Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przyjaźń. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą przyjaźń. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 17 stycznia 2021

Migawki z życia kobiety... Epizod 5: Głupia pisda

Ale ze mnie durna bździągwa! Po jaką cholerę zachciało mi się tych wszystkich firan i zasłon! Teraz muszę te kilometry szmat prasować, bo wstyd to wywiesić takie pomiętolone jak z krowiego zadu. A okna zasnuła już mgła z ubiegłego stulecia, trzeba je w końcu umyć, a jak okna umyć to i to prasowanie w pakiecie się wyłania zza winkla. Swoją drogą mycie okien to głęboko upierdliwa czynność, którą można mnie dotkliwie torturować. Z poziomu górnolotnych rozważań nad myciem okien i zasadnością wieszania szmat w oknach w formie wyprasowanej lub nie wytrącił mnie telefon mamuni…

- No cześć matka!

- Cześć dziecko wyrodne! Dlaczego ty milczysz od dwóch dni? Mogłaś umrzeć przez ten czas albo ja mogłam zemrzeć! – mamunia jak zwykle wbiła w ton kobiety zamartwiającej się.

- Eee tam… Bez przesady, już bez przesady. Póki co nikt nie umiera, a ty pewnie dzwonisz z jakimś pierdem jak cię znam. No co się stało?

- Nie, nie z pierdem! Wyobraź sobie, że Antoni zabiera mnie na weekend w góry i będziemy nocować w eleganckim hotelu! – głos mamuni zdradzał sporą dawkę podniecenia podszytego ekscytacją dziewczęcia z warkoczami.

- I co? Chciałaś się pochwalić i dobić mnie faktem romantycznego weekendu z ukochanym, gdy ja będę siedzieć i rwać włosy ze łba przed telewizorem wgapiając się w kolejny odcinek ”Chłopaków do wzięcia”…- poudawałam trochę lamentującą córkę w obliczu niesprawiedliwości losu.

- Dziecko nie rób mi tu prymitywnego przedstawienia! Wiem, że sobie ze starej matki żarty stroisz!

- Jakiej tam starej jak na weekendy jedzie z gachem! A wiadomo czym takie weekendy pachną! Ha! Ha!

- Niech pachną czym chcą, a ja mam problem, duży problem… Klara ja tu w poważnej sprawie do ciebie się zgłaszam… Bo ja dawno nie byłam na noclegu z mężczyzną poza domem i się tak zaczęłam zastanawiać czy by jakiego stroju na noc nie nabyć? – rodzicielka zawisła na łączach wyczekując mojej mniej lub bardziej sensownej odpowiedzi.

- Wiadomo, że nabyć! Chciałaś Antoniego straszyć tymi flanelowymi łachmanami w łąki makowe albo porzucone misie?!? Nie wiem co gorsze! Chociaż pewnie on już tym dostatecznie nastraszony, skoro nocował u ciebie nie raz to pewnie to widział! A że nie uciekł po tym traumatycznym przeżyciu to mu się szczerze dziwię! Ani się waż toto zabierać, bo mu oklapnie to co jeszcze nie oklapło do tej pory!

-  Ty się tu z matczynych koszulin nie naśmiewaj! Antoni nie narzekał i nawet mówił, że piękne kolory!

- A co miał mówić? Kłamał bidulek, żeby się przypodobać, a pewnie w samotności marzy o spaleniu tych łąk makowych! Koniecznie trza ci nabyć jaką satynową koszulę; może być długa, z jakim szlafroczkiem do kompletu i zobaczysz jak chłopinie libido podskoczy! 

- Ty to tylko o jednym! Myślisz, że co my tam zamierzamy robić?!?

- Nie wnikam, nie wiem i nie chcę wiedzieć! Tymczasem kobieto droga znikam, bo mycie okien mam w planach i prasowanie szmat z całego osiedla. Jutro po ciebie wpadnę to pojedziemy nabyć te grzeszne odzieże! 

Mamunia zniknęła w odmętach sieci telefonicznej, a ja mogłam spokojnie zabrać się za mycie okien. Właściwie to cała procedura okiennicza była: zdjęcie firan i zasłon, wrzucenie do pralki, mycie, prasowanie i wieszanie… Na myśl o tym wszystkim odechciało mi się wszystkiego. Całe popołudnie w przysłowiowej dupie i pot lejący się smętną strużką w rowie naplecnym. W ramach odskoczni pozaglądam chociaż na Sympatię; może i mnie jaki gach się trafi… O! I oto ci on! Yomi, cokolwiek to znaczy…

Yomi: Cześć,powiem ci że jestem ciekawy twojej osoby, mamy podobne oczekiwania,pozdrawiam Arek

No tak… Zasady wyrażania się w języku polskim leżą, ale Klara nie czepiaj się, daj dobry przykład… No i koleś ma podobne oczekiwania, a to moja kochana to jak wygrana w totka!

PoprostuKlara: Cześć, zawsze możemy o oczekiwaniach pogadać ;) Ja tu wpadam raczej rzadko, bo moja wiara w to, ze można kogoś normalnego tu poznać wynosi "zero". A Tobie udało się tu nawiązać znajomość z kimś sensownym? :) Klara

Yomi: Próby podejmowałem,ale bez powodzeniem,raczej nie mam zaufania do osób które po paru miesiącach znajomości chcą przewracać moje życie do góry nogami,jestem na to zbyt dorosły

Hmm… Zbuntowany anioł, wojownik niezależności mi się trafił… 

PoprostuKlara: W pewnym wieku wywracanie czyjegoś życia nie ma sensu, bo każdy ma swoje przyzwyczajenia i wizje ;) Chyba, że ktoś jest tak zdesperowany, że mu wszystko jedno co ktoś z jego żywotem zrobi ;)

Yomi: Więc póki co wystarczyła by mi przyjaźń na początek

PoprostuKlara: Przyjaźń w tych czasach to też nie tak łatwo znaleźć; ja w swoim życiu niczego nie zakładam i nie wykluczam; czasami jakaś rozmowa z kimś sensownym jest więcej warta niż bycie w pseudozwiązku w imię obaw przed samotnością czy tym, że na starość mi nikt szklanki nie poda ;)

Yomi: tak,ale kto by się martwił starością, kaj tam jeszcze. co ciekawego dzisiaj robiłaś ?,ja wróciłem z pracy,ugotowałem zupę,nakarmiłem psa i kota i odpoczywam bo w ostatnich dniach dużo robiłem wokół domu.

Bożesz, zara mi streści wszystkie sekundy swojej egzystencji: zrobiłem kupę, oderwałem dwa kawałki dwuwarstwowego papieru toaletowego w stokrotki, umyłem dłonie mydłem o zapachu lawendy… Nie, nie i jeszcze raz nie! Yomi jakoś mnie nie zachęcił do rozwijania pisaniny, drętwota flaczano-olejna kapała aż miło i jeszcze ta polszczyzna dźgająca po gałkach ocznych. Po umyciu okien, przed prasowaniem, zerknęłam jeszcze czy coś więcej dopisał poza tym ”kaj tam jeszcze i tak dalej”…

Yomi: Tak właśnie wychodzi jak staram się być zabawnym

W którym miejscu on był zabawny? Poczucie humoru zdecydowanie nie to, ale Klara nie bądź świnią i odpisz kulturalnie. Chłop źle nie wygląda, a bynajmniej fotografia na patologię nie wskazuje. A Gośka sto razy powtarzała, że nie należy się zniechęcać…

PoprostuKlara: Muszę się czymś ważnym zająć, ale jutro możemy pogadać. A tymczasem miłego popołudnia :) 

Yomi: spierdalaj głupia pisdo

Spionizowało mnie nieco i lekki wytrzeszcz mnie nawiedził... Yhmm… Zatem mieliśmy do czynienia z poważnymi zaburzeniami niewiadomego pochodzenia. Zostałam spontaniczną głupią pisdą bez specjalnych zasług. Rozumiem, że miałam być dostępna natychmiast i w każdym momencie, gdyż pan mężczyzna zechciał zwrócić na mnie uwagę roztaczając zabójczą wizję niańczenia psa, kota i pana mężczyzny w domowych pieleszach. No nic Klara, na ten moment zostaje ci romans z żelazkiem, skakanie po oknach, a potem możesz paść na wyro i oddać się nicnierobieniu. 

Muzyka z filmu Dirty dancing dodała mi kopa i jakoś te okna obrobiły się bez nadmiernych cierpień. Wieczorem wpadłam jeszcze na portal randkowy sprawdzić czy do pisdy nie dorzucono innych sympatycznych określeń. Zablokowałam dziada od psa i kota, ale odezwali się inni panowie, głównie żądni przygód i smakowania pod każdą postacią damskiego ciała, jacyś desperaci szukający opiekunki ich problematycznej psychiki i jeden małolat, który chciał zatapiać czoło w mym biuście. I to by było na tyle… 


Ciąg dalszy nastąpi… a wszelakie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe…


Klara serdecznie zaprasza na pozostałe epizody, które znajdują się tutaj.

niedziela, 10 stycznia 2021

Migawki z życia kobiety... Epizod 4: Sympatia.pl

- O ja! O ja! – Gośka zaczęła skakać obok stołu, na którym postawiłam makowiec japoński i wino domowej roboty o smaku wiśniowym. Wino podprowadziłam mamuni, któraż ten boski trunek dostała od pana Antoniego. A jakże ubogie byłoby to babskie, sobotnie spotkanie bez odpowiedniego wina i ciasta.

- Dobra, już dobra, bo zawału dostaniesz! Najpierw robota, potem przyjemność! – sprowadziłam moją najlepszą kumpelę na ziemię.

- Ej, nie bądź świnią! Trochę zjemy przed akcją Sympatia.pl; lepiej się będzie myślało! Zobaczysz! Aż iskry pójdą!

- Gosiu kochana, ależ jedz ile chcesz, przecie se jaja robię! Tylko nie wyj mi potem do telefonu, że napuchła ci opona na brzuchu i ty nie wiesz z jakiego powodu. - Po tym tekście spojrzała na mnie tak jakby chciała mi wypruć jelito cienkie i owinąć wokół szyi - mojej, nie swojej. 

Małgorzata była bardzo miłym stworzeniem, beztrosko wędrującym po tym ziemskim padole, obdarzonym temperamentem i seksapilem, którym potrafiła podbić każde męskie serce. Kilka miesięcy temu poznała niejakiego Marka na Sympatii, który nie do końca spełniał jej oczekiwania, ale Goska wyznawała zasadę, że lepszy Marek w garści niż Don Antonio w wyobraźni. Poza tym dość często uświadamiała mi, że wywleczenie kogoś sensownego z portalu randkowego to prawie jak cud w Kanie Galilejskiej. W obliczu tego wszystkiego mój los w tym miejscu zdawał się być przesądzony, ale cóż… Kto nie próbuje, ten okazje marnuje.

- Klara przyność lapa, siadaj obok! Nalałam już wina, więc najpierw toast za owocne łowy! Zdrówko kochana! Niech ci się cały tabun księciów trafi!

- Wystarczy jeden normalny. Na co mi księciowie wariatko! Na zdrowie!

Odpaliłam laptop i stronę startową portalu. Na wstępie trzeba było wymyślić mi nick…

- Słuchaj ja tak trochę już myślałam o tym jak się tam nazwać i jakoś tak spodobało mi się: kobietaZbagien

- No czyś ty na łeb upadła?!? Kogo chcesz tam poznać?!? Shreka?!? Tudzież wielbiciela niedomytych kobiet z rozkoszą taplających się w błotnistych kałużach po każdej ulewie?!? Kobieto! Widzę, że tu praca u podstaw mnie czeka! Żadna kobietaZbagien! Coś niezobowiązująco normalnego trzeba wymyślić! Może: PoprostuKlara?

- Okejos, niech będzie PoprostuKlara. Ze mną jak z dzieckiem: mówisz i masz! PoprostuKlara została zarejestrowana. Pozostała jeszcze najgorsza rzecz na ten moment, czyli uzupełnienie profilu…

- Motto… Gośka czy ja mam pisać jakieś motto?

- Taaa… Głupich nie sieją… Ha! Ha! Ha! I co tak patrzysz durna pało! Łacha z ciebie drę, a ty patrzysz na mnie jakbyś mnie właśnie poznała! Pij wino, zjedz plaka, wyluzuj i zobaczysz jak gładko ci pójdzie. Motta nie musisz mieć, poza tym zawsze możesz dopisać później, a ważniejsze są zdjęcia. Co tam masz? Wybierzemy jakieś sensowne.

Prawie godzinę zajęło nam wybranie kilku ”sensownych” fotografii. Zostałam też poddana sesji fotograficznej, żeby uzyskać ponętne selfie, jak to Gośka ujęła. Wyglądałam na nim jak spragniona męskiego ramienia dzierlatka, która sama nic zrobić nie potrafi, ale znawczyni tematu orzekła, że tak trzeba. Na wybór innych zdjęć miałam większy wpływ, bo to nie profilowe były, więc łaskawie mi pozwolono podjąć te życiowe decyzje.

- Data urodzenia… Mam pisać prawdę czy jak? - zawahałam się nad tą jakże istotną informacją.

- Klarciu moja ty ukochaniutka, tylko prawdę, samiuśką prawdę! Nie ma sensu kłamać w sprawie wieku, bo prędzej czy później wyjdzie na jaw, jaką jesteś starą dupą, więc niech się już na początku wspólnej drogi z tobą oswajają z tym przykrym faktem… 

- Słyszę, że wino już działa, bo zaczynasz z siebie ironię nadmiernie wypluwać ty podły babiszonie! Ty mi lepiej tu nie komentuj głupio, tylko spraw, żebyśmy jak najszybciej przez to przebrnęły!

- No a co ja robię? Przecież pomagam z całych sił kochaniutka! Idę do łaźni, a ty myśl nad opisem do rubryczki: O mnie.

Małgorzata zagnieździła się w łaźni na jakiś czas, więc na luzaku napisałam krótki opis tak jak mi się to widziało:

Kobieta z tysiącem nieokiełznanych połączeń pomiędzy komórkami nerwowymi ;) Oczywiście miła, sympatyczna, dowcipna, przyswajalna optycznie; ogólnie rzecz biorąc do tańca i innych atrakcji życiowych :)

Byłam z siebie dumna i miałam nadzieję, że Gocha też będzie.

- I co tam nastukałaś? Pokazuj! – wyraz twarzy Gochy niewiele zdradzał, ale nie zauważyłam nic niepokojącego. 

- Klara, ty to jesteś jednak z innej planety, ale okej, niech zostaną te twoje nietuzinkowe wywody, zobaczymy kto się na to złapie… Aż sama jestem ciekawa! Konto póki co ukryj w ustawieniach, żeby cię stado dewiantów zaraz nie obłapiło; ty będziesz wyszukiwać, wchodzić na wyszukanego, nic nie piszesz i czekasz na odzew – dostałam instrukcję jak na poligonie. Dobrze, że to wchodzenie na wyszukanego będzie, póki co, w wydaniu wirtualnym, bo nie wiem ile takich wejść na żywo zdzierżę…

- Teraz wygląd… Budowa ciała: szczupła, muskularna, wysportowana, odpada - dokonałam autorefleksji. - Niestety Klarcia się do sportu nie garnie i dupa urosła jak u królowej pszczół w rui. Normalna, lekko puszysta i puszysta… I co mam wybrać pani mądralińska? - moje pytanie wywołało intensywne ruchy czołowe u Gochy. 

- Opcji góra normalna, a dół puszysty tu nie ma, więc trzeba się zastanowić… Na zdjęciach nie wyglądasz na puszystą, tylko dupa wskazuje na lekką puszystość, ale na fotach do pasa jest bardzo przyzwoicie. Jak wybierzesz lekko puszysta to możesz być skreślona na starcie, dawaj normalna! Zawsze możesz na spotkaniu live nałgać, że ostatnio matka natura nie była dla ciebie łaskawa i wszystkie kalorie zalęgły ci się w zadzie. Ale bez obaw, faceci lubią wypasione tyłki, bo to oznaka płodności – Gośka wspomogła moje dylematy wieloletnim doświadczeniem na polu portali randkowych. Zajęłam się pozostałymi pustymi polami do uzupełnienia dotyczącymi wyglądu i innych pierdół…

- Włosy brązowe, oczy niebieskie, wzrost 165cm, byk, panna, bez dzieci, wykształcenie wyższe, stosunek do papierosów: nie przepadam, stosunek do alkoholu… a tu co mam wybrać? 

- Lubię tylko okazjonalnie – bezpieczna opcja nie sugerująca alkoholizmu, ale też nie sugerująca abstynencji. Aaaa… zainteresowań wybierz kilka z listy i będzie git i został jeszcze mój wymarzony partner… Zrobię kawę i zadzwonię do Marka na chwilę, a ty coś wymyśl w tym czasie.

I tu roztoczyłam pisemną wizję mojego wymarzonego partnera… 

Boski blask bijący od jego nieskazitelnie proporcjonalnej twarzy oślepia mnie każdego ranka, gdy niosę mu kawę w złotej filiżance z modlitwą na ustach, żeby się nie potknąć i nie zaburzyć fali nieskazitelności… Jego ciemne włosy lśniące jak wypolerowany blat ławy mamuniowej wprawiają mnie w zachwyt, który odbiera mi mowę i przez kilka minut jestem niema z powodu zachwytu… Głos, który powoduje stawianie wszelakiej sierści na baczność i niepokojące mrowienie w okolicach krocza zwabia mnie z najdalszych zakątków naszej gigantycznej willi… Wysoki, muskularny, pachnący, elegancki i ta jego inteligencja, która była opisywana w najmodniejszych naukowych czasopismach na całym świecie… Jego romantyzm rozwalił w pył wszystkie fabuły w Harlequinach… Właściciel kilku posiadłości i niezliczonej ilości innych zbytków… Bóg seksu udzielający porad we wszystkich telewizjach śniadaniowych na temat wprowadzania kobiety na różne poziomy orgazmu... I to spojrzenie... Skrzyżowanie wzroku Jamesa Bonda i kota z filmu Shrek...

Gośka przeczytała i zadusiła się makowcem: - Wino wzmożyło produkcję kreatywnej głupoty, co? Ty nie marnuj czasu na bzdety tylko pisz! Pisz coś sensownego!

- Mądre też już napisałam... Czytaj: Poszukuję normalnego przedstawiciela męskiego gatunku, z którym można oddać się np. konstruktywnym rozmowom do białego rana i innym zajęciom żywota codziennego :) Nie szukam sponsora, kochanka, chłopca, którym się trzeba zajmować i innych przypadków potrzebujących odpowiedniego specjalisty ;) Mam sporą alergię na kłamstwo, kombinatorstwo i tworzenie pozorów, które i tak prędzej czy później ujrzą światło dzienne ;)

- No tak, w twoim stylu… Nie będę tego korygować, bo to w sumie twój świat i chłopa dla ciebie trza na to złowić, a nie dla mnie. Czyli co? Wszystko mamy, to klikaj: publikuję i zaczynamy łowy. Pewnie trochę potrwa zanim ci zdjęcia zaakceptują, więc możemy spokojnie zjeść resztę makowczyka i dokończyć winko.

Zajęłyśmy się żerowaniem w makowczyku i winku domowej roboty. Wyklarowała się impreza, że mucha nie siada. Po obgadaniu wszelakich spraw bieżących, wypiciu prawie dwóch butelek wina i pożarciu prawie całej blachy ciasta opatrzność czuwająca nad odpowiednim prowadzeniem się zesłała nam kataklizm. Nagle, bez żadnego ostrzeżenia, spadł na nasze łby karnisz, który był zamontowany nad oknem tuż nad kanapą, na której siedziałyśmy. Na szczęście nie było ofiar w ludziach. Gośka się rozdarła, że to na szczęście i wkrótce wydamy mnie za mąż, a łowy na portalu będą niezwykle owocne. Nie wiem z jakiej księgi wróżb i zaklęć wywlekła powiązanie karnisza z zakończeniem stanu staropanieństwa, ale ona zawsze miała dziwne pomysły. Żeby dalej nie kusić losu postanowiłyśmy zakończyć spotkanie i zamówić taksówkę dla Małgorzaty. Po wylewnym pożegnaniu jakie to zazwyczaj odbywa się po spożyciu nadmiernej ilości procentów padłam jak szop pracz po wypraniu trzydziestu par gaci swego potomstwa i zasnęłam nie wiedząc kiedy.

Następnego dnia nie obudziłam się sama… Wszędzie były zwierzęta. Podłe zwierzęta. Rzuciły się pazernie na mój łeb i łaziły po nim tam i z powrotem. Tupot białych mew, po upływie sporej ilości minut, przywołał mnie do stanu przytomności i zajęcia się przyziemnymi sprawami. Sprawa przyziemna numer jeden to wypicie czegoś co złagodzi skutki wczorajszej bezrozumnej uczty alkoholowej. Sympatia.pl poczeka cierpliwie na swoją kolej.


Ciąg dalszy nastąpi… a wszelakie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe…


Klara serdecznie zaprasza na pozostałe epizody, które znajdują się tutaj.

środa, 23 września 2015

Stara, głupia i baraństwem przesiąknięta...

Grafika: www.northernsound.ie

Siedzę. Gapię się na migający kursor. Ogarnęło mnie takie jakieś zniesmaczenie życiowe. Czasami ciężka myślowa apokalipsa przetacza się przez mój łeb i wtedy dochodzę… Dochodzę do wniosków zagadkowo dziwacznych, a może zwyczajnie zwyczajnych? Zastanawiam się nad sensem wykonywania różnych czynności okołożyciowych. Spokojnie – depresja mnie nie toczy. Tak się po prostu zastanawiam. I zazwyczaj wtedy bardzo szybko dochodzę do wniosku, że nie ma sensu się zastanawiać. Po prostu trzeba żyć miętosząc każdy dzień i wykonywać te swoje mało ekscytujące aktywności  i tyle. Od czasu do czasu trafia się jakiś moment bądź momenty, które wyzwalają w nas ponadprogramową podnietę i to cała magia rzeczywistości. Generalnie to jak się tak zagłębić w temat to nasz żywot składa się z czekania. Czekania na coś. Na cokolwiek. Gdy nie mamy na co czekać to jakoś tak dziwnie się zaczyna robić. Natomiast mało optymistyczne wydaje mi się życie, które wygląda każdego dnia podobnie. Szczerze mówiąc to panika mnie ogarnia jak o tym pomyślę. W związku z czym sama wynajduję sobie ciągle nowe zajęcia, żeby nie zwariować. Nawet kiedyś zastanawiałam się czy ja do końca normalna jestem – nie potrafię się skupić na jednej rzeczy i dopracować ją do perfekcji tylko ciągle nowy ogon się za mną wlecze. Nie potrafię się nudzić. Nie potrafię siedzieć i nie myśleć. W mojej głowie wiecznie się coś „tworzy”. Nawet jak śpię to się „tworzy”. Normalnie bania mnie boli od tego co tam się w środku dzieje. Poszłabym z jaką siekierą na wojnę tylko nie wiem z kim? A wiem! Znajdzie się cały tabun do wyrąbania. Drażni mnie głupota, drażni mnie takie pielęgnowanie własnej, wymuskanej i wypolerowanej na błysk dupy, bezustanne dbanie o ową dupę i nie widzenie niczego poza nią. Zapomnijcie w tym kraju o bezinteresownej pomocy; jak to moja znajoma mówi: takich baranów jak my to już nie pasą na halach, co to za darmo coś zrobią. A przyjaźń? A co to jest przyjaźń? Rozkłada się jak truposzcze i zaczyna śmierdzieć w momencie, kiedy trzeba coś zrobić w imię tej szumnej przyjaźni. Obcy ludzie wam więcej serca okażą i ruszą wspomnianą dupę, by wam pomóc. Drażni mnie materializm co to się panoszy wszędzie. Uwielbiam pytania typu: ile mam kasy z prowadzenia tego bloga? Otóż nie mam kasy. No to po co ci to?!? No tak – jak nie ma kasy to tylko mentalny baran coś takiego robi. Witajcie w krainie baranów. Proponuję minutą zbiorowego beczenia uczcić własne baraństwo. Beee... Beee... Beee... Musiałam sobie ulżyć. Ulżyło mi, wobec czego wracam do swojego życia na halach i towarzystwa innych baranów ;)

poniedziałek, 9 lutego 2015

Po prostu jest i kocha...

Grafika: kadr z filmu "Mój przyjaciel Hachiko"

Wszystkim tym, którzy mają chwilę, na zbyciu, w te zimowe wieczory, polecam film: Mój przyjaciel Hachiko… Propozycja dla każdego, niezależnie od wieku, płci, wyznania, upodobań. 
Nie potrafię tego filmu obejrzeć bez morza łez… Byłam żelazną damą, która nigdy na filmach nie płakała… dopóki nie obejrzała tego, może nie najwyższych lotów filmowych, dzieła… Wiem, że to tylko film… tylko film… Ale film i historia, która rozbiera na atomy najtwardsze serca. Nie znałam takiego oddania i miłości, jakie zobaczyłam oglądając historię Hachiko. To tylko zwierzę - bohater filmu opartego na faktach, które nie potrafi mówić, nie musi - psie oczy mówią w każdym języku. 
Nie raz widziałam łzy i rozpacz człowieka, który stracił swojego przyjaciela - psa. Odkąd mam psa i odkąd widziałam ten film, wiem, że miłość na czterech łapach jest tak wielka, jak wielka prawdziwa miłość być potrafi. Ktoś powie: Kobieto, puknij się w czoło! Ludzie dzieci tracą! Żony, mężów tracą! - to jest dopiero powód do rozpaczy! Zgadzam się i podpisuję pod tym rękami, nogami i czym tam się da podpisać, ale widziałam reakcję innych ludzi na ten film. Najgorszy łobuz, drań płakał jak bóbr. A to tylko film - o zwykłym psie. Który z ludzi potrafi czekać: na mrozie, wietrze, deszczu, upale, przez 9 czy 10 lat, do ostatnich swoich dni - na osobę, którą pokochał najbardziej na świecie…?!? Nie znam… A Wy znacie?
A muzyka w tym filmie... Posłuchajcie...


Jeżeli ktoś ma dylemat czy mieć psa czy nie - polecam ten film… Myślę, że wszelakie wątpliwości znikną… Pies to obowiązki, problemy, dodatkowe zawracanie dupy - jak to niektórzy mówią, ale to pies ucieszy się na Wasz widok, niezależnie od wszystkiego, witając Was w drzwiach. To pies przyjdzie i położy swój łeb na Waszych kolanach, wybałuszy sarnie oczy wtedy, gdy będzie Wam źle… Pies nie pyta, nie ocenia, po prostu jest i kocha - na swój psi sposób - jedyny i niepowtarzalny…

Grafika: Kobicina Miejska

wtorek, 14 października 2014

BAJOWIERSZYK - Niesforny koala Marian...


Z okazji Dnia Nauczyciela powstał bajowierszyk o misiu Marianie i koniu Stefanie; opowiastka z morałem :)

NIESFORNY KOALA MARIAN

Z cyklu: O misiu Marianie i koniu Stefanie...

Miś koala, zwany – Marianem,
pobił się w szkole z koniem Stefanem!
Mama Misiowa rwie sierść z czoła:
Któż to takiego stworzył potwora!
Koala Marian, z podbitym okiem,
spogląda na nią zdziwionym  wzrokiem.
Mamo Kochana, nie wiesz wszystkiego:
To Stefan mnie gonił do upadłego!
Łapki mam małe, ledwo mu zwiałem!
Lecz potem, nagle, oprzytomniałem:
Nie będę bał się konia Stefana,
więc mu związałem sznurem kolana!
Stefan zezłościł się niemożliwie,
lecz spojrzał na mnie jakoś tchórzliwie!
To ja go kopnąłem, ogon związałem i
do kącika szybciutko pognałem!
Stefan zaś płakać zaczął straszliwie:
że go pobiłem – niby dotkliwie!
Przybiegła nasza wychowawczyni i
takie do nas uwagi czyni:
Misiu Marianie, co ja mówiłam?
Czego Was w szkole dziś nauczyłam?
Przemoc to nie jest sposób na życie,
więc teraz obaj się przeprosicie!
Marian zatroskał się niesłychanie:
Przykrość sprawiłem, nie tylko, mamie!
Nasza kochana wychowawczyni,
patrzeć nie może na te wyczyny!
Od dzisiaj wszystkim obiecujemy:
Już żadnej bójki nie zmontujemy!
Będziemy w zgodzie, od teraz, żyli i
w naszej szkole przyjaźń szerzyli!