niedziela, 31 stycznia 2021
Migawki z życia kobiety... Epizod 6: Zakupy
czwartek, 28 stycznia 2021
Pluszowy królik atakuje, czyli rozładuj się wizualizacją...
środa, 27 stycznia 2021
To nie była miłość od pierwszego wejrzenia...
wtorek, 26 stycznia 2021
Gdy nudne wiedziesz życie w kuchni, warzywka czasami chrupnij...
Na fotografiach suróweczka, która powstała z następujących składników:
- pół marchewki - zetrzeć na tarce o grubych oczkach
- kawałek pora - pokroić w cienkie paski
- kapusta kiszona - ilość wedle uznania
- pół jabłka - zetrzeć na tarce o grubych oczkach
- natka pietruszki - drobno posiekać
- łyżka miodu - najlepiej z pasieki
- trzy łyżki oleju rzepakowego - dobrej jakości
- sól, pieprz - do smaku
piątek, 22 stycznia 2021
Pokaż kotku, co masz w środku...
Jakiś czas temu byłam na rezonansie magnetycznym głowy. Kto czytał post Obecność mózgu stwierdzono! dowiedział się, że to niezwykle interesujące doznanie, jeżeli rozpatrujemy je pod kątem doznań słuchowych. Niestety nie jest to atrakcja dla ludzi ze skłonnościami ku klaustrofobii. Każde badanie ma to do siebie, że po jakimś czasie dostajemy wynik tegoż procederu. Dostałam, więc, opis i płytkę z nagraniem. Opis na szczęście zawierał informacje jak najbardziej pozytywne: zmian patologicznych nie stwierdzono; odkryto tylko drobne niedociągnięcia w mojej głowie, ale nie będę na ten temat truć.
Z wykształcenia jestem biologiem i jak na biologa przystało zainteresowałam się nagraniem, którego głównym bohaterem jest mój mózg. Przeglądając kolejne ujęcia natknęłam się na kilka niebanalnych obrazów, które mocno pobudziły moją wyobraźnię i nieco mnie przeraziły... A jednak mam kumpli, nie jestem sama... W zakamarkach mojej czaszki ukryło się kilka podejrzanych dziwaków...
Spójrzmy na zdjęcie powyżej... Postać jak najbardziej sugeruje brak kontaktu z rzeczywistością; gałki oczne skierowane ku górze i rozwarty otwór gębowy mogą wskazywać również na brak przytomności czy też wariactwo, które osiągnęło stadia końcowe. Ewentualnie można się tutaj doszukać wiecznie głodnego osobnika nastawionego na pochłanianie żywności, co akurat w moim przypadku pasuje jak ulał patrząc na moje umiłowanie do żarcia, a zwłaszcza do żarcia ciastek.
Zajmijmy się kolejną fotografią...
Pamiętacie serial animowany "Simpsonowie"? No czyż nie wyglądam tu jak Homer Simpson - ojciec rodu? Martwi mnie tylko ta zamurowana szczelina, która służy do przyjmowania pokarmów i mówienia. Może to przesłanie...? Kiedyś mnie los pokara i zlikwidują mi gębę, żebym tyle nie kłapała i nie wyjadała tych wszystkich dobroci świata doczesnego. Pocieszające jest to, że mam pofałdowaną powierzchnię mózgu, więc jest dobrze. Zawsze się martwiłam, że ta powierzchnia jest jak marynowana pieczarka i można po niej zjeżdżać na sankach.
Ujęcie nr 3...
To mnie przeraziło najbardziej! Straszna potworzina w tym łbie się zalęgła! Prawdopodobnie odpowiada za moją mroczą, nieujarzmioną stronę, która czasami wypełza i straszy ludzi. Do tego ma jakieś takie koślawe gałki oczne i wąsy - obym nie zmutowała w kierunku zezowatego mężczyzny.
Przejdźmy, po tych niezbyt miłych przeżyciach, do zdjęcia nr 4...
Słodziutki potwór wstydziaszek, który łapkami zakrywa sobie oczka. Niepokojąca jest ta nadmierne rozbudowana obręcz barkowa i muskulatura, która ją pokrywa... Czyżbym skrywała w sobie zapędy do zostania kulturystą? Znowu ten facet wyłania się zza winkla. Pozostając w klimatach słodziakowatości zerknijmy na ostatnie ujęcie - nr 5, bo przecie nie będę Was zanudzać hordą fotosów z mych wnętrz.
Taki słodziutki niuniuś ze skłonnościami do turkucia podjadka - tak mi się to bynajmniej kojarzy. Ewentualnie jakiś wodny skorupiak lub nieogarnięty mięczak, a może trochę morda żółwia...?
Jak widać wędrówki po ludzkim łbie mogą stać się niezłą gimnastyką dla wyobraźni. I dają odpowiedź na nurtujące nas pytanie - czy jesteśmy sami? No nie jesteśmy! Nikt z nas nie jest sam, każdy ma takich fajnych kumpli w środku; trzeba ich tylko poznać i odpowiednio wykorzystywać ;)
czwartek, 21 stycznia 2021
Zemsta kiełbasiana i poważna strata dla narodu...
wtorek, 19 stycznia 2021
Rzęsy jak firanki...
Dzisiaj mała odsłona poradnika cioci Ewy, która jak wiadomo specjalistką od nowinek z wielkiego świata kosmetyków nie jest, ale czasami ponosi ją fantazja i udzierga post zupełnie nie pasujący do niej ;) Poza tym jak już narysowała taką grafikę o tych rzęsach to żal jej nie wykorzystać. A zatem... Która z nas nie marzy o rzęsach jak firanki? No przyznać się! Każda :) Jeżeli komuś matka natura poskąpiła w tym zakresie to polecam gorąco dwa produkty przyczyniające się w dużym stopniu do stania się posiadaczką najpiękniejszych rzęs w całej Galaktyce:
niedziela, 17 stycznia 2021
Migawki z życia kobiety... Epizod 5: Głupia pisda
Ale ze mnie durna bździągwa! Po jaką cholerę zachciało mi się tych wszystkich firan i zasłon! Teraz muszę te kilometry szmat prasować, bo wstyd to wywiesić takie pomiętolone jak z krowiego zadu. A okna zasnuła już mgła z ubiegłego stulecia, trzeba je w końcu umyć, a jak okna umyć to i to prasowanie w pakiecie się wyłania zza winkla. Swoją drogą mycie okien to głęboko upierdliwa czynność, którą można mnie dotkliwie torturować. Z poziomu górnolotnych rozważań nad myciem okien i zasadnością wieszania szmat w oknach w formie wyprasowanej lub nie wytrącił mnie telefon mamuni…
- No cześć matka!
- Cześć dziecko wyrodne! Dlaczego ty milczysz od dwóch dni? Mogłaś umrzeć przez ten czas albo ja mogłam zemrzeć! – mamunia jak zwykle wbiła w ton kobiety zamartwiającej się.
- Eee tam… Bez przesady, już bez przesady. Póki co nikt nie umiera, a ty pewnie dzwonisz z jakimś pierdem jak cię znam. No co się stało?
- Nie, nie z pierdem! Wyobraź sobie, że Antoni zabiera mnie na weekend w góry i będziemy nocować w eleganckim hotelu! – głos mamuni zdradzał sporą dawkę podniecenia podszytego ekscytacją dziewczęcia z warkoczami.
- I co? Chciałaś się pochwalić i dobić mnie faktem romantycznego weekendu z ukochanym, gdy ja będę siedzieć i rwać włosy ze łba przed telewizorem wgapiając się w kolejny odcinek ”Chłopaków do wzięcia”…- poudawałam trochę lamentującą córkę w obliczu niesprawiedliwości losu.
- Dziecko nie rób mi tu prymitywnego przedstawienia! Wiem, że sobie ze starej matki żarty stroisz!
- Jakiej tam starej jak na weekendy jedzie z gachem! A wiadomo czym takie weekendy pachną! Ha! Ha!
- Niech pachną czym chcą, a ja mam problem, duży problem… Klara ja tu w poważnej sprawie do ciebie się zgłaszam… Bo ja dawno nie byłam na noclegu z mężczyzną poza domem i się tak zaczęłam zastanawiać czy by jakiego stroju na noc nie nabyć? – rodzicielka zawisła na łączach wyczekując mojej mniej lub bardziej sensownej odpowiedzi.
- Wiadomo, że nabyć! Chciałaś Antoniego straszyć tymi flanelowymi łachmanami w łąki makowe albo porzucone misie?!? Nie wiem co gorsze! Chociaż pewnie on już tym dostatecznie nastraszony, skoro nocował u ciebie nie raz to pewnie to widział! A że nie uciekł po tym traumatycznym przeżyciu to mu się szczerze dziwię! Ani się waż toto zabierać, bo mu oklapnie to co jeszcze nie oklapło do tej pory!
- Ty się tu z matczynych koszulin nie naśmiewaj! Antoni nie narzekał i nawet mówił, że piękne kolory!
- A co miał mówić? Kłamał bidulek, żeby się przypodobać, a pewnie w samotności marzy o spaleniu tych łąk makowych! Koniecznie trza ci nabyć jaką satynową koszulę; może być długa, z jakim szlafroczkiem do kompletu i zobaczysz jak chłopinie libido podskoczy!
- Ty to tylko o jednym! Myślisz, że co my tam zamierzamy robić?!?
- Nie wnikam, nie wiem i nie chcę wiedzieć! Tymczasem kobieto droga znikam, bo mycie okien mam w planach i prasowanie szmat z całego osiedla. Jutro po ciebie wpadnę to pojedziemy nabyć te grzeszne odzieże!
Mamunia zniknęła w odmętach sieci telefonicznej, a ja mogłam spokojnie zabrać się za mycie okien. Właściwie to cała procedura okiennicza była: zdjęcie firan i zasłon, wrzucenie do pralki, mycie, prasowanie i wieszanie… Na myśl o tym wszystkim odechciało mi się wszystkiego. Całe popołudnie w przysłowiowej dupie i pot lejący się smętną strużką w rowie naplecnym. W ramach odskoczni pozaglądam chociaż na Sympatię; może i mnie jaki gach się trafi… O! I oto ci on! Yomi, cokolwiek to znaczy…
Yomi: Cześć,powiem ci że jestem ciekawy twojej osoby, mamy podobne oczekiwania,pozdrawiam Arek
No tak… Zasady wyrażania się w języku polskim leżą, ale Klara nie czepiaj się, daj dobry przykład… No i koleś ma podobne oczekiwania, a to moja kochana to jak wygrana w totka!
PoprostuKlara: Cześć, zawsze możemy o oczekiwaniach pogadać ;) Ja tu wpadam raczej rzadko, bo moja wiara w to, ze można kogoś normalnego tu poznać wynosi "zero". A Tobie udało się tu nawiązać znajomość z kimś sensownym? :) Klara
Yomi: Próby podejmowałem,ale bez powodzeniem,raczej nie mam zaufania do osób które po paru miesiącach znajomości chcą przewracać moje życie do góry nogami,jestem na to zbyt dorosły
Hmm… Zbuntowany anioł, wojownik niezależności mi się trafił…
PoprostuKlara: W pewnym wieku wywracanie czyjegoś życia nie ma sensu, bo każdy ma swoje przyzwyczajenia i wizje ;) Chyba, że ktoś jest tak zdesperowany, że mu wszystko jedno co ktoś z jego żywotem zrobi ;)
Yomi: Więc póki co wystarczyła by mi przyjaźń na początek
PoprostuKlara: Przyjaźń w tych czasach to też nie tak łatwo znaleźć; ja w swoim życiu niczego nie zakładam i nie wykluczam; czasami jakaś rozmowa z kimś sensownym jest więcej warta niż bycie w pseudozwiązku w imię obaw przed samotnością czy tym, że na starość mi nikt szklanki nie poda ;)
Yomi: tak,ale kto by się martwił starością, kaj tam jeszcze. co ciekawego dzisiaj robiłaś ?,ja wróciłem z pracy,ugotowałem zupę,nakarmiłem psa i kota i odpoczywam bo w ostatnich dniach dużo robiłem wokół domu.
Bożesz, zara mi streści wszystkie sekundy swojej egzystencji: zrobiłem kupę, oderwałem dwa kawałki dwuwarstwowego papieru toaletowego w stokrotki, umyłem dłonie mydłem o zapachu lawendy… Nie, nie i jeszcze raz nie! Yomi jakoś mnie nie zachęcił do rozwijania pisaniny, drętwota flaczano-olejna kapała aż miło i jeszcze ta polszczyzna dźgająca po gałkach ocznych. Po umyciu okien, przed prasowaniem, zerknęłam jeszcze czy coś więcej dopisał poza tym ”kaj tam jeszcze i tak dalej”…
Yomi: Tak właśnie wychodzi jak staram się być zabawnym
W którym miejscu on był zabawny? Poczucie humoru zdecydowanie nie to, ale Klara nie bądź świnią i odpisz kulturalnie. Chłop źle nie wygląda, a bynajmniej fotografia na patologię nie wskazuje. A Gośka sto razy powtarzała, że nie należy się zniechęcać…
PoprostuKlara: Muszę się czymś ważnym zająć, ale jutro możemy pogadać. A tymczasem miłego popołudnia :)
Yomi: spierdalaj głupia pisdo
Spionizowało mnie nieco i lekki wytrzeszcz mnie nawiedził... Yhmm… Zatem mieliśmy do czynienia z poważnymi zaburzeniami niewiadomego pochodzenia. Zostałam spontaniczną głupią pisdą bez specjalnych zasług. Rozumiem, że miałam być dostępna natychmiast i w każdym momencie, gdyż pan mężczyzna zechciał zwrócić na mnie uwagę roztaczając zabójczą wizję niańczenia psa, kota i pana mężczyzny w domowych pieleszach. No nic Klara, na ten moment zostaje ci romans z żelazkiem, skakanie po oknach, a potem możesz paść na wyro i oddać się nicnierobieniu.
Muzyka z filmu Dirty dancing dodała mi kopa i jakoś te okna obrobiły się bez nadmiernych cierpień. Wieczorem wpadłam jeszcze na portal randkowy sprawdzić czy do pisdy nie dorzucono innych sympatycznych określeń. Zablokowałam dziada od psa i kota, ale odezwali się inni panowie, głównie żądni przygód i smakowania pod każdą postacią damskiego ciała, jacyś desperaci szukający opiekunki ich problematycznej psychiki i jeden małolat, który chciał zatapiać czoło w mym biuście. I to by było na tyle…
Ciąg dalszy nastąpi… a wszelakie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe…
piątek, 15 stycznia 2021
Ciasteczkowe eksperymenty, które upodobniły się do pięty...
Od jakiegoś czasu znęcam się nad wypiekami i potrawami zgodnymi z zaleceniami diety, którą jestem zmuszona stosować: cukier trzeba zastąpić zamiennikami, mąkę pszenną też zastąpić innymi wariantami. Odkrywam fascynujące lądy wypieków bez cukru, mąki pszennej, drożdży i paru jeszcze innych rzeczy. Eksperymenty nie zawsze są udane o czym już pisałam wieszając psy na mące kokosowej. Ale, że ja zwierz uparty, więc nie pozwolę, żeby jakaś tam mąka kokosowa dyktowała mi warunki. I tak razu pewnego narodził się pomysł, by wyszykować ciasteczka z tejże mąki i masła orzechowego. Poszperałam w sieci, powybierałam różne przepisy i zrobiłam, jak zwykle, nieco po swojemu. Już tak mam, że gotuję i piekę zawsze nieco po swojemu. I teraz zapewne tłum znawców krzyczy: Ty durna babo! To dlatego nic ci z tej mąki i ksylitoli sensownego nie wychodzi! Mądralińska po swojemu w garach miesza i potem ma breje i inne bebła! Otóż na swoje usprawiedliwienie mogę rzec, że gotowanie i pieczenie zawsze było moją pasją i co nieco wiem na ten temat; nawet udało mi się parę rzeczy zrobić i nikt po spożyciu nie umarł (można obejrzeć w zakładce Kulinarnie na tym blogu – nie, nie ofiary mojego żywienia, tylko poczynania kulinarne).
Natomiast na zdjęciach zamieszczono ciasteczka, które uzyskałam z wymieszania w misce za pomocą łyżki następujących składników (ich ilości podaję na oko):
- 100g mąki kokosowej
- 100g masła orzechowego
- łyżka masła
- 2 jajka
- 1 łyżka ksylitolu
- 1 łyżeczka (płaska) proszku do pieczenia
Z tego wszystkiego należy zagnieść ciasto, z niego uformować kulki i każdą z nich delikatnie spłaszczyć, a następnie umieścić na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia. Ciasteczka wstawiamy do nagrzanego piekarnika do 180 stopni i trzymamy tam około 15-20 minut, aż się zrumienią (grzanie góra i dół, bez termoobiegu).
Oczywiście ksylitol można zastąpić miodem, zwykłym lub brązowym cukrem; ciastka można wzbogacić dodając rodzynki, żurawinę czy kawałki czekolady. Ciastka są bardzo sycące i z pewnością można je nazwać zdrową i wartościową przekąską jak ktoś ciastek jest spragniony, a nie do końca może jeść takie tradycyjne wypieki.
Marian powiedział, że wyglądają jak popękane pięty pana pracującego na budowie, co to nie używał pumeksu czy drapaka co najmniej od pół roku. Po zdegustowaniu orzekł, że bez popitki mogę tym mordować niewinnych ludzi i sprzedawać jako skuteczny środek zapychający japy nieznośnym babom ;) Nie wiem o co mu chodziło – przecież uprzedzałam, że są sycące ;) Mnie tam ciastka smakowały, zwłaszcza z gorącą herbatą lub mlekiem. W każdym razie mąka kokosowa to dla mnie wciąż zagadka i pewnie niejeden bluzg wydostanie się z mego otworu gębowego zanim pokochamy się miłością bezgraniczną ;)