Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nurkowanie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą nurkowanie. Pokaż wszystkie posty

piątek, 30 września 2016

Orka na ugorze i tylko głupi może ;)

Grafika: przepastne internety ;)

Ostatnio bredziłam coś o dniu leniwca chyba… No to mię pokarało i ten tydzień przeorałam solidnie niczym rasowy dziobak. Co prawda nie do końca wiem jak rasowy dziobak orze, ale coś mi mówi, że jak się takiż weźmie do roboty to cała Australia stoi, patrzy, podziwia i gęby rozdziawia ;) Dla tych co nie wiedzą co to jest dziobak to śpieszę wyjaśnić, iż to taki ssak stekowiec żyjący na australijskim padole. Ja biolog jestem i zboczenia w tym kierunku są zmorą mego żywota ;) W imię tejże nauki dokonałam mordu na ponad trzystu dżdżownicach w rozmiarze XXL, które to nabywałam w sklepie wędkarskim, więc nie ma ze mną żartów ;) 
Ale wróćmy do tematu zasadniczego, czyli kieratu... Nie było zmiłuj! Codziennie pobudka przed szóstą rano i dawaj w imię Polski Ludowej. Dobrze, że mnie nikt rano nie musi oglądać jak latam toczona obłędem bez składu i ładu, w jednej dłoni dzierżąc kawę, w drugiej suszarkę do włosów i jedną nogą stojąc w brodziku. Tylko cud powoduje, że nie ginę śmiercią tragiczną rażona prądem pochodzącym ze wspomnianej suszarki, która widowiskowo ląduje w brei wodno-kawowej, kiedy to ja tracę równowagę poślizgnąwszy się na kapciu króliczku, który postanowił zemścić się na mnie za lata poniewierki ;) Chociaż myślę, że ten stan o poranku jest znany większości społeczeństwa ;)
Wczoraj po dyskotece z okazji Dnia Chłopca, którą musiałam radośnie zaliczyć w towarzystwie dziesięciolatków padłam jak polski emeryt co to obejrzał wysokość swej podwyżki - całe złoty trzy, kiedy to umyłam swe zacne członki i poczułam zapach i miękkość łoża. Wiecie jak fantastiko jest na takiej imprezie? Mniej więcej czuję się tam tak jak ten metalowy element w budziku co to się obija o te metalowe dekle ;) Żyć nie umierać ;) Człowiek po takim obijactwie to generalnie niewiele wie o otaczającej go rzeczywistości i można zrobić z nim prawie wszystko ;) 
Tak się zastanawiam na ile lat starczy mi cierpliwości i samozaparcia, by uczestniczyć w tym radosnym szkolnym cyrku. Ja i moi współpracownicy zgodnie orzekliśmy, że w wieku lat: sześćdziesiąt i plus, wymordujemy nasze kochane szkolne dziecięcia i będzie nam wszystko jedno czy nas zamkną na trzy czy cztery dożywocia w zakładzie karnym o podwyższonym rygorze ;) Jak się można zorientować pętając się po tym blogu to ja optymistyczna postać jestem i pozytywna głupota nie jest mi obca, więc współczuję tym co tych cech nie mają i uprawiają ten zacny zawód. 
Mój optymizm jest długi i szeroki, ale opatrzności wszelakiej maści!?! – czy ja zdzierżę do sędziwej starości ten swój kierat i nie zwariuję? Tego to nawet najstarsi górale nie wiedzą ;) Pocieszam się faktem, że wcześniej ogłuchnę i oślepnę i sami mnie wywalą na bruk polskiej edukacji narodowej ;) I wtedy segregacja surowców wtórnych, śmietniki i bliskie kontakty ze składnicami złomów będą moim drugim domem ;)
Póki co trzymam się dzielnie, mieszczę się w normach społecznych i z radosnym wyrazem twarzy przekraczam progi mej placówki. Dlatego też zajęłam się nurkowaniem. Pod wodą panuje taka cisza i spokój, człowiek jest odcięty od tego świata nad wodą i zapada się w rodzaj bytu nie z tej ziemi ;) Dzięki temu może mój system nerwowy w jako takiej formie dobrnie do wieku emerytalnego i kaftany bezpieczeństwa nie będą potrzebne ;) 
A z drugiej strony czyż żywot wariata nie jest radosny? Przywdzieję sobie kokardę ze starej firanki, szydełkową kiecę w kolorach tęczy, złote balerinki z różowymi kokardami, wylegnę na trasę szybkiego ruchu i będę udawać ekran dźwiękoszczelny dzierżąc w dłoni pęk baloników w kształcie Minionków ;)

Zbaczając z tematu to wszystkim chłopakom dużym, średnim i małym, z okazji ich Święta, 
życzę nieustającego entuzjazmu i zadowolenia z życia :) 
Dzięki Wam żywot każdej kobiety jest nietuzinkowy, a ja mam o czym pisać na tymże blogu ;)

piątek, 9 września 2016

Spowiedź publiczna, czyli moje zapędy w kierunku Bridget Jones ;)

Grafika: Eve Daff

Wypadałoby, po tych wszystkich wyznaniach typu: poszłam sobie zrobić brazylijskie pośladki i te inne takie, dokonać spowiedzi publicznej ;) A zatem… Brazylijskie pośladki na czas wakacyjny porzuciłam, znaczy się nie zdemontowałam sobie zadku w akcie desperacji, tylko jakoś tak czasu nie było, by dupę osobistą katować. Ale… kochana pani instruktorko obiecuję, że wrócę i padnę w progu całując Twoje stopy, że te moje poślady jako tako zaczęły dzięki tej katorżniczej pracy wyglądać. 
Idźmy dalej… Taniec brzucha! Tu poczyniłam też postępy, nawet udało mi się „tańczyć” z woalem i nie zginąć śmiercią tragiczną ;) Woal to taki kawał barwnej płachty, którą się wymachuje z wdziękiem na prawo i lewo. W moim przypadku aspekt wdzięku jest sprawą kontrowersyjną, ale nie pochylajmy się tutaj nad drobnostkami ;) No więc, taniec brzucha rozpocznę z rozmachem ponownie w najbliższym czasie. 
Detoks cukrowy, o którym pisałam tutaj na początku tego roku zwinęłam w widowiskowy kłębek i sprzedałam mu solidnego kopa. No ni chu chu nie nadaję się do detoksów cukrowych, po prostu cierpię, bardzo cierpię i to moje cierpienie przysłania mi sens mego żywota. Ale bez obaw, nie zapuściłam się w odmęty wypasu i nie wrzuciłam na siebie dodatkowych 30 kg w ramach sławetnego efektu jojo. Dzięki pewnej kobiecie, która od lat znosi, przez telefon i na żywo, moje wywalanie tego co mi na wątrobie siedzi (padam Aleksandro do Twych stóp w podzięce mojej osobistej), zostałam zarażona tak zwanym zdrowym odżywianiem się i powiem Wam, że niezły egzemplarz się ze mnie zrobił w sensie ujemnie-wagowym oczywiście, bo inne sensy pozostawię bez komentarza ;) Do tego dorzućmy sporą dawkę ruchu, głównie oram na basenie, gdyż chcę się dobrze nauczyć pływać i przepis na ciało 20-to latki gotowy ;) W nawiązaniu do ciała 20-to latki to ostatnio dziecko, które nauczam uwaliło mi komplement taki, że mnie prawie wbiło w sufit. Dobrze, że nie wbiło, bo szkoda by było marnować taki potencjał i ginąć śmiercią tragiczną ;) Otóż, oceniło mój wiek na 10 lat mniej – no kurde nic tylko się szczerzyć i radośnie machać skrzydełkami, których nie posiadam ;) W tym miejscu chciałam uspokoić wszystkich zgorszonych moim językiem, którym się posługuję na tym blogu, iż nie nauczam języka polskiego, a poza tym wychodzę z założenia, że w polskiej szkole barwne motyle jak najbardziej powinny hasać, bo życie jest wystarczająco szare, bure i nijakie, żeby Wasze ukochane latorośle były nauczane przez babiny bez polotu w plisowanych spódnicach i białych bluzkach agresywnie potraktowanych krochmalem ;) Także, ludziska, bez nerw, znam normy społeczne i potrafię je stosować w praktyce ;) 
Co jeszcze… Usłyszałam ostatnio tekst, że ja to taka polska Bridget Jones ;) I tu mam dylemat, bo cóż autor miał na myśli? Hmmm… No posunięta wiekowo faktycznie jestem, pozytywna głupota mi często towarzyszy, męża i gromadki rozkosznie rozwrzeszczanych potomków się nie dorobiłam (panowie jak coś to można składać CV i list motywacyjny ;)), mam sporą tendencję do popełniania różnych dziwnych czynów, niekoniecznie w akcie desperacji ;), ale to akurat nic nowego, zwłaszcza dla czytelników tego bloga ;) Więc może faktycznie mam coś z tej Bridget ;) 
Na tym spowiedź zakończę, w końcu dziś piątunio ;) Jak przystało na kandydatkę na polską Bridget Jones idę się rzucić w odmęty rozpaczy z butlą wina, by los kobiety skomplikowanej odpowiednio uczcić ;) 
Aaaa... jeszcze się pochwalę :) Dnia 3 września roku aktualnego mój instruktor nurkowania uznał, iż można mi wydać licencję nurka OWSD PSAI, wobec czego mam papiery na szwędanie się pod wodą. Panie instruktorze, przysięgam uroczyście na tym blogu: sama się szwędać nie zamierzam; potęga przyrody, zwłaszcza wodnej, robi na mnie spore wrażenie, wobec czego grzecznie będę doskonalić nabyte umiejętności, żeby nie doprowadzić do sytuacji trudnych z trupem mojej osoby w roli głównej, który zbezszcześci piękno podwodnego świata rozsiewając nieodpowiednią woń podczas rozkładu 20 metrów (czy o zgrozo głębiej) pod taflą jeziora ;)



 Grafika: Heliox i kolega P.

niedziela, 28 sierpnia 2016

O braniu do buzi i dmuchaniu, czyli mój nie pierwszy raz pod wodą ;)


Zaczyna się zupełnie niewinnie… Człowiek kupuje zestaw ABC do nurkowania, przychodzi do chałupy, pakuje się do wanny i przeprowadza pierwsze eksperymenty pod tytułem: czy za pomocą tego cholerstwa da się oddychać pod wodą ;) Dokonawszy wiekopomnego odkrycia, iż się da oddychać, zaczyna marzyć o wielkiej wodzie. Z obłędem w oczach wyrusza na wody zlokalizowane w miejscowym basenie i penetruje je z użyciem całego zestawu ABC (w wannie ciężko testować płetwy ;)) Okazuje się, że wody basenu miejskiego to za mało. Żądza przeżycia wielkiej przygody wysyła głodnego przygód do Egiptu :) Tam głodny przygód odziewa się w sprzęt, pakuje się w błękitne wody i… przepada zaczarowany podwodnym światem. Snurkowanie staje się nałogiem… 



W miarę jedzenia apetyt wzrasta. Ofiara snurkowania zaczyna snuć wizje jakby to było, gdyby zejść pod wodę i popływać w toni z tymi wszystkimi bajecznie kolorowymi rybkami :) Więc schodzi pod wodę w tymże Egipcie i zalicza swoje pierwsze nurkowanie z akwalungiem. 



Nieważne, że jakiś obcojęzyczny chłop prześladuje na każdym kroku pod tą wodą, majstruje coś przy tych zwisających przewodach i czujesz się jakaś taka na smyczy prowadzona ;) W głowie zostaje uczucie lewitowania i podwodna przygoda mieniąca się tysiącem kolorów.

Mijają lata… Obraz podwodnego świata odzywa się od czasu do czasu w mózgownicy i wizja odbycia kursu nurkowania gdzieś tam obija się między komórkami nerwowymi. W końcu przychodzi TEN moment :) Idę! Idę się zapisać! Jeżeli utonę to trudno, ale jakaż to piękna śmierć będzie ;) Rozsądek podpowiada, że to nie do końca jest dobry pomysł, ale to co nie jest rozsądkiem krzyczy głośniej: Realizuj marzenia!

I tak ląduję na fantastycznym kursie w Centrum Nurkowym HELIOX :) Nie będę tu łgać, że się nie bałam. Owszem bałam się i boję za każdym razem jak nakładam na siebie ten cały sprzęt i trafiam w przepastne głębiny ;) Poza tym, że przeżywam przygodę życia, przełamuję swoje lęki i bariery to poznałam też fantastycznych ludzi: Tomek, Adam, Beata, Marta, Alan – dzięki za przytulenie do piersi, cierpliwość i wsparcie pod wodą :) O braniu do buzi, braniu od tyłu, dmuchaniu i ciągnięciu rozpisywać się nie będę, bo to nie ta tematyka bloga ;) O udzielaniu cennych wskazówek jak zwiększyć naturalnymi metodami męskie przyrodzenie też referatu pisać nie zamierzam; zainteresowanych odsyłam do Heliox’a ;) 
Jakie są jeszcze zalety nurkowania? ;) Nawdychacie się z butli obłędnie działających mieszanin gazów, przedstawicielki płci pięknej będą miały niewątpliwą przyjemność wciskania się w pocie czoła w piankę, która dla mnie jest skrzyżowaniem agresywnej bielizny wyszczuplającej z kostiumem dla pani pałającej się w wolnych chwilach praktykami sadomasochistycznymi ;) Ale... kobity wierzcie mi, że warto się wbijać :) Figury potem jak ta lala ;) Oczywiście nurkowanie też wyszczupla w inny sposób - walka o przetrwanie i adrenalina robią swoje ;) Także jak widać same plusy tegoż pięknego sportu :)
Poniżej krótki fotoreportaż, a ciąg dalszy oczywiście nastąpi ;)

Ze spojrzenia niewiele można wyczytać ;) Ale miodu z lukrem nie było ;)
Musiałam przekonać swój organizm, że pod wodą nosem się nie oddycha ;)

Te trzy stworzenia w wodzie to instruktor i dwie urocze niewiasty, którym się
zachciało nurkowania ;)

W środowisku wodnym można się nagadać do woli... i tak nic nie słychać ;)

To moja współtowarzyszka "niedoli" ;) Niczym nimfa wodna z wdziękiem
penetruje głębiny :)

Dwa osobniki męskie widoczne na fotografii to oprawcy tegoż kursu;
szczególnie groźny jest ten pierwszy od lewej - nadzorca główny ;)

Grafika: Heliox, przepastne Internety i Eve Daff