Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kolory jesieni. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą kolory jesieni. Pokaż wszystkie posty

środa, 2 grudnia 2015

Porady na jesienną chandrę - ni z gruchy, ni z pietruchy ;)

Mamy za oknami to co mamy: szaro, wietrznie, po oczach jakimś deszczem chlasta, oceany parasoli, kałuż i błota. Społeczeństwo zastanawia się jak tu przetrwać jesienną chandrę i nie zaszyć się w ciemnym kątku mieszkania i udawać, że go nie ma, bo oczekuje na wiosnę przywalone tym całym błotno - deszczowym nieszczęściem wszechświata. 
A może wcale nie ma czegoś takiego jak jesienna deprecha? No, ale jak tu jej nie mieć jak wszędzie trują o tym, że jest i atakuje każdego? W internecie można znaleźć mnóstwo porad jak przetrwać ten niekorzystny czas podcinający skrzydełka nawet najbardziej kolorowym motylom rozsianym w społeczeństwie. Wszyscy radzą, żeby się rzucać do wanny i kąpieli aromatycznych zażywać, żeby się spoić gorącą, aromatyczną czekoladą, żeby witamin napakować do żołądka, żeby kolorami radosnymi się otaczać, żeby uprawiać jakiś sport, bo hormony szczęścia nas zaleją w ilości hurtowej i tak dalej. 
Sama chodzę jak błędny rycerz, bo z natury niskociśnieniowcem jestem i aktualna pogoda robi ze mnie skrzyżowanie leniwca z bohaterem "Nocy żywych trupów". Szare niebo jakoś nie nastraja mnie do radosnych uniesień i biegania boso po łąkach, ale jakieś marne resztki mojego optymizmu usiłują walczyć z tym całym badziewiem jesienno - depresyjnym; zatem upijam się tymi czekoladami i nie tylko - inne trunki wprowadzające magiczne elementy do rzeczywistości też mi się zdarzają ;) A! Wracając do czekolady pitnej to polecam, a wręcz nakazuję polskiemu narodowi spróbowanie czekolady z likierem z czarnego bzu! Powiem tak: dawno mi żaden napój tak dobrze nie zrobił i nie połechtał tak radośnie sponiewieranych jesienią komórek mózgowych. 
Tym, którzy się spodziewali rewolucyjnych porad, wyrywających z fotela, jak przetrwać jesień życzliwie donoszę, iż takowych nie posiadam :) Ja na ten przykład napisałam sobie dzisiaj ten post, żeby sobie zrobić dobrze, dodatkowo zaopatrzyłam się w herbatę z aromatem róży, którą podrasowałam nalewką wiśniową, posadziłam swoje zacne zakończenie pleców na miękkiej kanapie, omotałam się kocykiem i dodatkowo dopieszczam swój grzbiet termoforem zapakowanym w futerko w kolorze misiowego brązu :)  
A Wam na otarcie łez wrzucam parę zdjęć, na których jest dowód na to, że jesień to nie tylko szare bajora i smętnie pomykające postacie zainfekowane depresją :)
Trzymajcie się ciepło :)




  

 



Grafika: Eve Daff

niedziela, 1 listopada 2015

Księżniczka w pałacu z kuchenną rewolucją co jej wyszła bokiem i kotletem z mielonego hełmu rycerza...

Jesień ma swoje niewątpliwe uroki. Dziś migawki z Sandomierza, Czyżowa Szlacheckiego oraz Baranowa Sandomierskiego. W Sandomierzu miałam przyjemność, a właściwie nieprzyjemność, sprawdzić efekty kuchennych rewolucji przeprowadzonych przez Magdę Gessler. Restauratorka szalała w lokalu zwanym Casa de Locos (dawna Cubanita). Niestety jedzenie, które zamówiłam spodziewając się fajerwerków, było po prostu niesmaczne, żeby nie określić go gorzej i dyplomacją się wykazać. Obsługa też pozostawiała wiele do życzenia. Jak się okazało nie jestem odosobniona w tej opinii: przeczytałam sporo komentarzy w internecie i większość jest negatywna. Cóż... Widać właściciele wyszli z założenia, że nakarmią ludzi, tylko i wyłącznie, tekstem: tu odbyły się kuchenne rewolucje. W każdym razie ja nie polecam tego miejsca. 
W Czyżowie Szlacheckim zaliczyłam nocleg w Pałacu, niczym rasowa księżniczka. Jest tylko jedno ale: pokoje, zwane szumnie apartamentami, to raczej mgliste wspomnienie po pałacowych luksusach. Złośliwi mogą rzec: jaka księżniczka, taki pałac ;) Na stronie internetowej Pałacu wszystko prezentuje się wybornie, niestety rzeczywistość bije po oczach swoją prawdą. W ramach wycieczki po sandomierskiej ziemi odwiedzić można, bo pałac z zewnątrz i okolica prezentują się pięknie.
Czas na Baranów Sandomierski. Zamek w Baranowie Sandomierskim, nazywany też "małym Wawelem", dawna siedziba rodu Leszczyńskich, to światowej klasy zabytek, który od lat przyciąga zwiedzających, amatorów aktywnego wypoczynku jak i przedsiębiorców poszukujących atrakcyjnego miejsca na organizacje szkoleń, konferencji czy też spotkań biznesowych. Zamek urzekająco wpisuje się w nadwiślański pejzaż i jest otoczony 14 ha parkiem z polem golfowym. Na terenie zamku działa muzeum, w którym można zapoznać się z historią obiektu i jego właścicieli. Natomiast, ja jak to ja, będę się czepiać jak rzep psiego ogona kuchni zamkowej. Kotlet rycerski w towarzystwie nieudolnie upieczonych ziemniaków i surówki, której było tyle co kot napłakał, zrobił na mnie wrażenie... Prawdopodobnie był zrobiony ze stuletniego, starego mięcha mielonego razem z hełmem rycerza - może stąd nazwa? Na szczęście zamek był piękny i przyćmił kiepskiego kotleta - w końcu nie samym chlebem człowiek żyje ;)

Sandomierz














Czyżów Szlachecki








Baranów Sandomierski






Grafika: Eve Daff