stworzonym na potrzeby jako takiego funkcjonowania w społeczeństwie. Pieczołowicie pielęgnowałam w sobie nienawiść do matki, do ojca i samej siebie. W domu pełnym sztucznych relacji, który był z pozoru normalny i szczęśliwy, zamordowano we mnie umiejętność okazywania uczuć, nie potrafiłam się cieszyć z sukcesów, z tego kim jestem, jaka jestem, po co jestem i tak dalej. Jednak matka natura postanowiła ze mnie zakpić i wyposażyła mnie w cechy, które miały się nijak do kogoś kto nie marzył o staniu w świetle reflektorów, bo wychodził z założenia, że nie jest mu to do szczęścia potrzebne. Byłam cholernie ambitna, uparta i paradoksalnie – pazernie zdobywałam kolejne laury, które i tak nie przedstawiały dla mnie żadnej wartości. Chciałam być kimś niepodobnym do rodziców, którzy edukację zakończyli na szkole zawodowej, a cały świat ich wewnętrznych przeżyć ograniczał się do pracy w państwowym zakładzie i telewizora. 
Niestety brakowało mi jednej rzeczy, której sama nie byłam w stanie zdobyć – skrzydeł. Byłam córką rodziców, którzy powołali ją na świat i zapomnieli, że córce trzeba doprawić skrzydła, na których wzniesie się napędzana miłością, wsparciem, zrozumieniem, akceptacją. Bez skrzydeł ciężko latać… Swoje skrzydła zbudowałam z piór, które dostałam od obcych ludzi. To od nich po raz pierwszy usłyszałam słowa, które powoli zaczęły budować moje poczucie własnej wartości. Okazało się, że jednak jestem coś warta i nie przypominam szarej, bezkształtnej masy, której nikt nie zauważa. 
A moi rodzice… Dziś są starszymi ludźmi, a ja nigdy nie wpadłam na pomysł, by zrobić im pranie mózgów i wykład na temat ich nieudolnego rodzicielstwa. Nie miałam odwagi, było mi ich żal i znalazłam miliony powodów, żeby ich usprawiedliwić. Jestem tylko przykładem na to, jak w praktyce można wytworzyć „zepsutą” córkę, która do końca swoich dni będzie musiała nad sobą pracować i powtarzać jak mantrę, że jest niezwykłym, cudownym, niepowtarzalnym człowiekiem, który miał w życiu małego pecha. Nad rozlanym mlekiem wiecznie płakać nie można - trzeba się otrzepać i lecieć dalej na tych, nieco innych, skrzydłach.

czwartek, 12 marca 2015

"Matko, czy możesz mieć wszystko?" O bujaniu w bańce macierzyństwa...

Grafika: www.audioteka.pl

W moje ręce, a właściwie uszy, wpadł ostatnio audiobook: "Matko, czy możesz mieć wszystko?" (Kultowe teksty z serwisu Foch.pl) Jako przedstawicielka kobiet bezdzietnych przekornie wyciągam łapy po to, co obok wątku o macierzyństwie stało, stoi lub będzie stało. Dlaczego to robię? Zwykła ludzka ciekawość i nadzieja, że znajdę odpowiedzi na pytania, które stawia sobie kobieta dobiegająca czterdziestki i poszukująca z uporem maniaka tykającej bomby biologicznej wyrzucającej ze swoich trzewi pieśń godną Hejnału Mariackiego o treści: Kobieto! Idź i mnóż się na potęgę!

Wspomniany audiobook wciągnął mnie na tyle, że wysłuchałam z przyjemnością siedemnastu felietonów czytanych przez Marię Seweryn, która świetnie wprowadza słuchacza w klimat „bujania w bańce macierzyństwa”. Bujanie zajęło mi prawie dwie godziny, ale był to naprawdę pożytecznie spędzony czas. I tak to przepłynęłam przez różne oblicza macierzyństwa przedstawione w taki babsko - życiowy sposób: szczerze, z dystansem, polotem, dowcipem i co najważniejsze bez wazeliny, która ma pomóc w bezbolesnym wepchnięciu uroków macierzyństwa w każdy kobiecy tyłek nadający się do rozrodu. Pozycję polecam, przede wszystkim, matkom, które zachłysnęły się swoim macierzyństwem i potrzebują kogoś kto je po prostu walnie w plery tak, żeby przestały się dławić i w końcu przytomnie spojrzały na świat - niezależnie od tego czy mają u swego boku bobo ściśle zespolone z cycem czy też nastolatka, który nie wie czy najpierw zaprzyjaźnić się z marihuaną, a potem z alkoholem, czy odwrotnie. Matki, które straciły dystans do swojego macierzyństwa powinny, od czasu do czasu, opuścić swoje ciało i przyjrzeć się sobie z perspektywy widza. Autorki felietonów mogą w tym pomóc poruszając, między innymi, taką tematykę: 

Matka pracująca kontra niepracująca – która lepsza?

Czy narodziny to cud?

Matka jako urządzenie wielofunkcyjne – podziwiać, naśladować czy mieć na uwadze cały ten smrodek, który ciągnie się za babą zagrzebaną w macierzyństwie?

Dlaczego „pierwsze dziecko jest jak walnięcie obuchem w łeb”?

Czym grozi „rozszalały instynkt matki karmicielki”?

Jaki wiek jest najlepszy na ciążę?

Forumowe mamuśki – uczynne, dobre ciocie czy mątwy polujące na przyszłe i świeże mamy?

16 powodów, dla których fajnie być mamą.

Dziewięć rzeczy, których masz nadzieję, że twoje dziecko nie zrobi publicznie.

Czym grożą: zabawy genitaliami i rozbieranie, chowanie się pod spódnicą czy też zdradzanie intymnych, rodzinnych sekretów?

W jaki sposób tandetne zabawki, z wytrzeszczem, w kolorach ohydnego różu, ratują żywot rodzicieli?

Jak rozkręcić nietypowy biznes wykorzystując swoje potomstwo, a przy okazji pozbyć się, na przykład, trupa znienawidzonej cioci?

Czy cierpisz na paradoks białej bluzki? A może twoje dziecko, które potrafi zasrać się po pachy, staje się dla ciebie zagadką przyrodniczą?

W jaki sposób progenitura może doprowadzić cię do stanu obłędu na tyle skutecznie, że zapomnisz języka w gębie widząc siedzącą w pokoju zjawę?

Co przeżywa matka, która słyszy, że zwolnienie lekarskie dla rodzica chcącego opiekować się dzieckiem w szpitalu to fanaberia?

Kompot z wiadra, „zielony chleb krasnoludków” i krowi placek – gdzie dziecko może zjeść takie specjały?

Jak nie zwariować w świecie polskiej edukacji narodowej, zwłaszcza jak się jest matką gimnazjalisty?

Czy to prawda, że nikt nie zrobi ci większego obciachu niż własne dziecko?

Jakie zagrożenie niesie dziecko, które nadmiernie wykorzystuje swoją niesamowitą zdolność przepoczwarzania się w „dyktafon z trybem losowego odtwarzania”?


Audiobook pochodzi ze strony: www.audioteka.pl


Grafika: Kobicina Miejska (tekst), Internet (obrazek)