Grafika: Eve Daff
Czy każdy wyjazd integracyjny ocieka seksem? Z doświadczeń własnych i cudzych wiem, że nie każdy, ale lekki erotyzm i wyuzdanie wyziera chyba z wielu. Wszystkiemu oczywiście winien jest alkohol, który niepostrzeżenie zdziera, z uczestników takiego wyjazdu, zgrzebną szatę przyzwoitości. Do tego dorzućmy odpowiednie miejsce w postaci dużego hotelu z klubem nocnym i może się zadziać wiele: na co dzień spokojna matka polka staje się lwicą parkietu, zakompleksiona pani Halinka pląsa bez butów i śmiało potrząsa grzywą i nie tylko, a z twarzy pulchnej Janinki nie znika uśmiech nr 5 do przypadkowo poznanego na parkiecie pana X. Pan Zygmunt wykorzystuje okazję do obmacania swoich koleżanek z pracy, które niestety nie wyglądają na trzeźwe, a Jasiu ochoczo stawia drinki, w nadziei na coś więcej, niż mało subtelne przestudiowanie wypukłości pani Zosi w otoczeniu dymu i świateł dyskoteki.
Do czego zmierzam…? Jeżeli ktoś łudzi się, że na takich wyjazdach są osoby nie mające sobie nic do zarzucenia, to jest ich naprawdę mało. Przyzwoitość znika tu jak bańka mydlana lub jest okryta byle jaką szmaciną. Kto się zachowuje najgorzej? Moim zdaniem osoby niewyżyte w młodości, które poznały swego oblubieńca/oblubienicę mając lat dwadzieścia czy dwadzieścia kilka, był to często ich jedyny partner seksualny, młodości w pełni nie wykorzystały, bo dom, bo dzieci, bo obowiązki, itp., itd. Nie jest to, oczywiście, reguła. Powszechnie nazywane jest to spuszczeniem ze smyczy: im krótsza smycz w domu, tym większa chęć zbałaganienia się tkwi w takiej osobie. Jeżeli jesteśmy świadkami takich wydarzeń to najlepsza metoda na strawienie tego kalejdoskopu rozpusty, niestety ogranicza się do wypicia przyjaciela z procentami; można się również ewakuować, jeśli nie lubimy trunków, ale wtedy zostanie nam przyklejona łata: kto nie pije, ten donosi… Absolutnie zakazanym gadżetem na takim wyjeździe jest aparat fotograficzny – może stać się narzędziem o boskiej mocy, zwłaszcza w sytuacji uwiecznienia kompromitujących faktów, które podzieją się na naszej integracji. Aaa... Obrączka nie jest tutaj żadną gwarancją, że nasz mąż/żona jest na takim wyjeździe twierdzą nie do zdobycia, a nawet śmiem rzec, że twierdza ta, w przypadku zaobrączkowanych, rozwiera swe wrota najszybciej.
Czy płeć ma tu znaczenie? Moim zdaniem, nie ma – faceci i babki nie ustępują sobie w zdzieraniu szat przyzwoitości. Różnice pojawiają się w momencie rozważania wątku przypadkowych stosunków odbytych z płcią przeciwną i nie tylko przeciwną… Mój znajomy ma takie powiedzonko: „Baba naprana – dupa sprzedana”; naprany facet dupę też może sprzedać, ale nie jest raczej zdolny do pełnej gotowości kopulacyjnej, więc jedyne co mu grozi to stosunek z panem Heńkiem czy Mietkiem, który najlepiej zapamięta jego zakończenie przewodu pokarmowego. Inne powiedzonka zasłyszane w towarzystwie i nadające się do wątku integracyjnego to: „Kobieto! Pij, pij – będziesz łatwiejsza…” i do faceta: „Pij, pij – nie będziesz mógł…” Ile w tym prawdy – nie mnie to oceniać. Każdy ma swój rozum, który niestety na wyjazdy integracyjne również należy zabierać, ale to nie wszystko, zabrany rozum nie powinien być zostawiany w hotelowym pokoju w szczelnym zamknięciu - jego brak może mieć opłakane skutki. Poza tym widok napranej baby czy faceta jest żałosny, nie mówiąc o przypadkowych kopulacjach odbywających się tu i ówdzie…
Bawić się zawsze warto, wyluzować się też należy, ale ostatniej działającej komórki mózgowej nie powinniśmy zatopić w odmętach wódki, drinka, wina czy piwa.
Pozdrawiam i życzę działającego, chociaż częściowo, mózgu na wyjazdach integracyjnych ;)
Na koniec garść tematycznego humoru ;)
Żona żegnając się z mężem, poucza go jak ma się zachowywać na wyjeździe integracyjnym:
-Pamiętaj: nie chodź do późna z koleżkami, nie pij, nie tańcz z innymi kobietami, nie szukaj przygodnych znajomości...
-Coś jeszcze???
-I baw się dobrze!
W dobrym filmie, w ciągu dwóch godzin główny bohater zdąży pannę poznać, wyrwać, wyobracać i rzucić. W życiu tak nie jest... chyba, że na wyjeździe integracyjnym z firmy.