Grafika: Eve Daff
Pachnie już wakacjami, dlatego post też lekko trąci letnim klimatem. Pewnie jest spora grupa osób, które podróżują autokarami. Moja jedyna daleka podróż z użyciem tego środka transportu odbyła się, ponad dekadę temu, w kierunku bułgarskiej ziemi. Podróż wspominam z sentymentem do tej pory. Bułgarskie drinki i jedzenie kosztowały przysłowiowe grosze, więc człowiek jadł i pił ile żołądek przyjął ;) Ale nie o tym chciałam… Od czasu sławetnej wyprawy unikam autokarów jak ognia…
Pełna entuzjazmu wsiadłam do pojazdu z nastawieniem na miłą i sympatyczną podróż, chociaż miałam świadomość tego, że nie będzie krótka. Towarzystwo autokarowe było młode duchem i ciałem, a to jak wiadomo sprzyja nadmiernemu rozwojowi ułańskiej fantazji skierowanej niekoniecznie w odpowiednią stronę. W związku z czym po dwóch godzinach podróży cały autokar śmierdział piwskiem, gdyż rozbawieni studenci okupujący tyły i nie grzeszący trzeźwością mieli coraz większe problemy z trafieniem do otworu gębowego, w którym to płyn piwny chcieli, w jak największej ilości, umieścić. O toczących się puszkach po autobusie nie wspomnę. Kolejny fantastyczny pomysł grupy młodzieńców polegał na tym, że spoili jakieś dziewczę, które się do nich przykleiło i owe dziewczę przeceniło swoje możliwości, co zakończyło się w sposób łatwy do przewidzenia. Kilkudziesięciogodzinna podróż została „ukwiecona” odorem piwska i wymiocin. Organizator zafundował nam również postój w Budapeszcie polegający na włóczeniu się przez pół dnia, bez celu, po uliczkach miasta skąpanych w niemiłosiernym upale. W związku z czym wraz z towarzyszkami podróży przekoczowałyśmy kilka godzin stołując się w różnych knajpach z klimatyzacją. Po dotarciu na miejsce repertuar przekleństw, który nawiedził moje usta był zaskakująco bogaty. Moje stopy wyglądały jak stopy skandynawskiego trolla - sowicie wyposażonego.
Pełna entuzjazmu wsiadłam do pojazdu z nastawieniem na miłą i sympatyczną podróż, chociaż miałam świadomość tego, że nie będzie krótka. Towarzystwo autokarowe było młode duchem i ciałem, a to jak wiadomo sprzyja nadmiernemu rozwojowi ułańskiej fantazji skierowanej niekoniecznie w odpowiednią stronę. W związku z czym po dwóch godzinach podróży cały autokar śmierdział piwskiem, gdyż rozbawieni studenci okupujący tyły i nie grzeszący trzeźwością mieli coraz większe problemy z trafieniem do otworu gębowego, w którym to płyn piwny chcieli, w jak największej ilości, umieścić. O toczących się puszkach po autobusie nie wspomnę. Kolejny fantastyczny pomysł grupy młodzieńców polegał na tym, że spoili jakieś dziewczę, które się do nich przykleiło i owe dziewczę przeceniło swoje możliwości, co zakończyło się w sposób łatwy do przewidzenia. Kilkudziesięciogodzinna podróż została „ukwiecona” odorem piwska i wymiocin. Organizator zafundował nam również postój w Budapeszcie polegający na włóczeniu się przez pół dnia, bez celu, po uliczkach miasta skąpanych w niemiłosiernym upale. W związku z czym wraz z towarzyszkami podróży przekoczowałyśmy kilka godzin stołując się w różnych knajpach z klimatyzacją. Po dotarciu na miejsce repertuar przekleństw, który nawiedził moje usta był zaskakująco bogaty. Moje stopy wyglądały jak stopy skandynawskiego trolla - sowicie wyposażonego.
Powrót z Bułgarii był jeszcze ciekawszy… Około godziny dziesiątej rano wymeldowano nas z hotelu. Czekamy na autokar… Dwunasta w południe: czekamy dalej, lekko upoceni, lekko głodni i lekko zirytowani. Okazuje się, że pojazd, który miał nas zabrać, w drodze do Bułgarii się zapalił, wysyłają następny – nie wiadomo skąd i nie wiadomo, kiedy się pojawi na miejscu. I jak tu zachować dalej stoicki spokój!?! Pętamy się jak bąki w słoikach cały dzień i wieczór; łaskawie około północy pojawia się ON! Pakujemy się do środeczka i odbywamy fantastyczną, kilkudziesięciogodzinną podróż do Polski. Wszyscy byli tak padnięci, że nikt nie pomyślał o piciu i innych atrakcjach. Docieramy do kraju ojczystego. Moje gigantyczne stopy prawie rozrywają paski ukochanych sandałków. Przypadłość sowicie wyposażonego skandynawskiego trolla nawiedza mnie po raz kolejny. I tak oto niezapomniana podróż wyleczyła mnie z autokarowych wojaży. Mogę ją opisać jednym słowem: KOSZMAR!
Od tego momentu, jeżeli chciałam spędzić wakacje w jakimś odległym miejscu, wybierałam samolot :)