W tym miesiącu opętały mnie i prześladują myśli, artykuły, rozmowy o jedzeniu i dietach. Czyżby jakieś klepki nie wróciły na właściwe miejsce w nowym roku, a może zostałam ofiarą jakiego przekazu podprogowego? Czasami czytuję magazyn „Charaktery” i natknęłam się tam na ciekawy artykuł, no właśnie, o jedzeniu, a właściwie o tym jak jeść, by schudnąć? Dla mnie istotne jest słowo „JEŚĆ”, bo chudnięcie okupione głodowaniem mnie nie interesuje, jak wiadomo prowadzi tylko do jednego - zamiany w zrzędliwą, agresywną babę.
Wyniki badań na świecie dotyczące otyłości i nadwagi pokazują, że żyjemy, aby jeść. To mnie akurat nie dziwi, sama kocham jedzenie, ale czy żyję, by tylko jeść…? Mam nadzieję, że nie!
Dlaczego zjadamy za dużo? Jak to w świecie przyrody bywa, nie jesteśmy doskonali - nasze zmysły odbierają ogromną ilość informacji, dlatego część z nich jest przyswajana bezwiednie, automatycznie, a co za tym idzie nie kontrolujemy ich - to z kolei prowadzi do przekształcenia ich w nawyki, a te bardzo trudno zmienić. Ta nieświadomość dotyczy również jedzenia - nie zdajemy sobie sprawy z tego, że pochłaniamy więcej niż potrzebujemy. Jeżeli zapanujemy nad nieświadomym przejadaniem się to jesteśmy na dobrej drodze, aby kontrolować naszą wagę bez większego wysiłku.
Badania dowodzą, że ludzie nie zauważają tego, iż zjadają posiłek lekko oszukany - to znaczy mający 100-200 kalorii mniej niż zwykle. Jeżeli każdego dnia będziemy się oszukiwać to w ciągu roku możemy stracić od 5 do 10 kilogramów - tylko jak pilnować tego oszustwa? Mój mózg w jakiś dziwny sposób sobie koduje, że go ograbiłam kalorycznie - na przykład używając mniejszej ilości tłuszczu i potem podstępnie szepcze mi do ucha: No, Mała - zjedz ptysiola - przecież obiad okradłaś - to możesz! Myślę, że tutaj w pas się kłania silna wola lub odwrócenie uwagi od zagadnienia i zajęcie się np. sprzątaniem.
Przeprowadzono ciekawy eksperyment pokazujący, jak wiele potrafimy zjeść, gdy nie mamy kontroli nad dokładkami. Uczestnicy eksperymentu jedli zupę pomidorową. Jedna grupa dostała ją na specjalnych talerzach, które podstępnie, za pomocą specjalnych rurek, były uzupełniane. Druga grupa dostała normalne talerze. Okazało się, że talerze z rurkami spowodowały zwiększone spożycie zupy - około 525 ml, a z tych normalnych znikało średnio 325 ml pomidorówki. Ciekawostką jest to, że ani jeden uczestnik eksperymentu nie zgłosił, że się najadł. O czym to świadczy? Wielu z nas ocenia wzrokowo, czy napchało brzusio już wystarczająco. Pusta micha oznacza koniec posiłku. Nie jest nowością to, że informacja z żołądka do mózgu na temat sytości dociera dopiero po 20 minutach od rozpoczęcia konsumpcji. Dlatego szybkojedzący są w stanie ocenić stopień swojego nasycenia, tylko i wyłącznie, na podstawie wielkości posiłku.
Nasz mózg jest kombinatorem, czasami mam wrażenie, że nieźle nas oszukuje, ale... możemy pobić go jego własną bronią - oszustwem, w tym przypadku jedzeniowym:
- jedz powoli, pozwól żołądkowi powiadomić mózg o tym, że jesteś najedzony,
- nie sprzątaj - jeżeli na stole, podczas spożywania posiłków, zostawiamy resztki (np. obgryzione skrzydełka czy nóżki kurczakowe), opakowania (np. po pizzy) to podobno zjadamy mniej - nasz mózg koduje ilość,
- nie zabraniaj mózgowi przysmaków, zwłaszcza słodyczy; lepiej zjeść, nawet codziennie, kostkę czekolady czy cukierka, niż potem rzucać się jak wygłodniałe zwierzę na cały tort czy fabrykę czekolady,
- zamień talerze, spodki, pucharki i inne naczynia na mniejsze - każdemu się micha cieszy, jak dostaje pełniutki talerz, a nie jakieś pitu pitu na środku ogromniastego talerzora - mózg widzi i myśli wtedy: Mało! Mało! Mało!
- kup kolorowe talerze - kolor talerza ma wpływ na wielkość nakładanych porcji - mocne, kontrastowe kolory sprawiają, że nakładamy sobie o około 20 procent mniej, a intensywny kolor obrusa ogranicza porcje o około 10 procent,
- soki i napoje gazowane pij z wysokich i smukłych szklanek - ze szklanki niskiej i brzuchatej wyżłopiesz bowiem średnio 25 - 30 procent więcej,
- nie daj się zwieść napisom typu „light” na produktach - mózg widzi i już kombinuje: No, przecież to LAJT jest to wciągaj! Wciągaj złociutka!
- zrezygnuj z jedzenia przed telewizorem, komputerem, w samochodzie; posiłki spożywaj w miejscu do tego przeznaczonym,
- lepiej jedz w samotności - im liczniejsze towarzystwo przy stole, tym więcej zjadamy - przy jednym współtowarzyszu pochłoniesz więcej o 35 procent, a gdy co najmniej siedmiu zasiądzie z Tobą to zjesz więcej o 96 procent - o zgrozo!
- spróbuj jeść ręką mniej dominującą - jak miałam niesprawną prawą rękę i musiałam jeść lewą to faktycznie mało jadłam, no ale byłam też zła i głodna!
- unikaj wielkich opakowań - duże znaczy - większe spożycie!
- ukryj smakołyki, przekąski - należy je trzymać w nieprzezroczystych opakowaniach, z dala od miejsc, gdzie spędzamy wolny czas; sama stwierdzam, że miseczka orzeszków stojąca w zasięgu mojej ręki równa się pusta miseczka, a wystarczy, żeby miseczka powędrowała nieco dalej i mój mózg już mnie nie zmusza do spożywania tych wstrętnych orzeszków,
- "klnij" na jedzenie - zauważono również, że używanie słów typu: niedobry, obrzydliwy, brzydki, śmierdzący pod adresem niektórych bomb kalorycznych powoduje, że jakoś nie chce się tak ich zjeść natychmiast i w dużej ilości ;)
Może warto niektóre porady wdrożyć i pamiętać o ich realizacji :)
Kocham PTYSIE!
Zgodnie z powyższymi zaleceniami będę spożywać je lewą ręką,
w samotności, na stole przykrytym obrusem w kolorze agresywnej fuksji,
na mikro - talerzu w barwach radosnej tęczy,
przeżuwać długo i namiętnie, by mój mózg zakodował,
że jeden ptyś jest wystarczającą dawką kalorii,
aby zaspokoić zachłanną ptysioholiczkę ;)
Gdyby jednak naszła mnie ochota na kolejnego -
to zwyzywam dziada, sponiewieram, aż mu śmietana opadnie ;)