Każdej
 kobicinie zdarza się sporadycznie stanąć w obliczu życiowego dramatu… 
Myśląc o życiowym dramacie kotłują mi się w głowie sytuacje następujące:
 wyeksportowanie się do ciepłego kraju w celach wakacyjnych (trza się 
rozdziać na plaży lub przy basenie), wesele kuzynki z Kozibródek 
Wielkich (trza się pokazać przed familiją dawno nie widzianą), spotkanie
 towarzyskie – 20 lat po maturze (wiadomo – trza najbardziej zabłysnąć).
 Kobieta to takie dziwne stworzenie boże, które reaguje lekko z 
opóźnieniem na niektóre kwestie związane z wyżej wspomnianymi dramatami.
 No bo i owszem, garderoba przetrzepana, następnie uzupełniona, nie 
tylko o strój właściwy dramatowy… Makijażowanie i stan włosia na głowie 
też zostały rozpisane na punkty i podpunkty. No, ale… pozostaje jedna 
ważna kwestia związana ze zrzuceniem tego, co skutecznie niszczy nasz 
nieskazitelny wizerunek. Patrz: tkanka tłuszczowa. Do tego należałoby 
dorzucić wyrzeźbienie tych elementów ciała, które być może rzeźbione 
nigdy nie były. 
I tutaj spada, jak z nieba, porada z Kobietoskopu!?! Przetestowana na autorce, w chwili dramatu, który był wyjazdem do ciepłych krajów, ale zadziałało, chociaż wymagało sporych poświęceń - bolący zadek był jednym z nich.
Metoda jest dość drastyczna i przeznaczona dla kobiet mocno zdesperowanych.
Potrzebne będą: rower stacjonarny, gumowy dres, resztę każda z Was powinna mieć w przepastnych zakamarkach mieszkania lub domu. 
A więc, do rzeczy: 
1.
 Każdego dnia ubieramy się w gumowy dres, zwany też dresem 
odchudzającym; pod gumowy dres wkładamy spodnie z materiału dresowego i 
koszulkę (najlepiej z tych przeznaczonych do użytku domowego); na stopy i
 nogawki gumowych spodni naciągamy skarpety... Po co? Aby pot 
wyciekający nogawicami wsiąkał w owe skarpety, a nie lał się na podłogę.
 Dres prezentuję poniżej:
2.
 Przygotowujemy sobie stanowisko: znajdujemy jakiś film na kompie, 
program w telewizji; ustawiamy rower stacjonarny tak, aby móc oglądać 
to, co wcześniej sobie wynalazłyśmy.
3. Wsiadamy na rowerek i pedałujemy, najlepiej tyle czasu ile trwa film, czyli 1,5h lub 2h.
4. Pamiętamy o uzupełnianiu płynów.
5. Po upływie wskazanego czasu udajemy się do łazienki i bierzemy prysznic; dres płuczemy i zawieszamy celem osuszenia.
6. Czynności zawarte w punktach od 1 do 5 powtarzamy przez dowolną ilość dni, im dłużej tym lepiej. 
Dla
 tych z Was, które nie mają rowerka stacjonarnego, niestety, nie mam 
dobrych wieści: jeżeli jesteście zafascynowane tą metodą to musicie 
wyjść z domu na rower niestacjonarny lub pobiegać po osiedlu w naszym 
fantastycznym dresiku. Tutaj nasza metoda staje się jeszcze bardziej 
przeznaczona dla kobiet wybitnie zdesperowanych, ponieważ jesteśmy 
zmuszone podjąć również walkę z dużym zainteresowaniem społeczeństwa, 
które będziemy mijać po drodze (społeczeństwo i zainteresowanie). Dres 
to odzienie mało wyjściowe, do tego przyciąga uwagę swoim blaskiem; 
można zakupić w kolorze białym, ale stopień przyciągania uwagi jest 
niewiele mniejszy niż w dresie koloru srebrnego.
Metoda
 jak najbardziej działa – w 7 dni można się wyrzeźbić i schudnąć; jak 
ktoś ma niedosyt można podjąć również nocne działania dresowe ;) Metoda 
szczególnie się sprawdza, gdy za oknem jest powyżej 25 stopni 
Celsjusza. 
Powodzenia ;)
Czy odchudzone i wyrzeźbione ciało, zwłaszcza wytworzone w bezmyślny sposób, jest rzeczywiście niezbędnym warunkiem szczęśliwego życia? 
Pytanie pozostawiam bez odpowiedzi :)