Grafika: fakty.interia.pl
Która z nas nie chciałaby zostać właścicielką brazylijskich
pośladków? ;) No ja ostatnio zapragnęłam zostać… ale nie pytajcie mnie
dlaczego, no tak już mam, że mnie ciągnie w kierunku „dziwnych” rzeczy ;) Odkryłam
fajne miejsce zwące się Studio Tańca i Ruchu, w którym serwują taką
różnorodność zajęć, że tylko brać ;)
Wiedziona zachłannością zrobienia z siebie
sexy woman zapisałam się na taniec brzucha. Spokojnie... do pośladków też dojdziemy ;) No powiem Wam kochane, że jak
jestem hetero i nic mi się nie objawia w kierunku zainteresowania się płcią tą
samą, to jak zobaczyłam instruktorkę zalotnie wijącą się w rytm muzyki to
przysłowiowa kopara mi opadła tak, że jelito grube po raz pierwszy ujrzało świat od strony otworu gębowego ;) Była moc i to taka, że kolana mi pomiękły,
ale nie padłam na podłogę z wrażenia, gdyż przerażenie, że ja mam te wężowo –
erotyczne ruchy powtórzyć tak skutecznie usztywniło mój kręgosłup, że tylko
solidne trzepnięcie łopatą w grzbiet mogło przypomnieć mu, że poza udawaniem
drąga potrafi się też wyginać w różne strony. Ale bez nerw… Postanowiłam
wyluzować i poddać się przeznaczeniu ;) Podobno mam talent w tym kierunku. Pani
wijąca się mnie pochwaliła, jupi!!! ;) Jak mnie wywalą z roboty to jest nadzieja, że
nie zemrę z głodu i nie będę musiała zgłębiać technik segregacji śmieci w
osiedlowych śmietnikach ;)
Taniec brzucha rozbudził moje żądze w kierunku wypracowania
ciała wyrywającego z butów ;) Mało mi było, więc poszłam na zajęcia zwące się „Brazylijskie
pośladki”… O ja durna i naiwna… Myślałam, że pomacham trochę tyłkiem w rytm
brazylijskiej samby i z bananem na facjacie dorobię się tego deficytowego towaru
jakim są te pośladki… Chodziłam na różne zajęcia typu fitness, ale takiego Armagedonu
to ja jeszcze nie przeżyłam. Moja doopa chyba po raz pierwszy w życiu dowiedziała
się jak wstrętną ma właścicielkę skoro dopuściła do takiej masakry i jeszcze za
to zapłaciła ;)
Następnego dnia nie byłam w stanie usiąść na muszli klozetowej,
nie wspominając o innych czynnościach życiowych typu chodzenie. Poznałam ból
życia, gdy zagryzając wargi do krwi ;) musiałam przekonać swój organizm, że chodzenie jest podstawową czynnością dnia codziennego i zwolnienia lekarskiego na obolały zad nikt mi nie da ;) Nigdy nie przeżyłam tygodniowej orgii seksualnej z udziałem pułku żołnierzy
piechoty morskiej, ale czuję się tak jakbym przeżyła ;)
Mimo wszystko nie
poddaję się i dzielnie walczę o powrót do stanu normalności ;) Jak zaliczę parę
takich zajęć to … no kurde… nie będę się chwalić, ale karnawał w Rio z moim
udziałem zostanie nowym rozdziałem mojego życia ;)
Tyle możliwości zarobkowania przede mną stanęło otworem, że aż mnie mniej tyłek boli ;)
Miłego dnia :)