Grafika: www.dobrebadania.pl
Ostatnio często bywam w poczekalni pewnej kliniki o profilu
mocno ortopedycznym. Wiadomo – jak człeka lekko naruszą operacyjnie to potem
muszą kontrolować co jakiś czas czy właściwie naruszyli i dziadostwa nie
narobili.
Nie zawsze mam ze sobą książkę czy innego zabawiacza, więc zdarza mi
się z nudów obserwować zgromadzone tam społeczeństwo. Rzuciły mi się w oczy
dwa rodzaje zachowań, które umieściłam w kategoriach: brak logicznego myślenia
i nadpobudliwość ruchowa z elementami agresji. W poczekalniach, jak powszechnie
wiadomo, nie ma tylu krzeseł, by zasiadły zgromadzone tam tłumy. Chociaż w tej
mojej klinice jest sporo miejsc do siedzenia i wielkie tłumy są rzadkością. Niestety wiele osób przybywa w
celu odbycia wizyty z dość pokaźną obstawą, do tego nastawioną na okupację
siedzisk przeznaczonych dla pacjentów. Nie wiem po co baba, wiek na me oko – lat
30, potrzebuje członków rodziny w ilości – sztuk trzy, by odbyć wizytę u
specjalisty. Spójrzmy dalej – chłopak, lat około 20, w towarzystwie mamusi i
tatusia. Ja nie mam nic przeciwko członkom rodzin i zacieśnianiu więzi
rodzinnych w szpitalnych gmachach, ale te towarzyszące osoby bezmyślnie zajmują miejsca i ktoś kto przychodzi
o kulach czy z ręką zaopatrzoną w ortezę, nie ma gdzie usiąść. A to towarzystwo
udaje, że nikogo i niczego nie widzi – ważne, że doopa posadzona i można swobodnie
oddawać się konwersacjom. Dodajmy, że osoby przychodzące do tego lekarza nie
wymagają opieki i świetnie dają sobie radę same; ewentualnie potrzebują jednej
osoby w sytuacji, gdy są świeżo po operacji.
Kolejny ciekawy obiekt do obserwacji to Tuptusie. Tuptusie
chodzą tam i z powrotem po korytarzu zamiast posadzić zacne zakończenie pleców –
oczywiście jak jest gdzie lub grzecznie podpierać ściankę lub tuptać w
odosobnieniu, a nie przed „widownią” w postaci siedzących oczekujących. Chodzi
taki czy taka przed oczami wydeptując ścieżkę męczennika, a mój poziom agresji
rośnie. Chociaż może o to właśnie chodzi? Często są to członkowie świty
poszkodowanego, którym nie udało się załapać na miejscówkę. Niektóre Tuptusie
są agresywne – jak tylko otwierają się magiczne drzwi prowadzące do gabinetu to lecą na złamanie karku
i atakują pielęgniarkę proszącą pacjentów z listy, po to żeby po raz któryś
usłyszeć: Proszę czekać, pani ma wizytę umówioną na godzinę 12.40, a teraz jest
12.20.
Bez komentarza…
Dodam jeszcze, że nie jest to miejsce kojarzące się z typową
placówką służby zdrowia – jest to przykład miejsca, gdzie pacjenci to ludzie, a
nie zwierzyna, która koczuje pod drzwiami od 5 rano, żeby się dostać do
specjalisty. Wizyty są umawiane na określone godziny i rzadko zdarzają się poślizgi.